Strony

sobota, 8 lutego 2020

Węgiel "egzotyczny" w Woli Korzenieckiej

Okruchy węgla birczańskiego
Ponad 100 lat temu  Galicja słynna była przede wszystkim z nafty i soli. W budzącej się epoce przemysłowej węgiel kamienny pozyskiwano w okolicach Jaworzna i Sierszy oraz w znacznych ilościach sprowadzano z pruskiego Śląska. Węgiel brunatny kopano w niewielkich ilościach koło Żółkwi i pod Kołomyją, a także od połowy XIX wieku na Pogórzu Karpackim w Grudnej Dolnej koło Dębicy. Na początku XX wieku podczas poszukiwań nafty w okolicach Birczy przewiercono się przez warstwę węgla kamiennego, która wzbudziła wielkie nadzieje na eksploatację przemysłową.
Ślad szybu poszukiwawczego - widoczne wycięcie w zboczu (także deformacja korzeni buka) i tajemnicza blaszana rura
Odkrycie wzbudziło zainteresowanie nawet w galicyjskim Sejmie Krajowym. W celu zbadania złoża założono szyb poszukiwawczy o głębokości 40 m z bocznym chodnikiem o długości 25 m. Sprowadzono dwóch uczonych geologów ze Szwajcarii, a trzeciemu zlecono zbadania chemicznego składu i kaloryczności pozyskanych próbek. Cała kopalniana afera zakończyła się jak pisał kilka lat później  prof. Tadeusz Wiśniowski (1865-1933) zakopaniem sumy wcale pokaźnej ;-) gdyż węgiel występował tu jedynie w postaci brył i okruchów zatopionych w osadach fliszowych. Jedynie miejscowa ludność wydobywała niewielkie ilości tego węgla metodą odkrywkową (także w okresie międzywojennym).
O zachowanych śladach szybu badawczego z początku XX wieku pisał w latach 60-tych ubiegłego wieku prof. Janusz Kotlarczyk. który przypomniał historię autogenicznych dla Pogórza trzeciorzędowych węgli brunatnych oraz egzotykowych węgli karbońskich.  O węglu brunatnym w Malawie nie tak dawno pisałem klik>, teraz przyszła pora na sprawdzenie czy do XXI wieku pozostały jakieś ślady po "gorączce węgla birczańskiego".
Szybik służący wydobyciu węgla na prawym brzegu potoku
Wspominany wcześniej  prof. Wiśniowski - nestor polskiej geologii i współtwórca polskiego nazewnictwa fachowego w tej dziedzinie, był także autorem opisu i arkusza Dobromil Atlasu geologicznego Galicji (tom XXI wydany w 1908 roku). Podał tam wiele przydatnych do poszukiwań wskazówek, tak opisując spotykany w okolicach Birczy węgiel egzotyczny (dziś mówi się raczej o egzotykach):
Droga z Birczy do Łodzinki prowadzi z początku przez menility, a potem - już niżej punktu 301 - przez system iłów czerwonych. Ale mniej więcej od cerkwi w Woli Korzenieckiej rozpoczynają się typowe warstwy inoceramowe, piaskowce z hieroglifami i fukoidowe margle, w dolnej części drogi z upadem zachodnim tak, że kryją się tam wyraźnie pod czerwone iły łęku birczańskiego wyżej, gdzie droga wygina się łukiem, z upadem przeciwnym; od wsch. graniczą one bezpośrednio z menilitami Łodzinki. Jest to zatem siodło kredowe pośród utworów paleogeńskich. Wśród wypiętrzonych warstw inoceramowych znajdują się w wielu punktach kawałki, a nawet większe bryły węgla egzotycznego, zwłaszcza w dolinie małego potoku, który płynie tu z płd. wprost na płn.; można niej także odszukać ślady wielu szybików i sztolni poszukiwawczych. W górze ponad drogą na płn.-zach. od cerkwi, odsłaniają się bardzo charakterystyczne margle, które żywo przypominają warstwy z Węgierki i Leszczyn; bieg ich h. 2. upad płn.-wsch. Dobywano je przed kilku laty w niewielkim łomie, w którym Dr. Mühlberg i Dr. Tobler znaleźli w r. 1903 jednego hamita i pachydyska, wskazujących na wiek warstw górno-kredowy. 
Potok, który płynie z pod punktu 451 z pokaźnymi kępami turzycy zwisłej a gdzieniegdzie również turzycy zgrzebłowatej
Po drugiej stronie wązkiego w tem miejscu łęku birczańskiego, wypełnionego przez iły czerwone, w potoku, który płynie z pod punktu 451. widać znowu piaskowce i margle inoceramowe z upadem ku wsch. (pod iły czerwone). Zawierają one i tutaj nierzadko kawałki węgla; kiedy zaś przy sposobności wiercenia za naftą znaleziono w głębi, jak się zdawało, większą ilość jego, rozpoczęto poszukiwania na drodze robót górniczych przez założenie dużego szybu z podziemnym chodnikiem. Oczywiście rezultatem tego było zakopanie sumy wcale pokaźnej. 
Fragment arkusza Dobromil z Atlasu geologicnzego Galicyi autorstwa prof. Wiśniowskiego
W Woli Korzenieckiej, znaleziono jednak w pewnej głębokości zamiast nafty ślady wcale dobrego węgla i w ten sposób rozpoczęła się historya z węglem birczańskim, która dotarła do Sejmu, zatoczyła kręgi nawet poza granice kraju i sprowadziła geologów-ekspertów aż z dalekiej Szwajcaryi.
Szybik służący wydobyciu węgla na prawym brzegu potoku
Węgiel w Birczy i okolicy 
