Strony

sobota, 22 czerwca 2013

Klasztor w Zagórzu - Grób Nieczui

Ktokolwiek będziesz kiedy w tym oddalonym zakątku podkarpackiej krainy, kędy się schodzą dawnej Małopolski i Rusi Czerwonej granice – oddawszy cześć twoją niepoliczonym tej ziemi pamiątkom przeszłości – nie zapomnij też także zapytać o miejsce, z którego najlepiej widać ruinę zagórskiego klasztoru.


Miejsce to znajdziesz z łatwością, bo ci go wskażą karczmy i kopce załuskie, położone przy samym gościńcu; lecz na górze tak bardzo wysokiej, że z niej widać nie tylko tę ogromną i także na wzgórzu położoną ruinę, jak gdyby na dole, ale widać zarazem i cały krąg ziemi, otoczonej górami dokoła, przerzniętej Sanem przez środek i tak dziwnym urokiem pociągającej ku sobie, że i ty, lubo obcy i żadnym dawniejszym z nią nie związany wspomnieniem, wzrokiem twoim musisz przylgnąć do niej na długo.
Ty wszakże niebawem przywiążesz się do niej i sercem i poświęcisz jej cząstkę twojego najtkliwszego uczucia, i niezapomnianą myśl o niej uniesiesz z sobą na zawsze. Ziemia ta bowiem tyle ma w sobie od Boga darowanej piękności, tyle w niej jeszcze nie pogrzebanych pamiątek zamierzchającej przeszłości, a wszystko to jeszcze tak żywe, tak wymowne i tak chwytające za. serce, że zdaje się, jakoby sama śmierć tutaj, żałując życia w grób zepchniętego za wcześnie, pootwierała wszystkie groby i trumny i siedząc przy nich, opowiadała dzieje przeszłości.
I jeśli tylko masz serce i umiesz z wiarą przyjmować tułające się po tych grobach wspomnienia, jeżeli umiesz rozmówić się z starą basztą zamkową i sterczącymi kolumnami krużganku, z spróchniałą trumną i zardzewiałym w niej pancerzem lub kordem, z podruzgotaną kopią i zagniecioną w boju ostatnim misiurką, z olbrzymią skałą, zwieszającą się z góry wyniosłej, z wpółrozwaloną kapliczką u dołu i żebrakiem-staruszkiem siedzącym przy niej na głazie – to twój umysł i serce już się stąd nie oderwą i gotów będziesz w pierwszym lepszym dworcu gościny poszukać, ażeby się jak najbliżej obeznać z tą ziemią, która ma tyle czarującej piękności na licu i tyle tajemniczego uroku w swym łonie.

