Strony

poniedziałek, 25 listopada 2013

Dwie kobiety, dwa stulecia, dwa państwa i jedna wieś

"Przypatrywałem się takiemu stadu werchowyskich wołów w Siankach na Beskidzie, siedząc w cieniu starego buka, z pod którego korzeni San srebrnym wypływał potokiem... Tu u źródeł Sanu w tem uroczysku ziemi były pokoszone łąki dokoła i wonnem sianem pachniał cały Beskid, — a myśl biegła z szumnym potokiem w równiny o mil kilkadziesiąt, gdzie pod wysokiem brzegowiskiem starego Sandomierza San domierzył Wisły!.. Ostatnie to wody górskie, które Wisła z sobą zabiera."
Wincenty Pol - Obrazy z życia i natury. 

Sianki - widok z Ukrainy na stronę polską
Klara z Kalinowskich Stroińska
Data i miejsce urodzenia nie znane; zmarła 1867 roku w Siankach, w części lewobrzeżnej. Żona Franciszka Stroińskiego właściciela Sianek - wnuka Stanisława Stroińskiego słynnego malarza fresków kościelnych, między innymi w klasztorze franciszkańskim na Kalwarii Pacławskiej.
Ruiny dworu w Siankach
Niewiele o niej wiadomo, umarła 30 lat przed swoim mężem, który podobno darzył ją wielką miłością i po jej śmierci odsunął się od wszelkich ziemskich spraw. Na wioskowym cmentarzu za ufundowaną przez siebie cerkwią p.w. św. Stefana, postawił niewielką kaplicę strzegącą dwóch grobów. W jednym spoczęła żona, a drugi czekał na Franciszka aż do roku 1893.
Kaplica dworska i dwór w Siankach (w tle po prawej)
Ich syn Stanisław i synowa Wanda wznieśli w początkach XX wieku okazałą kaplicę neogotycką p.w. św. Jana. Kaplica zbudowana naprzeciw dworu (po dzisiejszej ukraińskiej stronie) była grobowcem ich dwóch zmarłych za młodu córek.  Sowieci wkraczając do Sianek w 1939 roku kaplicę zdewastowali, a groby zbezcześcili. Do zmumifikowanych zwłok wrogich dziedziczek strzelali z karabinów. W końcu w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku budynek wysadzili, w ramach oczyszczenia pasa granicznego.
Grób Hrabiny



W 1946 roku pozostałych mieszkańców części lewobrzeżnej LWP przepędziło przez San do ZSRR, gdzie czekała na nich Krasna Armia. Polska część Sianek do lat siedemdziesiątych była zupełnie opustoszała. Wówczas to w górnej części doliny Sanu pojawili się podhalańscy bacowie i drogowcy budujący drogę od Stuposian. Przez lata był to teren trudno dostępny dla turystów, a to z uwagi na zamknięty, rządowy ośrodek łowiecki w Mucznem, a to z uwagi na odległość i brak komunikacji. Wyprawa do "bieszczadzkiego worka" i dotarcie do Grobu Hrabiny, było swoistym testem na prawdziwego "bieszczadnika".
Dzisiaj w epoce powszechnej motoryzacji miejsce pochówku Klary i Franciszka Stroińskich stało się dostępne dla zwykłych śmiertelników. Wycieczki do Grobu Hrabiny i do źródeł Sanu na granicy polsko-ukraińskiej cieszą się sporą popularnością. Obecnie Bieszczadzki Park Narodowy prowadzi prace nad remontem kapliczki.
Sianki - widok z Polski na stronę ukraińską
Katarzyna Fedyczkanycz  z domu Hładysz
Urodziła się 15 września 1923 roku w Siankach w części prawobrzeżnej, zmarła 30 stycznia 2011 roku również w tej miejscowości.
Źródło Sanu 1936 rok - na powyższej fotografii według artykułu Wojciecha Krukara pani Katarzyna rozpoznała siebie po 70 latach (dziewczynka trzymająca na rękach brata).

