Strony

piątek, 14 kwietnia 2023

Górnictwo i hutnictwo w stosunku do gospodarstwa lasowego. Saliny.

Górnictwo i hutnictwo w stosunku do gospodarstwa lasowego. Saliny. 

Artykuł dr Tadeusza Rutowskiego (1852-1918)

Najdawniejsze przemysłowe użytkowanie lasów na miejscu w kraju, wiąże się z dziejami górnictwa i hutnictwa kraju naszego. Jeżeli z jednej strony górnictwo i hutnictwo jest wielkim i trwałym konsumentem drzewa, i posiadanie w kraju licznych kopalń oraz pieców i hut wytapiających rudy, kuźnie i fabryk przerabiających metale na półfabrykaty i fabrykaty, może dla gospodarstwa leśnego zapewnić stały odbiór drzewa wyrobowego i opałowego to z drugiej strony, obfitość lasu, bogactwo drzewa w okolicach dalekich od spławów, gdzie drzewo w inny sposób nie do zużytkowania, może wywołać przemysł hutniczy, zależący od obfitości paliwa, który z tą obfitością drzewa stoi, a z jej wyczerpaniem ginie. Dzisiejsza Galicya posiada prawie wszystkie saliny dawnej Rzeczypospolitej, to magnum sal nie tylko Polski ale Europy. Wieliczka i Bochnia potrzebowały wielkich ilości drzewa na odbudowę oraz paliwa na warzonkę. 

Wieliczka spowodowała wcześnie wyniszczenie lasów w promieniu wielu mil. Aż po czasy saskie wybierano ławice soli działkami, komorami, szerzynami, podpierając w wypróżnionych komorach dach czyli strop kopalni stosami ustawionych kloców, które nazywano kasztem. Według opisów z końca 16. wieku tak wielką ilość kasztów ustawiano, że już wonczas okoliczne lasy na nie wyniszczono, i można powiedzieć, że tam pod ziemią były całe lasy nagromadzone i w stosy ułożone. Ztąd częste wszczynały się pożary pod ziemią, które trwały miesiącami. Za monarchów saskich przeważnie zarzucono stawianie kasztów drzewo marnotrawiących, i zostawiano odtąd filary z soli i ziemi, lub podmurowywano stropy filarami z płonnej skały. System ten pozostał do dziś dnia. Są ślady zakupywania całych lasów dla Wieliczki, chociaż były lasy królewszczyzn. W roku 1582 zakupiono lasy wsi Trąbki od Mikołaja Osieckiego. Zaś według opisu Wieliczki z roku 1776 okoliczne lasy tak zostały wyniszczone, że zakupywano drzewo na odbudowę i kaszty dla kopalni na Szląsku pruskim z lasów Pszczyńskich księcia Anhalt-Pless. Austryacka gospodarka w. lasach królewszczyzn, zwłaszcza w lasach Puszczy Niepołomickiej, którą jak mówi kasztelan Buski i Bełzki Ewaryst br. Kuropatnicki „Bóg i natura dla potrzeby żup Bocheńskich i Wielickich tu ją mieć chciała", należy do smutnych kart kameralnej gospodarki. To dobrodziejstwo posiadania w olbrzymich kopalniach soli w Wieliczce i Bochni stałego i wielkiego konsumenta drzewa, zamiast wywołać racyonalne gospodarstwo leśne o trwałej produkcyi drzewa, doprowadziło tylko tutaj wcześniej niż w innych częściach Galicyi do wyniszczenia lasów okolicznych. 

