Rezerwat Polanki znajdujący się w pobliżu Sanoka to wbrew pozorom nie kolejny podmiejsko-parkowy rezerwacik tłumnie odwiedzany co niedziela przez spacerowiczów.
Powierzchnia prawie 192 ha lokuje go w pierwszej dwudziestce największych z pośród setki rezerwatów województwa podkarpackiego. Mimo bliskości sporego ośrodka miejskiego nie jest też wcale tłumnie oblegany.
Według aktu powołującego chroni naturalne zbiorowiska leśne buczyny karpackiej i faktycznie całkiem ładne buczyny i jedliny, reprezentujące zespół Dentario glandulosae-Fagetum można tu zobaczyć.
Oprócz buczyny żyznej miejscami na stromych zboczach i grzbietach z płytka kamienistą glebą występują także tzw. buczyny kwaśne i mezotroficzne jedliny z obfitą warstwą mszystą.
W najniższych partiach u podnóża zboczy dość licznie występują graby i dęby tworzące miejscami płaty grądu - lasu uważanego za typowy dla piętra pogórza. O różnorodności miejscowych drzewostanów można się przekonać spoglądając na jesienny dywan liści.
Rezerwat udostępnia do zwiedzania ścieżka dydaktyczno-przyrodnicza o długości około 2 km z dziesięcioma przystankami.
Walory przyrody ożywionej wzbogacają elementy geologiczne takie jak XIX-wieczna kopanka (studzienka) ropy naftowej, a w górnej części rezerwatu dwa ostańce piaskowcowe, o których już niegdyś pisałem w poście Duże i małe kamienie w Bykowcach.
Ścieżka jest bardzo porządnie utrzymana, zarówno jeśli chodzi o stronę informacyjną jak i stan nawierzchni.
Nie brak też elementów technicznych takich jak mostki czy schodki w
miejscach stromych, ułatwiających poruszanie się nawet niewprawnym turystom.
Są nawet kosze na śmieci (drewniane, całkiem przyjemne w formie) - regularnie opróżniane dzięki czemu (a pewnie też dzięki okresowemu sprzątaniu) na poboczach nie walają się sterty opakowań. Gospodarzem miejsca jest Nadleśnictwo Brzozów.
Treści na tablicach standardowe, ale pisane jasnym językiem, zwykle bez błędów merytorycznych (oprócz nieszczęsnego języcznika, którego w rezerwacie nie ma na 99% - a przynajmniej nie na wskazanym na tablicy miejscu). Forma słupów informacyjnych również ciekawa, nieszablonowa.
Stosunkowo niewiele jest także korporacyjnego kitu czyli tzw. propagandy przyrodniczo-leśnej.
Czwarta z kolei tablica zwraca uwagę na jar z potokiem, wzdłuż którego leżą liczne połamane złomy i poprzewracane przez wiatr pnie jodłowe tzw. wiatrołomy.
Według tablicy krajobraz wokół daje duże wrażenie naturalności i "dzikości"
Istotnie nie brakuje tu nielichych jodeł i niemałych buków, drzewostan jest zróżnicowany wiekowo i gatunkowo, miejscami jest trochę martwego drewna.
Kłody w różnych stadiach rozkładu dzięki czemu zaobserwować możemy przedstawicieli saprobiontów ze świata śluzowców (rulik nadrzewny), mchów (niestety okaz nierozpoznany), a nawet siewki jodły wyrastające na wilgotnym i gościnnym próchnie.
Generalnie jest to jednak "dzikość" nader troskliwie pielęgnowana, trochę na wzór parku angielskiego. Widać wiele pracy włożonej w to aby wystające gałęzie poprzycinać, suche pnie które mogłyby się zwalić na ścieżkę, zapobiegliwe wcześniej obalić, błotniste miejsca odwodnić.
To akurat obszar ochrony ścisłej w Bieszczadzkim Parku Narodowym |
Te starania służą konkretnemu celowi - bezpiecznemu i wygodnemu pokazaniu ludziom kawałka starego lasu. Ten las jednak za 20-30 lat, o ile zostawimy go bez ingerencji będzie istotnie ulegał coraz większemu "zdziczeniu". Popuśćmy nieco wodze fantazji - może za 50 lat będzie tu obraz taki jak wyżej w najbardziej niedostępnych zakątkach Bieszczadów?
A to wbrew pozorom nie rezerwat ścisły, ale "nieco zaniedbany" las gospodarczy z Gór Słonnych |
A może - jak to coraz częściej się trafia - przyjdzie huraganowy wiatr, który wyłamie znaczną część dziś jeszcze krzepkich, chociaż wiekowych buków? Czy wówczas nadal ludzie będą się zachwycać wrażeniem "dzikości" czy też może wyrzekać na "brak gospodarskiej ręki"?
Abstrahuję tutaj od wszelkich merytorycznych argumentów na temat wartości martwego drewna jako siedliska dla wielotysięcznej rzeszy gatunków chrząszczy, grzybów, porostów, mchów, śluzowców bo i tak zwykły Kowalski ma to głęboko w nosie (albo i głębiej). Nie wspomnę też tym razem o znaczeniu górskich lasów naturalnych dla faktycznej (a nie tylko nomenklaturowej) ochrony zlewni i gleb (bo o tym może jeszcze kiedyś).
