Strony

niedziela, 29 czerwca 2014

Przypatrzcie się liliom na polu.. Mt 6, 28

Przypatrzcie się liliom na polu, jak rosną: nie pracują ani przędą. A powiadam wam: nawet Salomon w całym swoim przepychu nie był tak ubrany jak jedna z nich. Mt 6, 28-29.

Gdzieś na Pogórzu Przemyskim jest kraina barwnych muraw i bogatych łąk, gdzie przypatrzyć się można nie tylko liliom złotogłowym.
Cieciorka pstra pospolita roślina łąkowa kojarzy mi się z sadem na górce przy rodzinnym domu.
Janowiec barwierski - krzewinka  z suchych wzgórz ale także borów.
 Bodziszek czerwony zwane także krwistym.
Koniczyna dwukłosowa pod starą jabłonią obrośniętą przez jemiołę. W tle kalwaryjskie wzgórze z klasztorem Pogórskiej Pani.
Barwny kobierzec z koniczyną długokłosową (nie mylić z poprzednią), koniczyną pagórkową (ta biała) i omanem szorstkim. Koniczyna długokłosowa nie przestaje mnie zachwycać kolorem i długością kwiatostanu (do 10 cm), który przed rozwojem kwiatów jest pięknie puchaty.
Jest to jedna z najrzadszych i najładniejszych naszych koniczyn. Druga koniczynowa rzadkość notowana na Pogórzu Przemyskim to koniczyna panońska klik.
Na kwiatostanach kłosownicy pierzastej zobaczyć można takie oto lądowe chruściki - opatulone kawałeczkami suchych traw gąsienice motyli z rodziny koszówkowatych.
Oman szorstki i  oman wierzbolistny to dwa bardzo podobne gatunki spotykane na murawach przy czym ten pierwszy jest bardziej kosmaty i kwitnie 2-3 tygodnie wcześniej.
W kwitnieniu spotyka się z goździkiem kartuzkiem, pszeńcem różowym i wiązówką bulwkową dzięki czemu podziwiać możemy takie właśnie niesamowicie barwne mozaiki.
 Oman szorstki nie jest na Pogórzu gatunkiem częstym. Oprócz Góry Filipa znam zaledwie dwa miejsca gdzie rośnie.
Ostróżeczka polna to zasadniczo chwast zbożowy na rędzinach, ale gdyby rósł u mnie na działce tobym go nie wyrywał. Ładniutki.
 Fioletowa szałwia okręgowa i żółty pięciornik wyprostowany to bardzo gustowne połączenie kolorów.
 Przetacznik ząbkowany już końcem maja zakończył kwitnienie klik. Końcem czerwca dokwita znacznie okazalszy przetacznik pagórkowy.
Białe plamy tworzą zwiewne kwiatostany przytulii północnej. Zwróćcie uwagę na suche starki w tle. To tarnina usmażona w przedwiosennym pożarze traw. Po załamaniu pasterstwa tylko wypalanie zachowuje przed zakrzaczeniem te barwne murawy.
Owady na pewno wypalania nie lubią, nie lubią ich także strażacy, którzy co roku gaszą dolinę Wiaru. Ale bez ognia zamiast barwnej łąki może byłyby tu tylko tarninowe chaszcze? I co wówczas jadłyby pszczoły Marii z Pogórza?
Barwne wariacje na temat... pszeniec różowy, goździk kartuzek i koniczyna pagórkowa.
 Barwne wariacje na temat... pszeniec różowy, janowiec barwierski i koniczyna pagórkowa.
Kolory to domena nie tylko roślin, lecz również owadów. Czerwono-czarny pluskwiak - strojnica baldaszkówka, zwana także włoską.
  Barwne wariacje na temat... bodziszek czerwony, szałwia okręgowa i przytulia właściwa.
Na koniec kawałek Arkadii z doliny Wiaru. Niebieska szałwia łąkowa, chociaż pospolita nie tylko w tym w regionie, jest dla mnie nieodłącznym atrybutem miejsca. Przed blisko 30 laty po raz pierwszy, tuż po maturze dotarłem z tradycyjną pielgrzymką na Kalwarię Pacławską. Z tej wędrówki pozostały mi w pamięci: gęsi na wiarskich łęgach, niesamowite łąki zaniebieszczone szałwią łąkową właśnie, noclegi na sianie i właściciel stodoły, który z latarką w ręku o trzeciej w nocy budził pielgrzymów z żądaniem opłaty (dla pewności aby rankiem nikt nie dał dyla bez uiszczenia ;-)

17 komentarzy:

Anonimowy pisze...

... w takich właśnie miejscach jestem szczęśliwy ...
Pozdrawiam
Antek Płaj

Stanisław Kucharzyk pisze...

Niezależnie od tego, że świat jest coraz bardziej multimedialny warto znaleźć swoją Arkadię, Wyspę Księcia Edwarda, Ithilien czy dziadkowy sadek. Bo inaczej to prochy albo zioła...

Zofijanna pisze...

