Strony

niedziela, 30 czerwca 2019

Między Siedliskami a Smarżową

Kaplica z 1860 r. ufundowana przez Ludwikę z Boguszów Gorayską na miejscu,
gdzie w czasie rabacji pochowano ciała 23 ofiar rzezi. Obok "nagrobek z widłami"
Seweryn Goszczyński pisarz i poeta epoki romantyzmu wędrujący przez Pogórze ku wysokim górom w 1832 roku, dwadzieścia lata później w 1853 roku wydał „Dziennik podróży do Tatrów”, w którym scharakteryzował lud tarnowski przypisując mu wiele negatywnych cech. Krytyka jest tak totalna, iż można mieć podejrzenie, że opisy te powstały nie podczas podróży, lecz już po rabacji galicyjskiej, która na wiele dziesięcioleci zaważyła o stosunku szlachty do polskich włościan.
Witraż  św Izydora Oracza z kościoła Siedliskach (projektowany przez Stefana Matejkę  w 1912 roku)
Seweryn Goszczyński  uważał, że w XIX wieku mieszkańcy okolic Tarnowa do świętych raczej nie należeli
Romantyk porównuje przy tym krakowiaków do tarnowian na niekorzyść oczywiście tych drugich  pisząc:
Mało bardzo mam sposobności zetknąć się bliżéj z tutejszym ludem; stosunki moje z nim są bardzo ograniczone, wiadomości o nim zbyt ogólne, ale wyobrażenie prawdziwe.
Lud ten jest jedno z Krakowskim. Znać to na piérwszy rzut oka. Budowa ciała, rysy twarzy okazują tę jednoplemienność. Ten sam ubiór, tylko mniéj strojny; ubóstwo widoczne. Błyska w nim także nieraz prawdziwa krakowska bystrość i żywość. Zarod na dnie duszy dobry, piękny; rzadkie przymioty w ukryciu, ale w ogólności rzadko objawia swoją poczciwą, dobrą stronę. Tchnienie jakiegoś zepsucia obcego jemu, straszliwie przeciągnęło nad nim i dotknęło głębokiém skażeniem słowiańską jego istotę. Sam dzisiaj nie wié czém jest, traci coraz więcéj pamięć i wiedzę siebie, a kto to traci, temu trudno poznać się na swojéj wartości moralnéj i okazywać ją światu: wówczas wady, namiętności wystawiają się za dobre przymioty.
Kolejna kaplica na granicy Smarżowej i Siedlisk
 Uczucie godności, własnéj cechujące Krakowiaka, w chłopie Tarnowskim przeradza się w oburzającą zuchwałość, szczególniéj w stosunkach z miejscową szlachtą, z dziedzicami. Miłość chrześciańska gaśnie w nim zupełnie pod uczeniem nienawiści. Lada spór wywołuje zemstę; nie wiele mu potrzeba aby ogień podłożył pod gumno swojego przeciwnika, co nazywa: zaświécić świéczkę komu — ale jest-że to w szlachetnym charakterze naszego ludu? nie jest-że to głębokim jego upadkiem? Nie lubię słuchać ich śpiewów; bo pod tym względem strona ta przypomina mi Ukrainę. Krakowiak śpiéwa wiele, ale co za różnica w charakterze śpiewu! Tam cię śpiew rozrzewnia, podnosi, przywiązuje do ludu, a tu obraża, oburza, odstręcza. Nie znajdziesz w nim uczuć delikatnych, wyższych, jak w śpiewie ukraińskim, tylko w natchnieniu żółć lub rospusta, w wyrażeniach cynizm obrzydły, tém smutniejszy że muzyka prawie zawsze skoczna, wesoła, że człowiek bawi się obrzydliwością, podoba sobie w niéj. Znam prawda Kozaki podobnego ducha, ale wiadomo że one po największéj części są własnością torbanistów, echem zepsucia dworskiego, nie są powszechne między ludem; Krakowiaki Tarnowian, są dziełem ludu i niepodobna żeby kiedyś nie odpokutował za to.
Pomnik Grunwaldzki w Siedliskach Bogusz z 1910  r., element patriotycznej akcji
budzącej świadomość narodową włościan  (mądrość po szkodzie)
Smutny widok! Biédny lud! Tém biédniejszy że ręki coby się ofiarowała z prawdziwéj miłości pomódz mu, wejść napowrót w ten karb chrześciański który sam jedynie jest uczciwością, oświatą, prawem najwyższem, a następnie szczęściem i zbawieniem ludu chrześciańskiego. 
Grobowiec ks. Antoniego Ruminowskiego (1866-1922), budowniczego neogotyckiego
kościoła, wychowawcy młodzieży i dokumentalisty chłopskiej wersji legendy o Szeli
Uchowaj Boże! abym utrzymywał że ta czarna zasłona leży na całym ogóle tutejszego ludu; nie! są wyjątki i wsie całe i w każdéj wsi pojedyńcze osoby, którzy wiążą tę część z całością plemienia, obecność jego z przeszłością; są wierni odwiecznemu duchowi Słowiańskiemu, ale złe dla tego jest bardzo rozszerzone, bardzo widoczne.
Widok na Smarżową z przysiółku Kopaliny, gdzie niegdyś mieszkał Jakub Szela
 Główném zatrudnieniem i utrzymaniem mieszkańców téj okolicy, jest rolnictwo. Ziemia w ogólności urodzajna, a niektóre miejsca, zwłaszcza na równinie około Wojnicza, przybliżają się do najżyźniejszych pól Sandomiérskich. Lud ten mógłby stanąć prędko w dobrym bycie, ale ma do tego wiele przeszkód zewnątrz i wewnątrz siebie. Najgłówniejsza wewnętrzna jest opieszałość, próżniactwo, a druga po niéj skłonność do pijaństwa.
Widok z cmentarza na Kościół Narodzenia Najświętszej Maryi Panny i kaplicę grobową ofiar rabacji
pogrzebanych we wspólnym dole na polu plebańskim  poza cmentarnym murem
 
