Strony

sobota, 18 maja 2019

Trzy kopce i dwa goździki

Zachwycił mnie niegdyś zimowy obrazek Mariusza Obszarnego, prezentujący dwa z pośród trzech kopców ze wzgórza wznoszącego się nad Krasiczynem od południowej strony  klik>. Obiecywałem sobie, że kiedyś muszę je zobaczyć bo przecież była już na tym blogu wałkowana tematyka kopców przemyskich klik> i soleckich klik>.  Według legendy krasiczyńskie kopce mają być pamiątką pobytu tutaj króla Zygmunta III Wazy w 1608 roku. Na mapie udokumentowane po raz pierwszy zostają w końcu wieku XVIII (tzw. mapa Miega) jako trzy pięknie odrysowane kopce przy czym  środkowy zwieńczony jest krzyżem. Co ciekawe pagórek, na którym są ulokowane nosi wówczas miano "Mogiła".

Z kolei na austriackiej mapie z połowy XIX wieku wzgórze nosi miano "Pod Kopcze", a same kopce nie są już tak plastycznie pokazane. Gdzieś w ich obrębie zaznaczono punkt wysokościowy 167,59 sążni.
Zaś na mapie z końca XIX wieku kopce również zaznaczono wspólnie zielonkawym owalem  jak pastwiska. Zarys wieńczy sygnatura krzyża, a obok wypisano nazwę "Na Kopcach". Widać wyraźnie, iż z kopca położonego wśród pól uprawnych jest doskonały widok na krasiczyński zamek.
Dzisiaj drzewa i krzaki porastające dawne role przysłaniają skutecznie szersze widoki, ale korzystając z Google Earth można wznieść się nieco ponad poziom bujnej karpackiej roślinności i wyobrazić sobie, że taki mniej więcej widok roztaczał się przed oczyma króla Zygmunta III Wazy.
Podobny efekt odarcia gór z płaszcza leśnego uzyskamy również przy zastosowaniu obrazu lidarowego i przekonując się jak czytelnie zachowane są jeszcze  te trzy kopce, rozłożone łagodnym łukiem o długości ok. 50 metrów w kierunku SSW-NNE. Można nawet pomierzyć średnice ich podstawy, która wynosi około 20 metrów. Cieniowany model rzeźby terenu wprost zachęca, aby zobaczyć w terenie tę historyczną pamiątkę.
Wędrując w kierunku trzech kopców darowałem sobie tym razem krasiczyński zamek klik>, który w wyobraźni miałem oglądać przecież ze wzgórza, bo zbliżające się pomruki wieściły burzę. Nie pominąłem jednak sapieżyńskiego browaru z charakterystycznym kominem.
Zatrzymałem się też chwilę próbując uchwycić z którejś strony zachowany komin cegielni, skąd wychodziły cegły z inicjałami księcia Adama Sapiehy "AS" i z herbem "Lis" pomiędzy literami klik> Dziś budowla stanowi postument dla bocianiego gniazda.
Skąd właściwie geneza opowieści o kopcach usypanych na pamiątkę królewskiej wizyty? Wydaje się, iż pierwszym źródłem był opis lwowskiego profesora Ludwika Dziedzickiego, autora hasła "Krasiczyn", z szóstego tomu Słownika geograficznego Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich klik> z 1883 roku.
Przedzierając się przez mocno zarośnięte dawne pola przywołajmy tamtą opowieść: Po śmierci Stanisława (Krasickiego) dostał się Krasiczyn jego młodszemu synowi Marcinowi, kasztelanowi lwowskiemu, zmarłemu wojewodą podolskim r 1633, który dokończył budowy zamku w r. 1619. Jest tradycja u ludu, że fundamenta zamku są tak głębokie jak wysokie jego mury i że kamień w kształcie chleba, w jednej z baszt jego wmurowany, oznaczał, że chleb tej wielkości kosztował jeden grosz wtenczas, gdy zamek stawiano. Marcin Krasicki, jeżdżąc w legacyi do Ferdynanda II, cesarza rzymskiego, otrzymał tytuł hrabiego dla siebie i sukcesorów. Odznaczał się on szczególną gorliwością obywatelską, a na obronę kraju nigdy nie żałował majątku. Od 500 do 700 zbrojnych trzymał na swym koszcie, do obozów hetmańskich wysyłał swe chorągwie w licznych wyprawach wojennych przeciw Szwedom i muzułmanom. W czasie rokoszu Zebrzydowskiego stał po stronie Zygmunta III i miał sobie powierzoną straż nad królową. Na znak wdzięczności Zygmunt III wraz żoną Konstancyą odwiedzali zamek krasiczyński, na pamiątkę czego Marcin kazał usypać trzy kopce na górze. Po Marcinie przeszedł Krasiczyn na Marcina Konstantego Krasickiego, później kasztelana przemyskiego; po jego śmierci (1672 r.) na starszego jego syna Jerzego, stolnika przemyskiego.
Mamy więc trzy kopce w literaturze, a szukając ich w terenie i wędrując jelenimi i dziczymi ścieżkami wśród sukcesyjnych chabazi napotykam dwa wspominane w tytule goździki, a w zasadzie interesujących przedstawicieli rodziny goździkowatych. Pierwszy z nich to gwiazdnica zaniedbana (Stellaria neglecta) - umieszczona na polskiej czerwonej liście w kategorii DD.
Drugi to  rogownica leśna (Cerastium sylvaticum), gatunek nazwany niegdyś przez Piotra od "Ciekawych roślin Przemyśla i okolic" pogórzańskim endemitem klik>.
Wreszcie po pośpiesznym kluczeniu, przynaglany zbliżającymi się pomrukami burzy, docieram pod kopce, dziś niewątpliwe królestwo lisów. Wszystkie trzy są podziurawione norami jak sery szwajcarskie.
Rozwinięte już mocno listowie, gęste krzaki i zarośla oraz ponura przedburzowa aura, nie sprzyja udokumentowaniu tej historycznej pamiątki. Skąd tu zrobić fotkę aby pokazać przynajmniej dwa z trzech kopców?
Chwila oświecenia - no tak funkcja panoramy w ulubionym pstrykaczu, parę prób i tadam - mamy trzy w jednym, a właściwie trzy kopce na jednej półpanoramie (chociaż i tak północny schował się nieco za drzewami po prawej stronie zdjęcia).