O kurczaki- piękna ta łąka.
Byłam niedaleko- na Połoninkach Kalwaryjskich- trochę inny skład gatunkowy, ale takie łąki widziałam na Ukrainie, w Bieszczadach Wschodnich - cudne, po prostu cudne.
Strojnicę baldaszkówkę też ustrzeliłam. To gatunek ciepłolubny, coraz liczniej pojawiający się w Polsce..
Oj chyba udzielisz mi informacji, gdzie ta góra Filipa ?
Pozdrawiam serdecznie

Stanisław Kucharzyk pisze...

Na zdjęciach nie tylko Góra Filipa ale także inne górki i pagórki. O Górze Filipa czytaj na stronie 29 Chrońmy Przyrodę Ojczystą

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Wydawać by się mogło, że już nic za bardzo nie zaskoczy mnie na Pogórzu, a tu takie rarytasiki, które sama oglądałam w przeddzień, ale takich pięknych zdjęć nie umiem zrobić; skoszona łąka u podnóża góry była koszona, kiedy wpadliśmy tam na chwilkę po drodze do sklepu; widziałam ostróżeczki w ogrodach na naszym przedmieściu, całe kępy, bardzo malownicze; mam szczery zamiar przenieść do siebie trochę tych piękności, pszeniec już mam, jeszcze szałwię łąkową i ostróżeczki razem z makami; i cieszę się, że goździk też zagościł na naszej łące, widziałam go; pszczoły uwielbiają takie kwitnące łąki, chociaż teraz zauważyłam, że zmieniły kierunek lotu i rozgościły się na pomnikowej lipie powyżej nas; czemu nie zajrzałeś do nas? pozdrawiam serdecznie.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Mario to łąki są piękne a nie fotki :-) Mój 10-letni kompakt Nikona zaczyna odmawiać posłuszeństwa. Muszę niestety poszukać nowszego modelu.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Poczytałam sobie Twoje opracowanie z 29 strony, popatrzyłam na mapkę, i tak mnie zastanowiło, na tej następnej górze nie ma już takich roślin? bo one prawie bliźniacze; jakoś jeszcze nigdy tam nie dotarłam, co najwyżej na jej podnóże, i to "czołgiem", dalej ostre tarniny nie pozwoliły się przedzierać; pozdrawiam.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Gdy popatrzysz na mapkę nr 1 to żółtym kolorem są tam zaznaczone górski z podobną roślinnością (oczywiście dość schematycznie). Górka od południowego-wschodu (sąsiadka Góry Makowskiej) jest tam zaznaczona to znaczy, też są tam murawy kserotermiczne. Zresztą górka ta jest na fotce nr 6 (ta fotka z jabłonią obrośnięta jemiołą). Ale nie wszystkie roślinki z Góry Filipa rosną na Górze Makowskiej. Każda murawka ma swoją specyfikę ;-)

Stanisław Kucharzyk pisze...

Polecam pieszą wycieczkę polnymi dróżkami z Makowej przez Górę Makowską, Bryłową, Łysą, Leszczyńską aż do Leszczyn. Ja samochód zostawiam w Makowej ;-)

Kris Beskidzki pisze...

Pienne motto - zachęcające do pomyślenia nad sobą i tempem życia. Jednak ludzie chyba aż tak dużo też nie potrzebują ;) Super post i ujęcia ;)
Pozdrawiam :)))

Stanisław Kucharzyk pisze...

Dziękuję za odwiedziny. Ludzie może realnie nie potrzebują wielu rzeczy, a bez wielu innych potrafią się obejść, ale psychika jest podatna na sugestię. Także na autosugestię. Zakręceni za własnym ogonem wirujemy coraz szybciej. A potem brakuje nam tego co naprawdę niezbędne - czasu dla bliskich i dla siebie.

Anonimowy pisze...

"Owady na pewno wypalania nie lubią, nie lubią ich także strażacy, którzy co roku gaszą dolinę Wiaru. Ale bez ognia zamiast barwnej łąki może byłyby tu tylko tarninowe chaszcze. I co wówczas jadłyby pszczoły Marii z Pogórza"?
Zagrożenie pożarowe i straty finansowe powodowane akcjami strażaków to jedno. Druga kwestia - chyba istotniejsza - to ocena zwyczaju wypalania traw z punktu widzenia ekologicznego. Rzecz ciekawa, iż podnosząc pozytywną stronę tego zwyczaju, wskazuje Pan na aspekt bioróżnorodności. Z kolei zawołani przeciwnicy wypalania traw właśnie na tę kwestię zwracają uwagę, apelując o porzucenie tej praktyki. Wydaje się, iż w środowisku przyrodniczym, w którym częste, cykliczne pożary nie są elementem stale wystepujacym, wypalanie traw przynosi zdecydowanie więcej strat niż korzyści.
Oto kilka argumentów: 1. Niszczone są miejsca lęgowe wielu gatunków ptaków gnieżdżących się na ziemi lub w strefie krzewów, palą się również gniazda zasiedlone, a zatem z jajami lub pisklętami.
2. Dym uniemożliwia pszczołom, trzmielom, bzykom oblatywanie łąk. Owady te giną w płomieniach, co powoduje zmniejszenie liczby zapylonych kwiatów, a w konsekwencji obniżenie plonów roślin.
3. Giną dzikie zwierzęta (sarny, dziki) które przypadkowo znajdą się w zasięgu pożaru, tracąc orientację w dymie i ulegając zaczadzeniu.
4. Ogień niszczy miejsca bytowania wielu gatunków dzikich zwierząt, (np. bażantów, kuropatw)
5. W pożarach lub skutkiem wysokiej temperatury ginie wiele zwierząt: płazy i gady (żaby, jaszczurki), ssaki (krety, ryjówki, jeże, nornice, badylarki, i inne drobne gryzonie).
6. Przy wypalaniu giną mrówki oraz biedronki. (o znaczeniu tych owadów nie muszę się rozpisywać).
7. Ogień uśmierca wiele pożytecznych zwierząt bezkręgowych, np. dżdżownice (bardzo cenne ekologicznie), pająki, wije, różnorakie owady.