 Co potrzeba im przyznać to wysoką zdolność do koni. Zręczność ich w prowadzeniu koni, w powożeniu, jest istotnie rzadka. W tém celują, są prawdziwemi Krakowiakami. Lubią konie i mają ich dosyć; to też furmanowanie i przewożenie towarów jest jedną z gałęzi ich zarobkowania.
 Kobiéty, jak w ogólności Krakowianki, są powabne żywością; są hoże a często niepospolicie ładne. Ale ubóstwo znać w ich ubiorze jeszcze więcéj, jak w ubiorze mężczyzn.
 Rozwolnienie obyczajów mniéj tu widoczne jak na Rusi; po wielkiéj części stąd, że kobiety są zimniejsze, mają mniéj czucia jak Rusinki. Zepsucie jednak i pod tym względem jest niemałe, a najwięcéj przyczyniają się do tego wojskowi.
Widok z cmentarza na neogotycki kościół w Siedliskach wybudowany w latach 1906-1912
 O Szlachcie tutejszéj mniéj jeszcze mam do powiedzenia jak o chłopach. I tu także zostało niewiele śladów dawnego dobrego, a nowonabyte niewiedziéć do czego podobne. Chciałbym powiedziéć o wszystkich co mógłbym powiedziéć o niektórych znanych mi bliżéj, ale niemogę; bo albo ich wcale nie znam, albo znam z próbek bardzo niekorzystnych. Zdarzyło mi się kilka razy spotkać niektórych w oberży w Tarnowie. Miny wprawdzie zawiesiste, hałasu wiele, ale we mnie, patrząc na to wszystko, obudzał sie tylko żal wewnętrzny, myślałem sobie: mój Boże! niedość nam widać przysłowia: mądry po szkodzie, zarabiamy sobie na nowe: waleczny po bitwie.
Rys historyczny parafii w Siedliskach
Nadto, Tarnów zrobił sobie smutną głośność z szulerki. Prawda, że niedawno nazbiérali tyle laurów że mają na co grać i co przegrywać, ale i w tém powinna być pewna miara.
 Tarnowskie słynie obfitością szlachty drobniejszéj — nie zbywa jednak i na magnatach. Jednego wieczora téj zimy, aby się mróz przesilił, liczono zamiast łysych, jak się to robi zwyczajnie, Hrabiów i Baronów w Tarnowskiém, i naliczyliśmy ich trzydziestu kilku na same Tarnowskie; kobiety ma się rozumiéć i dzieci nie wchodziły w rachunek.
Portret Jakuba Szeli - fotografia rysunku z roku 1847
źródło - Polona
Gdyby dzieło to wydane było przed 1846 niewątpliwie trzeba by uznać profetyczne zdolności Seweryna Goszczyńskiego, jednak data wydania wskazuje, że również nad tym opisem unosi się duch Jakuba Szeli chociaż niewymieniony z imienia. Czarna legenda smarżowskiego chłopa w literaturze polskiej rozeszła się szeroko, utrwalona nie tylko w pamiętnikach ukrzywdzonej szlachty klik>, ale także dziełach Marii Konopnickiej, Władysława Anczyca, Stanisława Wyspiańskiego czy Stefana Żeromskiego. Dużo ciszej brzmiała biała legenda Szeli - mściciela krzywd chłopskich, która pozostała nie tylko ludowej pogórskiej gadce klik>,  lecz także w „Słowie o Jakóbie Szeli” komunisty Bruno Jasieńskiego. 
Prawdziwy element legendy "nagrobek z widłami" 14-letniego Włodzimierza Bogusza
Legendy czarne czy białe mają jednak to do siebie, że ziarna prawdy rosną tam na głębokiej glebie przemilczeń, przekłamań i ubarwień. Czy po prawie dwóch wiekach badacza historyk może zbliżyć się do odpowiedzi kim był Jakub Szela i jaka była jego rola i znaczenie podczas galicyjskiej rzezi?

