Był 10 września 1941 r. Słoneczny, ciepły dzień. Moja matka pracowała na polu w odległości 30 metrów od miejsca, gdzie Niemcy wykonywali wyroki śmierci na więźniach z tarnowskiego więzienia. Zauważyła, że w lasku jest świeżo wykopany, dość obszerny, dołek. Domyśliła się, że Niemcy tym razem przywiozą więcej niż jedną osobę. Całą noc nie spała. Był to strach, a może zwykła ludzka ciekawość. Około godz. 4 11 września samochód niemiecki zatrzymał się na drodze, która obecnie prowadzi na parking (wówczas była to droga polna). Z samochodu Niemcy wyprowadzili sześć kobiet. Ustawili je dwójkami i prowadzili na miejsce stracenia.
Kobiety śpiewały pieśń do Matki Boskiej. Po chwili moja matka usłyszała dwie salwy z karabinu maszynowego. W tym samym dniu wieczorem poszła do lasu. Widok był straszny. Na ziemi resztki kości i mózgu. Dołek był zamaskowany, rozgarnięte mrowisko, a na środku posadzony krzak jałowca. Moja matka, w sposób tylko sobie wiadomy, oznaczyła miejsce nowej mogiły. Po tygodniu do Pogórskiej Woli przyjechał nieznajomy mężczyzna. Był na Pogórzy, ale nikt mu nie pokazał miejsca, gdzie Niemcy zakopali ostatnio rozstrzelane kobiety. Ludzie się panicznie bali. Przyszedł do naszego domu. Moja matka z wielkim strachem poszła i pokazała miejsce stracenia. On ukląkł na ziemi i z płaczem powiedział : „Moja kochana żono. To ty się tu znalazłaś”. Był to pan Zientkiewicz, mąż jednej z rozstrzelanych. On to właśnie na sośnie, tuż nad mogiłą, umieścił białą metalową tabliczkę, a na niej napis: "Najukochańsza żona i matka, Maria Zientkiewicz, nauczycielka z Krakowa i jej pięć koleżanek". Wśród nazwisk była Helena Marusarzówna.
Kobiety śpiewały pieśń do Matki Boskiej. Po chwili moja matka usłyszała dwie salwy z karabinu maszynowego. W tym samym dniu wieczorem poszła do lasu. Widok był straszny. Na ziemi resztki kości i mózgu. Dołek był zamaskowany, rozgarnięte mrowisko, a na środku posadzony krzak jałowca. Moja matka, w sposób tylko sobie wiadomy, oznaczyła miejsce nowej mogiły. Po tygodniu do Pogórskiej Woli przyjechał nieznajomy mężczyzna. Był na Pogórzy, ale nikt mu nie pokazał miejsca, gdzie Niemcy zakopali ostatnio rozstrzelane kobiety. Ludzie się panicznie bali. Przyszedł do naszego domu. Moja matka z wielkim strachem poszła i pokazała miejsce stracenia. On ukląkł na ziemi i z płaczem powiedział : „Moja kochana żono. To ty się tu znalazłaś”. Był to pan Zientkiewicz, mąż jednej z rozstrzelanych. On to właśnie na sośnie, tuż nad mogiłą, umieścił białą metalową tabliczkę, a na niej napis: "Najukochańsza żona i matka, Maria Zientkiewicz, nauczycielka z Krakowa i jej pięć koleżanek". Wśród nazwisk była Helena Marusarzówna.
Po wojnie dzieci ze szkoły w Pogórskiej Woli na "strzelnicy", bo tak
to miejsce nazywali mieszkańcy wsi, usypały mogiły, przynosiły kwiaty,
paliły świece. W 1956 r. ZBOWiD rozpoczął budowę pomnika. Mieścił się on
w środku lasku, gdyż wtedy piaszczysta górka z drzewami przylegała do
szosy. Kiedy ukończono budowę, wycięto drzewa, wyrównano górkę o
odsłonięto pomnik. W 1958 r. rozpoczęto ekshumację. Moja matka pokazała
ekipie wszystkie miejsca, w których mogły być szczątki ludzi. Odkopano
mogiłę, w której była Helena Marusarzówna. Były w niej pomieszane kości,
żadnych śladów ubrań, butów itp. W tym czasie przyjechał Stanisław
Marusarz, brat Heleny. Przywiózł małą, metalową urnę. Miał duży problem z
tym, by znaleźć szczątki należące do jego siostry. Zabrał najdłuższe
kości rąk i nóg, gdyż Helena była kobietą wysoką. Do urny włożył też
kości czaszki, które rozpoznał po uzębieniu oraz trochę ziemi, w której
spoczęła Helena, a także gałązkę sosny, gdyż ona szumiała nad jej
mogiłą. Po ekshumacji odbył się pogrzeb w kościele w Pogórskiej Woli, po
czym, w uroczystej procesji, odprowadzono prochy pod pomnik i tu je
pochowano. Uroczystość miała bardzo podniosły charakter. W tym dniu
pomnik został oddany pod opiekę drużyny harcerskiej ze szkoły w
Pogórskiej Woli. Helena Marusarz ma więc dwa groby: część jej prochów
spoczywa na cmentarzu w Zakopanem a część w Pogórskiej Woli.