Chciałbym jednak abyśmy zatrzymali się przez chwilę nad tym z czym istotnie kojarzy się nam słowo las naturalny, las dziki, puszczański. Z przygodą, rozbójnikami, światem bajek, przyjemnym wypoczynkiem, wakacjami, ciszą (jak głosi tablica)? Czy istotnie las naturalny, może się podobać większości? Czy faktycznie "dzikie jest piękne" i czy taki las ludzie chcieliby odwiedzać? Mówiąc inaczej porozważajmy o estetyce lasu, pozostawionego na dłuższy czas bez ingerencji człowieka.
Piękno jest chyba najbardziej labilnym i najtrudniej definiowalnym elementem Platońskiej triady skoro już Rzymianie mawiali de gustibus non est disputandum. I tak piękno natury w pierwotnej formie raz było wynoszone na piedestał, aby w kolejnej epoce sięgnąć bruku. Po greckim zachwycie nad bukolicznym krajobrazem i haśle, iż prawdziwa sztuka to imitacja natury, przychodził czas rzymskiego utylitaryzmu. Arystokracja wprost z barokowo wystrzyżonych, geometrycznych szpalerów, rozbawionym korowodem wkraczała w kręte alejki naturalistycznych parków angielskich.
A co z pięknem lasu? Być może po raz pierwszy dostrzeżone było w Biblii, na której kartach kilkadziesiąt razy przywoływane są piękne cedrowe lasy w górach Libanu. Salomon nie szuka jednak ich naturalnego majestatu, tylko buduje z ich pni „dom lasu Libanu”. Biblijny raj też nie jest gęstym lasem, lecz świetlistym ogrodem kształtowanym ręką Adama. Z drugiej strony dzikie, niebezpieczne pustynie i pustkowia, bywają często w tej Księdze miejscem spotkania z Adonai (O, jakże miejsce to przejmuje grozą! Prawdziwie jest to dom Boga i brama nieba! Rdz. 28, 17).
Z czasów współczesnych warto by przypomnieć dzieła Karola Ludwika Stiebera (1884 -1961) leśnika, wykładowcy technologii leśnej i użytkowania lasu (sic!) na Wydziale Rolniczo-Leśnym Uniwersytetu Poznańskiego. Pisał on: Las pierwotny, nieprzeistoczony przez człowieka, podoba się nam bezwzględnie. Wszystkie najdrobniejsze szczegóły są tu estetycznie wartościowe. Tu istnieje z całą pewnością panestetyzm. Nic więc dziwnego, że piękno lasu pierwotnego było i jest dla odczuwających piękno twórczą przyczyną pojęć estetycznych. Libelt powiada: „piękno przyrody jest główną i jedyną podwaliną piękna sztuki, materjałem niewyczerpanym jej studjów, skarbnicą gotowych form pięknych, które sztukmistrz podchwytuje i wyobraźni swojej wdraża“. Nie możemy przeto rozpatrywać piękna lasu pierwotnego pod kątem widzenia form i rodzajów piękna, jakie człowiek sobie zestawił, na podstawie zebranych wrażeń; możemy jedynie, opisując to piękno, szukać w niem upodobania. Wartości natomiast piękna lasów, wyprowadzonych przez człowieka, lub też przez niego zagospodarowanych, czyli częściowo przeistoczonych, mogą poniekąd podlegać pewnej krytyce, bo człowiek, naśladując przyrodę, nie może odgadnąć jej w zupełności, przeto popełnia przeoczenia, a nawet błędy.
Z czasów współczesnych warto by przypomnieć dzieła Karola Ludwika Stiebera (1884 -1961) leśnika, wykładowcy technologii leśnej i użytkowania lasu (sic!) na Wydziale Rolniczo-Leśnym Uniwersytetu Poznańskiego. Pisał on: Las pierwotny, nieprzeistoczony przez człowieka, podoba się nam bezwzględnie. Wszystkie najdrobniejsze szczegóły są tu estetycznie wartościowe. Tu istnieje z całą pewnością panestetyzm. Nic więc dziwnego, że piękno lasu pierwotnego było i jest dla odczuwających piękno twórczą przyczyną pojęć estetycznych. Libelt powiada: „piękno przyrody jest główną i jedyną podwaliną piękna sztuki, materjałem niewyczerpanym jej studjów, skarbnicą gotowych form pięknych, które sztukmistrz podchwytuje i wyobraźni swojej wdraża“. Nie możemy przeto rozpatrywać piękna lasu pierwotnego pod kątem widzenia form i rodzajów piękna, jakie człowiek sobie zestawił, na podstawie zebranych wrażeń; możemy jedynie, opisując to piękno, szukać w niem upodobania. Wartości natomiast piękna lasów, wyprowadzonych przez człowieka, lub też przez niego zagospodarowanych, czyli częściowo przeistoczonych, mogą poniekąd podlegać pewnej krytyce, bo człowiek, naśladując przyrodę, nie może odgadnąć jej w zupełności, przeto popełnia przeoczenia, a nawet błędy.
Pomimo przewagi pewnych drzew, uderza nas w lesie pierwotnym na pierwszy rzut oka chaos, który z początku drażni. Błądzimy w tym chaosie. Z chwilą jednak zorjentowania się w rozrzutności form, barw, z chwilą oswojenia się z niesłychanem zużyciem gleby i światła, jakie tu panuje, znika bezład, a rodzi się podziw. Człowiek czuje się małym i słabym. Czuje się małym, bo przy największym wysiłku takiego dzieła nie dokona. Trzeba tu być wszechpotęgą, jaką jest Ten, który wśród tych cudów i nas stworzył. Piękno lasów dziewiczych podnosi nas i zbliża ku swemu Stwórcy.
