Strony

czwartek, 15 sierpnia 2019

Kapliczka z Łazów Dębowieckich pamiątka buntu czy krzywdy?

Na południowym skraju wsi Łazy Dębowieckie, wśród zarastających i zalesionych poletek niegdyś skrzętnie uprawianych, łatwo odszukać można masywną bryłę osiemnastowiecznej kapliczki w otoczeniu starannie utrzymanym. Niegdyś klasycznie wśród lip, dziś równie klasyczna tujoza klik> Pod grubą warstwą współczesnego tynku trudno domyślić się, iż zbudowana jest z kamienia rzecznego. Według strony Stowarzyszenia Miłośników Dębowca i Okolicy klik> jej budowa przypisywana jest Sebastianowi Brejowi.

W środku znajdują się rzeźby przedstawiające złożenie Jezusa do grobu. Figury Chrystusa, Maryi, Jana i Marii Magdaleny mają wyraźnie ludowy charakter. Według miejscowej tradycji kapliczka ma upamiętniać wydarzenia z lat 1755 – 1757, kiedy to w starostwie dębowieckim będącym własnością królewską, doszło do powszechnego buntu przeciwko dzierżawcy Wojciechowi z Siemińskiemu, referendarzowi koronnemu. Dzierżawca podobnie jak wielu innych ówczesnych zarządców, bezlitośnie wykorzystywał mieszczan i  chłopów pańszczyźnianych.  Podobnie jak w sąsiednim starostwie libuskim chłopi początkowo starali się załatwić sprawę na drodze prawnej, jednak po czasie spór się zaostrzył klik>.
Fragment mapy austriackiej z XVIII wieku sporządzonej około 20 lat po buncie.
Prawdopodobnie kapliczka już wówczas stała (czerwona strzałka).
Co ciekawe w Dębowcu  widzimy urządzone ogrody, a na błoniach nadrzecznych
 
