Strony

niedziela, 13 lipca 2014

Przełom Osławy pod Mokrem

Rozważałem kiedyś czy Przełom Hołubli zasługuje na miano przełomu. O ile w tamtym przypadku wyszło na to to, że dolinie Hołubli średnio się to miano należy, o tyle w przypadku Osławy takich wątpliwości mieć nie można. Ta wypływająca spod Matragony rzeka, co rusz się przez coś przełamuje. Najpierw przez Bieszczady, potem poniżej dopływu Osławicy toruje sobie drogę pomiędzy Bieszczadami, a Beskidem Niskim, aż w końcu przez Pogórze Bukowskie. Wije się gibko pomiędzy górskimi i pogórskimi pasmami, a tam gdzie nie może ominąć próbuje się przedrzeć tworząc przełomy. Dwa z nich zostały uznane za godne rezerwatowej ochrony jako "Przełom Osławy pod Duszatynem" (utworzony w 2000 r, pow. 322,45 ha) oraz "Przełom Osławy pod Mokrem" (utworzony w 2003 r, pow.142,79 ha).


Przełom Osławy pod Mokrem na Numerycznym Modelu Terenu ISOK
Gwałtowny charakter rzeki rzeki łatwo można ocenić patrząc na numeryczny model terenu pozyskany metodą skaningu laserowego na cele Informatycznego Systemu Osłony Kraju przed nadzwyczajnymi zagrożeniami. Na pozbawionym roślinności modelu terenu zaobserwować można każdą niewielką nawet nierówność. Widać też pracę rzeki, szczególnie wyraźną na zewnętrznych, podmywanych brzegach zakoli, gdzie nieregularne, pobrużdżone skarpy świadczą o stałym osuwaniu się gleby i skał.
Za to na wewnętrznej stronie rzecznych zakrętów rzeka pozostawia to co zabrała z góry. Tworzą się tam żwirowiska i kamieniste plaże wprost zachęcające do dłuższego odpoczynku w skwarne, lipcowe dni.
Na brzegu zaobserwować można niekiedy pokaźne wychodnie piaskowców, których ukształtowanie jest również świadectwem długotrwałej pracy wody. Zdaniem niektórych nazwa rzeki "Osława" to nic innego tylko "zła sława" zawdzięczana licznym powodziom i niszczeniu dobytku ludzkiego wsi w dolinie rzeki.
Zdaniem fachowców hydronim ten podobnie jak nazwy wielu większych rzek pochodzi z języków przedsłowiańskich, a konkretnie od źródłosłowu  "osła" oznaczającego "kamień". A kamieni w korycie rzeki faktycznie nie brakuje. Tam gdzie są one najtwardsze, najtrudniejsze do pokruszenia i przełamania przez wodę, tworzą się malownicze progi i bystrza.
Łagodniejsze, brzegi Osławy porastają ciekawe laski łęgowe z olszą szarą i jaworami z bogatym runem, w którym odnaleźć można paproć - pióropusznika strusiego...
oraz barwne storczyki Fuchsa.
Poniżej rezerwatu "Przełom Osławy pod Mokrem" pamiątka niedawnej jeszcze działalności kopalni ropy naftowej funkcjonującej tutaj prawie sto lat w latach 1912-2004. Bliższe zapoznanie z historią tej wielokulturowej doliny ułatwia ścieżka historyczno-kulturowa „Wokół Baladhory”.
Może uważniejsi czytelnicy zwócili uwagę, że zmienił się format prezentowanych zdjęć. Niestety po 10 latach wiernej służby mój kompakt Nikon Coolpix 5700 dogorywa. Korzystałem z uprzejmości i aparatu najstarszego syna, który właśnie pojechał zapisać się na upragnione studia historyczne - pomyślności synku.

6 komentarzy:

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Zdarzyło nam się kiedyś jechać do Karlikowa jakimś objazdem, bo w Płonnej nie odkopali drogi, przez Wysoczany, Morochów; bardzo malownicze tereny, droga wije sie tuż nad Osławą; a tak w ogóle to bardziej lubię rzeki górskie od leniwych nizinnych; pomyślności dla Jaśka w nowych wyborach życiowych, pozdrawiam serdecznie.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Dziękuję za życzenia w imieniu Jasia. Ja też miałem w drodze małą przygodę - zdjęty most w Tarnawie Górnej.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Też pogubiliśmy się przy tym moście, jak niedawno wracaliśmy z Radoszyc; tam jest objazd, polami, ale bardzo słabo oznakowany, dopiero miejscowi nas pokierowali; ale dzięki temu zobaczyliśmy nowe miejsca; a tak w ogóle, to "dzień dobry", wzeszło słońce za oknem i zapowiada się ładny dzień.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Mi tez miejscowi pomogli :-)

Zofijanna pisze...

Z przyjemnością przeczytałam post o Osławie. Zagościłam na dłużej przy Przełomie Osławy pod Duszatynem, do opisywanego dotarłam, ale go nie odwiedziłam.
W przeszłości, kiedy Bieszczady nie były jeszcze rozdeptane, rzeka robiła na mnie większe wrażenie.
Tamte lata niestety już nie wrócą.

Ciekawe studia. Życzę synowi powodzenia.
Serdecznosci

Stanisław Kucharzyk pisze...

Ano nie wrócą. Dziś mnie syn (średni) zapytał skąd ta moda na Bieszczady.Powiedziałem mu, że chyba urok dzikości ściągnął ludzi. Filmy typu "Rancho Texas", "Wilcze Echa", "Wolna Sobota" wykreowały pewien mit, który jak to mit nie wiele ma wspólnego z prawdą. Rozmawiałem kiedyś ze św. pamięci "nieludzkim doktorem" (ale nie tym z książki) tylko takim realnym, który przyjechał w Bieszczady z nakazem pracy w latach 60-tych XX w. Twierdził on, że Bieszczady przyciągają trzy typy ludzi "złodziei, panie lekkich obyczajów (oczywiście wyraził to dosadniej) i fantastów". Teraz chyba głównie tych trzecich.