W tym względzie Salisch (Heinrich Rudolf von Salisch - niemiecki leśnik, autor Forstästhetik - pierwszej „Estetyki lasu”) radzi zniżyć stopę procentową i powiada: „pożądane byłoby zniżenie stopy procentowej, przyjmując, że biesiada estetyczna, jaką las daje człowiekowi, równoważy część dochodów”. W każdym razie byłoby wskazane liczyć się z przyrostem piękna i tych wartości, z których ludzie korzystają, jako z siły uzdrawiającej. Zręby, przedstawiające celowość, niosącą zyski, pomijając ich wygląd, nie posiadają żadnych wartości piękna. ... Zbieranie plonów na roli daje dużo pięknych obrazów. Dlatego też na wystawach obrazów widuje się często płótna, przedstawiające malownicze postacie żniwiarzy, bydło pasące się na ścierniskach, kopce zbóż, siana itd. W przeciwieństwie do rolnictwa nie przynosi użytkowanie lasu wielkiego piękna, gdyż ani odgłosy siekier ani łoskot upadających drzew nie mają w sobie nic pięknego. Nawet rębacze nie dają tej malowniczości co żniwiarze, a już same powalone drzewa, obłamane, pocięte, obnażone z kory, miejsce zrębu, jak pobojowisko, są wprost brzydkie. Jęki padających drzew zakłócają spokój lasu, są głosami rozpaczy, których leśnik wolałby nigdy nie słyszeć.
W tym względzie Salisch (Heinrich Rudolf von Salisch - niemiecki leśnik, autor Forstästhetik - pierwszej „Estetyki lasu”) radzi zniżyć stopę procentową i powiada: „pożądane byłoby zniżenie stopy procentowej, przyjmując, że biesiada estetyczna, jaką las daje człowiekowi, równoważy część dochodów”. W każdym razie byłoby wskazane liczyć się z przyrostem piękna i tych wartości, z których ludzie korzystają, jako z siły uzdrawiającej. Zręby, przedstawiające celowość, niosącą zyski, pomijając ich wygląd, nie posiadają żadnych wartości piękna. ... Zbieranie plonów na roli daje dużo pięknych obrazów. Dlatego też na wystawach obrazów widuje się często płótna, przedstawiające malownicze postacie żniwiarzy, bydło pasące się na ścierniskach, kopce zbóż, siana itd. W przeciwieństwie do rolnictwa nie przynosi użytkowanie lasu wielkiego piękna, gdyż ani odgłosy siekier ani łoskot upadających drzew nie mają w sobie nic pięknego. Nawet rębacze nie dają tej malowniczości co żniwiarze, a już same powalone drzewa, obłamane, pocięte, obnażone z kory, miejsce zrębu, jak pobojowisko, są wprost brzydkie. Jęki padających drzew zakłócają spokój lasu, są głosami rozpaczy, których leśnik wolałby nigdy nie słyszeć.
Ciekawą jest odpowiedź na pytanie na ile współczesne społeczeństwo podziela opinię Karola Stiebera, iż "Las pierwotny, nieprzeistoczony przez człowieka, podoba się nam bezwzględnie". Pewne wskazówki może dać opracowanie "Wycena pozaprodukcyjnych funkcji lasu" autorstwa prof. Tomasza Żylicza i dr. Marka Giergicznego. Autorzy ci badali różne właściwości wpływające na atrakcyjność drzewostanów dla ludzi i stwierdzili, że las zachęcający do odwiedzania to las:
- z miejscami przystosowanymi do rekreacji (miejsca piknikowe, wiaty, ścieżki dydaktyczne),
- starodrzew (powyżej 100 lat),
- mieszany (5 gatunkowy),
- zróżnicowany wiekowo,
- z drzewami nieregularnie rozmieszczonymi,
- średnim poziomem martwego drewna.
Natomiast według tegoż raportu do obniżenia atrakcyjności rekreacyjnej lasu w największym stopniu przyczyniają się:
Natomiast według tegoż raportu do obniżenia atrakcyjności rekreacyjnej lasu w największym stopniu przyczyniają się:
-obecność zrębów zupełnych (w mniejszym stopniu inne poziomy związane z użytkowaniem gospodarczym lasu),
-widoczne pozostałości po pracach leśnych (wycince, trzebieży),
-drzewa rosnące w rzędach,
-wysokie runo,
-gęsty podszyt oraz wysoki poziom martwego drewna.
Jak widać z przeprowadzonych badań, generalnie jako społeczeństwo jesteśmy przede wszystkim wygodni, wolimy las owszem raczej stary, ale zapewniający dobrą widoczność, po którym łatwo się przemieszać, bez przeszkód czy to naturalnych (wysokie runo, podszyt, leżanina), czy to związanych z gospodarką leśną (zręby, odpady pozrębowe). Czyli raczej wygodny Rezerwat Polanki niż puszczańskie wertepy. A swoją drogą z badań tychże wynika, że większość mieszkańców Polski odwiedza las rzadziej niż raz na pół roku. Trochę to smutne.
