10 lat odwiedziliśmy rodzinnie po raz pierwszy ruiny klasztoru w Zagórzu klik> podziwiając pamiątkę przeszłości i dolinę Osławy z jej lewego brzegu. Karmel wybudowany w latach 1700-1730, w roku 1772 był areną ostatniej bitwy konfederacji barskiej. Spalony podczas oblężenia, po restauracji służył zakonnikom do 1822 roku, kiedy to pożar wywołany w niejasnych okolicznościach strawił go doszczętnie.
Dolina ma na tym odcinku wyraźnie przełomowy charakter, a sam klasztor położony jest na cyplu otoczonym z trzech stron przez zakole, wypreparowane w krośnieńskich warstwach fliszu karpackiego. Miejsce idealne do obrony i istotnie podobno przed 1651 rokiem widoczne były na zagórskim wzgórzu ślady ruin zamku. Podczas dawnej majowej wizyty zwróciła moją uwagę stroma skarpa ozdobiona skałkami na przeciwległym brzegu rzeki.
Po dekadzie przyszedł czas na eksplorację drugiego brzegu. Miejscami skarpa jest mocno zarośnięta drzewami i krzewami. Sporo jest starych drzewiastych głogów.Znad brzegu skarpy roztacza się ładny widok na całe zakole Osławy w tym na bielejące Sanktuarium Matki Bożej Zagórskiej Matki Nowego Życia.
Skała zwana "Gankiem" widoczna spod ruin klasztoru to dawny kamieniołom skąd pozyskiwano piaskowiec do wznoszenia murów. Kamień na ten cel wydobywano też podobno z dna rzeki Osławy, którą na tym odcinku przecinają liczne progi skalne.
Skałki, mimo że częściowo wypreparowane przez łupaczy kamieni, wyglądają bardzo malowniczo.
Zbiorowisko porastające skarpę ma charakter murawy kserotermicznej stąd też nie dziwą berberysy i ligustry.
Co ciekawe w dwóch miejscach napotkałem szparag lekarski Asparagus officinalis (znany mi między innymi ze ściany skalnej w Myczkowcach klik>). Ten sam gatunek, którego wiosenne młode pędy są nie lada przysmakiem, trafia się na suchych zboczach i świetlistych zaroślach, jako roślina charakterystyczna dla muraw kserotermicznych.
Tutaj jego ledwo zważony październikowym przymrozkiem żółtozielony pęd pod drzewem u podnóża ściany kamieniołomu.
Jesienny murawowy standard czyli goryczuszka orzęsiona
i owocująca goryczka krzyżowa
Wszędzie obficie wyrastał ciemiężyk białokwiatowy, którego brunatne teraz "papryczki" nicowały białe wnętrze uwalniając setki puchatych nasion, chciwe chwytanych przez ciepły październikowy wiatr.
Na skarpie regularne ślady po opuszczonych gniazdach owadów (pewnie jakieś błonkówki).
W pobliżu których na łup czekała całkiem ruchliwa i rześka jak na tę porę roku samica modliszki, najwyraźniej szykująca się do złożenia pakietu jajowego, gdzieś w zacisznym miejscu, bo przecież zima idzie.
Na powrocie z uwagi na miejsce pozostawienia samochodu nie omieszkałem pokłonić się prochom mieszkańców Sanoka i okolic zamordowanych przez Niemców przed 75 laty w leśnym parowie w lesie Hanusiska. Requiescat in pace.
Egzekucja kilkudziesięciu więźniów z sanockiego aresztu została wykonana w tym miejscu w dniu 27 lipca 1944, miesiąc przed wkroczeniem do miasta Rosjan. Co ciekawe odpowiedzialnych za zbrodnie esesmanów skazano na dożywocie wyrokiem sądu przysięgłych w Berlinie Zachodnim dopiero 23 sierpnia 1973 roku klik>
6 komentarzy:
W pierwszej chwili myślałam, że to asclepias tuberosa, a to nasienniki ciemiężyka. Rodzina botaniczna ta sama to i podobieństwo się wkradło.
Okolice niby znane, ale wyprawa owocna. Modliszka- olbrzymia. Podobna męzowi na krk niedawno spadła...
Zadumałam się jesiennie nad losem nieszczęśników, którzy wolności nie doczekali... Cóż zwyciężeni dobrze się mają...Ktoś musiał budować nowe Niemcy..
No tak trojeść też ma "papryczki" tyle, że dużo większe. Ile takich miejsc tragicznych mija się po drodze bezwiednie - ja jeżdżę ta drogą od 30 lat i dopiero teraz zajrzałem
I pomyśleć, że i w naszym ogrodzie w domu rodzinnym rósł sobie przez lata wielki krzak szparagu lekarskiego, dodawało się jego pióropusze do bukietów strojących ołtarz w kościele, bo kiedyś stawiało się tam kwiaty z ogrodów, a nie egzotyczne storczyki, czasy i mody się zmieniają:-) gniazda owadów bardzo podobne do tych gliniarza naściennego, też mam takie buły z otworami, na innych dobudowane tegoroczne; kusiło mnie pozbieranie na Węgrzech nasienników trojeści amerykańskiej i posadzenie u nas, bo to bardzo dobry pożytek dla pszczół, ale dałam sobie spokój po przeczytaniu o jej inwazyjności:-) pozdrawiam serdecznie.
Zastanawiałem się nad gliniarzem ale nie jestem pewny. Co do trojeści to w okolicach Przemyśla już jest - Piotrek o tym pisał klik
Pięknie. Zachwycony byłem możliwością wpełzania do piwnic klasztornych, a tymczasem wkoło jeszcze tyle perełek i ciekawostek.
Jak widzisz ponad 10 lat mi zabrało odwiedzenie "drugiej strony" :-)
Prześlij komentarz