W ostatnich 20 latach życia często odwiedzana przez turystów z Polski, gdyż uważała się za ostatnią Polkę w Siankach. Mieszkała w walącej się chałupce razem z niepełnosprawną czterdziestoparoletnią córką. Polacy starali się ją wspierać zostawiając różne dary. Zamontowali nawet antenę satelitarną, aby mogła oglądać polską TV. Telewizja (Rzeszowska) zresztą do niej sama przyjechała aby wywiad nagrać. Artykuły o Babci Kasi z Sianek pojawiały się również w polskich gazetach.
Chałupa babci Kasi
Jak to się stało, że pozostała w Siankach?
W 1939 r. po napaści na Polskę ZSRR i Niemiec, Sianki po raz pierwszy podzieliła granica radziecko-niemiecka. Pani Katarzyna z resztą mieszkańców radzieckich Sianek została wysiedlona na Wołyń. Po ataku Niemiec na ZSSR wygnańcy mogli powrócić do Sianek. I tu zaczyna się zagadka:
Według niektórych źródeł i opowieści, które słyszałem Katarzyna powróciła do Sianek, bo była umówiona z polskim rotmistrzem, którego poznała przed wojną. Rotmistrz cudem uniknął Katynia i odszukał w Siankach piękną Kasię Hładysz. Ożenił się z nią, ale później NKWD szybko wpadło na trop wrogiego elementu i zgładziło oficera. Dopiero po śmierci pierwszej miłości młoda wdowa miała poszukać oparcia u miejscowego Jana Fedyczkanycza (Ukraińca).
Pociąg jedzie na Przełęcz Użocką
Inne źródła pomijają romantyczno-tragiczny wątek i twierdzą, że młoda, niespełna 18 letnia Katarzyna poślubiła Fedyczkanycza. Przeżyli razem prawie pół wieku. Mieli dwie córki: - starsza zamężna żyła po sąsiedzku, młodsza niepełnosprawna mieszkała z matką aż do jej śmierci. Mimo tylu lat spędzonych bez kontaktu z krajem pani Katarzyna czuła się Polką. Razem z Radiem Maryja odmawiała różaniec, w szafie miała biało-czerwony szalik, z godłem Polski. Kibicowała polskim drużynom, interesowała się aktualnymi wydarzeniami politycznymi. 
Niegdyś jedna wieś, tętniąca życiem, gwarna tłumem letników i narciarzy. Przecięta na pół granicą zamiera. Strona lewobrzeżna wysiedlona tuż po wojnie, prawobrzeżna powoli dogorywa teraz. Starzy umierają, młodzi uciekają do Lwowa z Sianek, za którymi szesnastoletnia Kasia wypłakiwała oczy układając wierszyki:
Гора Дівча невеличка,
Попід ню доріжка йде
Ай та доріженька
на Мадярщину іде
Ой під тою доріжкою
хрест Христовий стоїть
А під хрестом керниця,
з неї Сян ріка біжить.

Archiwalne fotografie: Słownik historyczno-krajoznawczy. Część I - gmina Lutowiska

29 komentarzy:

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Każda wojna niesie ze sob ogrom nieszczęść, który dotyka jednak bardziej bezbronną ludność cywilną, a tak plącze ludzkie losy, że trudno byłoby coś takiego wymyśleć; mój wujek ożenił się i mieszkał gdzieś na Wołyniu, podczas jego nieobecności banderowcy wymordowali mieszkańców, a wieś spalili; on dostał wiadomość, że żona z dziećmi nie żyją; wrócił do rodzinnej wsi, kilka lat tułal się po różnych kątach, zbolały po stracie najbliższych; potem ożenił się, urodziły się dzieci, a tu przychodzi list, że żona go poszukuje, ta która niby zginęła w rzezi wołyńskiej; pamiętam jako dziecko, jak on płakał, kiedy przychodził do nas, ja nie wiedziałam o co chodzi, dopiero jak byłam dorosła, mama opowiedziała mi jego koleje losu; może trochę nie na temat, ale kto przejmował się ludźmi, cięli wsie na pół, jak szedł ołówek po mapie, wiele jest przykładów w pobliżu, Malhowice, Paportno ...; i dziwne wrażenie, jedzie się terenami przygranicznymi ukraińskimi, a tam wszędzie wsie, biedne bo biedne, ale tętniące życiem, pola uprawne, konie, krowy na łąkach, a u nas pustka, bezludzie; kiedy pierwszy raz usiadłam w Siankach na łące i zapatrzyłam się na drugą stronę, byłam zdumiona, że jeżdżą pociągi, widać domy, ludzi, a tu tylko ruiny, łózko jeszcze wystaje z ziemi; smutne to wszystko, Krzyśku, przygraniczne wsie pustoszeją bardzo, tyle domostw opuszczonych widzieliśmy, starzy odchodzą, młodzi idą za chlebem, wszechobecna bieda ... pozdrawiam.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Aj jak się skończyła historia wujka? Co z pierwszą żoną?