Na koniec tych przydługich rozważań pytanie, a Wam jaki las się podoba? Poniżej graficzna ilustracja jednego z testowych pytań przeprowadzonej ankiety.
źródło ryciny: "Wycena pozaprodukcyjnych funkcji lasu" autorstwa prof. Tomasza Żylicza i dr. Marka Giergicznego.
źródła cytatów dzieł Karola Ludwika Stiebera:
34 komentarze:
Ha masa materiału! Trochę sobie muszę uporządkować.
1 - nie dawno w serwisie PAPu "Nauka w Polsce" czytałem o większej dochodowości lasów mieszanych niż monokultur; to tak na marginesie twoich rozważań, myślę że argument ekonomiczny najsilniej przemówi i do decydentów i do przeciętnego "konsumenta lasu".
2 - Darwin w swojej "podróży..." opisuje pierwotny dziki Las z Ameryki Południowej - doprawdy nie jest to przyjazne miejsce, nie ze względu na niebezpieczeństwa, bo tych praktycznie nie ma, ale że względu na obcość ludzkiej naturze.
3 - Człowiek wywodzi się z sawann i wszystkie badania wskazują że właśnie taki łąkowy krajobraz jest mu najbliższy.
4 - już dziś w miarę wtórnego zalesienia Pogórza tracimy mnóstwo panoram widokowych, na co zaczynają utyskiwać turyści i o czym wspominają badacze (znów NwP PAPu).
5 - "dziki" Las byłby praktycznie nie do przejścia, coś na kształt dżungli tropikalnej, ale nawet użytek maczety niewiele by dał.
6 - Człowiek potrzebuje"swoich miejsc", zauważmy że nawet zwierzęta poruszają się swoimi ścieżkami, a nie "gdzie chcą" i to od miejsc żerowania do miejsc wypoczynku.
Chyba tyle...
Dużo tematów na raz poruszyłeś a ja chciałem się zająć jednym czy "dzikie jest piękne" ;-) Ale po kolei:
ad. 1. Tak znam ten raport tyle, że nie chodziło mi o głos za czy przeciw leśnym monokulturom. Drzewostany gospodarcze średnich szerokości geograficznych północnej hemisfery są częstokroć bardziej różnorodne pod względem gatunków drzew (czyli tym czym zajmuje się raport). Uważany za jeden z najbardziej cennych naturalnych lasów Karpat - Rezerwat Uholka obiekt Światowego Dziedzictwa UNESCO, jest w 97% tworzony przez jeden gatunek - buk zwyczajny. Olbrzymie obszary tajgi euroazjatyckiej i amerykańskiej są najczęściej tworzone przez 1-2 gatunki. Lasy parku narodowego Yellowstone są zdominowane przez sosnę wydmową itd. Różnorodność nie równa się naturalność (i vice versa) przynajmniej na poziomie gatunków drzew. Zresztą popatrz na taką mapkę . W Europie jest około 40 gatunków drzew - takich, które mają znaczniejszy udział w budowie drzewostanów jest bodajże siedem. Jak to się ma do różnorodności drzewostanów subtropików i tropików (ponad 1000 gatunków kilkadziesiąt na 1 ha). Tak Bozia posiała i za dużo tu nie zwojujesz. Pewnie że lepiej, że świerkomania, sosnomania, topolomania, egzotomania już słusznie minęła, ale wcale bym nie chciał zobaczyć w realizacji bioróżnorodnościomanii w wydaniu leśników.
ad. 2. Czy amazoński las deszczowy może się podobać? Przywoływany już przez Karola Stiebera opolski filozof i teoretyk estetyki Karol Libelt w swoim dziele "Estetyka czyli umnictwo piękne" pisze tak: Posępno poważne i romantyczno wzniosłe jest wrażenie lasu dziewiczego jakie jeszcze Ameryka przedstawia Są to odwieczne nieprzebyte bory najrozmaitszego drzewa które najbujniejsza wegetacya do olbrzymiej wysokości i grubości rozsadziła Łomy olbrzymich pniów legły wywrotem bo jedne przegniły od starości i wilgoci drugie burze powaliły. Z nich nowe pokolenie wyrosło. Tak przez wiele tysięcy lat las odwieczny się rozrastał gnił i odmładzał się i tysiącletni starzec widzi się w otoczeniu tysiąca pokoleń z których jedno od drugiego rokiem młodsze. Tu dzika strojna bujna natura i sama starość wśród takiej roślinnej potęgi widzi się potężna ale i straszliwa. "Zielone piekło" wiele osób zauroczyło co dowodzi, że wiele rodzajów piękna jest. Może być "piękno błogie" i "piękno straszliwe"
ad. 3 Zgoda w sensie powszechnym, statystyki populacyjnej- i to do pewnego stopnia wyszło w tych badaniach Żylicza i Giergicznego. Jeśli już las to widny (żeby z daleka było widać drapieżnika) i łatwy komunikacyjnie (żeby przed nim szybko uciec) ;-). Ogrodu rajskiego topos też jakby nawiązuje do krajobrazu sawanny.
ad. 4 Tracimy i wygląda na to że tracić będziemy - bardzo polecam FORECOM podręcznik użytkownika. Genialne analizy zmian lesistości w Karpatach - także predykcja.
Spoglądając na zarastające lasem dobre ziemie na Pogórzu, zastanawiam się często, czy wzrost lesistości Polski to faktyczny zysk, czy może marnotrawienie wielowiekowej pracy naszych przodków- oraczy?