Z pytaniami tymi zmierzył się niedawno Tomasz Szubert w książce „Jak(ó)b Szela: (14) 15 lipca 1787 - 21 kwietnia 1860”. Autor w tej naukowej biografii opartej na licznych źródłach, dokonał próby odmitologizowania postaci chłopa funkcjonującego w zbiorowej świadomości jako Herod krwawych zapustów 1846 roku. Historyk odpowiada nie tylko na proste pytania dotyczące Szeli takie jak: umiejętność pisania, służba w wojsku, prawdziwy wygląd, osobisty udziału w zabójstwach czy wreszcie data śmierci, ale sięga także głębiej analizując relacje chłopskiego wodza do rządu austriackiego, polskości, szlachty i ogółu chłopstwa. I chociaż książka ta nie zmienia w sposób rewolucyjny obrazu Upioru z Wesela  i nie wybiela jego poczynań, to z pewnością obala pośrednią czy bezpośrednią odpowiedzialność Szeli za wymordowanie trzech tysięcy podgórskiej szlachty. 
Stawia go raczej w rzędzie wielu lokalnych watażków, którzy w ciągu kilku lutowych dni tragicznego roku dokonali setek krwawych mordów wskutek sprytnej inspiracji Austriaków wykorzystujących i podsycających nabrzmiałe napięcia między dworem i wsią, wyławiających umiejętnie lokalnych niepokornych liderów zgodnie z zasadą divide et impera. Historyk przedstawia obraz gminnego „plenipotenta”-reprezentanta włościan w 20 letnich w sporach z Boguszami, odpowiedzialnego za śmierć 23 osób z tej rodziny w Siedliskach, Smarżowej i Gorzejowej, ale dopiero po zakończeniu rzezi wyrastającego na chłopskiego króla 50 gmin między Jasłem, a Dębicą. Chłopa przez cały czas będącego narzędziem w rękach urzędników austriackich, narzędziem początkowo pożytecznym, chociaż pogardzanym, później coraz bardziej kłopotliwym, w końcu usuniętym na odległą Bukowinę, co było bardziej zesłaniem niż nagrodą jak się to powszechnie przyjmuje.
Św. Zofia i trzy córki Wiara, Nadzieja i Miłość - kolejny witraż z kościoła w Siedliskach autorstwa Stefana Matejki 

26 komentarzy:

Anonimowy pisze...

"Stawia go raczej w rzędzie wielu lokalnych watażków, którzy w ciągu kilku lutowych dni tragicznego roku dokonali setek krwawych mordów wskutek sprytnej inspiracji Austriaków wykorzystujących i podsycających nabrzmiałe napięcia między dworem i wsią, wyławiających umiejętnie lokalnych niepokornych liderów zgodnie z zasadą divide et impera. Historyk przedstawia obraz gminnego „plenipotenta”-reprezentanta włościan w 20 letnich w sporach z Boguszami, odpowiedzialnego za śmierć 23 osób z tej rodziny w Siedliskach, Smarżowej i Gorzejowej, ale dopiero po zakończeniu rzezi wyrastającego na chłopskiego króla 50 gmin między Jasłem, a Dębicą".


Należy targać narodowe rany aby się nie zabliźniły błoną podłości? I słusznie. Potargał Pan dosyć mocno - podrzucając temat bardzo ciekawy, bardzo kontrowersyjny i wielowątkowy.
Bo ta rana zbyt często zabliźniała się - i nadal zabliźnia - podłą błoną. Błoną jednoznacznej apologii szlachty i potępienia krwawych, zapijaczonych, tępych chłopskich szubrawców. A prawda jest zgoła inna. Bez względu na to jak okrutne były czyny chłopów - były one odpowiedzią ( dyskontowaną rzecz jasna przez czynnik obcy) na wielosetletnie upodlenie jakiego chłopi doświadczali z rąk szlachty, Żydów (którzy akurat w tym wypadku nie doznali pogromu) i kleru. Rabacja była rodzajem polskiej hajdamaczyzny i byłoby bardzo interesującym wysilić się na jakieś studium komparatystyczne na ten temat. To nie chłopi winni byli przepraszać szlachtę i kler za swe czyny - jak to im narzucono po zakończeniu się Rabacji. To szlachta, kler i Żydzi winni byli - po wypadkach jak wyżej - zmienić zasadniczo swój stosunek do polskiego i ruskiego chłopa. Niestety tego nie zrobili. W zakresie tym zdecydowanie więcej zrobili zaborcy - znosząc pańszczyznę - w przypadku galicyjskim w 1848 r.



Pozdrawiam,

Artur Ziaja

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

W przemyskim antykwariacie kiedyś udało mi się kupić książkę Michała Kruszony Rumunia Podróże w poszukiwaniu Diabła i w niej natknęłam się na fragment o Szeli i, być może, jego potomkach. Pozdrawiam serdecznie.

