Strony

piątek, 31 grudnia 2021

„Dzikie“ warzelnictwo soli na Podkarpaciu - artykuł Józefa Siemaszkiewicza

Ogólny widok zabudowań kopalni soli w Stebniku (obok Drohobycza)
Trzy lata temu prezentowałem na łamach bloga artykuł "Tajne warzelnictwo soli i kradzieże leśne na Huculszczyźnie - spostrzeżenia i wnioski" autorstwa Stanisława Iwaszko komisarza Policji Państwowej w Kołomyi z 1937 r. Na zakończenie 2021 roku zbliżony w tematyce lecz znacznie bliższy w przestrzeni artykuł Józefa Siemaszkiewicza o Stebniku między Truskawcem, a Drohobyczem.

Celem bliższego zapoznania się z tajnikami dzikiego warzelnictwa soli przenieśmy się dla przykładu do Stebnika, podkarpackiej miejscowości, położonej w obrębie bogatych pokładów soli kuchennej i soli potasowych, rozciągających się na południowy wschód w dorzeczu Słonicy. Już sama nazwa rzeki pozostaje, niewątpliwie w związku z obecnością rozpuszczonej w niej soli kuchennej. Sami możemy się o tym przekonać, badając smak wody, która istotnie zdradza pewną zawartość soli. Przechadzając się wzdłuż koryta rzecznego obserwujemy mniejsze (nie zawsze dostrzegalne), lub większe źródła solankowe, uchodzące do Słonicy. Wypływająca solanka zawiera wielką ilość rozpuszczonej soli kuchennej (28—32% ), przy czym procentowość soli jest zmienną w rozmaitych źródłach, a nawet w tym samym źródle, zależnie od ilości opadów atmosferycznych. Źródła te są niezbitym dowodem istnienia w głębi ziemi pokładów solnych, co też dało się już dawno stwierdzić na Podkarpaciu. 

Stebnik salina ok. 1913 - polona.pl

Źródła te powstają przez wyługowywanie wodami gruntowymi czystych złoży soli lub soli zawartej w iłach. Wody te wypływają jako nasycone w miejscach najniżej położonych w terenie, co odpowiada najczęściej dolinom rzek. Solankę taką nazywamy naturalną w odróżnieniu od tzw. sztucznej, uzyskiwanej przez miarowe doprowadzanie wody słodkiej z powierzchni ziemi do kopalni, gdzie w specjalnie wykutych „komorach“ następuje powolne rozpuszczanie jej ścian, co w rezultacie stwarza ogromne stawy podziemne zwane „ługowniami“ , skąd można bez ograniczenia czerpać pompami solankę, w przeciwieństwie do 1 480 dzikich źródeł, gdzie musi się cierpliwie czekać na świeże dopływy solanki. 

Saliny, szyb "Rübeck", ok. 1937, polona.pl

Źródła solankowe są stale czynne przez ciągły dopływ do ziemi mas wody słodkiej, a jeśli nie są wykorzystywane, bezużytecznie odpływają do rzeki. Źródła te rozprzestrzenione są na całym Podkarpaciu. Liczba większych, zarejestrowanych wynosi około 800. Ze znanych źródeł solankowych, mających znaczenie lecznicze, gdyż oprócz soli kuchennej zawierają inne składniki mineralne, należy wymienić źródła truskawieckie „Maria“, „Zofia“, „Bronisława“, morszyńskie „Źródło św. Bonifacego“.

Źródła te od dawnych czasów naprowadzały ludzkość na możność ich wykorzystywania, toteż budowano „żupy solne“ , a uzyskana tą drogą sól kuchenna była przedmiotem wymiany z krajami, które jej nic posiadały. Świadczą o tym zapiski znalezione ongiś w klasztorach kijowskich, gdzie w X II wieku prowadzono ożywiony handel z „ośrodkiem krainy solnej“ — Haliczem. W aktach Jużno Zapadnoj Rossii wydanych w t Petersburgu (1865—81), znajdują się wzmianki o kupcach kołomyjskich, którzy ze solą zjawili się. na obszarach Ukrainy Kijowskiej i Moskwy. — Podkarpackie żupy solne miały i dawniej wielkie znaczenie, o czym świadczą choćby monety z czasów Hadriana (II w. przed Chr.), znalezione w szybie solnym w Utoropach (obok Kosowa). Żupy solne daty też niewątpliwie początek pierwszym osadom podkarpackim, a początki tychże sięgają czasów etruskich (VI w. przed n. Chr.), a może jeszcze starszych. 

