Dawna organistówka - dziś muzeum parafialne |
Pruchnik, miasteczko 1800 mieszk., 800 Pol., 200 Rus. i 800 Żyd. odlegle 29 km. z Przemyśla w kierunku północno- wsch. Dojazd najlepszy z Jarosławia (19 km.) wózkiem pocztowym, który z Jarosławia odchodzi 5.30 rano i 1.30 w poł., cena jazdy 1 kor.
A w środku zabytkowe sprzęty oraz dokumenty oraz pamiątki po ks. Bronisławie Markiewiczu |
Jest to miasteczko stare, które już w XIV. w. miało parafię, gniazdo rodziny Pruchnickich, z której w XV. w. wyszedł Andrzej, arcybiskup lwowski i Mikołaj, biskup kamieniecki. W r. 1498 spalili miasteczko Wołosi, w r. 1523 pobito tu Tatarów.
Historia parafii w wersji tekstowej... |
Z rąk Pruchnickich w połowie XVI. wieku przeszedł drogą posagu w ręce Jana Odrowąża Pieniążka, a ten w r. 1570 oddał kościół reformowanym, od których odebrano go dopiero w r. 1607. Od r. 1640 było przy nim kolegium Mansyonarzów, zniesione za Józefa II. Celarius w swej Descriptio Poloniae (Amsterdam 1659) nazywa Pruchnik castellum munitum; po dawnym zamku pozostała baszta w ogrodzie dworskim.
i obrazkowej (nie wiem kto robi te trójkolorowe sgraffita - bardzo podobne jest w przemyskim seminarium) |
Z kolei należał Pruchnik w XIX. w. do Morskich (o okrucieństwach ostatniego z nich krąży wśród ludu wiele legend), Dzieduszyckich, obecnie Szembeków. W czasie wojny obecnej ucierpiał Pruchnik i jego okolica stosunkowo mało - nie odbywały się tu żadne większe bitwy. Rosyanie cofając się spalili tylko dwie stodoły dworskie, w których mieli skład prowiantów. Najazd tatarski z r. 1523 mają przypominać trzy bardzo stare figury, z których jedna stoi koło cmentarza, druga przy drodze do Kramarzówki. Figurę zaś św. Rozalii przy starym gościńcu jarosławskim, wystawiono w r. 1873 po ustaniu cholery.
Moim zdaniem nadal jest najpiękniejszy |
Do niedawna rynek tutejszy należał do najpiękniejszych rynków małomiasteczkowych Galicyi - dokoła otaczały go domki drewniane z podsieniami.
W ostatnich czasach zeszpeciła gmina rynek budową ogromnego gmachu sądu i więzienia na środku, a domki z podsieniami zaczynają znikać, wykupywane i przebudowywane przez żydów, lub zniszczone przez pożary.
Dla tych dwóch podcieniowych domów warto odwiedzić pruchnicki rynek |
Dużo natomiast starych domków mieszczańskich zachowało się jeszcze w długiej ulicy Kańczuskiej, która należy do najpiękniejszych i najbardziej charakterystycznych staropolskich ulic małomiasteczkowych w Galicyi,...
Ciekawy budynek przecięty w pół kościelnym murem |
podczas gdy cały Pruchnik był bezsprzecznie do niedawna, a po części jest jeszcze i dzisiaj najlepiej zachowanem staroświeckiem drewnianem miasteczkiem polskiem, którego budownictwo, zapoznane niesłusznie przez autorów dzieł o sztuce ludowej i architekturze drewnianej, a także i patryarchalne stosunki wśród dawnego mieszczaństwa, aż by się prosiły o specyalną monografię.
Kościół p.w. św Mikołaja. Topól już nie ma ale lipy nadal piękne. |
Kościół w strukturze gotycki, przebudowany w r. 1684, otoczony jest dokoła starym murem obronnym i okazałymi lipami i topolami nadwiślanskimi.