W 1848 roku zesłany został Szela
na Bukowinę, tam Austriacy dali mu trzydzieści morgów ziemi
i pilnowali dyskretnie do samej śmierci, która znalazła go tam po
osiemnastu latach. Karczował Szela buki, otoczony przez polskich
osadników. Byli wśród nich zwykli zbiegowie, których zagnał w
te strony strach przed karą, ale również i doświadczeni górnicy,
którzy w tym czasie zaczynali eksploatować złoża soli w Kaczika.
Zamieszkał Szela we wsi Sołka, dzisiaj zwie się ona Solka (Solca)
i znam ją dobrze. Groby w Solce, te bez imion i nazwisk, z zardzewiałymi, przekrzywionymi krzyżami, dają nadzieję spotkania mogiły Szeli. Znalazłem nieopodal Solki katolicki pochówek. Grób
porastały gęsto lilie o herbacianych płatkach. Kwiaty śn iły i pachniały delikatnie co przyzywało roje owadów.
- To grób wielkiego pana, od Lachiw on był - poinformowała
mnie miejscowa Ukrainka.
Niestety to wszystko, co ied iała o mogile. W polskich wioskach nie ma pamięci o krwawym gospodarzu. Zaciekawiła mnie
jednak jedna z opowieści, z której przy odrobinie wyob aźni
można wysnuć losy potomków chłopa ze Smażowej .
Było to zar~z po ostatniej wojnie; mieszkał tu chłop o nazwisku Zela. Kiedy chłopi wracali z wojaczki on, za stary by na niej
dawać upust swej agresji, chwycił siekierę i zarąbał nią całą swoją
rodzinę. Rozłupał głowy żonie, teściom i trójce dzieci. Nie krył się
z tym, co zrobił, przez kilka tygodni trupy zalegały na podwórzu
jego gospodarstwa. Łaziły po nich kury, wydziobując z nich robaki, żywiły się nimi wiejskie, parszywe kundle. Nikt nie miał odwagi zająć się nie swoją w końcu sprawą. Zresztą Zela z nikim nie
przestawał, był swój, ale jakby obcy, nikt nie wiedział kim był jego
ojciec, bo wychowywała go od dziecka stara, nieco pomylona kobieta, do której zwracał się z niemiecka „tan.te". Była ona wdową
po miejscowym młynarzu, który porzucił ją dla cygańskiej piękności, za co otrzymał kilka ciosów nożem w serce. Jego zwłoki
z odciętymi genitaliami zwrócono małżonce, która z rozpaczy
i wstydu dostała pomieszania zmysłów. Kilka lat minęło, nim zaczęto ją widywać z małym chłopcem, który nie wiadomo skąd się
wziął w jej domu.
Kiedy z wybitej rodziny zostały już tylko przyobleczone w łachmany szkielety, w wiosce zjawiła się milicja. Wtedy to ludzie, którzy
nie byli na wojnie, mogli pierwszy raz zobaczyć samochód. Tym samochodem wywieziono Zelę gdzieś daleko, za Suczawę, może do
Jass, a może do samego Bukaresztu? Na cmentarzu pochowano
szczątki pomordowanej rodziny, układając je bez trumien w jednym grobie. Smród i żal były takie okrutne, że nikt nie chciał się
tego podjąć. Sprowadzono więc ludzi z biedniejszej wioski, którzy
zrobili to za pieniądze. Winowajcę długo ponoć og ądali mądrzy
ludzie, zanim uczynili z nim to, na co zasłużył.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Tomasz Szubert badał również sprawę pochówku Szeli korzystając z ksiąg parafialnych Solki i sąsiednich parafii katolickich. Znalazł zapis o pochowaniu na cmentarzu w Solce żony Szeli Salomei, która zmarła w 1861 roku rok po śmierci małżonka. Zapisu o pochówku Szeli nie odnalazł stąd wywodzi, że mógł być jako człowiek o "krwawych rękach" pochowany na niepoświęconej ziemi poza murem cmentarnym (tak jak ofiary w Siedliskach). Podobno takich pochówków często nie odnotowywano w księgach parafialnych.
Co do 30 morgów i 10 letniej wolnizny to był to standard wśród osadników, którzy przybywali wówczas na Bukowinę do dóbr kameralnych (każdy mógł się zgłosić). Szela miał obiecane dożywotnie zwolnienie z podatków i powinności, ale tu władze pokazały mu figę przez co pisał skargi do cesarza i nic nie wskórał. Nie był tam otoczony przez polskich osadników (przynajmniej bliskich sąsiadów nie miał Polaków). Nie żył też spokojnie - miał zatargi z miejscowym niemieckim wójtem i leśniczym i dostał 30 kijów (chociaż to podobno bydło wójta na jego teren wchodziło). Kilka miesięcy później on i jego domownicy zostali pobici podczas nocnego napadu na dom przez "nieznanych sprawców" (Szubert sugeruje napad na zlecenie od poszkodowanej polskiej szlachty). W każdym razie spokoju nie miał. Jego syn Józef ożenił się z Niemką Kathariną Proser i miał 8 dzieci, oczywiście liczne wnuki. Jak pisze Szubert potomkowie Szeli zgermanizowali się całkowicie i od lat 80-tych XIX wieku używali zniemczonej wersji nazwiska Schela lub Schella.
Myślę, że łączenie powojennego psychopaty Zeli z XIX-wiecznym psychopatą Szelą (bo taka diagnoza specjalisty psychologii klinicznej jest zacytowana w książce) to licentia poetica bez żadnych podstaw.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Tomasz Szubert w swoje książce skupia się zgodnie z tytułem na postaci Szeli podkreślając, że jego początkowy udział w wydarzeniach rabacyjnych to osobista zemsta na rodzinie Boguszów, od której doznał wielu krzywd (siedmiotygodniowy areszt, publiczna sromota w kajdanach w kościele, liczne kije itp.) za to, że reprezentował wieś w wieloletnim sporze o obowiązki pańszczyźniane (spory określone przez Szuberta ciuciubabką prawną Boguszów - bo ci wykorzystując kruczki prawne "kiwali" chłopów bez litości). Z tym, że wcale sprawiedliwości społecznej Szela nie pragnął. Marzyło mu się, że córka pomordowanych Boguszów poślubi jego małoletniego wówczas syna Józefa, a on Szela będzie dzielił dworską ziemię między krewnych i znajomych. Szubert pisze, że Szela był typowym przykładem ówczesnego włościanina, dla którego ziemia (ojcowizna) była głównym marzeniem i pragnieniem (ojczyzną).

