Strony

niedziela, 27 marca 2016

Topki, tołpie czy hurmany?

Produkcja topek (tołpi, hurmanów) soli w Drohobyczu
źródło: Drohobycz Feliksa Lachowicza
Brzeg Pogórza Karpackiego w okolicach Przemyśla zwany niekiedy Sigmoidą Przemyską obfituje w złoża soli, które nie osiągając co prawda takich miąższości jak wielickie czy kałuskie, były od wieków eksploatowane poprzez wydobycie i warzenie solanek. Temat ten od dawna mnie interesował, wszakże na pograniczu Gór Słonnych >klik mieszkam. Szukałem też wcześniej solanek na Pogórzu Przemyskim w okolicach Sólcy >klik.
Jak już kiedyś pisałem, najlepszą porą do terenowych poszukiwań śladów historii jest przedwiośnie, kiedy to roślinność nie utrudnia zbytnio obserwacji. W tym roku czas przyszedł na penetrację przysiółka Żupa w Kormanicach nieopodal Fredropola. Zupełnie po sąsiedzku PGNiGe w 2014 roku roku rozpoczęła wiercenia "To jeden z najgłębszych odwiertów w Polsce, którego głębokość zaplanowana jest na 6000 metrów. Celem planowanego otworu Fredropol-1 jest rozpoznanie formacji skalnych podsolnych oraz sprawdzenie ewentualnego nagromadzenia ropy naftowej i gazu ziemnego. Uzyskane dane pozwolą określić potencjał zasobowy obszaru badań i zaplanować dalsze prace, których celem będzie odkrycie i udostępnienie złóż węglowodorów". Ja jednak chciałem odnaleźć naturalne wycieki solanki, o których  słyszałem. 
Rozczarowany wcześniejszymi próbami odnalezienie słonych źródeł klik>, uzbrojony w taką właśnie historyczną mapę, na której zapisano Schuppa (czyli Żupa) niezbyt wierzyłem w powodzenie wyprawy.
źródło wojskowa mapa austriacka z lat 1763-1787
Według różnych źródeł sól wydobywano tu od średniowiecza, a nawet wcześniej. Żupę z prawdziwego zdarzenia urządził tu w 1658 roku kasztelan lwowski Andrzej Maksymilian Fredro. Według przewodnika po Pogórzu Przemyskim Stanisława Krycińskiego w Kormanicach w XVIII wieku dobywano solankę z trzech studni i odparowywano produkując tygodniowo 90 beczek soli (sic!). Informację tę zaczerpnięto ze Słownika geograficznego Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich klik> W czasie zaboru Gaicyi była w K. warzelnia soli o jednej panwi. Tygodniowa produkcya soli wynosiła 90 beczek. Beczki były większe niż i innych żupach, sprzedawano je po 4 złp., a sól wywożono do Dynowa i dalej w góry. Szybów było tutaj trzy. W r. 1773 zwinięto warzelnię. Austriacy zamykali lub wykupywali prywatne warzelnie chroniąc państwowy monopol solny, aczkolwiek tu i ówdzie pojawiały się pogłoski, że jeszcze w okresie międzywojennym miejscowa ludność z tych studni korzystała.
Jakież było moje zdziwienie gdy po niezbyt długim błąkaniu się po mieszanym lesie, po zaliczeniu wpierw ciągu poupowskich ziemianek, odnalazłem taką oto niewątpliwie starą studnię solankową z zachowanym drewnianym ocembrowaniem. Zastanowił mnie bardzo wygląd dołu, na którego dnie znajduje się studnia - czyżby ktoś tu niedawno prowadził prace ziemne nad oczyszczeniem otworu?
Czerwone strzałki z numerami oznaczają kolejne studnie solankowe, strzałki zielone przebieg obwałowań
pokazanych na końcu posta, niebieska - ślady zabudowań..
Nie czarujmy - nie stare austriackie mapy były najbardziej pomocne w poszukiwaniach, ale GPS i nieoceniony szczegółowy numeryczny model terenu z LiDARu. Widać na nim każdą większą dziurę w ziemi, ale też każdy większy kopiec.
Fragment mapy katastralnej Kormanic z połowy XIX wieku z naniesioną lokalizacją studni.
Jak widać położone są na jednej działce sygnowanej jako pastwisko.
Na austriackich mapach wojskowych i katastralnych zarówno XVIII-sto wiecznych jak i tych późniejszych z Żupy pozostaje tylko nazwa przysiółka. W prawobrzeżnej części przysiółka są trzy gospodarstwa odległe od studni jakieś 70-100 metrów, w lewobrzeżnej cztery gospodarstwa.
Taki oto charakterystyczny zrębowo obudowany szyb solankowy zwany był "oknem" - ten o wymiarach 2 x 2,5 metra. Ponieważ sól w połączeniu z wodą to czynnik dobrze konserwujący drewno, materiał ten może być bardzo stary, być może pamiętający czasy polskiego Tacyta. Badania podobnej, niedawno odnalezionej studni solankowej w Sołonce pod Rzeszowem wykazały, że drewno użyte tam do ocembrowania zostało ścięte zimą 1596/97 >klik.
Woda nie wyglądała zbyt zachęcająco, jeśli chodzi o badanie organoleptyczne, ale czego się nie robi dla nauki. Spuszczona na piętnastometrowej lince sonda w postaci szklanej butelki nie sięgnęła dna, zaś zaczerpnięta woda (z warstw powierzchniowych) zajeżdżała mocno siarkowodorem i nie była specjalnie słona. Niestety w przypadku otwartych studni górne warstwy rozcieńczone są wodami opadowymi i gruntowymi, stąd też są najmniej zasolone. Dopiero warzenie w warunkach domowych przez odparowywanie potwierdziło zawartość soli w granicach 0,5% ;-)
Jak widać proces warzenie przeprowadzono bez wstępnego ługowania, stąd też na dnie naczynia prócz
kryształków soli w formie lodowych malunków także żółtozielone zanieczyszczenia.

