Strony

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Samoczwart w Trzcinicy

Dzień drugi festiwalu w Trzcinicy był bardziej tłoczny, trudno się było dostać na film, do ekspozycji kolejka. Za to był czas, aby zapoznać się z "żywą ekspozycją" prezentowaną przez grupy rekonstrukcyjne. Na początek wizyta w chramie Światowida, u godnego słowiańskiego żercy. Jeśli chodzi o rekonstrukcję owszem jestem za, ale zastanawia mnie odrodzenie tzw. rodzimej wiary słowiańskiej. Czy tym ludziom do końca odbija palma?


Wizyta u garbarzy. Wbrew powszechnym opiniom wcale nie śmierdziało. a może na potrzeby festiwalowe nie używali pełnej gamy garbników?
Robota ciężka. Skręcanie i rozkręcanie skóry rozwieszonej na trójnogu, z uwiązanym kołem u dołu. Drąg do góry, drąg w dół i tak parę tysięcy razy.
A potem walenie w skórę wielką pałą i wygniatanie w specjalnej formie. I tak parę tysięcy razy.
Wszystko po to aby skóra była elastyczna, podatna i zabezpieczona przed zepsuciem. Jako podstawowy środek konserwujący - dziegieć o raczej przyjemnym żywicznym zapachu , ale przecież stosowano również wtedy inne substancje o mniej ciekawym aromacie (np. urynę).
Wizyta u garncarza, który wcale nie korzystał przy wypalaniu garnków ze skansenowej rekonstrukcji pieca.
Tylko przygotował sobie własne palenisko. Garnki początkowo suszył na wolnym ogniu.
Potem coraz bardziej pogrążał w żarze, obkładając płonącymi polanami bukowymi.
Aby garnek był zdatny do użytku temperatura wypalania powinna osiągnąć około 900 stopni. Tutaj garncarz wyjmuje gotowe wypalone naczynia.
Na stanowisku obok można było własnoręcznie przygotować glinianą zastawę pod okiem garncarki. Na kole garncarskim takiego cudeńka się jednak nie zrobi.
Kowale mieli mnóstwo pracy chcąc zaopatrzyć w kolczugi i szyszaki żądnych krwi wojów.
Gdyby nie te metalowe koszulki to pewnie sporo obrażeń byłoby podczas turniejowych walk na trzcinickim majdanie.
Kółko do kółka i tak kilka tysięcy razy.
Warzenie soli. Czy faktycznie w takich garach wtrącano niegdyś sól na Pogórzu Karpackim w Sólcy, Sołonce, Słonej, Słonnem, Solinie itd.?

Wyglądało to dośc autentycznie, zwłaszcza po kilku godzinach warzenia, gdy na ściankach zaczęły osadzać się kryształki soli.

Zastanawialiście się czasem jak produkowano niegdyś świece? Wystarczyło kilka sznurów (knotów) zawieszonych na rusztowaniu i cierpliwe polewanie z góry roztopionym woskiem. Może nie kilka tysięcy razy, ale coś koło tego.

Warsztat przędzalniczy. Owcza wełna, wyczesany len to podstawowe surowce.
Krosna do tkania większych tkanin.
I miniwarsztacik do produkcji krajek. Rewelacja.
A tu najlepszy rekonstrukcyjny pomysł  dla córci. Słowiańskie głaskanie pieska "za jedyne dwa złote" ;-).
Na koniec wyrazy uznania dla zapaleńców, ktrórzy całymi rodzinami ubierają się w średniowieczne stroje, jedzą kaszę z kaszą, śpią pod namiotami, przykrywają się skórami, odpowiadają na dziesiątki pytań odwiedzających. Za kultywowanie tradycji CHWAŁA IM.

4 komentarze:

Go i Rado Barłowscy pisze...

Heh, z tym "słowiańskim neopogaństwem" to taka sama ściema jak i ze "Świadkami Jehowy"!!! :D

Kiedyś to rozgryzałem i sporo czytałem na temat pozostałości słowiańskich kultów i obrzędów przedchrześcijańskich.

(Jako zamiłowany etnograf nie mogłem tematu, skądinąd bardzo ciekawego, ominąć. Choćby i Twój piękny wpis o obrzędach dożynkowych, bez większego wysiłku można uzupełnić o naukowe wywody na temat praobrzędowości agrarnej. :D)

Otóż, wracając do rzeczy, ów "kult" opiera się na "objawieniach" ściemniaczy, :DDDDD i jest następnym, niezbitym dowodem na to, że wystarczy dowolną bzdurę twierdzić z odpowiednim przekonaniem, a zawsze znajdą się osiołki gotowe w nią uwierzyć. Wiedza nie ma tu nic do rzeczy!

I śmieszne, i smutne!

Pzdr.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Jestem świadomy i akceptuję to, że współczesna obrzędowość chrześcijańska rozwinęła się i rozwija się (nie tylko w krajach misyjnych) na obrzędowości pogańskiej. Ukuto nawet termin określający to zjawisko - "inkulturacja". Niemniej jednak jasnym jest dla mnie fakt, że stara forma, kryje dziś zupełnie inną treść. Jeśli ktoś w wielu chrześcijańskich obrzędach i świętach dopatruje się starszej, pogańskiej formy ma niewątpliwe rację. Jeśli jednak widzi tam zachowanego słowiańsko-pogańskiego ducha, to racji zwykle nie ma.
Niestety jest racją, że często nasze chrześcijaństwo (nie tylko to ludowe) bywa bardziej pogańskie (tyle, że nie ws sensie rodzimowierców), niż ewangeliczne.

Go i Rado Barłowscy pisze...

W Starym Testamencie Bóg mówi: : "Ja praw niczyich nie łamię!". w Nowym, Chrystus mówi, że Starego Prawa nie obala, tylko Je wypełnia i kończy.

Ergo: Mądrość i Sacrum jest Przedwieczne. Starsze niż chrześcijaństwo samo.

Alergia na zwracanie uwagi na przedchrześcijańskie korzenie wielu zachowań rytualnych w Kościele świadczy o słabości podstaw religijności alergika i słabej jego wiedzy.

Zresztą nie mnie oceniać, ale generalnie źle sądzę o "polskim chrześcijaństwie". To często czyste pogaństwo przykryte cieniutką płachtą chrześcijańskich, niezrozumiałych kompletnie symboli i terminów.

Tymczasem w moim rozumieniu to wszystko, czyli odwieczna Mądrość, którą Kościół w mądrości swojej uznał i uszanował układa się w dobrze uporządkowaną teleologicznie całość.

Wybacz wymądrzanie się.

Pozdrawiam serdecznie.

Stanisław Kucharzyk pisze...

"Mądrość i Sacrum jest Przedwieczne. Starsze niż chrześcijaństwo samo."
To nie wymądrzanie to czysta Prawda.