Belka tęczowa. Pod krucyfiksem biskup (Mikołaj?, Stanisław?) wskrzeszający zmarłego |
Ołtarz główny - po lewej srebrno-złota sukienka patrona parafii |
Z drugiej strony miasta cerkiew murowana z r. 1871, odnowiona w r. 1910 wedle planów Łopuszańskiego i ozdobiona malowidłami ściennymi Jędrzeja Dymkowicza z Niżankowic. /obecnie po przebudowie dom kultury/.
Święty biskup Mikołaj z Myry daje posag trzem ubogim niewiastom |
Parafię ruską fundowali w r. 1611 ówcześni polscy dziedzice miasteczka, a dokument erekcyjny przechowuje się na plebanii. Największy dzwon, odlewany w r. 1836 na miejscu w Pruchniku kosztem hr. Dzieduszyckiej, ma polski i ruski napis i ładny ornament empirowy.
Chorągwie kościelne i rodzaj feretronu ze św. Mikołajem (pewnie ma to jakąś bardziej fachową nazwę) |
W XVIII. i XIX. w. słynął Pruchnik z garbarni, kiełbas i obuwia, a szewcy tutejsi wywozili swe wyroby na jarmarki do wszystkich miasteczek okolicznych. Znany był też wszędzie osobliwy gatunek bułek tutejszych zwanych kukiełkami. W samym Pruchniku główne jarmarki roczne odbywają się 21 stycznia i 26 lipca.
Widok z rynku w kierunku Tulejowej Górki |
Ładny widok na miasteczko z położonej na południe Tulejowej Górki (406 m.). W sąsiednich Hawłonicach ładna drewniana cerkiewka z grobami Zaklików. Napis polski głosi, że pochodzi z czasów Sobieskiego.
Staropolskich strojów dzisiaj nie uświadczy, ale budynki nadal żyją. Ktoś w nich mieszka, prowadzi interesy. To nie skansen |
Mieszczanie niedawno jeszcze nosili strój staropolski. Oddają oni oddawna synów do szkół w Przemyślu i Jarosławiu, a z pośród rodzin Markiewiczów, Gryzieckich, Krasickich, Grobelskich, Orłowiczów, Osadów i innych wyszły całe szeregi inteligencyi świeckiej i duchownej, wśród nich kilku działaczów społecznych, jak n. p. ks. Bronisław Markiewicz, założyciel zakładu wychowawczego Salezyanów w Miejscu Piastowem pod Krosnem, lub Stanisław Osada, jeden z głównych organizatorów Polaków w Ameryce.
Kolejne wspomnienie bł. Bronisława Markiewicza, który urodził się w Pruchniku w 1842 r. |
Rusini tutejsi, językowo zupełnie spolonizowani, jeszcze przed dwudziestu laty śpiewali w cerkwi tylko polskie pieśni i słuchali polskich kazań; dopiero młodsza generacya, pod wpływem prądów płynących z ruskiego gimnazyum w Przemyślu zaczęła używać języka ruskiego. Zauważyć tu należy, że mieszkańcy Pruchnika i wsi okolicznych, i to tak Polacy, jak i Rusini, mówią bardzo pięknym i czystym polskim językiem literackim, wolnym zarówno od mazurzenia, które się spotyka cokolwiek na zachód, jak też i od przeciągania z ruska, zakorzenionego na wschód od Sanu.
Budynków podcieniowych przy rynku pruchnickim przybywa. Ten, w którym mieści się "Stary Kufer" (sklep z pamiątkami, informacja turystyczna, agencja reklamowa i muzeum czyli typowe galicyjskie szwarc, mydło i powidło) został podobno przeniesiony z jakiejś dalszej uliczki.
Swoją drogą warto do "Starego Kufra" zajrzeć nie tylko na zakupy, ale aby pooglądać zgromadzone tu zabytki, albo nauczyć się pieczenia proziaków. Prowadzący to ludzie bardzo życzliwi i gościnni.