Aby się przekonać czy w studni faktycznie jest stężona solanka trzeba by najpierw wybrać parę (albo i paręnaście) metrów wody, gdyż surowica o większej gęstości zalega przy dnie. Jak pisze Ksiądz Franciszek Siarczyński klik>: "Gdzie się zdroje słone dobywają, tam pospolicie studnie tej głębokości kopią, aż surowica, czyli solna posoka przyzwoitey słoności stopień okaże. Ten się poznaje za pomocą Solomierza… Studnie jedne są płytsze, drugie głębsze podług położenia swojego, w niższem od 15 do 30 sążni, w wyższem od 50 do 80, a czasem i sta sążni, jak w Suminie głębokie studnie bywają.
Dalsze poszukiwania pozwoliły odkryć w bliskim sąsiedztwie dwie inne studnie, o których prawdopodobnie wspominał przewodnik Stanisława Krycińskiego. Ta o podobnych wymiarach jak pierwsza też z zachowanym cembrowaniem.
Druga pewnie nie do znalezienia w lecie bo obrośnięta krzakami, ale wypełniona wodą prawie po sam brzeg.
Trzecia zasypana częściowo ziemią i liśćmi ale również znakomicie czytelna w terenie. Studniom musiała towarzyszyć zapewne konieczna infrastruktura, gdyż od wydobycia solanki proces warzelniczy się dopiero zaczynał.
Tu nad potokiem Żupa była niegdyś żupa
Hieronim Hilary Łabęcki w swoim dziele: "Górnictwo w Polsce : opis kopalnictwa i hutnictwa polskiego pod względem technicznym, historyczno-statystycznym i prawnym." z  1841 roku tak opisywał:
PRODUKCJA SALIN RUSKICH CZYLI WARZELNI SOLI GALICYJSKICH
Oprócz kopalń soli krakowskich rozciągają się poczynając o mil 20 do 25 od Bochni w stronę południowo-wschodnią żupy dawne ruskie to jest saliny i przy nich warzelnie z solanki (Solankę saunure, Sohle, Salzsohle zowią w Galicyi surowicą)  czyli wody słonéj sól wywarzające. Solanka tych okolic zawiera od 15 do 25% soli. Źródła te słone zawierają w tymże kierunku przeciąg mil 30. Sól tam warzoną i w beczki pakowaną zowią zapiekanką dlatego że gdy sól w solówkę jest zapakowaną z górą głowiastą ta w suszarni przypieka się czyli przysusza i tak bez zabicia wierzchu bywa sprzedawaną. Waga ich wynosi około centnara wied, czyli 125 fun. pol. do handlu i zużycia bywa także sól dostarczaną w suszonych ostrokręgach ściętych i stopa wysokości a około pół stopy średnicy zwanych harmany wagi 1 do 2 funtów. 
Dziewięć harmanów, topek lub tołpi w herbie Drohobycza nad portykiem fary pw. św. Bartłomieja
Królewskie żupy ruskie, które także liczone były dawniej do dóbr stołu królewskiego położone były w ziemi Sanockiéj w ekonomji sanockiej w Tyrawie solnej w ziemi Przemyślskiéj w ekonomii samborskiéj pod Starosolem i w starostwie Drohobyckim w Modrzycy Stebniku Solcu i Truskawcu i także w Kałużu i Sołotwinie wszystkie inne zaś, których było bardzo wiele były prywatne. Po przejściu tego kraju pod panowanie austrjac. w r 1775 rząd cesarski nabył wszelkie takie dobra szlacheckie, w których były źródła słone przez zamianę za dobra czyniące 3 lub 4 część ich dochodu i podzielił następnie wszystkie te fabryki soli na trzy dozorstwa salin (Salinen Intendenz) w tych czasach 26 warzelni utrzymuje w biegu rząd austrjacki dostarczające corocznie soli przeszło 900 000 cent. wied.
Piękna rycina z saliny drohobyckiej
 źródło: Drohobycz Feliksa Lachowicza
1-sze Samborskie dozorstwo salin w cyrkule Sanockim Samborskim i Stryjskim. Miéjsca główniejsze są: Tyrawa Solna, Dobromil, Laczko, Huczko, Starosól, Szumin, Tarnowa, Samborz, Drohobycz, Modrzyce, Solec, Stebnik, Truskawiec, Sprynka, Kolpiec, Hujsko, Nohojowice, Kreczów, Lissowiec, Bolechów, Dolina.
2-gie Delatyńskie dozorstwo salin w cyrkule Stanisławowskim gdzie główniejsze źródła słone są: Kałusz, Rozniatow, Cisów, Krasno, Petranka, Rosolno, Tyśmienica, Sołotwina, Maniawa, Mołotkowa, Markowa, Sopów, Nadworna, Kluczów, Jabłonica, Berezów, Delatyn.
3-cie Kołomejskie dozorstwo salin w cyrkule Kołomejskim czyli dawném Pokuciu w którym są saliny: Słoboda czyli Turz wielki, Peczyniczyn, Kniaźdwór nad Prutem, Mołodjatyn, Sakczyn, Kołomea, Nowica, Uterop, Kosmacz, Jabłonów, Bachynia, Strutyń, Leśna, Pestyń, Kossów, Kuty, Dzików, Gwozd, Śniatyń.
Po sąsiedzku starych studni znalazłem jeszcze całkiem współczesną przy pasiece nad rzeczką Żupa
Woda głównie z posmakiem związków siarki, chociaż pewnie jakąś zawartość NaCl też miała.
WARZENIE SOLANKI
Warzenie solanki odbywa się w oddzielnych zabudowaniach zwanych warzelniami. Solanka tężona warzy się w panwiach żelaznych o do 48 stóp długich 12 do 24 st. szerokich a 1 do 15 st. głębokich do palenia używa się drzewa, węgli kamiennych lub torfu. W niektórych warzelniach panwie do połowy się napełniają a gdy solanka zawrze dopełnia się panwi lecz w innych od razu się je napełnia. Dla oczyszczenia solanki przed pierwszem warzeniem w osobnem naczyniu miesza się z wapnem w stosunku np 10: 1 lub 12:1. 