Ale to też nihil novi sub sole. Oto jak Ignacy Szczerbowski (1907) historyczne zmiany lesistości Polski widział:
Przez cały ciąg dziejów Polski przebijają się najsprzeczniejsze skargi — i to raz na niszczenie i marnowanie lasów — to znów na ich ogrom i przeszkodę w rolnictwie.
Jakże to pogodzić?
Zdaje mi się, że odpowiedź na to jest dosyć prosta. Oto rozwój lasu w średnich wiekach stał zawsze w odwrotnym stosunku do świetności politycznej, dobrobytu kraju, rozwoju rolnictwa i pomyślności mieszkańców.
Jeśli panował pokój i wzrastała ludność w zamożność rozszerzały się role, mnożyły się stada bydła i trzód — ale wtedy kurczył się i rzedniał las —- za statkami pszenicy, szły zaraz tratwy z balami i klepkami, z popiołem i potażem, wtedy: „Gdzie spojrzeć, wszędy rąbią albo buk do huty, albo sośnię na smołę, albo dąb na szkuty”
Jeśli zaś niepokoje wewnętrzne, najazdy Szwedów, Turków, Tatarów niszczą łany pszenicy i wyludniają kraj — wtedy na „,świeżo oranych zagonach" porasta las ,,nie przepuszczając słońca promieni”, wtedy ,”lasy żadną miarą zmniejszyć się nie mogą, bo szlachcicowi zbywa na sposobach utrzymywania kosztu dla karczowania gruntu nowego”
ad. 5 - "dziki" Las byłby praktycznie nie do przejścia - niewiele wiemy jak wyglądał taki las w Europie zwłaszcza w skali krajobrazowej. Mamy tylko pewne przybliżenia ale tylko w skali ekosystemowej - Puszcza Białowieska na nizinach, Uholka w górach, parę rezerwatów. Wszystko wskazuje na to, że mogło to wyglądać bardzo różnie w zależności od warunków topograficznych i fazy rozwojowej drzewostanu. Na nizinach, na bagnach, w terminalnej fazie rozwoju (dużo posuszu) mogło być ciężko z komunikacją. Na terenach suchszych, nierozczłonkowanych zbytnio potokami, w tzw. fazie optymalnej (gdzie nie ma podszytu i zbyt wiele leżaniny) mogło być całkiem znośnie. Tym różnimy się od tropików, że nie ma zbyt dużo gatunków pnączy.
ad. 6 Zgoda - Człowiek potrzebuje"swoich miejsc" - dla jednego takie swoje miejsce to będzie miejska dżungla, dla innego dżungla leśna ;-)
Adres tego FORECOMU - www.gis.geo.uj.edu.pl/forecom/outreach/FORECOM_podrecznik_uzytkownika.pdf
Co do dostępności i trudnościach w poruszaniu się po bardziej dzikich lasach górskich w połowie XIX wieku (1848) to zacytuję może relację Ludwika Zejsznera (1987), który zwiedził okolice Baligrodu i pisze o nich jako o: kraju w najwyższym stopniu dzikim, tak że go nie mogę porównać z żadnym znajomym w Europie. Potargane góry okrywają dziewicze lasy, rozpościerające się tak na szczytach wirchów, jako i po równinach. Przeważają w nich jodły i świerki, towarzysko obok siebie rosnące, buki zaś, w wielkie kupy zebrane bywają oddzielone; wyjątkowo, i to na granicach zetknięcia, mieszają się te dwa gatunki drzew. Właściwy charakter tych lasów pochodzi od nader bujnej roślinności. Niezmiernej wielkości świerki mają pospolicie sążeń w średnicy, a nawet półtora i więcej. Pod tymi potężnymi drzewami wznosi się niższy las, składający się z drzew znacznie mniej grubych. Spoglądając na te odwieczne bory, wydaje się, jakby się wynosił las znad lasu.... Gdym obchodził te strony przy wiosce Kołonice, najwięcej spotykałem trudności po lasach od niezmiernych poprzewalanych pni. Często trzeba je było wymijać i daleka obchodzić; nawet butwiejące jeszcze stawiały zapory, wyrasta z nich bowiem mnóstwo krzaków i bujnych ziół, uginających się pod nogami, i kroku stawić nie można bezpiecznie.
Odkąd w moje ręce wpadła książka Sekretne życie drzew, zupełnie inaczej spostrzegam drzewa. Nie tylko te w lesie lecz każde. Również te we własnym ogrodzie. Wrócę z pracy i chętnie poczytam bloga.
Prawdę mówiąc, lepiej czuję się w lesie roztoczańskim, jasnym i świetlistym, gdzie tylko sosny i poduchy borówczysk, i widać daleko ...
Ja dostrzegam piękno w każdym typie naturalnego lasu. W zaden sposób nie mogą mu dorównać lasy gospodarcze.
Miło cię gościć zapraszam częściej :-)
Czyli reprezentujesz Mario przeciętnego turystę/grzybiarza :-)
Czyli mamy wiele wspólnego :-)
Z lasem jak z kobietą . W jeden dzień feria barw i dżwięków , radość piękno i motylki nad głową , a w drugi zimno , szaro , chlapa i niedżwiedż w krzakach . Piotrek .