Anonimowy pisze...

"Myślę, że łączenie powojennego psychopaty Zeli z XIX-wiecznym psychopatą Szelą (bo taka diagnoza specjalisty psychologii klinicznej jest zacytowana w książce) to licentia poetica bez żadnych podstaw".


To podtrzymywanie "czarnej legendy" dotyczącej Jakuba Szeli. Jeżeli on był psychopatą - to będę utrzymywał, iż tym bardziej takowym był każdy szlachcic, który chodząc do kościoła i klepiąc co chwila pacierze, nie widział nic niestosownego w traktowaniu chłopów jak bydło. Rabację zaś należy postrzegać także, a może nawet - przede wszystkim, jako czynnik, który w istotnym stopniu przyśpieszył decyzję o uwłaszczeniu chłopów w Galicji - dwa lata później. Był to fakt o przełomowym znaczeniu (społecznym, politycznym, ekonomicznym, kulturowym), dzisiaj całkowicie zapomnianym i lekceważonym. Dla zdecydowanej większości ludzi zamieszkujących tereny byłego państwa polskiego - zniesienie pańszczyzny było faktem daleko bardziej istotnym, niż wszelkie powstania narodowe razem wzięte.

https://elubaczow.com/2019/03/04/171-dzien-wolnosci-chlopskiej-w-gorajcu/



Pozdrawiam,


AZ


Stanisław Kucharzyk pisze...

Jeśli chodzi o znaczenie rabacji dla zniesienia pańszczyzny to sprawa jest raczej bezdyskusyjna. Szubert wskazuje jednak, że sama osoba Szeli miała znaczenie dość ograniczone (lokalne) dla początkowego, najistotniejszego etapu rabacji (czyli napadów i mordów szlachty). Większą rolę Jakub Szela odegrał zasadniczo w drugim etapie sprawując nadzór nad terenem po akcji rabacyjnej, wyłapując podejrzanych “ciarachów” i przekazując ich władzom austriackim (już bez mordowania), wreszcie organizując i moderując żywioł chłopski. Co do diagnozy osobowości to autor starał się przedstawić jak najpełniejszą charakterystykę postaci, stąd też rozdział noszący tytuł “Osobowość “ który pozwolę sobie zacytować in extenso w formie skanu klik. Czy zawarte tam oceny są uprawnione? Autor wskazuje sam wskazuje na pewne wątpliwości.

Anonimowy pisze...

"Czy zawarte tam oceny są uprawnione? Autor wskazuje sam wskazuje na pewne wątpliwości".

I słusznie. Oto fragment z Wikipedii na temat:

"W XIX wieku stosunki pomiędzy szlachtą a poddanymi ulegały narastającemu napięciu (co szczególnie uwidoczniło się w Galicji) z powodu bezwzględnego egzekwowania powinności feudalnych, przede wszystkim pańszczyzny. Pomimo że obowiązujące prawo nie zezwalało już szlachcie na bicie chłopa, a jedynie na jego uwięzienie, szlachta nie zwracała na to uwagi i często chłosta kończyła się nawet śmiercią poddanego, a skutki kary zależały jedynie od siły i sadyzmu bijącego (np. ekonoma). Podobnego traktowania ze strony szlachty doznał także Jakub Szela. Po uwiezieniu w kajdanach w końcu grudnia został zaprowadzony na nabożeństwo do kościoła. Stanie na mrozie przed świątynią zakończyło się groźnymi odmrożeniami".