Kopalnia soli w Wieliczce

Wschodnia Galicya, posiadała z dawna żupy ruskie królewskie i prywatne, produkujące sól warzoną. Wiadomość o warzeniu soli ze źródeł słonych okien pokuckich sięga roku 1367. Jagiellony udzielali pozwolenia szlachcie na kopanie i warzenie soli, wydzierżawiali banie królewskie. Odkąd Stefan Batory na sejmie koronacyjnym 80. maja 1576 w pactach conventach przyznał szlachcie własność wnętrza ziemi, i prawo to przeszło w zasadnicze prawa krajowe, mnożą się obok żup królewskich liczne prywatne. Szlachcic może odtąd bez pozwolenia sól i wszelkie rudy w swoim gruncie kopać. Ogromny wzrost produkcyi bań ruskich, datuje głównie od czasu, gdy Jan Kazimierz zmuszony był za posiłki austryackie przeciw Szwedom traktatem z r. 1657. dać w zastaw dworowi austryackiemu saliny krakowskie; wrócone one zostały Polsce już w r. 1661. W tych czasach okazała się ważność Żup ruskich, a królowie zapewniają szlachcie w pactach conventach wolność posiadania nie tylko bań czyli warzelń, ale i szybów solnych w ich dobrach. Żupy królewskie znajdowały się głównie w kasztelanii samborskiej należącej z 7 krainami, 8 kluczami, 3 miastami, 7 żupami i 127 miastami do dóbr stołu królewskiego, w starostwach Drohobyckim i Stryjskim, w Kałuszu, Sołotwinie, oraz w ziemi sanockiej i ekonomii sanockiej, w Tyrawie solnej. Wszystkie inne, a było ich bardzo wiele, były prywatne. W r.1778. z zajęciem Galicyi przeszły wszystkie królewszczyzny na Thesaurum caesareum, na skarb państwa, zaś w r. 1781. i 1782. wykupił rząd wszystkie prywatne dobra szlacheckie, w których były źródła solne od prywatnych właścicieli, przez zamianę za dobra czyniące ½ lub ⅓, ich dochodu. Ten fakt wiąże się ściśle z historyą gospodarstwa lasowego w Galicji. Za źródła słone i przyległe górskie leśne majątki oddał rząd w ciągu kilku lat około 70 lub 80.000 hektarów królewszczyzn i dóbr sekularyzowanych poduchownych, w najlepszych ziemiach, z olbrzymiemi lasami. Słynną była przede wszystkiem kolosalna zamiana dóbr ze spadkobiercami Tadeusza hr. Dzieduszyckiego, oraz zamiany ze spadkobiercami hr. Bilskiego, z Teodorem hr. Potockim, Ignacym hr. Cetnerem, Franciszkiem Młockim, spadkobiercami Stanisława Kossakowskiego, masą krydalną Joachima br. Potockiego. Kolosalne majątki koronne przeszły za bezcen w ręce prywatne, stanowiąc podstawę wielkich fortun. Wiele też z nich, jako lekko nabytych, lekko puszczonych zostało, lub uległo wczesnej dewastacyi lasów. W r. 1783. było razem rządowych i prywatnych warzelń soli 48, miejscowości w których były okna, banie było więcej. Zamykano jedne, otwierano nowe. Podzielono je na trzy dozorstwa salinarne, (Salinen- Intendanz) a mianowicie: samborskie na cyrkuł sanocki, samborski i stryjski z ważniejszemi miejscowościami: Tyrawa solna, Dobromil, Lacko, Huczko, Starasól, Szumina, Tarnowa, Sambor, Drohobycz, Modrzyce, Solec, Stebnik, Truskawiec, Spryńka, Kołpiec, Hujsko, Nahujowice, Kreców, Lissowiec, Bolechów, Dolina. 

Stebnik salina ok. 1913 - polona.pl

W Delatyńskiem dozorstwie w cyrkule stanisławowskim: były główniejsze źródła słone: Kałusz, Rożniatów, Cisów, Krasne, Petranka, Rossólna, Tyśmienica, Maniawa, Sołotwina, Mołotkowa, Markowa, Sopów, Nadwórna, Kluczów, Jabłonica, Berezów, Delatyn. 

Produkcja soli żupie w Kałuszu  (przełom XIX/XX w.)

W Kołomyjskiem dozorstwie, obejmującym cyrkuł kołomyjski, czyli dawne Pokucie były saliny: Słoboda czyli Turza wielka, Peczeniżyn, Kniażdwór nad Prutem, Mołodjatyn, Sawczyn, Kołomyja Nowica, Utoropy, Kosmacz, Jabłonów, Baczyna, Strutyń, Leśna, Pistyń, Kossów, Kuty, Dzików, Hwozd, Śniatyn. 

Przed żupą w Kosowie (przełom XIX/XX w.)