teren opisany jako Thier Garten - zwierzyniec.
Czyżby zbytki pana starosty?
We wrześniu 1757 roku w Łazach Dębowieckich doszło do zbrojnej potyczki chłopów z wojskiem i dworzanami Siemińskiego, w czasie  której raniono lub zabito około 400 osób. Zabitych pochowano na  miejscu walki w okolicach kapliczki, zaś żywych przywódców buntu ujęto i surowo ukarano.
Według cytowanej już strony Stowarzyszenia Miłośników Dębowca i Okolicy klik> 10 października 1757 roku: Sąd komisarski na zamku w Dębowcu wydał wyroki śmierci na przywódców powstania dębowieckiego. Na ławie oskarżonych zasiedli: Wacław Mikuś, Marcin Skibka, Sebastian Kopka, Wojciech Dzik, Maciej Łapka, Franciszek Pałka, Krzysztof Libiszowski, Wojciech Spólnik, Tomasz Ślęzak, Jan Łepak i Jędrzej Łepak. Jak wynika z wyroku wszyscy zginęli, a majątki ich zostały skonfiskowane. Wacław Mikuś, główny przywódca powstania został skazany na śmierć głodową, pozostałych skazano na karę śmierci przez powieszenie. Z czołowych dowódców zbiegł tylko Wojciech Spólnik, który został zaocznie skazany na śmierć. Natomiast 13 chłopów na karę chłosty od 50 do 200 kijów, przy czym niektórym wymierzano karę przez kilka dni z rzędu.  
Czy  osiemnastowieczny bunt w okolicznych starostwach i królewszczyznach: dobczyckim, wojnickim, cieszkowskim, jodłowskim, grybowskim, libuskim, dębowieckim, jasielskim i bieckim był czymś nadzwyczajnym i czy wynikał z jakiejś szczególnej krnąbrności pogórskich chłopów jak to sugerował Franciszek Kotula? klik>  A może były wyrazem budzącej się świadomości klasowej włościan stających do walki z wyzyskiem feudalnym, jak wskazywały liczne prace historyków epoki stalinowskiej klik>? Według Tomasza Wiślicza i cytowanych przez niego badaczy wiele chłopskich rebelii można określić jako efekt uboczny długotrwałych procesów sądowych prowadzonych w obronie przed rosnącymi obciążeniami pańszczyźnianymi. Chłopski opór miał najczęściej stosunkowo łagodny przebieg, a represje po upadku powstań były bardziej krwawe niż same wystąpienia klik>
Podobne oceny odnośnie wiek wcześniejszych buntów chłopskich formułował już historyk Władysław Łoziński (1843-1913) w znakomitym dziele: "Prawem i lewem. Obyczaje na Czerwonej Rusi w pierwszej połowie XVII wieku" klik>
Chłopi na targu - Albrecht Dürer 
Na krótki czas przed porą, od której rozpoczynamy tę rzecz naszą, bo około roku 1573, dokonał się w Polsce ten proces ujarzmienia ludu wiejskiego, który aż do schyłku XV. wieku był warstwą społeczną prawie wolną i prawie obywatelską. Wspomnienia tej złotej epoki żyły jeszcze w świeżej tradycyi, żyły może jeszcze w pamięci starców. „Tak ci bywało panie, pijaliśmy z sobą — ani gardził pan kmiotka swojego osobą” — mówi włodarz w Przymówce Chłopskiej Kochanowskiego. Ale czasy naszego opowiadania leżą już po drugiej stronie przełomu, przypadają w porę dokonanego w zasadzie, wzrastającego w praktyce ucisku. Że pamięć lepszych czasów, że tradycya dawnych stosunków, kiedy to kmieć polski „rósł w pychę, w kosztowności się stroił i wydatki zbytkowne czynił” była jeszcze żywą wśród ludu, że nie miał on jeszcze czasu stanąć na „martwym punkcie” rezygnacyi, świadczy o tern dobrze walka, jaką prowadzi z uciskiem, tam, gdzie jeszcze pozostawiono mu jakąkolwiek możliwość takiej walki, t. j. w królewszczyznach. Liczne tego przytoczymy przykłady. Ale po za królewskiemi włościami możliwości obrony, oporu, protestu, nie było. Chłop stał niejako po za prawem. Zdany był na łaskę i niełaskę pana. Jedynym kodexem, który zakreślał pewne granice jego niewoli, było serce i sumienie dziedzica, jedyną ochroną, która mu zapewniała pewną miarę ludzkiego bytu, był rozumny egoizm, interes ekonomiczny, który nakazywał konserwacyę roboczego inwentarza. Królewskiej opieki nie miał już właściwie od czasu, kiedy Zygmunt I. w roku 1543 zgodził się na statut, w którym zrzekał się prawa wydawania glejtów chłopom przeciw szlachcie. Zygmunt III. ponowił to zrzeczenie się, a konstytucya z roku 1588 pozostawiała mu prawo opieki nad chłopami i wydawania im glejtów tylko w starostwach i ekonomiach królewskich. To tłumaczy, że w aktach, jeżeli mowa kiedykolwiek o chłopach, to tylko o poddanych królewszczyn, i że oni tylko mają jeszcze opiekę nad sobą, niewątpliwie zawsze szczerą w intencyi ale najczęściej platoniczną w skutkach. Chłop szlachecki to rzecz prywatna, to własność osobista, do której nikt nie ma prawa, prócz udzielnego dziedzica; bezbronny, niemy, w ziemię wdeptany Atlant, na którego barkach usiadło całem swem brzemieniem panujące społeczeństwo. 
Król opiekując się ludem tylko w swoich ekonomiach, nie czyni już tego mocą swojej władzy publicznej, nie występuje już jako zwierzchnik państwa i najwyższy stróż prawa i sprawiedliwości. Jest to już interwencya czysto prywatna; król schodzi w niej na poziom zwykłego szlachcica, który poleca swemu dzierżawcy lub ekonomowi, aby lepiej traktował poddanych, z tą tylko różnicą, że szlachcic miał daleko krótszą ale też daleko pewniejszą rękę i rozkazy jego miały zazwyczaj więcej skutku niżeli mandaty króla. Szlachcic wyrugował swego dzierżawcę, wypędził ekonoma, jeśli nie respektował jego woli; król tego nie zrobił i zrobić chyba nie mógł, bo byłby pewnie zrobił w niejednym wypadku, w którym lekceważenie jego mandatów przybierało cechę nie już biernego oporu, ale zelżywego, wyzywającego zuchwalstwa. Żaden starosta nie stracił swego starostwa, żaden dzierżawca swojej ekonomji za to, że urągał mandatom króla, ujmującym się krzywdy chłopskiej. A mandaty takie nie zawsze były wydawane tylko pro forma, nie zawsze uważać je można tylko za źródło ubocznego dochodu kancelaryi królewskiej, dyktowała je najczęściej szczera chęć zapobieżenia nadużyciom, szła za niemi akcya podejmowana na seryo, wychodziły pozwy na sądy referendarskie, zjeżdżały całe komisye z ramienia królewskiego, odbywały się dochodzenia na miejscu, przeprowadzane niekiedy z nadzwyczajną gruntownością i sumiennością. 
Bitwa nagich mężczyzn i chłopów Hans Lützelburger
Zaczynało się zawsze od tego, że włościanie pewnego starostwa łub ekonomji, uciskani nadmiernie przez starostów lub ich dzierżawców, wysyłali deputacyę do króla, która wracała z glejtem bezpieczeństwa dla siebie i z mandatem do oskarżonego, upominającym go do zaniechania nadużyć. Okupiony Bóg wie jak ciężką ofiarą grosza i trudu, a najczęściej także niebezpieczeństwem osobistem mandat królewski, nieśli deputaci do swojej gminy jak wyrok wyzwolenia, jak cudowną tarczę przed samowolą pana, jak świętość jaką — a przekonywali się niestety w domu, że był to papier bez znaczenia. Pewni, że otrzymawszy glejt królewski, stoją pod strażą majestatu i nie może ich spotkać nic złego od starosty, jego dzierżawców i ekonomów, doznają najczęściej zaraz po powrocie mściwego odwetu za to, że śmieli wnosić żałobę przeciw tyranowi. „Dzierżawcy królewscy — mówi świadek współczesny nic na komisye, nic na dekrety królewskie nie dbają. A gdy którego prawem przycisną i inkwizycyami, tedy ci panowie, co przy dworze natenczas będą, jeden drugiego ratują, omawiają przed królem jako mogą, przyczyniają się za oskarżonym, chłopy gromią, strofują, straszą i odpowiadają im, aby koniecznie sprawy odstąpili i zaniechali krzywd swoich nieznośnych. A gdy którzy z chłopów wymienionych stoją mocno przy prawie swojem i nie ustają z suplikami do dworu — wnet ich pozabijać każą albo potopić, a chudobę, jeśli mieli jaką, konfiskować i między szczwacze swoje rozdać, zadawszy chłopu utopionemu, że buntownik był, że opryszek, że złodziejską z pogranicznymi przewodnię trzymał.”

