Strony

niedziela, 24 kwietnia 2016

Chłopski most w Lubeni

Kiedyś to na Pogórzu chłopy twarde były...

Paweł Materna z Lubeni na Pogórzu Dynowskim w połowie XIX wieku wybudował dzięki własnej pracy i sprytowi taki oto spory most i to bez użycia zaprawy (suchy mur). Budowla przetrwała dwa stulecia i dopiero ostatnio po powodzi wymagała większej konserwacji.
Jan Stach ze Znamirowic na Pogórzu Wiśnickim, również samodzielnie, postawił sto lat później "nieco" większą konstrukcję (13 m wysokości, 7,5 m szerokości i 20 m długości), ale już z wykorzystaniem spoiwa. Praca nad mostem zabrała mu cztery lata. Więcej na blogu Co jest za zakrętem >klik
Źródło: Co jest za zakrętem - blog

5 komentarzy:

makroman pisze...

I dziś takich zapaleńców mnie brakuje - mój kolega wysprzątał kulka hektarów lasu, zrobił miejsce biwakowe, posadził dąb i wybudował kapliczkę teraz wytycza tam, szlak turystyczny.
Chwała Bożym Szaleńcom.

Anonimowy pisze...

Z całym szacunkiem - ale tego typu działania, jeżeli nie są należycie przemyślane, mogą w ostatecznym rozrachunku przynieść więcej szkody niż pożytku. Nie twierdzę, iż tak się stało, w tym przypadku - ale chodząc po górach i pogórzach co chwilę natrafiam na owoce tego typu aktywności, które z całą pewnością nie należą do pozytywnych. Uwaga powyższa nie odnosi się do efektów ludowej myśli technicznej jak w niniejszym wątku. Po pierwsze ze względu na utylitarność takowych obiektów, po drugie ze względu na ich niewątpliwe walory estetyczne, których - jakże często - brakuje tworom współczesnym, po trzecie ze względu na solidność wykonania dzieła.
W Rozpuciu koło Kuźminy stoi kościół drewniany wystawiony tuż przed I wojną światową przez loklanego cieślę Mariana Bilańskiego. Jak na dzieło domorosłego architekta - prezentuje się w moim odczuciu wyjątkowo dobrze.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:Rozpucie_-_church_3.jpg

Pozdrawiam,

Artur Ziaja

makroman pisze...

Arturze - owszem, może tak się zdarzyć ale... częściej mamy do czynienia z perełkami, albo choć solidnym rzemiosłem niż kiczem i choć wielu zżyma się na "cywilizowanie" szlaków mostkami czy stopniami na podejściu to przecież w bardziej podeszłym wieku zaczynamy takie udogodnienia doceniać. Tym bardziej że lokalni zapaleńcy zazwyczaj współpracują czy to z lokalnymi władzami, czy z historykami lub kołami PTTK. Zatem więcej widzę w nich pożytku, niż potencjalnych zagrożeń. Aczkolwiek znam przypadek gdy słup graniczny ze średniowiecza "odrestaurowano" za pomocą... putzu akrylowego do elewacji... tyle że to zdaje się była inwencja władz gminnych.
Pozdrowienia i do zobaczenia na szlaku.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Nikt nie ma recepty na nieomylność i mądrość działania. Owszem - działania w krajobrazie powinny być szczególnie przemyślane - kiedyś pisałem o pewnej kapliczce klik. Z drugiej strony przyjmuję, że są gusta i guściki. Akurat w przypadku tych mostów ich budowę wymusiła życiowa konieczność, a efekt uważam niezgorszy chociaż amatorski. Natomiast czy to co zostaje w terenie po fachowych projektantach i nader nowoczesnych (na swoje czasy) założeniach przetrzymuje próbę czasu? Parę przykładów z lat ostatnich i minionych:
-ekrany dźwiękoszczelne przy różnych drogach i autostradach wśród rozległych pól (poza osiedlami);
-tzw. zabudowa potoków górskich realizowana z lubością ćwierć wieku temu;
-tzw. mała retencja w lasach górskich realizowana za niemałe środki UE obecnie
-itd. itp.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Mario jakoś mi się usunął Twój komentarz - przepraszam:
O, właśnie! od razu pomyślałam też o moście Stacha, byliśmy tam w zeszłym roku przy okazji pobytu w bacówce na Jamnej; budowla imponująca, nie ma co; ogrom pracy, jak dla jednego człowieka; pozdrawiam.
Istotnie zapomniałem, że w zeszłym roku byliście też na moście Stacha klik>>