15 komentarzy:

Anonimowy pisze...

>Z kolei na austriackiej mapie z połowy XIX wieku wzgórze nosi miano "Pod Kopcze", a same >kopce nie są już tak plastycznie pokazane. Gdzieś w ich obrębie zaznaczono punkt >wysokościowy 167,59 sążni.


Na mapie tej widnieje wielka wyspa na Sanie (swym kształtem, nota bene, przypominająca Grand Island na Niagarze, przed znanymi wodospadami), dokładnie naprzeciwko Krasiczyna. Na kolejnej, z końca 19 - wieku - jest już tam "Sanisko". Ciekawym, czy tak jak w Przemyślu -do wyprostowania łuku - doszło podczas powodzi w 1867 r?

W bezpośrednim pobliżu Krasiczyna, koniecznie warto obejrzeć bunkry posowieckie - pozostałości osławionej Linii Mołotowa.
https://kriepost.org/index.php?option=com_content&view=article&id=26:punkt-oporu-qkrasiczynq-1939-1941&catid=11&Itemid=5



Pozdrawiam,


Artur Ziaja

Stanisław Kucharzyk pisze...

Zwróciłem uwagę na fakt "zniknięcia" wyspy w stosunkowo krótkim okresie (między połową a końcówką XIX wieku). Jest bardzo prawdopodobne, że podczas którejś z większych powodzi doszło do intensyfikacji erozji wgłębnej, lokalnego pogłębienia koryta Sanu i w efekcie "odcięcia" zakola. Ciekawe, że w wyniku odcięcia nie powstało trwalsze starorzecze (sanisko), być może doszło więc także do jakiejś depozycji osadów na tym zakolu. Nie można też wykluczyć celowej działalności człowieka, na trzeciej mapie austriackiej widać na północnym brzegu Sanu od strony dawnego zakola, sygnaturę liniową opasek faszynowych, a na zakolu napis Fasanerie. Ta sapieżyńska bażantarnia jest też zaznaczona na międzywojennych mapach WIGowskich.

Anonimowy pisze...

>Zatrzymałem się też chwilę próbując uchwycić z którejś strony zachowany komin cegielni, >skąd wychodziły cegły z inicjałami księcia Adama Sapiehy "AS" i z herbem "Lis".....