8 komentarzy:

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Myślę, że bunt zrodził się z krzywdy ... przecież to jak niewolnictwo.
A swoją drogą, zastanawiam się czasami, jaki byłby mój los, gdyby nie było przemian społecznych na przestrzeni dziejów ... jako żem chłopska córka:-) pozdrawiam serdecznie.

pytu pisze...

Czy w Trylogii Sienkiewicza występuje choć jeden chłop?

Stanisław Kucharzyk pisze...

Jako bohater indywidualny? To chyba tylko Michałko z Potopu. Ma on zresztą historyczny pierwowzór https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Micha%C5%82ko

Stanisław Kucharzyk pisze...

Ja też nie mam szlacheckich przodków. Trudno sobie jednak wyobrazić taką historię alternatywą bez przemian społecznych.

pytu pisze...

Ciekawa postać ,burzliwy życiorys zaś postać Michała Wołodyjowskiego wzorowana jest na stolniku przemyskim Jerzym Wołodyjowskim .

Stanisław Kucharzyk pisze...

Małego rycerza kiedyś już wspominałem przy okazji Kamieńca Podolskiego :-)

Beskidnick pisze...

I tak narodzili się beskidnicy ;)
Dzięki za piękny, mądry i wyważony tekst.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Dziękuję za dobre słowo - moich wywodów tu niedużo więcej wnosi Władysław Łoziński