Pomnik w Woli Pogórskiej przy drodze krajowej Tarnów-Rzeszów. Autorstwa tarnowskiego plastyka
Anatola Drwala, przedstawia klęczącego mężczyznę podtrzymującego
ranną (martwą?) kobietę. Ku pamięci więźniów z tarnowskiego więzienia
rozstrzeliwanych przez hitlerowców, w tym Heleny Marusarzówny (1918-1941). Ta mistrzyni sportów narciarskich, kurier tatrzański, żołnierz Armii Krajowej została schwytana na szlaku w marcu 1940 roku. Więziona w Tarnowie i w
Krakowie, była okrutnie torturowana i mimo tego nie wydała nikogo z towarzyszy. Cześć Jej Pamięci!
Źródło relacji pani Emilii Zając, emerytowanej nauczycielki Szkoły Podstawowej w Pogórskiej Woli: strona Internetowa Zespołu Szkoły Podstawowej im. Heleny Marusarzówny i Gimnazjum w Pogórskiej Woli
11 komentarzy:
Dobrze, że ktoś spisał te wspomnienia, zapamiętał miejsca, jest pomnik, gdzie można pochylić się nad okropną historią, która jest udziałem wielu niewinnych; często nie doceniamy, że żyjemy w pokoju, spokojnie kładziemy głowę na poduszce i przesypiamy noc; tylko, czy te kolejne wojny uczą czegoś wielkich tego świata; pozdrawiam.
Podobno historia magistra vitae ale uczniowie tępi bardzo
Może historia jest nauczycielką życia, tylko czy są chętni by jej słuchać.
Odnoszę wrażenie, że nasz kraj toczy się ku upadkowi, niepomny swojej historii, a może jest niepomny, bo nie ma już pomiędzy nami Marii Zientkiewicz, Heleny Marusarz i innych wspaniałych ludzi, bo o to właśnie chodziło okupantom...,
Może masz rację, a może nie tylko Polska, ale cała Europa chyli się ku upadkowi?
weźmy ostatnie wypowiedzi kilku uczonych... historyków.
wiecie - osoby takie jak Marusarz, to przynajmniej walczyły, znały wysokość stawki i poziom ryzyka, były bohaterkami i bohaterami.
A ja wciąż mam przed oczami zdjęcia z rozstrzeliwań Polaków, gdzieś w miasteczkach na ówczesnych kresach zachodnich - zupełnie niewinnych, przypadkowych ofiar, bo żołnierz niemiecki było nieostrzelany, bał się, panikował, często wybuchały chaotyczne strzelaniny i potem winą za ofiary obciążano rzekomych polskich bandytów co to w plecy strzelają, a oni nic nie zrobili - jeden nawet został uchwycony z takim okrzykiem na ustach "ja nic nie zrobiłem!" nim kula przerwała mu żywot - te ofiary są straszliwsze.
Tysiące tysięcy zginęło tylko dlatego, że byli Cyganami, Żydami, Polakami itd. A gdyby Generalplan Ost został zrealizowany być może dziś nie byłoby komu po polsku mówić.
Właśnie skończyłam czytać Newsweek Historia - wydanie specjalne - Piekło Auschwitz.
Ciągle archiwa amerykańskie i brytyjskie są zamknięte, ale od czasu do czasu nowe informacje wychodzą na światło dzienne.
Tylko nieliczni naziści zostali rozliczeni za swoje zbrodnie ( około 4 %), większość nie . W okresie zimnej wojny amerykańska NASA zatrudniła twórcę broni V1 i V2, oraz innych naukowców- miedzy innymi tych, którzy wykonywali doświadczenia na więźniach, badające wytrzymałość na próżnię i niskie temperatury. Chodzi tu między innymi o Hubertusa Strungholda - ojca medycyny kosmicznej......
Najbardziej kompromitujące dokumenty pozostają nadal niedostępne.
Ponad 1000 nazistów zatrudniły amerykańskie agencje rządowe ( w rzeczywistości mogło ich być znacznie więcej), część zatrudnili Rosjanie, część Stasi, a formującej się RFN potrzebni byli ludzie do pracy.....
Oprawców nieukaranych a nawet gloryfikowanych długo by wymieniać: tych co kroili "doświadczalne króliki" w Ravensbruck i wyzwolicieli co gwałcili więźniarki, które przeżyły obozowe piekło
Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam.
Taka mam cichą nadzieję że moje wieczorne opowieści o bohaterskich czynach Polaków Zwykłych Niezwykłych...kiedyś pomogą mojej 10 letniej córeczce włosko zrozumiec pokochać i z podniesiona glowa iść przez świat Mama Marta
Prześlij komentarz