Już z tego, co powiedziano na początku przy omawianiu poszczególnych formacyi, jak również późniejszego opisu najbliższej okolicy Birczy, wynika, że obecnie niema potrzeby rozwodzić się bliżej nad naturą występowania węgla birczańskiego. W wielu miejscach można znaleźć na powierzni odkrywki, w których wprost widzi się, że są to tylko większe i mniejsze bryły i okruchy węgla wśród warstw inoceramowych, niewątpliwie na złożu wtórnem. Kiedy na Woli Korzenieekiej założono szyb poszukiwawczy, który doprowadzono do głębokości 40 m i za pomocą podziemnego chodnika, długiego około 25 m, osiągnięto warstwy zawierające węgiel, kierownik robót, inżynier Wydra. przy sposobności dalszych poszukiwań sporządził dokładne zdjęcie odsłoniętych warstw z węglem. Stwierdzono wtedy pośród marglu bardzo wapnistego i twardego występowanie ławicy również marglowatej - miąższości około 1,20 m która zawiera mnóstwo krawędzistych brył i okruchów węgla, tudzież otoczaków kwarcu i wapienia, tworząc w ten sposób rodzaj druzgotu czy też zlepieńca. 
W zgodzie z tem, że omawiany węgiel birczański nie jest wcale utworem miejscowym pozostają wszystkie jego własności. Czarna rysa, jaką dały badane próbki na niepolerowanej płytce porcelanowej, dowodzi. że jest to węgiel kamienny, ale analizy chemiczne wskazują. że w każdym razie węgiel nieszczególny, o złożeniu bardzo rozmaitem i na granicy co do swego złożenia chemicznego między węglem kamiennym i brunatnym. Prof. C. Schmidt przy sposobności swojej ekspertyzy poddał analizie chemicznej 5 próbek (jedna pochodziła z Zalasek koło Piątkowej, już na karcie Przemyśla), z której pokazało się, że w czterech zawartość węgla (C) wahała się między 69,23 a 55,72%, ilości wodoru (H) między 4,86 i 4,05%, tlenu (O) znajdowało się 20,82 do 12,35%, azotu (N) 1,21 do 0,83%, wody hygroskopijnej 12,28 do 1,03%, wreszcie zawartość popiołów obracała się w granicach 7,55 i 4,42%; pozostałość koksowania czyniła 60,4 do 54,6%; wartość kaloryczna wynosiła 6412 kal. do 4893 kal. 
Ślad szybu poszukiwawczego na lewym brzegu potoku  widoczne wycięcie w zboczu i rozległe wypłaszczenie
Próbka piąta pochodząca z samego szybu poszukiwawczego okazała się gatunkiem najlichszym, z zawartością samego węgla 57,47% za to z bardzo znaczną ilością tlenu, 28,06% ale z stosunkowo dużą pozostałością koksowania wy noszącą 76,3%; wartość kaloryczna tego węgla wynosiła ledwie 4902 kaloryj. Przytem kiedy pozostałość z suchej destylacyi czterech pierwszych próbek działała kwaśno, otrzymano z próbki piątej produkt reagujący alkalicznie. Co przytem jest uderzające, to okoliczność, że z wyjątkiem węgla z okolicy Piątkowej, pozostałe okazy, poddane analizie, pochodziły z punktów poblizkich, często z bezpośredniego sąsiedztwa (z wspomnianego już szybu poszukiwawczego, odkrywek kredy tuż obok na powierzchni i z wzmiankowanej opisie okolicy Birczy, dolinki małego potoku na Woli Korzenieckiej, płynącego z płd. na płn. tuż na zach. od drogi ku Łodzince) i mniej więcej z tego samego poziomu. A więc już ta nadzwyczajna rozmaitość ich własności chemicznych musi dowodzić znajdowania się na złożu wtórnem. Dla określenia miejsca, skąd węgiel w Birczy pochodzi, a w związku z tem dla całego szeregu kwestyi doniosłych wogóle w geologii karpackiej ma znaczenie fakt, że z pomiędzy rozmaitych austryackich węgli kamiennych, okazują do niego znaczne podobieństwo pewne gatunki z Polskiej Ostrawy, a wogóle zbliża się najbardziej węgiel krakowski. 
Okruchy węgla znalezionego na skraju szybiku w towarzystwie owocników lutowej czarki
Jest rzeczą oczywistą, że węgiel, który występuje w ten sposób, jak birczański, nie może mieć absolutnie żadnego znaczenia górniczego. Tyczy się to także tych cieniutkich warstewek błyszczącego węgla brunatnego w warstwach menilitowych, które na obszarze karty Dobromila, także niedaleko Birczy, występują w kilku miejscach (Leszczawa, Dobrzanka. To też tylko jako materyał fizyograficzny podaję tu według prof. Schmidta rezultat analizy węgla tego rodzaju, który tworzy w Leszczawie cieniutką warstewkę. miąższości około 1 cm. Znaleziono w nim 42,72% węgla (C), 2,39% wodoru (H), 16,41% tlenu (O), 0,72% azotu (N), 21% wody hygroskopijnej, 16,53% popiołów; pozostałość koksowania wynosiła 33,10%, wartość kaloryczna 3470.
Rura blaszana o średnicy około 30 cm i głębokości około 2,5 metrów na skraju wykopu szybu poszukiwawczego
Jak widać na zdjęciach, dzięki wskazówkom prof. Tadeusza Wiśniowskiego i prof. Janusza Kotlarczyka oraz wspomaganiu NMT z ISOK,  bez problemu udało się odnaleźć jeden z szybików służących do eksploatacji brył węgla  oraz ślad po wiekowym szybie poszukiwawczym z 1903 roku. Pewną zagadką pozostaje jednak blaszana rura (a właściwe rura w rurze), która sterczy pionowo z zasypanego wylotu dawnego szybu.
Ooteka modliszki
W drodze powrotnej przez las miałem pełne emocji bliskie spotkanie III stopnia z dwójką pięknych wypasionych wilków. Szedłem pod wiatr, a one z wiatrem dzięki czemu na zakręcie leśnej stokówki zetknęliśmy się prawie nos w nos. W emocjach żadnej fotki nie pstryknąłem, za to po wyjściu z lasu na zarastającej łące takie oto miłe znaleziska
Kokon tygrzyka paskowanego

