Strony

piątek, 25 grudnia 2020

Tyszkowscy na Pogórzu Przemyskim

Tyszkowscy to magnaci władający kluczem rybotyckim w XIX i XX wieku. Byli znaczącymi postaciami wśród okolicznej szlachty nie tylko ze względu na majętność, ale także działalność polityczną. W kaplicy grobowej rodzinny Tyszkowskich na Kalwarii Pacławskiej pochowani są  między innymi trzej parlamentarzyści galicyjscy Rady Państwa oraz Sejmu Krajowego: bracia Józef (1831 - 02.02.1882) i Antoni (22.03.1825 - 09.05.1895) oraz Paweł syn Antoniego (1856 - 17.09.1920). W sejmowych ławach lwowskich i wiedeńskich zasiadali łącznie prawie pół wieku (1867-1914), jako przedstawiciele konserwatystów w Kole Polskim. 

Z niezbyt pochlebnego opisu pamiętnika Jana Porembalskiego "Wspomnienia z birczańskiego" wynika, że zwycięstwa wyborcze zapewniali sobie głównie metodą „kiełbasy wyborczej” - „Tyszkowscy posłowali przez długie lata z powiatu Dobromilskiego. Żaden z nich nie zabrał nigdy głosu w parlamencie, ani w sejmie. Wybory odbywały się w ten sposób, że komitet wyborczy w Dobromilu otrzymywał z banku duże pieniądze na polecenie pana Tyszkowskiego. Pieniądze te wydawane były w dwudziestu koronówkach, przekrawywanych na połowę. Połowę banknotu dawano chłopom przed wyborami, a po wyborach, kiedy już pan Tyszkowski został wybrany, otrzymywali chłopi drugą połowę. Oprócz tych zachęcających upominków, pan Tyszkowski zapowiadał, że o ile nie zostanie posłem nie pozwoli kraść drzewa w lesie.” 
Czy ten ostry opis odpowiada w pełni prawdzie trudno powiedzieć faktem jest, że w ówczesnych gazetach i protokołach posiedzeń, brak jest szczególnych śladów ich parlamentarnej aktywności. Z pewnością mieli czym zachęcać wyborców zarządzając majątkiem liczącym ponad 7 tys. ha. złożonym z trzynastu folwarków (Pakoszówka, Grabownica, Zabłotce, Sierakośce, Huwniki, Rybotycze, Posada Rybotycka, Jamna Dolna, Jamna Górna, Gruszów, Łomna, Trójca, Kopyśno). Przekazanie rodzinnej kaplicy grobowej Huwnikach na potrzeby lokalnej społeczności grekokatolików świadczy o pewnej wrażliwości społecznej.  
Widok na Huwniki i kaplicę grobową Tyszkowskich z 1825 roku
(późniejsza cerkiew greckokatolicka pw. Podwyższenia Krzyża Świętego)

Ostatni z rodu Paweł Tyszkowski wsławił się przekazaniem na rzecz Polskiej Akademii Umiejętności całego majątku testamentem z 19 października 1912 r. „ponieważ nie miał koniecznych dziedziców, ani też nikogo w rodzinie, komu mógłby ze spokojem powierzyć majątek”. Celem ustanowieniem  fundacji im. Pawła Tyszkowskiego miało być popieranie badań zakresu nauk przyrodniczych i lekarskich, w szczególności dotyczących raka i chorób wenerycznych. Paweł był nieślubnym synem Antoniego, który jak pisze Porembalski , „miał z dziewczyną z Jamny troje dzieci, dwie córki i syna Pawła, córki wyposażył i powydawał za ruskich księży, Fedorowicza i Metyka”, a syna Pawła wykształcił na aptekarza, aby następnie uznać za prawnego spadkobiercę. 