Ponad 20 lat temu miałem okazję rozmawiać z kilkoma starszymi mieszkańcami Krasiczyna, którzy opowiedzieli mi bardzo ciekawą historię dot. ostatniego "pana na zamku" - Leona Sapiehy. W 1939 r. Krasiczyn został zajęty przez wojska niemieckie, jednakże skutkiem sojuszu sowiecko - niemieckiego oraz ustanowienia Sanu linią graniczną między strefą niemiecką a strefą sowiecką - Krasiczyn został zajęty przez Sowietów. Leonowi Sapiesze udało się w pośpiechu wyekspediować za San sporą część swojego majątku, w tym - co szczególnie istotne, cenną bibliotekę, która obecnie, o ile się nie mylę, jest w posiadaniu zbiorów wawelskich. Operacja jak wyżej była możliwa dzięki decyzji dowódcy niemieckich wojsk stacjonujących na tym obszarze, który celowo opóźnił o kilka dni moment przekazania Sowietom Krasiczyna. Z kolei taka nie inna postawa owego Niemca wynikała stąd, iż miał być znajomym księcia ( może jakiś junkier pruski z którym dzielił pasję myśliwską i zamiłowanie do koni?) i po prostu zdobył się na przyjacielską przysługę. Po zajęciu Krasiczyna i zamku przez Sowietów, Sapieha rezydował w Hołubli położonej o rzut kamieniem od Krasiczyna po drugiej stronie ("niemieckiej" ) Sanu i bardzo często obserwował grabież swojego majątku (zamku) przez Sowietów z wieży cerkwi korytnickiej (dokładnie na przeciwko zamku, po drugiej stronie Sanu), na której za przyczyną owego znajomego, niemieckiego oficera zainstalowano nożycową lornetę.

Nadmieniam, iż przekaz jak wyżej uzyskał w trakcie rozmowy z mieszkańcami Krasiczyna. Za wszelką weryfikację/uzupełnienie faktów w nim zawartych będę oczywiście zobowiązany.


Pozdrawiam,


AZ

pytu pisze...

Gdzieś słyszałem , że jeszcze dawniej San płyną przy samym zamku pod mostem . Chyba od przewodnika ale nie ręczę czy czegoś nie pomyliłem . Byłoby to logiczne ze względu na obronność.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Z tym prostowaniem Sanu chyba znalazłem wiarygodną informację, która te faszynowe opaski i rękę ludzką potwierdza: "Obraz ówczesnego Krasiczyna nie byłby wyraźny dla Czytelnika,
gdybym nie zwróciła uwagi na rzekę San. W tamtych czasach San płynął zupełnie innym korytem, otaczając niewielkim półkolem wzgórze z zabudowaniami folwarku w Korytnikach w kierunku Hołubli. Wszystkie pola (bardzo urodzajne mady nadsańskie), leżące dziś od mostu po wzgórze z zabudowaniami ODR Korytniki należały do Krasiczyna. Książę Adam Sapieha zmienił koryto Sanu zbliżając je do zabudowań Krasiczyna. Pola przyłączył do swojego folwarku w Korytnikach, a Krasiczyn w zamian za to otrzymał las na tzw "Garbach"" Ocalmy od zapomnienia klik

Stanisław Kucharzyk pisze...

To samo źródło cytuje też pracę Romana Aftanazego (Materiały do dziejów rezydencji?): "Cenniejsze zbiory, w tym obrazy, biblioteka, oraz archiwum nowsze, zostały przez Leona Sapiehę przerzucone przez San do folwarku w Hołubli, potem zostały zabrane do Krakowa i umieszczone u stryja kard. Adama Sapiehy, ... Biblioteka została w całości przekazana do zamku w Pieskowej Skale... Zbiór 160 portretów sapieżyńskich w listopadzie 1970 r. oddano do Muzeum Ziemi Przemyskiej. ( str. 84-85)". O Hołubli pisałem jakiś czas temu wspominając wojenną ewakuację dóbr sapieżyńskich klik

Beskidnick pisze...

Znów ogromna dawka historii i krajoznawstwa w najlepszym wydaniu.
Tak sobie myślę, że jeśli te kopce miały być pamiątkami, to tam być może zachowały się jakieś kamienie z inskrypcjami?

Maciej Majewski pisze...

Ciekawa jest ta nazwa "Mogiła", tym bardziej że notka o wizycie pewnego "Jagiellona po kądzieli" figuruje jako legenda. Jak czytałem o historii podobnych kopców, których po Pogórzach Karpackich w sumie nie brakuje, to jednak trudno jednoznacznie orzec o ich pochodzeniu. Dobrze, że znalazł się ktoś, kto przypomniał światu o tych trzech, osobliwych kopcach. W Racławicach na Pogórzu Ciężkowickim znajduje się kopiec będący mogiłą żołnierzy szwedzkich (albo raczej siedmiogrodzkich) i efekt zapomnienia o zabytku przełożył się na to, że podczas rozbudowy drogi zniwelowano znaczną jego część (albo robotnicy wiedzieli w co wjeżdża spychacz, tylko wiadomo jak to czasem bywa jak przełożony rozkaże).