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Został z drugą żoną, a do tej pierwszej wysłał list, że tu są maleńkie dzieci, nie może ich opuścić /tyle z przekazów mamy/ ... kontakt urwał się; myślę, że był bardzo nieszczęśliwy do końca życia.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Cóż w takiej sytuacji każde wyjście jest złe.

Moje marzenia pisze...

Witam:)
Dziękuję za życzenia....Wesołych Świąt :)

Tomasz Gołkowski - Karpacki las pisze...

Byłem w Siankach rok temu, spałem pod gołym niebem na karimacie pod drzewem w centrum wsi:). Poszedłem na drugi dzień na Przełęcz Użocką i dalej do Husnego i na Starostynę. Genialne miejsce
Pozdrawiam:)

Stanisław Kucharzyk pisze...

Rozumiem, że nocleg miał miejsce po ukraińskiej stronie? Że też Cię pogranicznicy nie zgarnęli...

Tomasz pisze...

Powiem Ci tak: byłem bardzo mile zaskoczony gdy wysiadłem w nocy z pociągu na stacji w Siankach i pogranicznicy na peronie robili kontrol paszportową. Spytali tylko co tu robię, odpowiedziałem że wybieram się w góry w Bieszczady, odpowiedzieli że w Siankach mogę rozłożyć się pod gołym niebem i nie będzie problemu. Życzyli mi też udanej wyprawy. Na drugi dzień byłem jeszcze sprawdzany na Przełęczy Użockiej i później...ale to już historia...

Anonimowy pisze...

Bardzo fajny artykuł! Uwielbiam w te rejony, moze kiedys nawiedz i Sianki. sebas / outdoor-adventure.blog.pl

Stanisław Kucharzyk pisze...

Dzięki za wizytę. Wysoko biegasz i jeździsz - szacun. Ja wolę niższe, pogórskie partie ;-)

Stanisław Kucharzyk pisze...

To wyjątkowo życzliwe Cię potraktowali.

Piotr Czerwiński - www.karpacko.pl pisze...

Świetne miejsce. Niesamowite wrażenie robi szczególnie radykalna odmienność polskiego brzegu, cmentarzyska historii, i ukraińskich Sianek, które, mimo swej skromności, są jednak żywą wioską. Polecam podróż koleją użocką w kierunku Wołosianki - malownicze widoki, wiadukty i tunele

Stanisław Kucharzyk pisze...

Ano jechałem. Nie tylko widoki malownicze, ale także ichnia elektriczka to świetna atrakcja. Żywe muzeum z epoki realnego socjalizmu lat siedemdziesiątych. Trudno się dziwić Ukraińcom, że chcieliby do Europy. Tyle, że nawet jak do niej trafią, to prowincja i tak niewiele na tym zyska, a linia do Użgorodu o ile nie stanie się atrakcja turystyczną, padnie tak jak nasze lokalne połączenie.

Unknown pisze...

A ja poszukuję informacji na temat mieszkańców Sianek - a w zasadzie mojej babci.
Wieś już praktycznie nie istnieje, ale może gdzieś znajdę przedwojenne księgi parafialne.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Polecam pozycję Słownik historyczno-krajoznawczy. Część I - gmina Lutowiska - jest tam sporo nazwisk. Na księgi bym raczej nie liczył, chociaż cuda się zdarzają.

Unknown pisze...

Dziękuję bardzo za informację.
Jeśli będę w okolicach Bieszczad to pewnie wejdę do jakiejś biblioteki. Tu gdzie mieszkam nie ma takich pozycji w bibliotekach.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Jeśli chcesz to mogę poszukać za interesującym Cię nazwiskiem (napisz na maila)

dominiquemariep pisze...

Mnie z kolei interesuje co się stało z ostatnimi właścicielami wsi w 1939 roku - Stroińskimi?

dominiquemariep pisze...

Mnie z kolei interesuje co się stało z ostatnimi właścicielami wsi w 1939 roku - Stroińskimi?

Stanisław Kucharzyk pisze...