Widzimy więc żupy ruskie eksploatowane na przestrzeni pięciu cyrkułów, a kilkunastu powiatów dzisiejszych. Miało to ogromne znaczenie dla gospodarstwa leśnego. Prócz drzewa na cembrę, czyli cembrunek studni i sztolni, wymagały banie soli do wywarzania solanki zawierającej od 15 do 25%, dużo paliwa, sól wywarzona potrzebuje być suszoną jeszcze w hurmanach, lub w beczkach, solówkach, (skarbówkach, nalewankach, rozchodkach), a nawet zapiekaną w beczkach bez wieka, do których pakowano sól z czubem i ten przypiekano, że się można było obejść bez wieka. Według dat z roku 1782. można było w różnych baniach wywarzyć jednym sążniem drzewa od 5 ⅞ ⁄  do 35 ⅓, beczki soli (a 140 funt.), przeważnie jednak od 10 do 13 beczek skarbówek. Więc przy ówczesnej produkcyi 600.000 beczek, potrzeba było rocznie paliwa 60.000 sążni na warzenie, prócz suszenia, razem około 100.000 sążni. Lepiej urządzone warzelnie skarbowe, miały panwie z piecami, o lepszych rusztach i luftach, szlacheckie warzelnie miały przeważnie czeruny na otwartym ogniu, wiele drzewa marnujące. Już wtedy spustoszenia w lasach w okolicy koktur solnych były takie, że wiele z nich ustawało, lub musiało ustać z braku drzewa. Prócz paliwa potrzeba było wielkich ilości drzewa na klepki, z których robiono wszelkiego rodzaju beczki, solówki, owe skarbonki, nalewanki, zapiekanki, które szły w handel z solą, a wypróżnione służyły potem na zsypy zboża, owoców, popiołu, potażu. Przy kłuciu drzewa na klepki i łupaniu na klepki pustoszono tysiąca drzew. „O jakżeż wyglądają te lasy!" woła w r. 1791. Hacquet. Nie dziw, że z czasem wszystkie te warzelnie ustaną. W tych lasach nie tylko rąbie się drzewo na sągi, ale wyrabia się klepki na solówki, w kraju całkiem niepotrzebne. Każdemu robotnikowi wolno wybrać sobie drzewa jakie chce, rąbie najpiękniejsze, które spadając obala dziesięć innych; rąbie pnie na krótkie kawałki, jeżeli się dają łatwo łupać, to je używa, jeżeli nie to je zostawia. Myślałby kto, że nieużyte drzewo na klepki będzie użyte na paliwo, — wcale nie. Hutnicy, czy warzelnicy, czy pfannmistrze, czy jak się wszyscy ci trwoniarze nazywają, nie biorą ich na pal, gdyż nie mając 6 stóp długości, nie dają się w sągi ustawiać. I tak gniją te najpiękniejsze dary natury, która tyle lat potrzebowała, by je wytworzyć, przez niegospodarność i głupotę ludzi, nie tylko na dziś, ale na przyszłość. Te same spostrzeżenia robi Hacquet w pokuckich, stryjskich i samborskich baniach i hutach żelaznych., Z początku rząd utrzymywał 26 koktur, później zarzucano uboższe okna, redukowano koktury, których dziś jest 9. Wprowadzono lepsze procedery przy warzeniu soli, nauczono w Solnogrodzie i górnej Austryi stawiać lepsze piece. Ale gospodarka lasowa była nędzna, lasy te, jako „lasy górnicze i salinarne" były pod zarządem c. k. komisyi górniczej i menniczej i urzędami górniczemi, nie mającymi pojęcia o gospodarstwie lasowym: Dopiero od najwyższego postanowienia z dnia 26 Marca 1849 połączono administracyę lasów kameralnych, górniczych i salinarnych, oraz wojskowych, które dotąd pozostawały w Austryi pod trzema zarządami. a mianowicie c. k. powszechną kamerą nadworną, c. k. kamerą górniczą i menniczą, i c. k. nadworną radą wojskową i poruczono zarząd ministerstwu rolnictwa i górnictwa. Wiadomo, że nie było to bez dobroczynnego skutku dla innych krajów, gdzie się zajęto szkolnictwem lasowem, służbą leśną, ustawodawstwem lasowem. U nas rządy kamery, kierunek gospodarstwa prowadzonego przez obcych przybyszów, nieznających warunków krajowych, nie wiele były lepsze od prywatnego gospodarstwa, a przez niepewność jutra, czy rząd nie sprzeda reszty dóbr, była to gospodarka z dnia na dzień, po największej części odznaczająca się baszostwem urzędników kameralnych, eksperymentami i zupełnym brakiem systemu stałego, opartego o krajoznawstwo i warunki lokalne. Ztąd w kraju naszym z dóbr koronnych nie wychodził wcale ani przykład dobry, ani propaganda gospodarstwa lasowego. Jeżeli miały zajść nareszcie korzystne zmiany, to odnosi się to zaledwie do ostatnich lat dwudziestu, to znaczy od przełomu jaki nastał w opinii krajów po ostatniej marnotrawnej olbrzymiej sprzedaży dóbr koronnych w r. 1868. Posiadanie bań ruskich jest więc ważnem źródłem odbytu na drzewo z lasów kameralnych; były jednak wypadki, że zarzucano warzelnie z powodu wyniszczenia lasów okolicznych. Otworzyło się w siedemdziesiątych latach nowe pole, przez odkrycie pokładów kainitu i sylwanitu i zawiązanie spółki akcyjnej dla eksploatacyi górniczej i salinarnej i produkcyi nawozowej soli potasowej w Kałuszu, ale spółka ta już w r. 1875. zlikwidowała. Obecnie jest 9 salin w ruchu. Spotrzebowano drzewa opałowego w warzelniach: 