Widok na Żupę
W czasie pierwszego czyli początkowego warzenia albo burzenia zbierają się szumowiny. Właściwe warzenie czyli zagotowanie następuje w stopniu 70 do 75 ciepłomierza stustopniowego (Celsjusza) czyli 56 do 60 Reaum. a następnie sól krystaliczną osadzającą się na dnie wybiera się w kosze. Działanie to trwa 12 do 24 godzin. Pozostające w panwiach ługi słone do następnego warzenia mogą być użyte. Tworzące się przywary panwiowe równie jak i ługi gorzkie służyć mogą do fabrykacyi soli gorzkiej czyli glauberskiej lub do umierzwiania gruntu.
Przy pasiece nad żupą wyraźny ślad podmurówki po starych zabudowaniach gdzie być może niegdyś sól warzono.
Wśród łanów barwinka i suchych łodyg rdestowca walają się bliżej nieokreślone szczątki.
SUSZENIE SOLI WYWARZONEJ
Suszenie soli wywarzonej następuje w samej warzelni lub w osobnych suszarniach w których gorącem powietrzem suszoną jest sól wysypywana na prycze. Ciepło z ogniska przechodzić też może kanałami murowanemi pokrytemi blatami żelaznemi na których sól jest wysypywana albo rurami żelaznemi krążącemi pomiędzy kupami soli. Sól wysuszoną pakują w beczki solówki zwykle wagi 2 centn. berl. czyli około funt 25 wagi polskiej.
Od górnej strony zbocza trzy studnie zabezpiecza wyraźny rów i wał ziemny -
prawdopodobnie miało to na celu odcięcie studni od spływu wód powierzchniowych i tzw zaskórnych.