Gozdawa herb Tyszkowskich

PAU przejęła majątek nie bez znacznych problemów gdyż w 1925 przedstawiono fałszywy testament na rzecz Antoniego Tyszkowskiego – dzierżawcy dóbr w Krasnem. W 1927 roku sprawę fałszerstwa wyjaśniono, a winnych skazano na ciężkie więzienie „obostrzone twardym łożem raz w miesiącu i ciemnicą co kwartał”. Ostatecznie sprawy prawne rozstrzygnięto dopiero w 1929 roku. Znaczną część fundacji im. Pawła Tyszkowskiego stanowiły lasy obejmujące łącznie 4599 hektarów, podzielone na trzydzieści sześć części. Zarząd nimi przyczyniał PAU pewnych trudności o czym świadczy chociażby specyficzny dokument opisany przez Macieja Augustyna w 21. numerze  Bieszczadu ("Donos jako źródło historyczne. Przyczynek do dziejów gospodarki leśnej w dolinie Wiaru"). Zachęcam do przeczytania tego artykułu, zawierającego omówienie donosu, którego fragment zamieszczam poniżej 

Do Wysokiej Akademii Umiejętności w Krakowie 

Jako szczery patrjota polski i dobry katolik zwracam się niniejszym do „Wysokiej Akademji” w sprawie która ciąży mi na sercu. Zdawałoby się, że Akademja, instytut polski, nie będzie popierała handlu żydowskiego, kosztem handlu rodzimego. Tymczasem dzieje się przeciwnie. Tyczy się to głównie sprzedaży drzewa w lasach Akademji powiatu dobromilskiego i przemyskiego otrzymanych w spuściźnie od śp. pana Tyszkowskiego. 

Lasy te są przedmiotem rabunkowej gospodarki szajki nieuczciwych kupców, między którymi wodzi rej, osławiony z swych szachrajstw, malwersacji i nieczystych interesów Emanuel Majus z Niżankowic. Otóż, osobnik ten kupuje małe ilości drzewa, natomiast wywozi je już blisko lata z wszystkich lasów (po kilkakroć), a mianowicie z Trójcy, Krajny, Łodzinki, Łomny, Huwnik, Groszowej i Pacławja. Jakimś dziwnym trafem znajdują się w tych małych, przezeń kupionych, ilościach drzewa, ogromne zapasy drzewa dębowego, jodłowego i sosny. Te „małe zapasy” starczą, nie tylko do wyżywienia czterech większych rodzin, ale też do wystawnego życia ponad stan i przepędzania czasu letniego w uzdrowiskach. Aby tem łatwiej grabić mienie Akademji utrzymuje on własne pojazdy. 

Sędziwy wiek leśniczego w Trójcy sprzyja mu ponieważ starość nie pozwala mu strzec całości lasu, a ze strażą leśną zdaje się być przeważnie w podejrzanej komitywie. W inny sposób nie daje się wytłumaczyć tego faktu, że ta skromna ilość drzewa nie wynosząca kilkuset metrów sześciennych jest przedmiotem trzechletniej manipulacji, przyczem zaledwie cztery tartaki parowe a mianowicie Eliasza jako też Jakóba Körnera  w Niżankowicach, inżyniera Petry w Huwnikach i Lichtmana w Dobromilu, służą do przetarcia tejże. Czyni on to w tym celu, aby nie zwrócić na się uwagi bo taka mała ilość nie wymaga aż tak długotrwałej manipulacji i zajęcia tylu tartaków. Dlaczego przeróbka drzewa Gawrońskiego i Litauera w ilości 10 000 , firmy Gauger i Syn w Przemyślu w ilości 4000 m³ nie trwa tak długo? 

Akademia powinna wejrzeć w te sprawy! 

....

Kaplica grobowa Tyszkowskich w Huwnikach


12 komentarzy:

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Sporo musiałam się nagłówkować, skąd robione było to zdjęcie z widokiem na Huwniki i kaplicę grobową; niby widok znajomy, a dopiero po chwili zlokalizowałam przystanek na górze, i drogę odchodzącą do nas:-) byliśmy przed laty w środku w kaplicy, była otwarta, resztki wyposażenia, właściwie chyląca się w ruinie, jak i dzwonnica; ma ładną bryłę, okienka jakby obronne, strzelnicze; tak mi się przypomniało w sprawie donosu o sprzedaży drewna w lasach PAU ... skala zupełnie inna, ale ponoć do tej pory w furze gałęziówki, wywożonej z lasu można znaleźć tzw. "duszę" :-)
Zdrowych, spokojnych Świąt życzę i pozdrawiam serdecznie.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Miejsce zrobienia zdjęcia to oczywiście z serpentyn nad strażnicą tyle że z zoomem. Nie znałem takiego określenia "wkładki" do gałęziówki jak dusza. Teraz LP chyba nie pozwalają na samowyrób opału. Pozdrawiam i życzę jeszcze miłego świętowania i pomyślności w Nowym Roku dla Was i Waszych bliskich

Bylinowy Pan pisze...