Mam pewien pomysł chciał bym poznać Pana opinię na temat tego pomysłu. Póki co na forum wolałbym o tym nie pisać. Mój email danet7@wp.pl
Wreszcie co nieco przemyślałem temat.
Ad - 1 - chodziło nie tyle o różnorodność gatunków drzew, co raczej bioróżnorodność siedliska, czyli runo, podszyt, mikoryza, zwierzęta... A tego się nie da "zadekretować" więc nie chodziło mi o akcje typu "wicie, rozumcie, trza nam bioróżnorodność wprowadzać", tylko o docenienie przez leśników naturalnych procesów i umiejętne wprzęgniecie ich w gospodarkę leśną.
2 - Darwin więcej pisał o lasach bliskich "Ziemi Ognistej" i te miałem na myśli. Generalnie chodzi mi o to że zapewne 90% (może więcej) osób czuła by się szalenie obco zarówno w lesie deszczowym, jak i "pierwotnej puszczy"
3 - dokładnie.
4 - FORECOM, pobrany i analizowany. Całkowicie się zgadzam z tezami Szczerbowskiego (notabene - gdzie takie smaczki wynajdujesz?, jeśli w pamięci to pozostaje chylić czoła). Obecnie mamy chyba ciut inny trend, zarastanie wynika (moim zdaniem) ze zmiany sposobu gospodarowania, ekstensywne rolnictwo odchodzi w niepamięć, gospodarka oparta na pozyskiwaniu też ustępuje pola przetwórczej. Sporo do zalesiania dołożyła paradoksalnie I wojna - zdecydowana większość pól bitewnych w naszej części Karpat, to teraz lasy. Prawdopodobnie ziemie te zostały porzucone, gdyż bano się niewybuchów i... wyorania zwłok.
5 - Mamy szczęście żyć w kraju o zróżnicowanej szacie leśnej więc możemy porównywać. Jednak to co dla jednych będzie "spacerkiem" dla innych "przeprawą" - dlatego właśnie jestem zwolennikiem udostępniania lasów, poprzez kładki, przecinki, ścieżki, miejsca biwakowe itp.
6 - miałem cały czas na myśli "swoje miejsca" w lesie - właśnie tak jak w punkcie piątym.
Ad.1 Rozumiem, ze Tobie chodziło generalnie o różnorodność na różnych poziomach, ale w tym przywołanych badaniach zajmowali się wyłącznie różnorodnością drzewostanów. Piszesz o "docenienie przez leśników naturalnych procesów i umiejętne wprzęgniecie ich w gospodarkę leśną". Ha no to poczytaj sobie na temat takiego sposobu gospodarowania jak Rębnia stopniowa gniazdowa udoskonalona IVd. Z definicji "Rębnia ta spełnia w optymalnym stopniu wszystkie zadania wodo- i glebochronne oraz pielęgnacyjne w stosunku do zapasu i przyrostu". A teraz wyobraź sobie że w teorii rębnia ta jest stosowana... w 90% lasów karpackich (w teorii - bo praktyce widziałem ją raz)
ad. 2 Zgoda
ad. 4. Co do Szczerbowskiego to wiesz,że lubię starocie. Kwerendę źródeł z prowadzeniem bazy artykułów, mam niejako we krwi. Owszem masz rację, że teraz procesy zarastania Karpat nie są analogiczne co do przyczyn z sytuacją opisywaną przez Szczerbowskiego. Chciałem jednak pokazać, że to co świadomości powszechnej występuje jako proces linearny ("od prehistorii do dziś zwarte puszcze ustępują pod siekierą człowieka") w rzeczywistości nic z procesu ciągłego nie miało nawet w czasach historycznych.
ad. 5 A ja osobiście "i tak i nie". Jak sam chodzę po lesie to wolę wertepy. Jeśli powszechności chcemy przyrodę pokazać to ścieżki i udogodnienia pewnie potrzebne. A propos widziałeś nasz parkowy szlak na Tarnicę ;-) ? http://bieszczady24.pl/wp-content/uploads/2015/09/14.jpg
1 - otóż to! Stan idealny v/s praktyka... Ale postulować pewne sposoby postępowania można. Oczywiście w grę wchodzi przede wszystkim konieczność zmiany mentalności decydentów, tak by w lesie widzieć więcej niż tylko wartość możliwego do pozyskania drewna.
4 - szacun. W końcu nawet Białowieża to las zbliżony do naturalnego a nie w pełni naturalny.
5 - jasne wertepy i partie to urok lasu, z drugiej strony jakieś altanki czy ścieżki też mają swój urok.
Na temat Tarnicy powiedziano już tysiące słów, jednych to drażni innych zachwyca, mamy tam jednak do czynienia ze swoistym sanktuarium, coś w rodzaju Grabarki.
A gdyby tak w lesie gospodarczym wydzielić obszar od kilku do kilkunastu hektarów i prowadzić tam gospodarkę nastawioną na szeroko pojętą różnorodność własnie ..Można by tam robić to czego nie wolno w rezerwacie a i dostęp dla wszystkich użytkowników byłby nie ograniczony.Drewno nadal było by pozyskiwane w pewnym stopniu więc jakiś zarobek by był.Co mam na myśli pisząc o gospodarce nastawionej na różnorodność dam przykład :
- samotna czereśnia wśród buczyny nie ma raczej możliwość odnowienia ale wycięcie kilku buków w pobliżu zwiększyło by taką szansę .Normalnie takie buki do wycinki sie nie kwalifikują . Wartościowe drewno pozyskać resztę pozostawić w lesie na wzbogacenie różnorodności
-nie wycinać drzew z dziuplami
-jeśli mamy na takim trenie bluszcz odsłonić mu dostęp do światła by mógł obficie kwitnąć i owocować z pożytkiem dla leśnych owadów i ptaków .
