Strony

niedziela, 25 kwietnia 2021

Szaniec w Stanisławczyku

Widok z SW bastionu na bastion NW, w tle Wzgórza Jaksmanicko-Łuczyckie  klik>
- Okrutnie biegli ludzie sypali te szańczyki - rzekł Wołodyjowski, spoglądając okiem znawcy na roboty. - Rębaczów u nas jest więcej, ale uczonych oficyjerów mniej i w sztuce wojennej zostaliśmy w tyle za innymi.
 - A to czemu? — spytał Zagłoba.
 - Czemu? Jako żołnierzowi, który w jeździe całe życie służył, mówić mi tego nie wypada, ale owóż temu, że wszędy piechota a armaty grunt, dopieroż one pochody, a obroty wojenne, a marsze, a kontrmarsze. Siła książek w cudzoziemskiem wojsku człek musi zjeść, siła rzymskich autorów przewertować, nim oficerem znaczniejszym zostanie, u nas zaś nic to. Postaremu jazda w dym kupą chodzi i szablami goli, a jak zrazu nie wygoli, to ją wygolą…

Widok na fortyfikacje od strony bastionu południowego, w tle fort Łuczyce przemyskiej twierdzy 
Pozostałości ziemnych fortyfikacji bastionowych z XVII wieku w Stanisławczyku chciałem odwiedzić dla porównania z szańcem z Fredropola klik>.  W jednym i drugim przypadku ślady terenowe są niepozorne, jednak ten pierwszy jest dobrze widoczne w terenie, zaś ten drugi praktycznie tylko do obserwacji na lidarowym NMT. 

Widok z bastionu N na bastiony NW i SW oraz fosę z resztkami śniegu
Oba budowane prawdopodobnie w podobnym okresie wojen kozackich i potopu szwedzkiego opisywanym w sienkiewiczowskiej trylogii. Oba budowane według zasad sformułowanych w podręczniku fortyfikacji polskiego inżyniera wojskowego Adama Freytaga – Architectura militaris nova et aucta ... z 1631 roku. Różnic jednak jest sporo - przede wszystkim w kształcie pięciokątnym w Stanisławczyku i sześciokątnym we Fredropolu. 
Fortyfikacje w Stanisławczyku na lidarowym NMT

Fortyfikacje ze Stanisławczyka są też dwa razy większe i zajmują powierzchnię 2,2 ha (fredropolskie 1,1 ha), przy rozpiętości między ramionami 125 metrów (tam około 70 metrów) i średnicy opisanego koła 233 metry (odpowiednio 130 metrów). W obu przypadkach ślady dawnych budowli ziemnych coraz bardziej zaciera uprawa ziemi. 

Najlepiej zachowany bastion SW
W Stanisławczyku z pięciu romboidalnych bastionów o około 40  metrowych bokach, wysokich pierwotnie na jakieś 5 metrów, najlepiej zachował się południowo-zachodni, reszta jest już mocno zniwelowana, a wschodni i południowo-wschodni zakrzewione. 

Fosa pomiędzy bastionem NW i NE w tle Złota Góra klik>
Przed umocnieniami ziemno-faszynowymi, była z pewnością fosa szeroka na klika metrów, której ślady zachowały się w części północnej.

Ruiny cerkwi i kaplica w Stanisławczyku obok fortyfikacji

6 komentarzy:

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Pokazywałam ostatnio Witkowi to miejsce, gdzie była fortyfikacja na polach pod Fredropolem, dobrze teraz widać wzniesienie. Kusi nas drogowskaz Rożubowice, Stanisławczyk, ale jeszcze nie byliśmy, ominęliśmy w drodze do Malhowic, przypominając sobie, jak za naszej młodości jeździł tędy pociąg do Zagórza przez Chyrów:-) Pozdrawiam serdecznie.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Sam szaniec ciekawy nie jest, ale można oglądnąć szaniec, cerkwisko, podjechać kilometr dalej w stronę Rożubowic polną drogą i zrobić pieszą wycieczkę przez kładkę na Wiarze na Złotą Górę - ładne widoki

pytu pisze...

W Chołowicach na południe od cerkwii 350 m od drogi jest na polach też jakby jakiś szaniec . Wypatrzyłem na lidarze .

Stanisław Kucharzyk pisze...

Owszem jest to szaniec (jeden z wielu w tym rejonie) tyle, że niezbyt dawnej daty - element Linii Mołotowa "Wykop pod schron do ognia bocznego ze strzelnicą w orylonie" klik

Stanisław Kucharzyk pisze...

Zły link się wstawił powinno być -https://mapa.targeo.pl/Fortyfikacja_Linia_Molotowa,miejsce_20516184

Anonimowy pisze...

"Sam szaniec ciekawy nie jest, ale można oglądnąć szaniec, cerkwisko, podjechać kilometr dalej w stronę Rożubowic polną drogą i zrobić pieszą wycieczkę przez kładkę na Wiarze na Złotą Górę - ładne widoki".


Polecam wędrówkę lub jeszcze lepiej powolny spływ Wiarem, od miejsca gdzie z powrotem wpływa na terytorium Polski do kładki w Rożubowicach. Szczególnie pierwsze kilkaset metrów to prawdziwe refugium/ostoja zwierzyny wszelakiej. Czaple, dzikie kaczki, zimorodki, czarne bociany, myszołowy, kukułki kukające, ważki różnorakie, wydry (sic!), sarny, bażanty...... Prawdziwa orgia fauny zwłaszcza ornito, oszołamiająca swoim rozedrganiem obserwatora. Sprawdza się chyba i w tym wypadku teza, że wszelkie strefy ograniczające ludzką aktywność (w tym strefy przygraniczne) - od razy stają się rajem dla zwierzyny.(https://en.wikipedia.org/wiki/Involuntary_park)
Tak przynajmniej było 3 lata temu.


Pozdrawiam,


Artur Ziaja