Pan się dziwi że pałał wściekłością i żądzą zemsty??? Każdy mający trochę rozumu i honoru musiał doświadczać takich odczuć.


Pozdrawiam,

AZ

Anonimowy pisze...

"Jeśli chodzi o znaczenie rabacji dla zniesienia pańszczyzny to sprawa jest raczej bezdyskusyjna."


Czy w rekomendowanej przez pana książce jest poruszony wątek wpływu pańszczyzny i brutalnego traktowania włościan ( nie tylko nota bene w Galicji) na proces wynaradawiania się polskich chłopów??? Czytałem kiedyś wspomnienia legionisty Piłsudskiego, który walczył z Moskalami (chyba, nota bene, pod Łowczówkiem, a więc na obszarze "porabacyjnym") i który - ku memu zdumieniu - twierdził, iż w 1914/15 roku chłopi tamtejsi powszechnie traktowali legionistów jako "polskie" i "pańskie" wojsko - a więc gorsze i nie "cysorskie". Widać na tym przykładzie etniczne pęknięcie tożsamościowe polskich włościan - wygenerowane, w dużym stopniu, polityką szlachty ( wspartą de facto przez kler i Żydów) - która to polityka prowadziła do tego, iż przez "polskie" rozumiano "panskie" - i się od niego odwracano.


Pozdrawiam,


AZ

Stanisław Kucharzyk pisze...

Chociaż praca jest zasadniczo monografią Jakuba Szeli to zawiera również kilka rozdziałów dotyczącej ogólnej sytuacji, które przedstawiają tragiczną sytuację chłopów pańszczyźnianych i wynikający z tego stosunek do polskości. Podaje też wiele szczegółów związanych ze sporem Boguszowie-wieś (np kombinacji dzięki której zyskali 936 dodatkowych dni pańszczyźnianych w roku - str. 62). Pisze, że chłopi uważali się bardziej za cesarskich lub galicyjskich, szukając ochrony przed krzywdą w sądach cesarskich).

Stanisław Kucharzyk pisze...

Z pewnością Szela doznała od Boguszów wielu krzywd i szykan, pisze o nich także Tomasz Szubert. Więcej o chłopskich krzywdach w dominium Boguszów wyczytać można w popularno-naukowej monografii Stanisława Białasa . Z tym, że nigdzie oprócz wskazanej Wikipedii nie znalazłem informacji, że publiczna sromota Szeli, który podczas mszy 31 grudnia 1832 roku stał w kościele (nie pod kościołem) na bosaka i w kajdanach zakończyła się odmrożeniami. Gdyby tak było Szela pewnie by się skarżył również na to (i jakiś ślad zostałby w dokumentacji). To oczywiście szczegół bez znaczenia dla ogółu sprawy.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Taka jeszcze refleksja ogólna - śmierć, krzywda i ból ludzki jest ten sam od wieków, ale stosunek do tych kwestii zmieniał się w czasie. W XIX wieku kołem buntowników nie łamano i na pal nie nawlekano. Dzieci w tyłek jeszcze całkiem niedawno powszechnie bito i była to powszechnie akceptowana norma kulturowa. W XIX wieku nie tylko szlachta znęcała się nad chłopami, ale włościanie między sobą również krwawe bójki toczyli, w tym często przy okazji wesel, lekce sobie ważąc wybite zęby i poważne nieraz rany. Mój pradziadek Józef Kucharzyk urodzony kilka lat po rabacji w lutym 1852 roku, był wiejskim muzykantem. Zmarł jako czterdziestolatek 13 sierpnia 1892 roku klik . Jako przyczynę wpisano w księdze enigmatycznie: dolor capitis – ból głowy. W rzeczywistości podczas bójki na weselu otrzymał takie uderzenie w głowę, że kilka miesięcy leżał nieprzytomny, a w tym czasie umierały jego nieletnie dzieci (z chorób, z biedy?). Śmierć dwóch jego córeczek Franciszki (lat 4) i Apolonii (2 latka) jest odnotowana na tym samym skanie u góry.

Anonimowy pisze...

"Pisze, że chłopi uważali się bardziej za cesarskich lub galicyjskich, szukając ochrony przed krzywdą w sądach cesarskich)".


Otóż to.


AZ

Anonimowy pisze...

Sytuacje jak opisane przez Pana - to smutne, tragiczne wręcz, konsekwencje niskiego poziomu cywilizacyjnego wsi - będącego pokłosiem tego stanu rzeczy o którym debatujemy, czyli feudalnych stosunków społecznych panujących na wsi do połowy 19 wieku. To "pokłosie" - nota bene - i dziś jeszcze daje o sobie znać. Bardzo istotną rolę w wypadkach takich jak ten opisany przez Pana - odgrywało nadużywanie alkoholu przez włościan, co było prostą konsekwencją przywilejów propinacyjnych szlachty i instytucji "arendowania" - z wielkim sukcesem uprawianej przez Żydów.