-urządzić leśną polanę bez pośpiechu stopniowo przez kilka lat , a na jej skraju pryzmy z pni i gałęzi jako siedlisko dla zwierząt i roślin . Polankę wypasać lub kosić
-odsłaniać tereny nad potokami też stopniowo bobry zrobią resztę
-itd.
Głównie w oparciu o naturalną sukcesje roślin i na przestrzeni kilkunastu lat można by stworzyć "enklawę" różnorodności w gospodarczym lesie
Owszem można takie "arboreta" w lesie gospodarczym robić tylko po co? Zabawa podnosząca koszty normalnej gospodarki i raczej bez istotnej wartości ekologicznej. Trochę tak jak z dokarmianiem ptaków w zimie. Służy głównie zaspokajaniu człowieczego dobrego samopoczucia i ciekawym obserwacjom ornitologicznym. Jeśli da się podobne działania robić przy okazji normalnej gospodarki leśnej w porządku jeśli miałyby to być jakieś dodatkowe działania to raczej bym sobie darował, bo są dość kontrowersyjne. Sporo z tych rzeczy o których wspomniano robi się zresztą w wielu RDLP np. nie usuwa się drzew dziuplastych (zazwyczaj i jak się z dołu zobaczy), promuje się domieszki tzw. biocenotyczne.
Odsłanianie bluszczu - czemu akurat bluszczu jak to nawet nie jest teraz gatunek chroniony?
Polana w lesie urządzić - toż to odlesienie gruntu leśnego niezgodne z Ustwą o lasach, a kto i za jakie pieniądze będzie to potem kosił żeby nie zarosło?
Odsłaniać tereny nad potokami - czyli niszczyć wartościowe tereny lasów łęgowych - po co?
Wszystko co istotne ujął już Stanisław, od siebie dodam że sednem ochrony przyrody są korytarze ekologiczne, tak by nie tworzyć zamkniętych enklaw, obecnie mamy multum rezerwatów o bardzo wątpliwej nieraz wartości, otoczonych gęstą zabudową, gdzie ani nic nie przeniknie, ani wyjść stamtąd nie zdoła.
Serdeczności Bożonarodzeniowe dla Wszystkich.
Pewnie i dało by się podobne działania prowadzić obecnie ale bez jednoznacznego "prykazu" z góry to nikt tym sobie specjalnie głowy nie zawraca .
Nie wolno wycinać drzew dziuplastych ale spotkanie drzewa z dziuplą w której mogła by gniazdować sowa jest trudne .
Bluszcz to chyba ostatni pożytek dla owadów jesienią i pożywienie dla ptaków zimą i siedlisko dla obojga . Dokarmianie ptaków które mają w naturze dobrą bazę żerową też wydaje się być niekonieczne .
Polankę mogło by kosić koło łowieckie które dzierżawi ten obwód lub samorząd lokalny bo w tworzenie takiego obszaru można by włączyć instytucie z poza RDLP i realizować tam edukację przyrodniczą . Nie nad wszystkimi potokami są lasy łęgowe poza tym dotyczyło by to nie wielkiego obszaru gdyby nawet trafiło na łęgi . Trudno spodziewać się że spotkamy w takim miejscu dużego drapieżnika ale gdyby udało się tam zanotować lęgi nie jednego jak pierwotnie ale trzech gatunków dzięciołów to zawsze było by coś
W wielu RDLP są zarządzenia dyrektorów wyprowadzając wiele "ekologicznych" normatywów. Poza tym większość RDLP (chyba oprócz jednego) ma (i odnawia) tzw. certyfikaty Forest Stewardship Council gdzie jest sporo o tym o czym mówimy patrz FSC . Są też na wielu obszarach zapisy PZO dla obszarów naturowych, czy nawet zapisy w programach ochrony przyrody nadleśnictw (część PUL). Czyli generalnie pism z góry nie brakuje - jest tylko kwestia - jaki stosunek do zagadnień przyrodniczych ma bezpośredni gospodarz na gruncie czyli leśniczy. Jest też teoria i praktyka wykonania - jeśli gdzieś wykonuje się jakieś prace w lesie, to przede wszystkim dba się o BHP, co oznacza usunięcie z powierzchni wszystkich drzew potencjalnie niebezpiecznych (czyli tych dużymi dziuplami też). I tu jest przewaga rezerwatów bo tam wystarczy tylko zadbać o bezpieczeństwo przy ścieżce, a na reszcie można chronić wszelkie próchnojady, grzyby, porosty, mchy i dziuplaki (czyli całą różnorodność mało widoczną przez niefachowca). Tnijmy tam gdzie chcemy mieć las gospodarczy (który spełnia też wiele funkcji środowiskowych), ale chrońmy też jakieś fragmenty lasów rezerwatowych, żeby dać szansę organizmom stenobiotycznym związanym z zamierającymi i martwymi drzewami. Na jednej powierzchni wszystkiego pogodzić się nie da. Kiedyś były takie hasła o "zwiększaniu plonu z hektara" (i przenoszeniu go na drugi hektar jak dodawali niektórzy). Teraz mamy hasła o trwale zrównoważonej wielofunkcyjnej gospodarce leśnej, której światłe zasady owszem nie mają równych na świecie (oprócz leśnictwa niemieckiego skąd zostały żywcem skopiowane). Te zasady przypominają wielofunkcyjny szwajcarski scyzoryk, tyle że realizacja na gruncie niestety często przypomina już scyzoryk ruski porównanie
Bluszcz OK - tyle, że jak już wylezie na drzewo i kwitnie to odsłaniać go chyba nie trzeba?