Wydaje się, że znacznie lepszym sposobem na utrzymanie dotychczasowego kształtu ekosystemu (łąka, pastwisko) jest wypasanie zwierząt lub wykaszanie traw. Tytułem ciekawostki warto dodać, iż gigantyczne ilości cząsteczek sadzy i popiołów powstające skutkiem rozpowszechnionego procederu wypalania traw w Europie Środkowo - Wschodniej (np. także na Ukrainie), docierają do obszaru Arktyki i osadzając się tam na lodowcach i powłoce śnieżnej, mają wpływ na zmniejszanie się albedo, co może przyczyniać się do znacznego wzrostu temperatury odnotowywanego ostatnio w Arktyce.

Pozdrawiam,

Artur Ziaja

Stanisław Kucharzyk pisze...

To co Pan napisał o szkodliwości wypalania to wszystko prawda i uznaje te argumenty in extenso. Faktem jest jednak, że jakiś niewielki promil tej bioróżnorodności a konkretnie spora część muraw kserotermicznych (odmiennych zupełnie od zwykłych łąk świeżych) po prostu istnieje dzięki wiosennym pożarom. Coraz więcej badań wskazuje, że ogień jako czynnik ekologiczny jest istotny dla zachowania zbiorowisk sucholubnych. Nie nawołuję do powszechnego wypalania traw na nieużytkach bo to barbarzyństwo. Dopuszczałbym jednak kontrolowane, celowe pożary dla ochrony cennych muraw ciepłolubnych, których nie można chronić w inny sposób.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Proszę zerknąć na ulotkę informacyjną projektu "Ogień i płomienie dla ochrony przyrody" finansowanego ze środków instrumentu finansowego LIFE (największe pieniądze na ochronę przyrody w UE) . Niestety tylko po niemiecku - klik

Anonimowy pisze...

Jak najbardziej zgadzam się z Panem co do ekologicznej roli ognia w przypadku ekosystemów, w których jest on częstym, cyklicznie się pojawiającym czynnikiem, wpływającym na prawidłowe funkcjonowanie środowiska. Przykładem może służyć, południowoafrykański fynbos, kalifornijski chaparral, australijski busz, zapewne także śródziemnomorska makia. W przypadku tych ekosystemów ogień niejednokrotnie potrzebny jest do uruchomienia procesu rozsiewania wielu roślin. Jednakże łąki i murawy kserotermiczne w polskich Karpatach nie należą także ze względu na swoje rozmiary) do takowych ekosystemów. Coroczne, nawet kontrolowane ich wypalanie, może skutkować przewagą skutków negatywnych nad dodatnimi.
Pod Krakowem jest rezerwat "Kajasówka". Jest to sporej długości ostroga skalna porośnięta w znacznym stopniu łąkami i murawami kserotermicznymi, duże skupisko roślin i owadów (motyle) kserofilnych. Procesowi zarastanie drzewami i zakrzaczania tych cennych połaci muraw i łąk zapobiega się poprzez kontrolowane wykaszanie, usuwanie młodych drzew oraz wypasanie bydła i kóz. I to jest chyba najtrafniejsza droga postępowania.

Pozdrawiam,

AZ

Stanisław Kucharzyk pisze...

Myślę, że coroczne kontrolowane wypalanie muraw to za często i faktycznie nie prowadziło by do niczego dobrego. Ale raz na 3-4 lata, w odpowiedniej porze (przeschnięta darń, wilgotna gleba) , skutecznie hamowałoby sukcesję i być może nie byłoby wcale takie szkodliwe dla owadów zimujących w glebie - polecam ciekawy artykuł klik.

Anonimowy pisze...

Podesłany artykuł bardzo ciekawy. Przy bezwzględnym spełnieniu warunków postawionych Przez Pana - nie jest wykluczone, iż owo ekologiczne wypalanie miałoby sens.

Pozdrawiam,

AZ