Równie interesujące, tym razem wirtualne, miejsce związane z Pruchnikiem i okolicami to witryna o nazwie Stary Kufer (zbieżność nazw przypadkowa?) możecie na niej zobaczyć historyczne zdjęcia Pruchnika, stare mapy, dokumenty, archiwalia.
19 komentarzy:
O, teraz poczułam się jak u siebie, znajome kąty, pochyły ryneczek, bardzo swojsko; bardzo często stąd wyruszamy na piesze wycieczki po Pogórzu Dynowskim; pozdrawiam serdecznie.
Pamiętam Mario Twoją wycieczkę z 2012 roku do węgierskich winnic
Pruchnik to zaiste urocze miasteczko. A Orłowicz chyba zbłądził, bo według mojej wiedzy geograficznej Pruchnik znajduje się na północny-zachód od Przemyśla, a nie na północny-wschód.
Faktycznie pobłądził, a może po prostu zwykły błąd zecera? A errata wypadła ;-)
No, no miasto dla mnie miłe, rodzinne tropy tu prowadzą na moment- trudno teraz je odkurzyć, bo Ci, którzy mogliby je znali już umarli.
Często w nim bywam, czasem na jarmarkach.
A ja z rzadka jestem gościem w Pruchniku. Tym większy mój zachwyt ryneczkiem.
Ostatnie zdjęcie, przedstawiające pocztówkę, z podpisem "Judasz w Pruchniku 1939" sygnalizuje zwyczaj bardzo żywy w Pruchniku jeszcze w okresie II RP, który reliktowo przetrwał do dnia dzisiejszego. Czy brak komentarza odnoszącego sie do tego specyficznego "fenomenu kulturowego", to przejaw Pana niewiedzy, Czy też postanowił Pan nie dotykać tematów trudnych, nie wpisujących się w bogoojczyźniany schemat?
Jeżeli zaś chodzi o opinię wyrażoną w tytule, to rozumiem subiektywizm determinowany lokalnym patriotyzmem, jednakże obiektywnie rzecz biorąc małomiasteczkowe rynki Lanckorony czy też Lipnicy Murowanej, z powodzeniem mogą konkurować z Pruchnikiem o palmę galicyjskiego pierwszeństwa w konkursie piękności. Są kompletniejsze i cenniejsze jeżeli chodzi o obiekty małomiasteczkowej architektury drewnianej.
Artur Ziaja
Dziękuję za odwiedziny. Tytuł to oczywiście mój lokalny patriotyzm, nie wypieram się (a częściowo prowokacja aby usłyszeć o innych propozycjach). Znam rynek w Lipnicy Murowanej - faktycznie też piękny. Lanckorony nie znam muszę się wybrać.
Zwyczaj Judasza z Pruchnika, jest mi znany chociaż tylko ze zdjęć (prawie współczesnych) i z literatury. W moim rodzimym sztetlu czegoś takiego nie było. Dlaczego dałem zdjęcie, a nic o nim nie napisałem? Faktycznie jakoś mi się to nie wpisywało w bogojczyźniany schemat tego konkretnego artykułu (a trochę liczyłem, że ktoś zapyta) Proszę zauważyć, że trudnych tematów stosunków międzysąsiedzkich w tym blogu nie pomijam zupełnym milczeniem patrz Dwa testamenty lub Sprawiedliwa wśród Narodów Świata" czy antysemitka?. Blog jak to blog przedstawia punkt widzenia autora.
Swoją drogą nie wiem czy tak żywo kultywowaną tradycję można uznać wyłącznie za "relikt"? http://www.youtube.com/watch?v=aAZKxElxmpQ. Czy jest to zwyczaj antysemicki? Szczerze powątpiewam. Dzieci i starcy tłukli i tłuką kukłę Judasza (Żyda) - zdrajcy Jezusa (z ciała również Żyda). Natomiast nie jest mi znany fakt pogromu Żydów z Pruchnika dokonany przez miejscowych. Znane natomiast mi są co najmniej dwie osoby z Pruchnika, które podczas drugiej wojny światowej ratowały Żydów.