12 komentarzy:

Maciej Majewski pisze...

Spore te odłamki węgla. Spotykałem nie raz takie węglowe klasty ze starszych części fliszu, ale nigdy nie były większe niż moneta pięciozłotowa. Wiem, że ta rycina nr 5. ma charakter raczej poglądowy, ale autor narysował ją raczej "zbyt grzecznie". Tego typu spływy wysokoenergetyczne osiadają bez wysortowania materiału, tak jak to ma miejsce w najbardziej powszechnym spływie zawiesinowym i zwykle w odsłonięciu panuje kolokwialnie rzecz ujmując "burdel". Sporą działalność górniczą prowadzono też w Kotlinie Sądeckiej, głównie we wsi Niskowa i Podegrodzie. Jednak to był (a raczej jest) węgiel mioceński tak jak w Grudnej Dolnej, ale chyba nikt nie podjął tak fantazyjnej próby eksploatacji jak ta z Birczy. Czytając historie o geologach z przeszłości, to zawsze myślę o tym jak barwne to były czasy i wszystko było robione na wyczucie, bo czasem nie dało się inaczej. Rosjanie w XIX wieku myśleli, że po ich stronie Paratetydy też będzie pełno soli i będą mogli zagrać na nosie Austriakom. W najlepszym wypadku dokopali się do solanki wyciekającej z mioceńskiego piachu i tyle. Figa! Warto dodać, że wykopali na Ponidziu szyb poszukiwawczy prawie na 400 m w głąb bijąc ówczesne rekordy w tej dziedzinie. Ryli również w piaskowcach kredowych z obrzeżenia mezozoicznego Gór Świętokrzyskich i można się domyśleć z jakim skutkiem, ale co ciekawe większość tych szybów dalej istnieje (te z Ponidzia też). W Birczy podejście do górnictwa wyglądało pewnie podobnie. Najważniejsza była nadzieja, ale w ostateczności na lokalnym użytkowaniu zawsze ktoś skorzystał. No i rewelacja, że na powierzchni zachowało się cokolwiek po eksploatacji, nawet jeśli to tylko zagłębienie w ziemi, ale jednak czytelne.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Czytelność śladów dosyć mnie zaskoczyła. Szczególnie te okruchy węgla na skraju szybiku "wydobywczego" i ta tajemnicza rura przy szybie poszukiwawczym. Może to prof. Kotlarczyk w latach 60-tych tak oznaczył? Sam nie wiem.