Dokarmianie ptaków zgoda ale miło się poczuć dobrym Franciszkiem
Polankę istniejącą w porządku trzeba kosić (nawet same nadleśnictwa koszą i dopłaty UE biorą) ale tworzenie nowej polany kiedy zarasta tyle gruntów ornych w Karpatach (i nie tylko)?
Nad potokami niezależnie od tego czy jest tam las łęgowy czy tylko wilgotniejszy fragment siedliska, to nic bym nie grzebał bo to są bardzo ważne i wrażliwe powierzchnie retencji wody (której ostatnio w kraju coraz mniej). Nawet te najmniejsze cieki mają znaczenie patrz Strumyki i rowy – niedostrzegana woda w lesie.
Takie bluszcze co już wylazły na drzewo mam właśnie na myśli ,w pełnym słońcu większy z nich pożytek a czasem wystarczy usunąć jedno drzewo .
To co zarasta otwartą przestrzenią w przyszłości nie będzie i różnorodności takiej jak na polanie a zwłaszcza jej skraju też tam nie będzie .
Mocno ocienione cieki wodne pozbawione prawie roślinności sprzyjają erozji wgłębnej co za tym idzie słabo przyczyniają się chyba do poprawy retencji raczej bardziej do osuwisk , trochę światła pozwoliło by zatrzymać sporo wody w lesie ,mam tu na myśli potoki na stokach ale nie tylko.
A jeśli chodzi o dziuplaste z dużymi dziuplami to sporo takich można spotkać przy ruchliwych drogach gdzie zresztą sowy wywodzą młode (wprost na szybę jakiej ciężarówki)szkoda że niema siedlisk w spokojniejszej okolicy . Morze warto by zastosować budki lęgowe dla tych pożytecznych dla lasu ptaków skoro dziuplaste drzewa są w lesie niebezpieczne
Jeśli chodzi o bluszcz mam cały czas mieszane uczucia bo gdy on już w koronę wejdzie to zwykle właśnie dlatego że ma dość światła. Tyle, że teraz po zdjęciu go z listy gat. chronionych to tylko dobra wola leśniczego, żeby nie tyle odsłonić drzewa z bluszczem, a raczej nie wyciąć takiego z bluszczem (chyba że leśniczy pszczelarz to wówczas będzie dbał)
Co do polan i terenów otwartych chciałem tylko wskazać, że zarasta dużo cennych łąk, do których dostęp łatwiejszy niż do polan, taniej byłby kosić i siano lepsze, a ich się nie kosi bo sie nie opłaca. Ale jestem jak najbardziej za tym, żeby takie polany śródleśne utrzymywać.
Co do tego, że erozja wgłębna większa i spływ szybszy na potokach bez roślinności to częściowo prawda. Tyle, że potok w zacienionym lesie to również martwe drewno, gałęzie i liście w potoku, które tworzą naturalną małą retencję.
Na taki materiał proszę spojrzeć http://tpn.pl/filebrowser/files/09_Wodochronne_funkcje_lasu.pdf
Wycięcie drzew w wąskiej górskiej dolinie "V" kształtnej wcale nie powoduje automatycznej rozwoju roślinności nadwodnej tylko rozwój gatunków zrębowych, które w niczym nie poprawiają sytuacji retencyjnej. A samo wejście z wycinką wymusza założenie szlaków zrywkowych, które działają jak doskonały drenaż odwadniający. Z kolei w dolinach "U" kształtnych najczęściej są łęgi, które same z siebie luźne są i mają dobre warunki do rozwoju bujnej roślinności wilgociolubnej. No i zwykle są tam bobry.
Nie wszystkie drzewa z dużymi dziuplami są traktowane jako niebezpieczne, ale tu znów dużo zależy od nadzoru leśniczego.
Wychodzi na to że porównanie ze scyzorykami jest tu najbardziej trafne w odniesieniu do tego co można zrobić a co się robi żeby las był lasem a nie "polem kukurydzy "
Dziękuję za cierpliwość dla laika marzyciela inaczej teraz spoglądam na temat .
Pozdrawiam
To ja dziękuję (i przepraszam że na początku trochę opryskliwie zareagowałem). Jak ktoś pyta czy wnosi uwagi to, aż się chce pisać kolejny post.
Może jeszcze pociągniemy temat odsłaniania potoków bo tak się złożyło że letnia wichura łamiąc i wywracając kilkanaście buków odsłoniła spory kawałek potoku z korytem typu U . w miarę możliwości będę obserwował to miejsce i zmian jakie tam zajdą . Wykroty poszczypane pnie i sterty gałęzi na pewno przyciągną na wiosnę wielu lokatorów .
Ciekaw jestem wyników obserwacji
Prześlij komentarz