Strony

piątek, 15 czerwca 2012

Moja wiara


Moja wiara splątana jak różaniec w kieszeni,
Niebieski, komunijny z wytartym krzyżykiem.
Noszony na szczęście jak talizman, maskotka,
Co zło ma odwrócić mające mnie spotkać.

Modlę się na nim jak mnich buddyjski -
Podczas chodzenia, kieszeń się porusza.
Proszę o siłę, aby go rozplątać,
By znów pod palcem poczuć małe ziarnko.

4 komentarze:

Moje marzenia pisze...

Po prostu pięknie..

Stanisław Kucharzyk pisze...

Dziękuję za miłe odwiedziny i dobre słowo :-)

Magda Spokostanka pisze...

Czy był taki czas, że wszystkie ziarenka różańca, były na swoim miejscu? W dzieciństwie?
Kto to wszystko tak poplątał ...

Stanisław Kucharzyk pisze...

Jeśli chodzi o dziecięcą wiarę to uważam, że bardzo źle by było gdyby nie urosła razem z nami. Dorosły mężczyzna śmiesznie by wyglądał w albie z pierwszej komunii, a kobieta takiejże sukieneczce. Jeśli nasza wiara nie miała szans urosnąć wraz z nami, jeśli na jakimś etapie życia nie znalazła consensusu z rozumem, jeśli nie odkryliśmy, że wiara to nie zbiór uwierających reguł, ale przede wszystkim spotkanie z OSOBĄ, jeśli nie … (tutaj wiele różnych możliwości rozdzielnych i łącznych) to zaczyna nas uwierać i zrzucamy ją, jak tę może słodką, ale niewygodną komunijną szatkę.
Dorosła wiara jest tak różna jak różni jesteśmy my sami. Zbuntowani, leniwi, zaangażowani, obojętni, pełni goryczy, wyrzutu, radośni, złamani cierpieniem. Ja także dziś jestem taki, a jutro trochę inny. Najważniejsze jest jednak, chyba to samo, co kontaktach z naszymi bliskimi. To, że w życiu Bóg jest dla nas KIMŚ, nawet jeśli się z nim kłócimy, obrażamy, przepraszamy, gniewamy się na niego jak Jonasz.
Jeśli chodzi o ocenę wiary to zawsze przypominają mi się słowa czwartej Modlitwy Eucharystycznej: „Pamiętaj także o tych, którzy odeszli z tego świata w pokoju z Chrystusem, oraz o wszystkich zmarłych, KTÓRYCH WIARĘ JEDYNIE TY ZNAŁEŚ.”
Może niezbyt teologicznie to interpretuję, ale dla mnie to powód do pocieszającej, ale też przywołującej do porządku refleksji. Tylko ON zna i jest zdolny prawdziwie ocenić wiarę moją i Twoją. Ocena moja i Twoja będzie zawsze w jakiejś mierze subiektywna.
Podobnie też zgadzam się z Brandstaetterem jeśli chodzi o kwestię modlitwy. W książce „Jezus z Nazaretu” tak opisał myśli Zachariasza przy nawiedzeniu anioła: „Zecharia przypomniał sobie, że dzisiaj nie modlił się o płodność Eliszeby, ale natychmiast zmiarkował, że przed obliczem Elohim nie wszystko jest modlitwą, co jest modlitwą, a modlitwą nie musi być modlitwa, a może nią być błagalny wzrok wzniesiony do nieba albo płacz, albo po prostu głębokie westchnienie. A ponieważ wchodząc do Świątyni Pańskiej westchnął głaszcząc kędzierzawą głowę chłopca i pomyślał wtedy o smutnej bezpłodności swojej żony, więc Pan przyjął jego westchnienie za modlitwę, albowiem wszystko jest w Jego mocy, a każdy krok człowieka odmierzany jest Jego wolą.”
Co do poplątania naszego życia, wiary, problemu cierpienia - to niestety, nie jestem zbyt dobry w teodycei. Trochę naiwnie wierzę ks. Twardowskiemu że „nie ma sytuacji na ziemi bez wyjścia kiedy Bóg drzwi zamyka - to otwiera okno – odetchnij”. Co nie znaczy, że nie mam rozterek, dołów, porażek i śmiesznych niekiedy pretensji o „krzak co usechł z rana”
Na koniec słówko wyjaśnienia. Mój blog nie ma charakteru pamiętnikowego. Opisy miejsc, zdarzeń to często reminiscencje. Podobnie również wpisy wierszowane, będące mam nadzieję fotografiami wrażeń, stanów umysłu. Niektóre wiersze to twórczość bieżąca, niektóre zaś są więcej niż pełnoletnie. Zawsze jednak w jakiś sposób nawiązują to teraźniejszości. Nie wybieram z szuflady na chybił trafił.
Pozdrawiam serdecznie