Warzenie soli wymagało dużych ilości opału, stąd też w XVIII wieku wydawano takie instrukcje dla służby leśnej nadzorującej drzewostany przy warzelniach soli: Leśnicy i leśni mocno przestrzegać mają ażeby w lasach czarnych i zaroślach nie było dezolacyi, a jako najusilniej pilnować żeby pożarami w jesieni i na wiosnę nie wypalali, któregoby zaś zdarzyło się złapać palącego, okuć w kajdany i przy żupach do rąbania drew trzymać.
Tężnia solankowa w Sołonce

Dzisiaj solanek nie trzeba chronić ziemnymi obwałowaniami, za to może warto by się zastanowić, czy nie warto uczynić z nich lokalnej atrakcji turystycznej tak jak to zrobiono w podrzeszowskiej Sołonce >klik? Obecnie niczym niezabezpieczone, głębokie studnie stanowią zagrożenie nie tylko dla przypadkowych wędrowców, ale również dla zwierzyny leśnej.
Stare jabłonie przy drodze do Żupy

16 komentarzy:

obszarny pisze...

ilu ciekawych rzeczy można szukać w lasach i polach na pogórzu. lidarowe skany powierzchni to faktycznie świetne źródło informacji o ukształtowaniu terenu, w dodatku na naszym terenie bardziej aktualne od ortofotomapy. bardzo ciekawa sprawa z tymi solankami, a artykuł najwyższych lotów - bogaty w informacje i teksty źródłowe. Wesołych Świąt ;

Stanisław Kucharzyk pisze...

Dzięki za ciepło słowo. Nie tylko nowe mapy i techniki, ale też stare mapy austriackie są źródłem wielu ciekawostek o czym niedługo w planowanym artykule o starym szańcu z Fredropola. Swoją drogą to aż dziw, że nikt wcześniej nie pisał o tych studniach (chociażby Programie ochrony przyrody PUL nadleśnictwa Krasiczyn - bo to jest teren w zarządzie ALP). Miejscowi na pewno znają to miejsce (chociażby pszczelarze z sąsiedniej pasieki).
Wzajemnie wszelkich łask od Chrystusa chwalebnie zmartwychwstałego i wielu wspaniałych zdjęć Pogórza.

makroman pisze...

Rany ale bym się na taką odkrywczą wyprawę wybrał.
Świetna dokumentacja terenu i znalezionych lokacji, mam takie pytanie czy są zaznaczone na mapach firmy Compass albo Gallileo? To są dość dokładne mapy, nie ma tam wszystkiego, ale i tak jest więcej niż na mapach innych wydawnictw, do tego jest aplikacja Seemap która na nich bazuje i przy pomocy której łatwo wszędzie trafić.