Jakoż i o gościnę pewnie ci trudno nie będzie, bo tutaj, w jakiej czci ziemia przechowuje pamiątki ojców i dziadów, w takiej czci także u ludzi są ich cnoty i obyczaje. Więc w każdym domu, do którego cię los twój zawiedzie, czy to będzie starożytne, sczerniałe, niespożyte wiekami zamczysko, czy z gruzów dawnego szlacheckiego zameczku wyświeżone mieszkanie, czy wreszcie stary dwór modrzewiowy, nową strzechą pokryty – wszędzie znajdziesz otwarte serca i progi, wszędzie będziesz powitany po Bogu i wszędzie otoczony tą pradziadowską czcią i miłością, która dziś już nieznana na świecie, tu po staremu chowa się jeszcze dla białowłosych starców i gości. Tutaj też pewnie ci na niczym nie braknie, bo tu stół zawsze dla ciebie nakryty, misy pełne i dzbany niepróżne, i gospodarz serdeczny, i gospodyni uprzejma, i zgoła wszystko ci rade jak bratu... a kiedy co wieczór ogień na kominie rozpłonie i już cię w krześle wyzłacanym posadzą, i wszyscy się koło ciebie zgromadzą, i sam gospodarz stoliczek z zapleśniałą butelką węgrzyna ku tobie posunie: to wtedy cisza taka poważna zasiędzie, jak gdyby w kościele, a babunia-staruszka zacznie tobie tak cudne opowiadać powieści, że ci się zdawać będzie, jakobyś jeszcze nic podobnego nie słyszał. W tych bowiem powieściach wystąpi przed ciebie cały świat dawno umarły, jak żywy, i wystąpią przed ciebie ich sejmy i zjazdy, i czyny, i boje, i pokażą się tobie ich twarze i domy, i serca tak jawnie i żywo, że ci się zdawać będzie, jakoby i w tobie samym ten stary duch wskrzesnął na nowo, jakbyś ty sam miał pancerz na piersiach i szablę u boku, z nimi tu przeżył całe twe życie, z nimi podzielił wszystko aż do grobu nie mając jeszcze ani przeczucia dni łez i niedoli.
Ten widok ziemi tak pięknej i tylą pamiątek zasianej, ten dom półstaroświecki do dziś dnia, ta gościnność serdeczna, ten węgrzyn spleśniały, ta babka-staruszka z swoją czarującą powieścią – wszystko to ciebie tak wzruszy, rozciekawi, rozmarzy, że już cię widzę, jako nazajutrz do świtu pniesz się przez gęste zarośle do zawieszonej nad wioską ruiny, tam własnymi rękami oczyszczasz z mchu stare głazy i wyczytujesz z nich wpółzatarte napisy; potem się spuszczasz do grobów, otwierasz trumny i przypatrujesz się prochom i kościom; potem zstępujesz do wsi, pytasz się o najstarszych ludzi i z nimi długie rozpoczynasz gawędy... zgoła badasz najpilniej i umarłe, i żywe, ażebyś odgrzebał jeszcze choć kilka odłamków tych czarujących wieści zza grobów, które w tym życiu naszym, zagłuszonym samochwalczymi wrzaski wrzekomego postępu, a przytłumionym nieukojoną tęsknotą i bólem, tyle naszemu sercu przynoszą ulgi i orzeźwiającego wytchnienia.
Ale któż wie, azali przyjdzie ci kiedy do tego? – Kto wie, czy ciebie, mieszkańca puszcz nadniemeńskieh albo równin podolskich lub mazowieckich, albo błyszczącej zabawami Warszawy, jaki los szczególniejszy w to ustronie zaniesie? – Kto wie zresztą, czy wtedy, kiedy tu będziesz, już i tej ziemi nietkniętej żelazne nie poprzerzynają koleje? czy tych skał pięknych nie powysadzają w powietrze, czy tych borów odwiecznych nie powycinają do szczętu, czy tych gór samych nie rozorzą lub nie powiercą na wylot? – O! to wtedy i nie przychodź tu wcale, bo nic tu już dla ciebie .nie będzie. Kiedy te stare zamki się zamienią na warsztaty i kuźnie, te cudowne ruiny w fundamenta pod wiadukty i mosty, a te dwory i dworki na mieszkania dla tej nowej wędrówki narodów, która tłuszczą przemysłowo-kramarską zalewa świat od zachodu: wtedy stare podania i pieśni już na zawsze umilkną, nie mające przytułku wspomnienie precz za wiekami uleci, a i sama śmierć nawet, jeszcze dziś tak wymowna i żywa, wstąpi do grobu przed tym nowym wprawdzie, lecz niemniej przeto zabijającym życiem.
Dlatego dzisiaj, póki czas jeszcze, chodź, ja cię w tej żmudnej ze starymi grobami rozmowie choć w części wyręczę.
A jakem cię niegdyś oprowadzał po tych zamkach i dworach i pokazywał dawne ich życie i ludzi, i za ostatnim z ich rodu opowiadał zachowane przez niego powieści, tak ci dziś całą tę ziemię jakby na dłoni pokażę i tego starca grób ci pokażę, i jeszcze jedną powieść o nim samym opowiem.

Źródło tekstu: Zygmunt Kaczkowski, Grób Nieczui

2 komentarze:

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Nie byłam tam nigdy, chociaż dosyć często przejeżdżamy obok ... naprawdę jest tam grób Nieczui? pozdrawiam.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Marcin Nieczuja pochowany w zagórskim klasztorze w finalnej powieści z cyklu "Ostatni z Nieczujów" Zygmunta Kaczkowskiego, to postać fikcyjna. Trudno powiedzieć czy miał on jakiś pierwowzór wśród zaściankowej szlachty Ziemi Sanockiej. Wykluczyć jednak nie można, że ten poprzednik Sienkiewicza, czerpał wzorce z rzeczywistości.