Pierwsza moja myśl ku działalności Tyszkowskich jako posłów pobiegła. Czy tak wybitni czy dzięki swojemu majątkowi zaszczyty te piastowali ? Rzeczowo Pan kwestię te wyjaśnił. Grabież drewna w lasach trwa do dzisiaj. Złodziei trudno upilnować...
Ciekawi mnie los tych dóbr po wojnie. Znacjonalizowane zostały ?

Stanisław Kucharzyk pisze...

Tyszkowscy do Wybitnych raczej się nie zaliczali, ale iluż dzisiejszych posłów można by do wybitnych zaliczyć? Po II wojnie PAU była powoli deprecjonowana, majątki im odebrano i znacjonalizowano, w końcu w 1958 całkowicie rozwiązano.

Beskidnick pisze...

Świetny materiał,jak zwykle. Swoją drogą ciekawa kwestia, czy Tyszkowskim tak zależało na splendorze parlamentarzystów, czy wykorzystywali fakt bycia parlamentarzystami do działań zakulisowych i wydatkowane na "kiełbasę wyborczą" kwoty traktowali jako inwestycję biznesową?

Donos faktycznie ciekawy, swoją drogą warto by sprawdzić czy uzasadniony.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Nie mam pojęcia dlaczego, aż tak im zależało na tych sejmowych ławach. Aktywni jak już pisałem specjalnie nie byli, biznesów wielkich nie kręcili. Poważniejszymi kontrkandydatami byli często przedstawiciele środowisk ruskich więc może jakiś czynnik narodowościowy tutaj także wchodził w grę.
Co do donosu to owszem był skrupulatnie sprawdzany przez komisję z PAU i nie znalazł potwierdzenia. Prawdopodobnie autorem był "szabesgoj" opłacony przez sprytnego Izraelitę, który chciał wykosić konkurencję (ale o tym więcej w artykule Pana Maćka).

Anonimowy pisze...

"Co do donosu to owszem był skrupulatnie sprawdzany przez komisję z PAU i nie znalazł potwierdzenia. Prawdopodobnie autorem był "szabesgoj" opłacony przez sprytnego Izraelitę, który chciał wykosić konkurencję (ale o tym więcej w artykule Pana Maćka)".

Jednakże problem zasygnalizowany w jakimś sensie i zakresie przez ów donos (załóżmy że nieuzasadniony) istniał i nabrzmiewał. A był to problem przejmowania majątków leśnych polskich ziemian przez Żydów i prowadzenia w tych przejętych majątkach rabunkowej, nastawionej na szybki zysk gospodarki, skutkującej dziesiątkowaniem zasobu leśnego. Wina za ową patologię leżała tak po stronie owych ziemian jak i po stronie Żydów. Rzecz charakterystyczna, iż raczkujący ruch ludowy zwracał uwagę na ten problem - zarzucając polskiej szlachcie brak poczucia gospodarczego patriotyzmu. Rzeczą charakterystyczną jest również to, iż temat ów, jakże interesujący i ważki, jak do tej pory - według mojej wiedzy - nie został należycie i całościowo opracowany. Przypuszczam, iż stan rzecz jak wyżej wynika - także - z obawy potencjalnego badacza/badaczy przed znalezieniem się między Scyllą posądzenia o antysemityzm a Charybdą zarzutu o uskutecznianie zadeklarowanego antysemityzmu.


Pozdrawiam,


Artur Ziaja

Stanisław Kucharzyk pisze...