Alleluja!

Stanisław Kucharzyk pisze...

Nie - na zwykłych mapach turystycznych Compassu nie ma tych solanek. Gallileo nie znam ale też nie przepuszczam żeby coś tam było. Dla mnie podstawą poszukiwań był wpis w przewodniku Stanisława Krycińskiego - Pogórze Przemyskie o tych trzech studniach w przysiółku Żupa. Tyle, że w przewodniku stoi że studnie zasypali Austriacy. Ale wiesz jak to jest - mi trzeba jakiegoś pretekstu, żeby się teren wybrać. Pierwszy raz tam byłem 13 lutego b.r. tyle że nie bardzo wierząc w sukces nie wziąłem nawet naczynia coby wody zaczerpnąć. Z tego względu konieczna była druga wizyta 20 marca, a i tak linkę za krótką wziąłem.
Chrystus Zmartwychwstał!

makroman pisze...

Szkoda, no ale nie można mieć wszystkiego na mapach.
Ja dziś wybierałem się rowerem przed praca na Powiśle, poszperać w starych fortyfikacjach bastionowych (legenda mówi że szwedzkie były, ale nikt jej nie weryfikował) - no to się pogoda tak spaprała, ze żal nosa wystawiać z domu, a to było w planie 30 km pedałowania w jedną stronę.

Stanisław Kucharzyk pisze...

To powodzenia w poszukiwaniach

Anonimowy pisze...

"Oprócz kopalń soli krakowskich rozciągają się poczynając o mil 20 do 25 od Bochni w stronę południowo-wschodnią żupy dawne ruskie..." A dosłownie o krok na zachód od Bochni leży podgórska wieś Łapczyca, w okolicach której z dawien dawna również warzono sól z solanek - co przyczyniło się do świetnego rozwoju miejscowości (grodzisko, piękny kościół). I co najciekawsze nadal się tam warzy, i to we wcale dużych ilościach, sól leczniczą bromowo - jodową - ale, o ile jest mi wiadomo, nie z naturalnego wysięku solankowego lecz z odwiertu poczynionego w latach 60 - tych.

Wśród solanek wymienionych w prztoczonych przez Pana źródłach, uwzględnione jest Lacko ( obecnie, nota bene, Solanowatka) koło Dobromila na terenie Ukrainy. W czasach cekańskich i II RP był to prężnie funkconujący zakład. Chciałbym się upewnić czy była to typowa - ale dużych rozmiarów - warzelnia. Spotykałem się bowiem z określeniem "kopalnia" soli w Lacku - ale najpewniej był to gwarowy zwrot. Na cmentarzu dorbromilskim znajdują się nieźle jeszcze zachowane nagrobki ( z fotografiami w sepii) cesarsko - królewskich solowarów z Lacka - warte koniecznie obejrzenia jak ktoś tam przypadkiem zbłądzi. W "kopalni" tamtejszej, latem 1941 r., NKWD zamordowała kilkuset więźniów ( Polacy, Ukraińcy) strącając ich - między innymi modus operandi - do studzień solankowych.
Pytanie na koniec: W jaki sposób woda solankowa - ze studzien drewnem ocembrowanych jak na pańskich fotografiach - trafiała do owych żelaznych panwi gdzie odbywał się finalny proces warzenia?

Pozdrawiam,

Artur Ziaja

Stanisław Kucharzyk pisze...

