Strony

niedziela, 23 października 2016

Jahybta w Rosolinie

Wieś Rosolin przed wiekiem licząca 20 domów i niespełna 200 mieszkańców. Dziś jak wiele dawnych bieszczadzkich osad to rozległa pusta dolina użytkowana częściowo jako łąka, częściowo jako pastwisko.

Założona stosunkowo późno, bo w XVI wieku wieku, istniała cztery stulecia do połowy wieku XX. Po II wojnie światowej wieś należała początkowo do ZSRR, a następnie w 1951 roku, w wyniku tzw. akcji H-T, znalazła się znów w granicach Polski. Była wtedy zupełnie wyludniona. Polska Kronika Filmowa zachwalała wówczas jakie to naftowo-pszenicznie ziemie dostały się Polsce  w zamian za  złoża węgla kamiennego na Sokalszczyźnie klik>
W pustej wsi pozostała drewniana cerkiew pw. św. Onufrego z 1750 roku, która  przeniesiona została do skansenu w Sanoku >klik.

Dziś św. Onufry pustelnik czuwa już nie w bojkowskiej świątynce, lecz umieszczony na jabłonce pamiętającej być może  cerkiewne błagania Hospody pomyłuj!
Moja wizyta na Rosolinie miała miejsce w połowie września, stąd też muśnięcie jesieni na leśnym blejtramie nieznaczne, a gdzieniegdzie kwitły jeszcze roztocznice czyli rudbekie nagie. Charakterystyczny rumiankowy zapach ich kwiatów unosił się nad całą doliną.
Celem częstych wędrówek turystycznych do Rosolina jest obecnie grota o tajemniczej nazwie Jahybta. De facto jest to skalne zagłębienie u podnóża urwiska wypłukane przez potok Czarny podczas przełamywania się przez pasma Moklika i Ostrego.
Sama grota jest dość płytka i większego wrażenia nie robi, natomiast przełom potoku Czarny jest przepiękny, efektowny i pobudzający geologiczną wyobraźnię.
Liczne progi na potoku powyżej jaskini, oraz strome, skaliste skarpy porośnięte jaworowo-lipowymi laskami.
Na głazowiskach różnorodne paprocie w tym języcznik zwyczajny, zaś na ścianach skalnych zwieszające festony pnącza -
które przy bliższym zbadaniu okazuje się powojnikiem alpejskim, tutaj z charakterystycznymi owocami.
Nieco powyżej Jahybty, idąc pod prąd potoku, w części lewobrzeżnej znajduje się drugie skalne schronisko.
Jahybta jest dość często użytkowana przez turystów jako miejsce biwakowe i noclegowe. Niestety przy tej okazji bywa zaśmiecana i dewastowana. W grocie palone są ogniska, dymy z których osmoliły znaczną część stropu.
Na ścianach liczne są szpecące napisy, które odbierają wiele uroku temu niezwykłemu miejscu. Tutaj pod napisami widoczne są interesujące jamkowate formy wietrzeniowe.
A tak Google przestylizował moje zdjęcie skalnej skarpy znad jaskini - jakoś tak kolorowo i baśniowo.

13 komentarzy:

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Podoba mi się ta nazwa Rosolin, i Jahybta też, brzmią tajemniczo, a wyobraźnia moja zmierza w kierunku szkockiego Rosslyn:-) a co, cerkiewka bardzo urokliwa, a że mniejsza od kaplicy:-) w skarpie Makówki też mamy mini-jaskinię, w ścianie fliszowej, ale ona została wygrzebana i przysposobiona przez jednego z młodocianych mieszkańców naszej wioseczki, który uciekał tam w czasie wagarów ze szkoły; nawet palenisko tam było, i rura odprowadzała dym, i jakieś legowisko dla odpoczynku, dla steranego nauką ucznia:-)
wszędzie te szpecące napisy, wandale chcą zaznaczyć swoją obecność ... chociaż te stare, drapane w miękkich skałach przyjemnie kierują myśli w kierunku historii, chociażby Orli Kamień, Prządki czy Skały Dobosza na Ukrainie ... jak wiele zresztą innych; usiłuję taki powojnik przenieść i do nas, zrywając gdzie bądź suche, kosmate nasienniki, ale jeszcze nigdy nic nie wykiełkowało; pozdrawiam.
P.s. Co może oznaczać słowo Jahybta?

Stanisław Kucharzyk pisze...

Tam jest więcej takich tajemniczych nazw np. Horwaty. Usiłowałem coś wyjaśnić w przypadku Jahybty, ale poległem. Zastanawiałem się jak to mogło brzmieć bo bojkowsku ягіьта? Ale też z niczym się nie kojarzy. Może coś z rumuńskiego bo Rosolin to podobno tzw. wołoska wieś.

makroman pisze...

Ciekawe miejsce, jakoś do tej pory chyba omijałem bo nie pamiętam.
Nazw faktycznie z niczym nie kojazę.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Bo jest bardzo na uboczu - od małej obwodnicy trzeba wyruszyć, z Polany na piechotę z 3 km.

Anonimowy pisze...

Koniecznie trzeba się wybrać , Bieszczady zawsze mogą czymś zaskoczyć . Ostatnio słyszałem o Murze Kotowskim i kamieniołomach w Piątkowej Górnej na Pogórzu Przemyskim . Może ktoś coś o tym wie . Piotrek z Przemyśla .

Anonimowy pisze...

"Sama grota jest dość płytka i większego wrażenia nie robi, natomiast przełom potoku Czarny jest przepiękny, efektowny i pobudzający geologiczną wyobraźnię".

Czy owa grota nie "grała" przypadkiem w "Wilczych Echach"?
Święty Onufry z Rosolina winien mieć znacznie bardziej patriarchalną brodę. To przecież jego najbardziej rozpoznawalny "atrybut". Chyba że to, co ja biorę za element garderoby, jest ową onufrową brodą.


Pozdrawiam,

Artur Ziaja

Stanisław Kucharzyk pisze...

Niestety nie słyszałem o Murze Kotowskim ani o żadnych skałkach w Kotowie. A może to był Mur Krzeczkowski jednak? Nie wiem też nic o kamieniołomach w Piątkowej :-(

Stanisław Kucharzyk pisze...

W "Wilczych Echach" raczej nie. Tam w plenerach "skalnych" grały podobno" Jar Wisłoka koło Mymonia, Ściana Skalna w Myczkowcach klik , a czołówce wydaje mi się że widać też Leski Kamień klik
Co do Onufrego to chyba nie na wszystkich ikonach jest przedstawiany jako nagus okryty brodą. Ten z rzeźby na jabłoni brodę ma tylko przykrytą nieco wzniesionymi do modlitwy rękami.

Anonimowy pisze...

Trochę poszperałem i znalazłem coś takiego , miejsca z namiarami :www.zpkprzemysl.pl/files/stan2.pdf Pozdrowienia Piotrek

Stanisław Kucharzyk pisze...

Ten spis jest mi znany tyle, że te namiary niespecjalnie dokładne - dają błąd od 300-500 m.

Anonimowy pisze...

Dobrze wiedzieć .

Stanisław Kucharzyk pisze...

Np.: Zlepieńce z Dubnika wg tego spisu

Anonimowy pisze...

Rzeczywiście rozrzut duży , miejsca w potokach można można łatwiej znaleść idąc korytem .