Pozdrawiam,


AZ

Beskidnick pisze...

Na opinię Goszczyńskiego mogą też "pracować" pewne zdarzenia z czasów nawet sto lat wcześniejszych niż rabacja. Mieliśmy wszak (już dzisiaj praktycznie zapomniane) "powstanie libuskie" (tak chodzi o tę Libuszę), mieliśmy stałe akcje Beskidników którzy posuwali się nawet do ataków na dwory, mieliśmy wreszcie (choćby w Rzepiennikach) trybunów ludowych, którzy potrafili znaleźć dojścia nawet do Wiednia i tam bronić racji swojej społeczności.
Rzecz jasna było to w dużej mierze wywołane traktowaniem przez szlachtę i wszechobecną biedę. Nierzadkie były przecież zgony głodowe na tym terenie.
Pamiętajmy też że lata tuż przed rabacją były latami powodzi susz czyli głodu obejmującego całe wsie i nie wynikłego z jakichkolwiek cech cech włościaństwa.

Reasumując - Goszczyński mógł mieć takie mniemanie, wcale niekoniecznie po rabacji, gdyż i przed w społecznościach lokalnych wyczuwalny był duch buntu i oporu, a o pladze pijaństwa (oskarżano o nią chyba nie bez przyczyny Żydowskich arendarzy) alarmował kler już od dawna.

Anonimowy pisze...

"Mieliśmy wszak (już dzisiaj praktycznie zapomniane) "powstanie libuskie" (tak chodzi o tę Libuszę)…."


Zapodał Pan bardzo ciekawy wątek. W sieci znalazłem artykuł na temat w lokalnej, gorlickiej prasie. A w nim interesujący passus, dotyczący plagi pijaństwa:
"W tym czasie wśród poddanych starostwa libuskiego zaczyna się krystalizować liczna grupa przywódców, do której należeli: Adam Fik, Franciszek Czapka, Klemens Słowik, Kazimierz Bryndal i Marcin Zawiliński.
Za ich sprawą chłopi starostwa libuskiego odmówili odrabiania pańszczyzny w okresie jesiennej orki w 1755 r. oraz wysłania delegatów gromad na sesję sądu komisarskiego. Determinacja chłopów była tak duża, że jak podają źródła "nie było w tym okresie siły, która mogłaby zmusić chłopów do kupowania trunków w pańskich karczmach i browarach".

https://gazetakrakowska.pl/powstanie-libuskie-ostatecznie-zostalo-krwawo-stlumione/ar/3938435


Pozdrawiam,


AZ

Stanisław Kucharzyk pisze...

Świetnie, ze Maciej przypomniał chłopskie powstanie z połowy XVIII wieku - podobno w Łazach Dębowieckich jest pamiątkowa kapliczka z tego okresu - kolejny cel podróży :-) Niedawno pojawiło się naukowe opracowanie dotyczące tego tematu Tomasz Wislicz - Bunt chłopski w starostwie libuskim w latach 1755–1758 . Wspominał też o tym mój ulubiony Franciszek Kotula pisząc: Podgórze w ogóle było śmiałe, buntownicze, a nawet rewolucyjne. Przecież tutaj powstała jedyna w swoim rodzaju poezja plebejska, zadziorna, sowizdrzalska (czyżby o niej wspominał zgorszony Goszczyński?) Szczególnie buntowniczym miastem było Pilzno (tutaj przypis: W 1614 roku, z powodu obrażenia jednego z czeladników piekarskich, wszyscy czeladnicy, zbuntowawszy się, razem z osądzonym towarzyszem poszli do więzienia i tam zaczadzenia zmarli. Nie był to bunt pierwszy ani, ani ostatni). Wielkie chłopskie powstanie w XVIII wieku wybuchło na Podgórzu, w starostwie libuskim, jodłowskim i innych. Jakub Szela pochodził ze Smarzowej, należącej do parafii siedliskie. Chyba będę bardzo bliski prawdy widząc w tych faktach w znacznej mierze posiew husytyzmu (Kotula promował koncepcję znaczenie osadnictwa husyckiego dla kształtowania świadomości chłopów z Pogórza)

Stanisław Kucharzyk pisze...

Tutaj dostępny artykuł Kotuli z 1956 roku PILZNENSKA TRAGEDIA

pytu pisze...