Niestety nie udało mi się nic ustalić na temat losów ostatnich Stroińskich w Siankach. Według "Spisu ziemian Rzeczypospolitej Polskiej w roku 1930 : województwo lubelskie, województwo lwowskie" właścicielem Sianek był wówczas nadal Stanisław Stroiński, który mógł mieć wtedy około 65-70 lat. Czy żyła wtedy jego żona Wanda nie wiadomo. Z innych relacji wiemy, że mieli dwie zmarłe w młodości córki, innych potomków prawdopodobnie nie mieli. Czy Wanda i Stanisław dożyli wojny (byliby wówczas dość zaawansowanie wiekiem), nie udało mi się ustalić. Jeśli bezpotomnie zmarli, to właścicielami dworu i gruntów byli wówczas jacyś dalsi krewni, którzy być może nie mieszkali w Siankach.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Wg Słownika historyczno-krajoznawczego, część I - gmina Lutowiska w latach 1938 - 1944 właścicielem majątku był niejaki Czerniak - poprzez małżeństwo z Józefą Stroińską, wdową po Janie. Spotkałem się też z informacją że w lipcu lub sierpniu 1944 roku we dworze Stroińskich UPA zabiło 4 osoby (bez nazwisk).

Marta pisze...

Są nowe informacje co do dat śmierci Klary i Franciszka: przy okazji renowacji nagrobków sprawdzono daty w księdze parafialnej i okazuje się, że to Franciszek zmarł przed Klarą (w 1853 roku), natomiast Klara w 1869. Dodatkowo jest tam podana data urodzenia Klary. Wszystko jest w dzisiejszym poście na facebook'u Bieszczadzkiego Parku Narodowego.
Link: https://www.facebook.com/Bieszczadzki.P.N/posts/4883905231653660

Stanisław Kucharzyk pisze...

Słownik daje tu nieprecyzyjną informację bo ostatnimi właścicielami Sianek byli Ewarysta Wanda z Truszkowskich primo voto Stroińska, secundo voto Czarnek i jej mąż Antoni Czarnek. Zamordowani w 1944 roku przez UPA

Stanisław Kucharzyk pisze...

Owszem dzięki poszukiwaniom dr Grażyny Holly okazało się, że Franciszek zmarł 20 IX 1853 roku na tyfus, a Klara szesnaście lat później 27 IV 1869 roku ze starości ;-) (przeżyła 50 lat, gdyż urodziła się w sierpniu 1819 roku).

Włóczykij w podróży pisze...

Dawno nie czytałam tak interesującej lektury. W czerwcu wybieram się do źródeł Sanu. Informacje tu zaczerpnięte dadzą mi obraz tego co po drodze napotkam. Pozdrawiam

Stanisław Kucharzyk pisze...

Dziękuję za odwiedziny i przychylną opinię. Proszę jeszcze dla aktualizacji obrazu poczytać komentarze-sporo nowszych danych przynoszą :-)

Anonimowy pisze...

Wszystko, co tutaj przeczytałam, jest bardzo ciekawe i wzruszające. Więc od siebie dodam, że byłam tam ok roku 1990. Groby pp. Stroinskich były jeszcze zaniedbane starością, ale wokół porządek i spokój. Niesamowira atmosfera tajemniczości. Troszkę wcześniej przechodziliśmy przez pozostałości wsi, a byly to piwnice i fundamenty, z których co chwilę wsuwaly się glowy ludzi poszukujących 'skarbów". Po tylu latach! Obserwowaliśmy Sianki z góry, czyli skarpy. Aż trudno uwierzyć, że była to kiedyś jedna miejscowość.
Ale muszę wspomnieć jeszcze o moich niesamowitych odczuciach, kiedy szlismy przez drogi i sciezki w tamtych rejonach. Nasłuchiwałam pilnie szumu drzew i traw, gdyż mialam silne wrażenie, że one do nas mówią. Pytają, po co przyszliśmy. Dlaczego zakłócamy ich spokoj. Wrażenie pewnie było spotęgowane dużą ilością krzyzy i cmentarzykow, z żeliwnymi zdobieniami.
Dalszy ciąg naszej wędrówki prowadził na Słowację.

Stygma Thizé pisze...

We have been to the source of the river San in 2015. We saw the old churchyard and the graves of Klara and Franciszek Stroinski. It's a beautiful, calm and sad place, it's hard to imagine that earlier, there stood a village with an important church, and it was a place for holidays too. From there you can see the Ukrainian village of Sianki, and the train passing on the railway line. It's kind of magic, especially when you think about the past. The life of Klara and Franciszek belongs to the legend by now, nobody seems to know exactly what happened, how they lived and when they actually died. This is all gone...

Stanisław Kucharzyk pisze...

Stygma Thizé - thank you for your visit and for the footprint. Thanks to the search for a friend in the old parish books in the Przemyśl archives, it turned out that Franciszek died on September 20, 1853 of typhus, and Klara, sixteen years later, on April 27, 1869 of old age (sic!) (She lived 50 years, because she was born in August 1819).