Pisząc "relikt" miałem na myśli antyżydowską treść tego zwyczaju. Myślę, że obecnie jest ona reliktowa. Chociaż nie zdziwiłbym się gdyby ktoś z bardziej wrażliwą osobowością żachnął się na wieść o tym "zwyczaju" nadal praktykowanym. W przeszłości natomiast (II RP) owa tradycja być może nie była sensu stricto antysemicka (brak w niej - moim zdaniem - elementu rasistowskiego) natomiast z całą pewnością był w niej obecny bardzo wyraźny podtekst antyjudaistyczny czy też antytalmudyczny. Do progromów w Pruchniku nie dochodziło, natomiast w okresie okołowielkanocnym zdarzało się często, iż turbowano pruchnickich Żydów, wybijano szyby w oknach ich domostw, itp. Pisze Pan, iż są Panu znane co najmniej dwie osoby, które ratowały pruchnickich Żydów w czasie II wojny. A czy zna Pan jakieś które wydawały ich okupantowi lub też po prostu zabijały, przywłaszczajac sobie ich mienie? Taka rzeczywistość niestety była powszechna, w takich właśnie maisteczkach jak Pruchnik. Polecam na ten temat książkę prof. Grabowskiego pt "Judenjagd. Polowanie na Żydów", w którym rzetelnie przedstawił - podpierając się imponującym materiałem źródłowym - udzial ludności polskiej w dziele eksterminacji Żydów na terenie powiatu Dąbrowa Tarnowska. Na marginesie, zwyczaje takie jak "pruchnicki Judasz" były rozpowszechnione na Podkarpaciu. Znana mi jest podobna tradycja kultywowana przed wojną w Nowym i Starym Żmigrodzie, której centralnym motywem było zrzucanie kukły Judasza z kościelnej wieży.
Artur Ziaja
Szanowny Panie Arturze! Nie twierdzę, że polscy mieszkańcy Pruchnika, czy Galicji wszyscy byli święci jak ks. Markiewicz. Być może sam wśród przodków mam morderców szlachty z band Jakuba Szeli. Na temat tego konkretnie regionu jest ciekawa praca Napięcia polsko-żydowskie w Tyczynie i okolicy doby Autonomii Galicyjskiej w świetle lokalnych źródeł i relacji. Pruchnik i Czudec również są tam wymieniane jako scena rabunków dokonanych na Żydach w 1918 roku. Rabunki i agresja w stosunku do Żydów miały często podobne podłoże co rabacja - różnice zamożności.
Nie są mi znani mieszkańcy Pruchnika, którzy by zabijali Żydów (co nie znaczy, że takich nie było). Twierdzę natomiast, że bez Niemców i wojny, nie byłoby holocaustu. To, że mało osób potrafi się zdobyć na bohaterstwo - niestety to są zwyczajne dzieje. Donosicieli, złodziei i morderców nie brakuje i dziś, a wojna usuwając normalność często poddaje próbie nasze moralne walory, rodząc bohaterów albo łajdaków.
Wydarzenia Pruchniku z 1918 roku opisano pod datą "8 listopada 1918" Czas, 1918, nr 498:
W powiecie jarosławskim panuje spokój. Są jednak wieści, że w niektórych wsiach organizują się bandy chłopskie. Dotychczas do większych wykroczeń z wyjątkiem Próchnika nigdzie nie przyszło.
W Próchniku chłopi ruscy napadli sklep pewnego żyda. Żyd, broniąc się, zabił chłopa ruskiego. Na to chłopi ruscy i polscy zebrali się i zrabowali w Próchniku wszystkie sklepy. Wysłany oddział polski karabinów maszynowych i oddział żandarmerii pod dowództwem rotmistrza Wołkowickiego przywrócił spokój bez rozlewu krwi.
