Strony

niedziela, 16 kwietnia 2023

Jamna czy Grąziowa albo do dwóch razy sztuka

W opracowaniu p. Jadwigi Turczyńskiej "Historia wsi w latach 1511 – 1963 na podstawie literatury naukowej, pamiętników, wspomnień" przeczytałem niegdyś: Dotarł też do Jamny Górnej przemysł. Nad potokiem Mszaniec, przy granicy z Grąziową funkcjonowała założona pod koniec XIX wieku huta szkła, działająca do lat trzydziestych XX wieku. Po wojnie fundamenty zepchnięto spychaczem na brzeg potoku. W pobliżu stał młyn wodny i tartak parowy, należący do M. Segala, także właściciela huty szkła. Od końca XVIII do połowy XX wieku działał tartak wodny.

Istotnie skorowidze przemysłowo-handlowe z 1906 i 1912 roku potwierdzają tę informację.
Teoretycznie informacja jest precyzyjna i wydaje dość konkretna: przy potoku, przy drodze, na granicy wsi Jamna Górna i Grąziowa. 
Poszedłem na łatwiznę: Geoportal, granice wsi, podkład NMT, wytypowanie potencjalnych miejsc i w pewien styczniowy, przedwiosenny dzień kilka godzin błąkania się po domniemanych śladach przy meandrującym potoku Mszaniec.
W efekcie jeden odłamek niewątpliwie starego szkła, ale z przekonaniem, że to przypadkowy artefakt a nie ślad huty.
Wędrówkę wzdłuż potoku zakończyło rozległe rozlewisko bobrowe. Tutaj bez szans aby coś wypatrzyć.
Oświecenie jak to często bywa przyszło po czasie. Przecież granice wsi też się zmieniały i współczesne niekoniecznie muszą pokrywać się z historycznymi. Tak jest również w tym przypadku. Historyczna granica wsi Grąziowa i Jamna Górna na dłuższym odcinku biegła wzdłuż potoku Mszaniec, współczesna zaś "przycięta" jest do powojennej granicy rolno-leśnej.

Dzięki ortofotomapie sporządzonej na podstawie zdjęć Luftwaffe z 1944 roku możemy zobaczyć jak sytuacja wyglądała przed wysiedleniami. Bardzo cenny materiał pod każdym względem.
Tak więc potencjalna lokacja huty szklanej jest dużo niżej niż zakładałem, a i odcinek warty penetracji kudy dłuższy.
Wyjazd w pewien kwietniowy dzień praktycznie od razu przyniósł rezultaty. Po krótkiej wędrówce na kamieńcach zaczęły pokazywać się szklane odłamki.
Na początku kilku centymetrowe okruchy zielonego szkła "leśnego" i ciemnego szkła bursztynowego.
Na nadrzecznych depozytach kamyków i fliszowego żwiru, w wiosennym słońcu wyglądały zaiste jak klejnoty.
A potok pracuje tu intensywnie. Wgryza się w skarpy nadrzecznych łąk, zaś  na zakolach osadza to co przyniósł z góry.
Jego brzeg zasiedlają klejnoty rodzimej flory takie jak cebulica trójlistna Scilla kladnii.
Po przejściu około 200 metrów w potoku zaczęły pojawiać się  większe odłamki szlaki. Z optymizmem przyjąłem, że cięższe odpadki nie mogły być transportowane zbyt daleko.
Istotnie na brzegu, wśród porolnej olszyny zaznaczyły się wyraźne ślady po dawnych zabudowaniach. Czyżby to już gdzieś tutaj?
A w potoku oprócz szkła i szlaki, także kawałki otoczonych cegieł.
Przeskakujemy niewielkie dopływy i słuchamy wiosennego szumu potoku,
odnajdując więcej cegieł i resztek z huty.
Różnorodność kolorów wyraźnie większa, zielone, bursztynowe, białe, prawie czarne, przejrzyste (czyżby w hucie opanowano technologię szkła sodowego)?
Tu już odpady ważące po kilka kilogramów
I kolejny malowniczy meander
 z dużymi depozytami szlaki. Huta musiała być gdzieś blisko.
Rozglądamy się wzdłuż prawego "jamneńskiego" brzegu i jest! Ruiny jakiejś budowli.
Niektóre kamienie wyraźnie zeszkliwione, co ewidentnie potwierdza lokalizację huty Segala. Zaledwie 150 metrów poniżej od moich styczniowych poszukiwań.
Tuż przy ruinie, wspomniana przez Jadwigę Turczyńską droga zrywkowa przechodząca przez wysypisko hutniczych odpadów. To źródło szklanych śladów w potoku Mszaniec.
A nad samym brzegiem większy fragment podmurówki zepchany przez spychacz. Kolega Maciej Augustyn - regionalista i historyk, informator Jadwigi Turczyńskiej podsumował moje poszukiwania następująco "sprawa zatoczyła koło". P. Turczyńska sprawę huty zna ode mnie. Huta była na gruntach Jamnej Górnej i tak wiadomość o niej jest podawana. Dla mnie to huta w Jamnej Górnej. W takim wypadku odkrywcą huty jest Cezary Ćwikowski, on mi powiedział o odpadach szklanych potoku Mszaniec, pojechałem tam i znalazłem trochę szkła, ale nie tak pięknego jak te Twoje. Jedna uwaga, tam była potężna rekultywacja, więc mogli przesunąć odpady spychaczem nawet na 200 m. Za mojej bytności widać jeszcze było cementowe bloki z śrubami po tartaku zepchnięte na skarpę nad Mszańcem.

Nie tylko ślady przeszłości takie jak kolorowe szkło, ale także bogactwo wiosennej flory zachęca do wycieczki na ukochane Pogórze Przemyskie. 

7 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Kliknęłam sobie w ostatnie słowa wpisu, Pogórze Przemyskie, sporo lat przewinęło się w Twoich postach, traktujących o tej krainie😊 i tak się zastanawiam, co jeszcze wyciśniesz z tego terenu, bo Twoja pasja poszukiwawcza prawd historycznych jest niezwykła. Wyszperane artykuły, opisy poparte poszukiwaniami w terenie, no i znajdujesz te dowody😊 Z ciekawością czytam o rzeczach mi nieznanych, dzięki wielkie za wyprawy w przeszłość, pozdrawiam serdecznie Maria z PP.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Mario jakże miło cię gościć. Dziękuję za ciepło słowo. Cóż mam nadzieję, że jeszcze trochę odkryć przede mną mimo upływu lat ;-)

pytu pisze...

Piękna sprawa grunt to nie zniechęcać . Muszę się tam wybrać . Pozdrawiam Piotrek .

Stanisław Kucharzyk pisze...

Warto popatrzeć na ślady przeszłości. Zdajemy sobie wtedy jaśniej sprawę z naszego własnego przemijania

pytu pisze...

Tak właśnie jest , mnie wciągnął ten "lidar" . Ziemia jest jak książka , tylko trzeba umieć przeczytać co jest na niej zapisane .,,,,,, Ja też nieraz kilka razy jadę w jedno miejsce i w końcu zazwyczaj udaje się coś osiągnąć . Piotrek.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Masz rację, że dużo widać tyle, że to nie książka drukowana na płaskim nieprzezroczystym papierze, ale wielowarstwowy fresk z licznymi warstwami farby po renowacjach, przemalowywaniach konserwacjach itd.

pytu pisze...

Do końca jeszcze tego " lidaru" nie rozumiem ale jestem na dobrej drodze