Bezlistny kwietniowy las, odkryty zarówno z liści, jak też białego śnieżnego kożucha, odsłania niekiedy swoje tajemnice. W tym roku ten przedwiosenny ekshibicjonizm trwał zresztą wyjątkowo krótko, bo ledwo skończyło się białe, a już buki przywdziewają zielonozłoty płaszcz. Póki trwa jednak ta pora "pomiędzy", bystre oko odkryć może wiele tajemnic. Na Pogórzu Karpackim sporo rożnych niespodzianek kryją tajemnicze jary zwane tu paryjami. Skryte wśród pól, często w środku wsi, jednak ze względu na ukształtowanie wyłączone z użytkowania, porośnięte krzakami, zawsze były jakby poza zasięgiem ludzi - w dziedzinie Nieznanego. Stąd też uważano je często za siedzibę biesa, błąda, a co najmniej mamun.
Takie nieodwiedzane miejsca do dziś skrywają wiele ciekawostek chociaż niekoniecznie nie z tego świata. Jadąc drogą wzdłuż Sanu z Mrzygłodu do Sanoka zoczyłem na przeciwległym brzegu w Lisznej sporą wychodnię skalną.
Ponieważ akurat droga wiodła w tamtą stronę, trudno było nie zapoznać się bliżej z ciekawą skałką. Bliższa znajomość ujawniła niezwykły charakter tego miejsca. Prawy, bezimienny dopływ Sanu mający swe źródła na górze zwanej Moczarki, tworzy tu przełom w osadach fliszowych, podmywanych z drugiej strony przez San. Podgryzane z obu stron skałki formują wąziutki cypel, który wydaje się, że runie przy byle okazji.
Zda się, że trwa li tylko dzięki korzeniom rosnących tu rządkiem sosen, które taką poplątaną konstrukcją utrzymują ten twór natury.
Osady wydają się przy tym dość miękkie i mało odporne na działanie erozji, co dodatkowo kieruje refleksję na nietrwałość tego dziwu przyrody nieożywionej. Biała barwa skał świadczy zapewne o znacznej zawartości we węglanu wapnia, jednak zewnętrzna powierzchnia urwiska jest na tyle zwietrzała, że trudno jednoznacznie wnioskować o ich charakterze i pochodzeniu.
Zda się, że trwa li tylko dzięki korzeniom rosnących tu rządkiem sosen, które taką poplątaną konstrukcją utrzymują ten twór natury.
Osady wydają się przy tym dość miękkie i mało odporne na działanie erozji, co dodatkowo kieruje refleksję na nietrwałość tego dziwu przyrody nieożywionej. Biała barwa skał świadczy zapewne o znacznej zawartości we węglanu wapnia, jednak zewnętrzna powierzchnia urwiska jest na tyle zwietrzała, że trudno jednoznacznie wnioskować o ich charakterze i pochodzeniu.
Poszukiwania w literaturze przedmiotu nie wiele dały. Nie udało mi się odnaleźć obiektu w doskonałej bazie geostanowisk, ani też w dostępnych publikacjach. Najbliższe opisane obiekty to wapienie kokkolitowe w dolinie Sanu w Tyrawie Solnej i warstwy gezowe w dolinie Sanu w Międzybrodziu. Zakładam więc, że obiekt jest bliżej nieznany geologom i czeka na bardziej szczegółowe badania.
Na moje amatorskie oko skałki wyglądały na margle, chociaż zastanawiał mało zwięzły charakter skałek. W warstwach powierzchniowych pojedyncze okruchy skalne o otoczonych krawędziach zanurzone były jakby w materiale pylastym, co może sugerować, że są to osady rzeczne czwartorzędowej proweniencji.
Ciekawa forma wąwozu, białe skałki i sosny na skalnym cypelku żywo przypomniały mi wycieczki w Pieniny i niezapomniany widok z reliktową sosenką na szczycie Sokolicy.
Ciekawa forma wąwozu, białe skałki i sosny na skalnym cypelku żywo przypomniały mi wycieczki w Pieniny i niezapomniany widok z reliktową sosenką na szczycie Sokolicy.
9 komentarzy:
A gdzież Ty wyszukujesz takie osobliwości? miejsca niecywilizowane, z rzadka odwiedzane, o których pewnie nawet miejscowi nie mają pojęcia, a może dopiero odkryłeś je, skoro nigdzie o onym nie wspominają? pozdrawiam serdecznie.
Niewiele już pozostało do odkrycia w dzisiejszej globalnej wiosce. GPS-y i zdjęcia satelitarne zabiły romantyzm poszukiwaczy nieznanych lądów. Tylko takie drobne okruszki cieszą jeszcze odkrywców białych plam ;-)
Zgadza się, dobrze że ja nie mam GPS u ;)
A ja jestem GPS-maniakiem
jednak wolę te pienińskie Pieniny
Wiesz jak mówi przysłowie: z braku laku dobry kit😄
Wygląda na klasyczne osady stożka napływowego. Najczęściej takie nazwijmy to roboczo "słabo zdiagenezowane zlepieńce" z Karpat, to produkt po okresach akumulacji z wczesnego holocenu, albo późnego plejstocenu z okresów pluwialnych.
Dzięki wielkie za fachową diagnozę
Drobiazg. Na trzecim i ostatnim zdjęciu nawet widać wyraźnie poziom dawnej równiny akumulacyjnej. Później gdy San wciął się głębiej, to potoczek zaczął rozcinać dawny stożek napływowy. Niektóre otoczaki na zdjęciach wydają się słabo obtoczone, tzn. ich transport nie był zbyt daleki.
Prześlij komentarz