Na przednim planie źródło soli, na dalszym potok Słonica

Miejscowa ludność warzy tam obecnie sól w tajemnicy przed władzami policyjnymi i skarbowymi. Uboga ludność pragnie przez warkę solanki nie tylko zaspokoić potrzeby własnego gospodarstwa, ale zdobyć grosz dla swej wegetacji z nielegalnej sprzedaży własnoręcznie wyprodukowanej soli. 

Początków tego przemysłu należy szukać w chwili, kiedy zwolnione z pracy rzesze robotników miejscowej kopalni, jak i sąsiednich ośrodków przemysłowych zaczęty szukać innych sposobów zarobkowania. Zaczęto wpierw w porze nocnej zbierać z terenu kopalni bryły osadu wyrzucone jako nieużyteczne na śmietnik, tzw. „omoki“ , powstałe przy gotowaniu solanki w warzelniach państwowych. Omoki nie mają wartości jako środek spożywczy, gdyż poza małą ilością soli kuchennej zawierają sole wapniowe, magnesowe, wydzielające się pierwsze na dnie naczynia, jako najmniej rozpuszczalne we wodzie, w czasie warzenia solanki. Omoki tłuczono na grudki wielkości orzecha i mielono na żarnach zbożowych, a potem wygotowywano resztki soli. Po wyczerpaniu się zasobów omoków wpadnięto na pomysł gotowania solanki ze źródeł, co datuje się od 1930 roku. 

Pierwsze próby „dzikiego warzelnictwa“ ograniczały się do jednej rodziny, jednak po „nakryciu“ jej przez władze skarbowe tajniki tego procederu stały się publiczną tajemnicą i znalazły szybko licznych naśladowców. Przy źródłach zaczęły się gromadzić grupy bezrobotnych dla zaopatrywania się w solankę. Wyłamywania się z kolejności w pobieraniu solanki było powodem ostrych bójek, co z konieczności naprowadziło zainteresowanych do stworzenia pewnej zdyscyplinowanej organizacji solarskiej. Wieś podzielono na dzielnice, z których każda ma dwa dni w tygodniu do swej dyspozycji. Nad całością czuwa najstarszy solarz, którego podwładni w zupełności respektują. 

Pobieranie solanki do beczek

Podkreślić należy daleko idące akty samopomocy, objawiające się w umożliwianiu korzystania ponad normę ze źródeł bardziej biednym lub takim, którym władze skarbowe zarekwirowały przygotowaną w ciągu tygodnia solankę do warki. Pobranej solanki nie gotuje się natychmiast, ale dla oszczędności w opale gromadzi się większe zapasy, stosując przedtem wynalezione przez siebie środki chemiczne do jej oczyszczenia z iłów oraz czerwonawych związków żelaza. Powszechnie stosują do tego celu wodę wapienną i otrzymują sól zupełnie białą. Pierwszymi środkami opałowymi — to własne i cudze płoty, dopiero po dorobieniu się skromnej fortuny poczęto sprowadzać drzewo z okolicznej wsi. 

Warzenie soli odbywa się w blaszanych naczyniach, jakby miniaturach panwi państwowych o wymiarach około 200 cm na 80 cm, głębokości 12 cm, z wbudowanym pod spodem paleniskiem — umieszczonych przeważnie w piwnicach. W czasie warzenia solanki wydzielającą się na dnie sól zbiera się specjalnymi czerpakami i w stanie niewysuszonym przeznacza się „na eksport“. 

Dla wykorzystania tylko dwukrotnej bytności u źródła sporządza się rozmyślnie wiadra o wielkiej pojemności (waga dwu wiader wynosi około 70 kg), co w konsekwencji spowodowało u wielu osób schorzenia wskutek przedźwignięcia się. 

Saliny Stebnik, ok. 1930 r, polon.pl

Poza Stebnikiem uprawiane jest dzikie warzelnictwo na mniejszą skalę w miejscowościach podkarpackich jak Solec, Kołpiec, Stara Sól, Nahujowice; na płd.-wschodzie w Kosowie, Kniaźdworze, Łanczynie i Delatynie. Sól warzona przez Hucułów bywa artykułem wymiany za zboże. Sól tę wywożono w powiaty: kołomyjski, horodeński, zaleszczycki, tłumacki, a nawet do Lwowa. 

Po syzyfowych pracach, związanych z przygotowaniem surowca i wygotowaniem soli (na 100 kg soli trzeba wygotować 16—20 wiader), czeka solarza niemniej trudny dalszy etap — sprzedania nielegalnie warzonej soli. O nabywców dawniej nie było trudno, z powodu niskich cen soli i nieświadomości kupujących, jakie kary ich czekają. Cena sprzedażna za 1 kg soli wynosiła 10—12 gr w czasie dobrej koniunktury (cena monopolowa 32 groszy), obecnie nawet 8 gr. Nabywcami byli przeważnie wracający z pobliskiego Truskawca dostawcy środków spożywczych, lub bezrobotni z dalszych okolic, którzy skupywali sól i furami w nocy wywozili do miejscowości w promieniu dziesiątek km (Stryj, Chodorów, Lwów itd.). Dziś przy stosowaniu ostrych kar ograniczają się „eksporterzy“ do ilości możliwej do udźwignięcia na barkach i noszenia szlakami, nieuczęszczanymi przez władze policyjne i skarbowe. 