-w r 1884 zużyto drzewa 100.974 m³; 

-w r 1885 zużyto drzewa 100.567 m³;

-w r 1886 zużyto drzewa 97.762 m³;

w czem około 15%, twardego, a 85%, miękkiego drzewa. Zważywszy że produkcya warzonki wynosiła w r. 1885. 461.077 ctm., a w r. 1886. 459.358 ctm., z 1,532.877 hektolitrów słonej soły, okazuje się więc, że za pomocą jednego metra sześciennego drzewa, można wywarzyć 4:64 ctrm. warzonki z 16:68 hektolitrów ropy. 


4 komentarze:

Anonimowy pisze...

"Aż po czasy saskie wybierano ławice soli działkami, komorami, szerzynami, podpierając w wypróżnionych komorach dach czyli strop kopalni stosami ustawionych kloców, które nazywano kasztem. Według opisów z końca 16. wieku tak wielką ilość kasztów ustawiano, że już wonczas okoliczne lasy na nie wyniszczono, i można powiedzieć, że tam pod ziemią były całe lasy nagromadzone i w stosy ułożone. Ztąd częste wszczynały się pożary pod ziemią, które trwały miesiącami."

"Całe lasy nagromadzone i w stosy ułożone" - fragment ów przywołuje skojarzenie z Wenecją gdzie szczególnym pożądaniem cieszył się dąb, którego pale wbite w dno laguny i odcięte od tlenu nie ulegały procesowi gnicia, petryfikując się z biegiem czasu i stanowiąc tym samym doskonały fundament po Serenissimę. Rozwój Wenecji także przyczynił się - w związku z powyższym - do wytrzebienia wielu lasów w tym położonych po drugiej stronie Adriatyku.

Pozdrawiam,


Artur Ziaja

Anonimowy pisze...

"Za źródła słone i przyległe górskie leśne majątki oddał rząd w ciągu kilku lat około 70 lub 80.000 hektarów królewszczyzn i dóbr sekularyzowanych poduchownych, w najlepszych ziemiach, z olbrzymiemi lasami. Słynną była przede wszystkiem kolosalna zamiana dóbr ze spadkobiercami Tadeusza hr. Dzieduszyckiego, oraz zamiany ze spadkobiercami hr. Bilskiego, z Teodorem hr. Potockim, Ignacym hr. Cetnerem, Franciszkiem Młockim, spadkobiercami Stanisława Kossakowskiego, masą krydalną Joachima br. Potockiego. Kolosalne majątki koronne przeszły za bezcen w ręce prywatne, stanowiąc podstawę wielkich fortun. Wiele też z nich, jako lekko nabytych, lekko puszczonych zostało, lub uległo wczesnej dewastacyi lasów."

Semper eadem sed aliter. Pozostaje mi więc znów tylko przywołać prześmiewczo zawołanie Bismarcka - i oskarżyć polskich bene nati et possesionati o głupotę, prywatę i last but not least ojkofobię.


Pozdrawiam,

AZ

Stanisław Kucharzyk pisze...

Nie wiem czy polskie elity szlacheckie wyróżniały się jakoś szczególnie jeśli chodzi o podejście do przyrody. Przełom XIX i XX wieku to ciąg dalszy "ujarzmiania dzikiej natury", tyle tylko, ze para i elektryczność dały takie możliwości tego ujarzmiania, o których wcześniej nawet nie marzono.

Анатолій Дутчак pisze...

https://sites.google.com/site/karpatiretro/%D1%82%D0%B5%D1%81%D0%BF?fbclid=IwAR2novoRhRmNaE50J5zNLKtHoUMKvcjrDrds3SPM4F5knAm17C2mEGhRS2Q