Między chłopską chatą a dworem była przepaść nie do zasypania. Zacofanie i bieda chłopstwa była na rękę większości duchowieństwa i panom . Konsekwencją tego były zawieruchy dwudziestego wieku.W Polsce przedwojennej taka sytuacja była normą . W Grodzisku Dolnym w Sanacyjnej Polsce miała miejsce mała rewolucja . Zamieszki wybuchły na skutek nieodpowiedzialnej interwencji policji. Chłopi ruszyli na posterunek , podły strzały . Jaki pewnie socjalista krzykną niech żyje solidarność reszta podchwyciła tak jest sól za darmo . I za tą darmową sól , padli zabici i ranni . ( sól była podobno wtedy bardzo tania ) .Zamieszki o mało co nie rozszerzyły się na cały powiat . 500 chłopów poszło siedzieć zginęło dwóch policjantów. A wszystko to w 1933 r , jak tu się dziwić wszystkim rewolucjom nie wybuchają bez powodu.

Szubert pisze...

Goszczynski jak najbardziej tak uwazal, i to przed rabacja. W opracowanych listach i pamietnikach Goszczynskiego z lat 1832-1843, a opracowanych przez Z. Wasilewskiego (Z. Wasilewski, Z zycia poety romantycznego. Seweryn Goszczynski w Galicji. Nieznane pamietniki, utwory i listy z lat 1832-1843, Lwow 1910, s. 110) wynika to jednoznacznie. Nalezy pamietac, ze Goszczynski byl emisariuszem przybylym z Francji, rozsadnym czlowiekiem, ktory mial wielka wiedze na temat zaleznosci spolecznych w zaborze austriackim, gdzie spedzil wiele lat, bedac tym samym jednym z najwazniejszych i opiniotworczych osob w srodowisku emigracyjnym za Zachodzie. Nie byl wiec zadnym "wizjonerem", ale odwrotnie: rozsadnym i trzezwo spogladajacym na zycie czlowiekiem. Panu Kucharzykowi dziekuje za cytowanie dziela i wylowienie, ze kazdy podjety watek zostal - w miare mozliwosci i dostepnosci zrodel oraz literatury - przedstawiony jak najszerzej i bez stronniczosci. Tomasz Szubert

Stanisław Kucharzyk pisze...

Bardzo dziękuję za cenne uwagi dotyczące Goszczyńskiego i wizytę profesjonalisty no moim pogórskim blogu :-)

Szubert pisze...

Szanowni Panstwo, niedlugo bedzie drugie wydanie ksiazki o Jakubie Szeli, w internecie za darmo dla wszystkich, ale potrzebujemy wsparcia na jej wydanie. Tutaj sa ZAPOWIEDZI http://vfgg2007.at/assets/files/ZAPOWIEDZI%20weisse%20rose%202019%20%20%202019.09.01%20finisz3.pdf i APEL-PROSBA o wydanie http://vfgg2007.at/assets/files/Apel%202019.08.31....pdf Dziekujemy Redakcja weisse rose http://vfgg2007.at/

Maciej Majewski pisze...

Doczytałem się o pewnym ciekawym zbiegu okoliczności: otóż na dzień przed wybuchem rabacji, czyli 18 lutego 1846 r. wystąpił bardzo silny halny. Mogło to dopomóc w rozprzestrzenieniu się zbiorowej agresji na tak dużym obszarze.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Ależ to ekologizm w czystej postaci :-) Patrz definicja ze słownika PWN - «pogląd zakładający możliwość wpływu środowiska społecznego na cechy psychiczne i zachowania człowieka»

Beskidnick pisze...

Środowisko spoleczne na sto procent ma wpływ na cechy psychiczne i zachowanie człowieka, to pewnik - problemem jest stopień tego wpływu. Dla jednych jest on determinantem, dla innych potrafi budzić cechy "uśpione" i/lub "usypiać" inne, a dla sporej grupy ludzi ten wpływ sprowadza się do wzmacniania i osłabiania cech już występujących w ale w niewielkim łatwym do kontrolowania stopniu.

Beskidnick pisze...

Jest to całkiem możliwe, z drugiej strony Rabacja szalała też na północ od Tarnowa, a tam halny już daje o sobie znać w niewielkim stopniu. Z drugiej strony, jak zaczęła się rzeź to potem już emocje same się rozpalały.

Jamrozy pisze...

..coś jest w tym galicyjskim ludzie....nie trzeba aż tak daleko w przeszłość sięgać. Był czas w latach 60-tyh....siedemdziesiątych (to z opowiadań) a 80-tych sam pamiętam- młodzież na wiejskich festynach, dyskotekach się bawiła "hulała" :) ...jak pijanemu chłopu ...cwaniaczek z miasteczka dziewczynę do tańca odbił to bójka się zaczęła...do której dołączyli inne chłopy...te ze wsi i z miasteczka- i tak ganiali się z siekierami...łańcuchami, maczugami...itp. przez następne 3 miesiące przy okazji imprez...aż ktoś kogoś utłukł i policja się wzięła za tą dzicz...ale tylko na chwilę. Chwile spokoju i znowu...taki folklor - dziś mamy kiboli. Mózgi tępe w ten sposób agresje nabrzmiałe wylądowują - tak było od zawsze...wystarczy iskra i już wszystko płonie...