W Lacku były typowe warzelnie soli (tak jak w sąsiednim Dobromilu) - Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich. Żupy ruskie to w większości były warzelnie. W okolicach Kałusza i Stebnika gdzie pokłady NACL były grubsze i w dodatku występowała też sól potasowa i kainit prowadzono wydobycie faktycznie kopiąc sól klik.
Co do spisu salin Łabęckiego to jak sam pisze obejmuje tylko "główniejsze" miejsca wydobycia - Dobromil jest - sąsiednie Lacko pominięto. Spis ten obejmuje zresztą tylko dawne żupy królewskie oraz bardziej wydajne żupy prywatne znacjonalizowane przez C.K. Austrię (czyli własność kameralną). Lacko przed zaborami należało do ks. Lubomirskiego i zostało przejęte przez kamerę. Kormanice nie zostały znacjonalizowane w związku czym żupę zlikwidowano.
O tej zbrodni słyszałem - byli to więźniowie z Przemyśla. Podobno do wydobywania ciał Niemcy wykorzystali więźniów żydowskich, których po zakończeniu operacji utopiono w tych samych szybach.
W jaki sposób solanka była transportowana do panwi? Myślę, że w zależności od sposobu wydobycia - w mniejszych solankach surowicę wydobywaną za pomocą wiader i kołowrotów. W przypadku większych warzelni stosowano kieraty lub pompy parowe (za czasów autriackich). Tam gdzie były pompy na pewno woda była transportowana systemem rur, względnie korytek drewnianych. Tam gdzie wydobycie było mniejsze i stosowano kołowrót i siłę ludzkich mięśni myślę, że solanki również nie noszono w wiadrach bo tej wody było niemało ( w zależności od stężenia 10-50 x więcej niż objętość uzyskanej soli). Najprawdopodobniej stosowano jakiś system drewnianych korytek, ale to tylko moje przypuszczenia.

Stanisław Kucharzyk pisze...

A tak to wyglądało w warzelni wielickiej
karbaria1
karbaria2

makroman pisze...

Arturze nie myślałes nigdy o własnym blogu? Podobnie jak Stanisław masz niejedno do przekazania.
Pozdrawiam
Maciej

makroman pisze...

Trzeba by zrobić jeszcze jeden wypad i poszukać resztek kieratu lub innych instalacji, ale to już chyba archeolodzy powinni prowadzić?

Stanisław Kucharzyk pisze...

No myślę 😊

Anonimowy pisze...

W Krakowie na Zabłociu, na brzegu Wisły, do dnia dzisiejszego istnieje miejsce zwane "Składem Solnym". Z kolei wiadomo jest, iż sól z żup krakowskich transportowana była dalej za pośrednictwem portu w Uściu Solnym, położonym w miejscu gdzie Raba wpada do Wisły. Niedaleko Przemyśla, nad Sanem, o rzut kamieniem od arboretum bolestraszyckiego, tylko po drugiej stronie rzeki, leży Skład Solny. Nazwa bynajmniej nie jest przypadkowa, gdyż z tego miejsca (porty nadsańskie zwane były palami) spławiano dubinkami i komięgami produkty rolnicze i leśne Ziemi Ruskiej oraz sól z ruskich żup. Ma Pan dostęp do interesującej kolekcji map galicyjskich. I dokonuje Pan ich ciekawej analizy. Pytanie brzmi: czy Skład Solny nad Sanem koło Stubna miał swoje odpowiedniki, primo, położone w górnym biegu rzeki, secundo czy "z drugiej strony", nad Dniestrem funkcjonowały jakieś "solne pale", po których nazwa ostała się do dnia dzisiejszego w toponomastyce regionu?

Pozdrawiam,

Artur Ziaja

Stanisław Kucharzyk pisze...

Według Persowskiego: Sól z ziemi przemyskiej wysyłano tylko szkutami. Składy portowe byly w: Torkach, Ursku (Hurko lub Hureczko), Sośnicy i samym Przemyślu. Wysyłano soli ogromne ilosci soli rocznie. W 1603 wezbrany San zabrał 8000 beczek, a była to tylko część przygotowana do spławu. Czy powyżej Przemyśla były składy solne? Pewnie tak - bardzo prawdopodobne, że najwyższy punkt spławu soli był w Tyrawie Solnej, a przed królem Władysławem Jagiełłą w Sanoku.

Stanisław Kucharzyk pisze...