Ma Pan rację, że generalnie problem był i zwykle średnia szlachta traktowała las jako kapitał "hipoteczny" wspomagający całość folwarku (zwykle rolniczego). Rzadko który ziemianin dbał umiejętnie o swoje lasy, chociaż zdarzali się tacy wśród tych bardziej majętnych np. Hr. August Krasicki z Leska, czy hrabia Adam Stadnicki z Sądeckiego.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Co do głosów ruchu ludowego na temat sytuacji gospodarki leśnej w II RP pozwolę sobie przytoczyć głos Jana Michała Dębskiego wg Sprawozdania stenograficznego z 44 posiedzenia Sejmu Ustawodawczego z dnia 3 czerwca 1919 r.: Następnie wielką dyskusję i wielką różnicę zdań wywołał art. 7, który powiada, że „wszystkie lasy, do jakiejkolwiek kategorji dóbr należące — z wyjątkiem lasów gminnych drobnych przestrzeni prywatnych, nie nadających się do gospodarki państwowej — prze chodzą na własność państwa przy należytem zlikwidowaniu praw serwitutowych“. Większość komisji stanęła na stano wisku upaństwowienia lasów, a to z następujących powodów. Polska należy do krajów najuboższych w lasy. W Królestwie Polskiem procent lasów w stosunku do całej przestrzeni wynosi 18%, gdy w innych krajach procent lasów dochodzi do dwudziestu kilku i 30%. Lepiej jest trochę w Galicji i w b. zaborze pruskim. Jednak ten procent lasów tak niski i tak szkodliwy dla naszych stosunków rolniczych, obniżył się z pewnością bardzo znacznie wskutek wypadków wojennych. Okupanci nie robili sobie wiele ceremonji z naszemi lasami — cięli, ile tylko sił i maszyn starczyło i wywozili do Prus. I dlatego można być zgóry przekonanym o tem, że obszar lasów zwłaszcza w Królestwie Polskiem wynosi dziś mniej aniżeli 18%. Te resztki lasów muszą być chronione. Musi być obszar lasów powiększony. Musi się zalesić te przestrzenie, które są bądź pustem karczowiskiem, bądź gruntami leżącemi odłogiem. Na to trzeba ogromnych funduszów i szeroko zakrojonej polityki gospodarczej. Tego obecni właściciele lasów nie dokonają, bo oni w przeważnej części nietylko nie myślą i nie marzą o zalesieniu wyciętych przestrzeni, ale przeciwnie, — jak to koledzy na komisji rolnej wiele razy całkiem słusznie przy taczali, — wytężają wszystkie siły, ażeby dziś jak najwięcej drzewa wyrąbać, nim do upaństwowienia lasów przyjdzie. Tej lekkomyślnej gospodarce, która niszczy nasze lasy, możemy kres położyć jedynie tylko przez upaństwowienie lasów.
Moi Panowie! Przypadkowo się tylko złożyło, że dzisiaj właściciel ziemski, rolnik, jest równocześnie gospodarzem leśnym. Rolnictwo i leśnictwo to są dwa typy produkcji zupełnie odrębne od siebie. Bo, o ile zboże czy jakieś inne rośliny wyrastają i dają plon w przeciągu jednego roku, t. j. od zasiania aż do plonu upływa kilka miesięcy, czyli cały proces wytwórczy odbywa się na przestrzeni jednego roku, o tyle w gospodarstwie leśnym rzecz ma się inaczej. Tu proces wytwórczy odbywa się w przeciągu 80 do 100 lat i dlatego typ gospodarki jednej i drugiej jest zupełnie inny. Można być doskonałym rolnikiem, ale z tego nie wynika jeszcze, że się jest doskonałym leśnikiem. Jedna i druga gospodarka jest zupełnie inna. Jedna i druga gospodarka przez samą przyrodę jest w zupełnie inny sposób regulowania. I dlatego, jeśli ktoś powiada, że lasy należy utrzymać w rękach rolników, to znaczy to samo, co szycie butów oddać krawcowi. Taka jest mniej więcej analogia tych dwóch typów produkcji, regulowanych przez samą przyrodę. Jeśli ma się prowadzić wzorową gospodarkę leśną, to powinni prowadzić ją specjaliści, ludzie wykształceni w tym kierunku i fachu. Gospodarka leśna musi być prowadzona na wielką skalę. Nic może ona być gospodarką polegającą na tem, że w razie potrzeby woła się jakiegoś przedsiębiorcę handlowego, sprzedaje mu się las, on go rąbie i w surowym stanie po obcięciu gałęzi wiezie do kolei, a potem do Prus. To jest najbardziej prymitywna gospodarka a taką można spotkać u nas naj częściej. Nasze gospodarstwo leśne po winno się zająć obrabianiem surowców conajmniej na półfabrykaty, jeśli nie na pełne fabrykaty. Z gospodarka leśną musi być połączony wielki przemysł drzewny. Drzewo musi być od razu na miejscu przerabiane. Surowego materjału nie powinno się wywozie za granicę, abyśmy nie potrzebowali kupować gotowych fabrykatów- z drzewa za granicą.