Pański ostatni wpis obiektywizuje pruchnicką rzeczywistość historyczną i odziera ją z werniksu sielankowo -arkadyjskiego - nostalgicznego, którym została powleczona w tekscie artykułu. Wiele spośród pańskich artykułów dotyka problematyki historycznej, w związku z czym powinny dążyć do ustalenia - zgodnie z zasadą Von Rankego - "jak to właściwie było", bez czynienia jakichkolwiek kompromisów.
Relacje polsko - żydowskie, czy też ukraińsko - żydowskie to temat intrygujący, trudny i złożony, o którym niewielu historyków potrafi pisać w sposób obiektywny. Filosemici, unikają jak ognia wskazywania na fakty "kompromitujące" społeczność żydowską (np. powszechne wśród kupców żydowskich przestępstwo "fałszywej wagi", czy też kolaboracji wielu młodych Żydów z okupantem sowieckim w latach 1939 - 41 na terenach zajętych przez Sowietów), z kolei "patriotyczni" badacze dziejów ujmują te relacje w formule bogoojczyźnianej, w której nie ma miejsca na ukazanie bardzo zróżnicowanych postaw społecznośic polskiej względem Żydów, np. podczas II wojny. Pogląd, iż takie postawy jak rodziny Ulmów z nieodległej od Pruchnika Albigowej były raczej wyjątkiem od całkiem innych zasad, nadal jest trudny do zaakceptowania dla bardzo wielu Polaków.
A jak w Pruchniku przebiegały "wypadki" roku 1898, które wstrząsnęły wieloma miasteczkami i miastami Galicji? Czy wogóle były te "wypadki" ? Czy jest coś Panu wiadomo na ten temat? "Wypadki" owe to interesujący, a stosunkowo słabo rozpoznany przyczynek do narastającego konfliktu ekonomicznego między polskimi i częściowo ukraińskimi chłopami emancypującymi się poprzez rozwój spółdzielczości, a społecznością żydowską, nadal starającą się za wszelką cenę utrzymać swój ekonomiczny monopol na handel i finanse.
Przy okazji: gratuluję doskonałego opracowania na temat meteorytu z Kniahini. Poleciłem go wielu znajomym.
Artur Ziaja
Dziękuję Panu serdecznie za promocję ;-) Generalnie mój blog ma również charakter promocji Pogórza Karpackiego (przede wszystkim wschodniej części) jako terenu pięknego i ciekawego pod względem przyrodniczym, krajobrazowym, etnograficznym i historycznym.
Dla mnie Pogórze jest Arkadią, a posty na jego temat to "z arkadyjskiego ogrodu bukiet albo spod powały domku czarownicy lub też wprost ze snu dziecięcego". Proszę mi wybaczyć, jeśli więcej tam nostalgicznej lawendy niż gorzkiego piołunu.
Niekiedy pozwalam sobie na dywagacje natury historycznej, częściej na poszukiwanie prawdy o kondycji człowieka teraz i kiedyś.
Proszę też zwrócić uwagę, że akurat mego własnego tekstu w tym konkretnym pruchnickim poście niewiele. Tekst kursywą to dosłowny cytat z Mieczysława Orłowicza (może nie dość jasno to zaznaczyłem)?
Na temat wypadków roku 1898 w mojej rodzinnej okolicy obiecuję napisać odrębny post.
Zatem zachęcam do lektury monografii Pruchnika, która właśnie się ukazała :)
Przy najbliższej okazji zapoznam się :-)
Do Pruchnika warto wybrać się na Festiwal Sztuki Ludowej Sochaczki. A piękną okolicę można zobaczyć teraz z wieży widokowej. To zdjecie z praniem jest świetne :) Dziękuję za ciekawostki I pozdrawiam
Dzięki za miłą wizytę. Swoją droga to nie pranie ale oferta sklepu odzieżowego ;-)
Bardzo ciekawe miejsce, którego jeszcze nie odwiedziłem. Ale widać warto.
Pozdrawiam i zapraszam do mnie :)
Prześlij komentarz