W okresie początkowego wzmożonego warzelnictwa — bez przesady — można było znaleźć warzelnie w co drugim domu, bo też i zarobek 488 dzienny wynosił 3—5 zł, obecnie po „znormalizowaniu“ stosunków wynosi 30—40 zł miesięcznie. 

Solarzy zdradza wydzielająca się z kominów para wodna, która bez przewodnika prowadzi zainteresowane władze do tajnej warzelni. Akcesoria warzelnicze zostają zniszczone, sól zarekwirowana, a solarze stają przed nieugiętą literą prawa. 

Sanie zaopatrzone w beczkę z solanką
Według zaciągniętych informacji winni już to opłacają wysokie grzywny, już też częściej odsiadują kary w więzieniu w granicach od 1 miesiąca do dwu lat. Ciekawym zjawiskiem, często praktykowanym, jest podstawienie, przy zbliżającej się nieuniknionej rewizji, członka rodziny jeszcze niekaranego tak, że w rodzinie zachowują kolejność w odsiadywaniu kar. W razie podstawienia przez nieświadomość członka rodziny małoletniego, karę odsiaduje ojciec. W czasie dokonywania rewizji w jednej warzelni sprytnie i szybko działa dobrze zorganizowany „aparat sygnalizacyjny“ , toteż władze kontrolne zastają często warzelnie zniszczone już przez samego właściciela. Jeśli idzie o przyszłość, to o zupełnym wyrugowaniu nielegalnego pobierania solanki nic ma mowy, gdyż ono będzie istnieć, choćby dla zaspokojenia tak niezbędnej w gospodarstwie soli, jako Środka spożywczego. Ciekawie sprawa ta uregulowana jest np. w Dolinie, gdzie od niepamiętnych czasów gospodarze mający żywy inwentarz pobiera ja „legalnie“ za niewielką opłatą (80 gr za 100 litrów) solankę, teoretycznie dla poprawy kwaśnej paszy górskiej, praktycznie także do spożywania, czego surowo wzbrania ustawa skarbowa. 

Jeśli znów idzie o przyszłość uprawiania dzikiego warzelnictwa jako środka dochodowego, to ono ustąpi. Ostatnio nawet znacznie się zmniejszyło, kiedy większa ilość bezrobotnych znalazła sezonowe zatrudnienie w miejscowej kopalni Tow. Eksploatacji Soli Potasowych, co świadczy, że rozwielmożnienie dzikiego warzelnictwa należy tłumaczyć brakiem pracy. 

Niewątpliwie nędza skłania ludność tamtejszą do potajemnej produkcji soli; gdy poprawią się warunki gospodarcze w państwie, a większe rzesze bezrobotnych znajdą pracę, zniknie dzikie warzelnictwo, jak i opustoszeją analogiczne na Śląsku „bieda-szyby“. 

Kałusz, ogólny widok kopalni "Tesp". 1938 rok, polona.pl

5 komentarzy:

Kris Beskidzki pisze...

Bardzo ciekawy wpis i archiwalne zdjęcia :)

pytu pisze...

W czasie chłopskiego buntu w Grodzisku Dolnym pod Leżajskiem , w roku 1932 ( mogę się mylić co do daty ). Zebrał się tłum pod posterunkiem policji i jeden z agitujących krzyknął , niech żyje solidarność . Reszta podchwyciła , wołając tak jest sól za darmo .Znam to z relacji uczestników Tłum ruszył do ataku , były nawet ofiary śmiertelne . Wydawało mi się to zabawne , ale teraz trochę inaczej do tego podchodzę .

Stanisław Kucharzyk pisze...

Dziękuję za odwiedziny. Gdybyś gdzieś u siebie jakieś solne rzeczy daj znac :-)

Stanisław Kucharzyk pisze...

Czy masz na myśli wydarzenia z Wielkanocy 1933 kiedy to zginęło dwóch policjantów? klik

pytu pisze...

Tak , mój dziadek uczestniczył w tych wydarzeniach . Niewiele brakowało , aby cała ta zawierucha rozlała się na większe obszary . Oczywiście przyczyną była ogromna bieda panująca na wsi , a sól stała się iskrą zapalającą lont. W tym linku też jest wzmianka , że "ludzie nie mieli nawet na sól" .