Stanisław Kucharzyk pisze...

cd. Temu wszystkiemu może zaradzić w obecnych ciężkich niesłychanie warunkach tylko państwo. Tylko Państwo może przyprowadzić obszar szych lasów do normalnego procentu, tylko państwo może pozalesiać wielkie przestrzenie bezleśne i tylko państwo może normalnie i planowo tymi wjelkiemi lasami gospodarować. Na prowadzenle wielkiej gospodarki leśnej potrzeba wielkiej przestrzeni i dlatego jedynie państwo, które te przestrzenie może mieć w swoich rękach, ono jedynie tę gospodarkę może prowadzić. Z chwilą kiedy przeprowadzimy reformę rolną, to znaczy, jeśli ustalimy maximum obszaru ziemi, to reforma leśna, czyli sposób władania lasami, musi być na nowo uregulowany. Bo proszę sobie wyobrazić jakiegoś wielkiego latyfundystę, który kiedyś posiadał 40 do 50 tysięcy mórg i któremu te morgi zostały drogą przymusowego wywłaszczenia zabrane przy pozostawieniu mu 300 morgów. Czy ten rolnik na 300 morgach, który będzie musiał wysilać mózg i pracę, ażeby należycie obrobić owo maximum, może się zajmować olbrzymiemi przestrzeniami lasów, które stosownie do dawnego jego posiadania rozrzucone są po szeregu gmin, albo jak np. niektóre latyfundja — po szeregu powiatów?
Proszę sobie przedstawić hrabiego Maurycego Zamoyskiego, który dzisiaj ma w dwóch powiatach, o ile się nie mylę, 143,000 morgów, zajmujących prawie dwa powiaty, że on zostanie na 300 morgach. Czy równocześnie ma on administrować tymi olbrzymiemi lasami, z których składa się jego dotychczasowy majątek ? Tо jest rzeczą absolutnie niemożliwą! I dlatego utrzymanie w rękach prywatnych lasów, o ile będzie przeprowadzona jakakolwiek reforma rolna, gdyby podniesiono maximum nawet do 2,000, co przypuszczam nie stanie się jest niemożliwe. Z tych powodów tylko upaństwowienie lasów może doprowadzić nas do należytego celu, to znaczy do powiększenia przestrzeni lasów, co jest równo znaczne z powiększeniem masy drzewnej u nas i do należytego zabezpieczenia tych lasów przed dalszym zniszczeniem.
Jeżeli Panom chodzi o zdanie fachowców to nawet pan Hipolit Frommer, który napisał bardzo cenną broszurę przeciw upaństwowieniu lasów na str. 29 powiada, że „z tych powodów, (które wymieniał) wyraża przekonanie, że lasy powinny się znajdować jedynie w rękach ludzi bardzo bogatych, w rękach magnaterji. Las jest i powinien być przedmiotem zbytkownego dania, albowiem tylko taka sfera jego rozwojowi odpowiada“. Ponieważ przy naszej reformie rolnej, nawet takiej, jaka proponujemy i na która prawdopodobnie zgodzi się nawet nasza czcigodna prawica, magnaterji prawdopodobnie w przyszłości nie będzie, bo magnatem nie można będzie nazwać człowieka, który będzie gospodarował na 300 morgach ziemi, reforma leśna w kierunku upaństwowienia lasów musi być absolutnie przeprowadzona. Przeprowadzenie reformy leśnej jest konieczne także ze względu na zapewnienie ludności drzewa tak na opał, jakoteż na budulec. Dzisiaj pod tym względem są ogromne skargi, bo lasy służą przede wszystkiem do pokrywania deficytu większej własności. Z lasów ludność korzystać należycie nie może i jedynie tylko upaństwowienie la sów i poddanie ich kontroli państwowej, zależnej od Sejmu, może załatwić kwestię leśną w myśl interesów naszej ludności.

Anonimowy pisze...

Czy wiadomo coś o Józefie Tyszkowskim czy był żonaty miał dzieci? Może podobnie jak brat nieślubne?

Stanisław Kucharzyk pisze...

Józef Tyszkowski legalnych dzieci nie miał klik . Według strony kopysno.pl jego nieślubną córką była Katarzyna Jankowska.