Beskidnick pisze...

Rura wygląda na wentylację, co do reszty milczę i czytam fachowców.

Maciej Majewski pisze...

Rura jest najprawdopodobniej pozostałością otworu wiertniczego. Takiego za pomocą którego robiono potem profil z wyciągniętych rdzeni. Widać, że blacha jest w dobrym stanie nawet po tak długim czasie w gruncie, a właśnie z takiej blachy robiono zarówno rury okładzinowe szybu jak i rury służące za prowadnice. Te drugie zazwyczaj są krótkie. Rozmawiałem w tej sprawie ze znajomym i powiedział, że dziś już tak dużych rur się nie wykonuje, ale sto lat temu używano systemów wiertniczych o większych średnicach.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Dzięki za kwerendę i fachowców. Własnie ten dobry stan blachy mnie zastanowił szczególnie. Zacząłem już kombinować z potencjalnym wykorzystaniem szybu przez partyzantkę UPA w okresie II wojny ;-)

Stanisław Kucharzyk pisze...

Różne myśli mi do głowy też przychodziły :-)

Maciej Majewski pisze...

Istniały jeszcze domniemania, że mógł to być odwiert do pozyskiwania wody. Mogła być używana do celów gospodarczych, czyli tak jak generalnie wszędzie i wykorzystywana przy użytkowaniu maszyn parowych. Trzeba pamiętać, że w tamtym czasie były one powszechnie stosowane. Jednak bardziej prawdopodobna jest wersja z odwiertem w celu sporządzenia profilu warstw. To tyle ile można wydedukować ze zdjęcia i z kontekstu.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Miejsce na pewno zlokalizowane w miejscu gdzie były te poszukiwania węgla. Co ciekawe na kilku wydaniach mapy KuK z lat 1903-1914 uparcie znaczono w tym miejscu kopalnię węgla klik .

pytu pisze...

Czy mógłbyś Staszku dokładniej opisać to spotkanie , jak zareagowały czy od razu uciekły i jaki był dystans . Odyńce , które spotkałem dwa razy nie bardzo chciały uciekać i raczej szykowały się do szarży .

Stanisław Kucharzyk pisze...

Szedłem od szybiku położonego w dolinie drogą leśną pod górę w kierunku skraju lasu. Po lewej była niewielka dolinka, droga wspinała się na grzbiecik. Wilki zobaczyłem idące po warstwicy lekko w dół od lewej między drzewami w odległości jakichś 70 metrów. Wiatr był od góry stoku więc mnie nie wyczuły. Przepuszczałem, że jak dojdą do stokówki to pewnie skorzystają z niej i będą schodzić w dół. Tyle, że przed sobą miałem ograniczoną widoczność bo dróżka zakręcała i wchodziła za lokalny grzbiecik. Obserwowałem wilki aż weszły w dolinkę i schowały się za grzbiecikiem. Zatrzymałem się przed grzbiecikiem i zacząłem ustawiać aparat licząc, że za chwilę wilki pokażą się na zakręcie. I rzeczywiście po chwili wyłoniły się drepcząc w dół po ścieżce na której stałem. Dostrzegły mnie zanim dobrze wycelowałem. Zawróciły w miejscu i pędem uciekły pod górę mimo, że stałem bez ruchu i po cichu. Były w odległości kilku metrów. Fotkę strzeliłem, ale nawet końca ogona nie widać. I tyle przygody. Najczęściej i najbliżej wilki widywałem z samochodu niekiedy tuż przy drodze. Tak oko w oko na piechotę to dopiero drugi raz.

pytu pisze...

To rzeczywiście miałeś bliskie spotkanie trzeciego stopnia .

pytu pisze...

i zimną krew