Jak chodzi o zmiany przebiegu rzek, to sprawa jest bardzo fascynująca jak podda się analizie zmiany sieci rzecznej nieco wcześniej, bo w plejstocenie gdy rzeki odwadniające teren północnych Karpat nie płynęły w kierunku Bałtyku, bo go po prostu nie było.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Nawet patrzyłem czy coś nie sterczy z lisiej jamy ale niestety na wierzchu nic nie widać ;-)

Stanisław Kucharzyk pisze...

Też myślałem nad tą zamianą nazwy "Mogiła" na "Kopce". Tutaj klik jest mowa o tym, że inne z hipotez wiążą je z przedchrześcijańskim miejscem kultu lub prastarym pochówkiem i że dotychczas nie zostały one przebadane archeologicznie.
Natomiast w sam fakt wizyty Zygmunta III Wazy w Krasiczynie raczej wątpić nie należy, pytanie tylko czy kopce w jakikolwiek sposób są z tym faktem związane?

Anonimowy pisze...

"To samo źródło cytuje też pracę Romana Aftanazego (Materiały do dziejów rezydencji?): "Cenniejsze zbiory, w tym obrazy, biblioteka, oraz archiwum nowsze, zostały przez Leona Sapiehę przerzucone przez San do folwarku w Hołubli...."

A propos rezydencji. Jest film pt. "Wiatr ze Wschodu" z 1940 roku. Taki fabularny odpowiednik "Wyzwolenia Zachodniej Ukrainy i Białorusi....." Dowżenki. Rzecz jest klasyką stalinowskiej propagandy - i jako taka jest bardzo interesującym źródłem do epoki. A poza tym, zamek krasiczyński "gra w nim" rezydencję złej polskiej hrabiny. Widział Pan tee produkcję??? Jeżeli nie, naprawdę warto. Warto też dodać, iż film ów był bezwzględnie....zakazany w PRL-u, z powodu swej oczywistej antypolskości. Nie jest też wykluczone iż plener filmu jest "pogórski" a rzeka, która się w nim pojawia to Dniestr albo San.
https://www.youtube.com/watch?v=M4hfaHDoeEk


Pozdrawiam,


AZ

Stanisław Kucharzyk pisze...

Tak oglądałem kiedyś ten film i kompletnie zapomniałem - wdzięczny jestem za przypomnienie w tym kontekście - super!

Anonimowy pisze...

"O Hołubli pisałem jakiś czas temu wspominając wojenną ewakuację dóbr sapieżyńskich"

Leon Sapieha, ostatni pan na zamku krasiczyńskim, wojażował sporo po Afryce, z czego pozostawił ciekawe relacje w dwóch książkach, wydanych przed wojną. I najpewniej skutkiem tych eskapad było Jego zauroczene ideą kolonializmu i rasizmu. W PSB, w biogramie księcia, znajduje się - między innymi - taki wpis: "Brał udział w międzynarodowych kongresach kolonialnych: w Paryżu we wrześniu 1937 oraz w kongresie im. Volty w Rzymie w dn. 4–11 X 1938, na którym wygłosił referat pt. Grünae für die europäische Solidarität. Die Zukunft und die Verteidigung der europäischen Zivilisation in Afrika, ogłoszony po polsku: Konieczność solidarności europejskiej. Przyszłość i obrona europejskiej cywilizacji w Afryce (Przemyśl 1938); w referacie tym wystąpił jako zwolennik teorii nierówności ras."
Z passusu jak wyżej domniemywać można, iż książę pasjonował się naukowo zagadnieniem rasizmu w duchu i literze prac Disraelego, Chamberlaina, Gobineau i Rosenberga - aczkolwiek jest to tylko uzasadnione domniemanie. Jego weryfikacja byłaby możliwa poprzez uzyskanie wglądu do owego referatu wygłoszonego w Przemyślu, w 1938 roku. O ile - rzecz jasna - zachował się on w formie pisemnej. Byłoby to bardzo intrygujące doświadczenie pod wzgledem poznawczym. Czy w kwerendzie materiałów na tematy pogórskie nie zetknął się Pan gdzieś, kiedyś, przypadkiem z tym referatem? A może ma Pan jakiś pomysł, gdzie go poszukiwać?


Pozdrawiam,


AZ

Stanisław Kucharzyk pisze...

Ta pozycja jest dostępna na ebibliotece POLONA - unikatowe pozycje tam można znaleźć - polecam. Konieczność solidarności europejskiej : przyszłość i obrona europejskiej cywilizacji w Afryce : odczyt wygłoszony w Reale Accademia d'Italia, VIII Convegna "Volta", Rzym, 4-11 października 1938 r.

Anonimowy pisze...

Jest Pan wielki!


Pozdrawiam,


AZ