To nie Persowski (1937) jednak. Znalazłem pierwotne źródło - "Prawem i lewem : obyczaje na Czerwonej Rusi w pierwszej połowie XVII wieku / przez Władysława Łozińskiego 1904":
Ale ziemia halicka i ziemia przemyska nietylko z roli żyły ale i z soli. Z roli i z soli powstawały tam fortuny, z roli i z soli urosły nowe możnowładcze rody jak Potockich i Lubomirskich, których nagła krescytywa właśnie w te pierwsze lata XVII. wieku przypada. Kto żyw, handluje w obu tych ziemiach solą: szlachcic, magnat, mieszczanin, chłop, żyd. Olbrzymie transporty rozchodzą się po całej Polsce, największe i najczęstsze do Torunia, do Bydgoszczy, do Kijowa i do Brześcia Litewskiego. Sól z ziemi
przemyskiej wysyła się wyłącznie szkutami, a San w czasie spławnego stanu wody roi się od statków wyładowanych solą. W Torkach pod Przemyślem jest rodzaj portowego składu soli; w r. 1603 wezbrany San zabiera ztamtąd
8000 beczek soli, a była to tylko część całej przygotowanej do spławienia ilości. Drugi takiż skład istnieje w Ursku, trzeci w samym Przemyślu. Żegluga na Sanie jest podstawą specyalnego przemysłu, istnieje w Przemyślu osobne rzemiosło szkutników i osobna klasa frachtarzy, t. j. przedsiębiorców transportu, między którymi najznaczniejszym jest mieszczanin Marcin Zając. Nawet szlachta i to znakomita podejmuje się frachtarstwa, i tak n. p. głośny Jan Szczęsny Herburt nie waha się bawić tego rodzaju przemysłem; w r. 1601 podejmuje się frachtu 3000 beczek soli dla Wacława Kiełczowskiego, starosty wschowskiego. Drohojowscy, Śrzedzińscy, Herburtowie i inni ze szlachty przemyskiej zawierają wielkie transakcye o dostawę soli, ale nad wszystkimi góruje oczywiście Jerzy Mniszech, wojewoda sandomierski, w którego ręku jest starostwo Samborskie z wszystkiemi swemi żupami. W r. 1600 Mniszech ma na Sanie 14 dużych komięg godnych do ładunku, ze wszystkiemi aparaty i instrumenty do żeglowania potrzebnemi.
Szkuta mieściła w sobie około 450—500 beczek soli i wyglądała z swoim wysokim masztem i dużym żaglem jak mały okręt. Zachowała nam się z powodu pewnego sporu prawnego w r. 1611 wizya takiej szkuty sanowej, podająca szczegóły i nazwy, tem godniejsze przytoczenia, że nie spotykamy ich w Flisie Klonowicza. Żelazo i okowy oddarte — czytamy w dokumencie tej wizyi — rudel wzięty, burnice połamane, za głową komora rozebrana, nie dostaje pojazd 16, lasek 9, a z przeczkami 6, maszt zepsowany w niwec, żagiel podarty, na który kilkadziesiąt półsetków płótna wychodzi; trysty z błodzem niemasz; sud dwóch i gar niemasz, dymaka i jakieru niemasz; rysi niemasz; bosaka niemasz, drzwi u komory wyprawnej niemasz, sfornia zależnego od szyby niemasz, plichta zgniła, w rufie narożnice żelazne poodrywane; reja zgniła, wręga w rufie spadana; tamże same szkuta u tej wręgi w umrachu się naruszyła, że dnem bardza ciecze.
Na takich szkutach przewożono także zboże i popioły do Gdańska, a Anglicy Wilhelm Alandt i Ryszard Lewes, głównie z Przemyśla i Sanem wyprawiali wielkie ładugi polskiej pszenicy na zamorskie targowiska. Ale te wszystkie szkuty, komięgi, tratwy, dubasy, unoszące falami Sanu i Wisły bogactwa ziemi polskiej, nie podnosiły niestety ekonomicznie kraju — i wiele prawdy bolesnej leży w słowach współczesnego poety:
Pan nie nasyci morza bezdennego,
Wsie nie nasycą pana choć jednego,
Tak wszystko ginie, co użną poddani.
Jakby w otchłani!

Anonimowy pisze...

Wyborny cytat. Bardzo dziękuję.

Pozdrawiam,

AZ