Strony

poniedziałek, 4 czerwca 2012

Bohynie albo wyprawa na dzikie baby

Zachęceni pięknym opisem szkolnego szlaku turystycznego „Bohynie”, który został przygotowany przez gimnazjum w Huwnikach i Zespół Karpackich Parków Krajobrazowych, ruszyliśmy w trasę trzema ćwierciami męskiej części naszej rodziny. Wycieczka w męskim gronie, bo też cel nie byle jaki - zapolować na dzikie baby, albo jak kto woli bohynie (boginy, boginki).
Zgodnie ze słowiańską (łemkowską?) mitologią były to stwory przypominające kobiety, żyjące nad rzekami i potokami. Niestety nie przypominały raczej urokliwych źródlanych nimf nazywanych w Grecji najadami. Bohynie nie odznaczały się urodą, a ich piersi raczej nie służyły do wabienia męskiego rodu, ale były wykorzystywane w celach bardziej prozaicznych - zastępowały kijanki podczas prania. Bohynie pralek nie znały i swoimi biustami tak energicznie uderzały w prane ciuchy, że odgłos klapania niósł się daleko w dół doliny, a atrybuty kobiecości przybierały mocno wydłużone kształty. Były tak długie, że podczas biegu bohynie zarzucały je sobie na plecy. Miały też podobno być owłosione na całym ciele, a ich włosy były długie i skudlone. Niektórzy oskarżają ich również o porywanie ludzkich dzieci, co przypomina zwyczaje mamun (względnie mamon) znanych z zachodniej części Pogórza i Beskidu Niskiego. 
Aby nie przegapić wąwozu zrezygnowaliśmy z podążania wytyczoną ścieżką obawiając się kiepskiego oznakowania, ale ruszyliśmy w górę korytem potoczku przepływającego obok kaplicy Tyszkowskich. Przeprawa potoczkiem do łatwych nie należała, gdyż zwalone pnie i grząskie w wielu miejscach brzegi nie ułatwiały wędrówki. Miejscami woda sączyła się po ścianach wąwozu z  bocznych źródeł tworząc omszałe, wilgotne ścianki z osadzającym się trawertynem. Takie stale wilgotne miejsca to raj dla salamander - sympatycznych ogoniastych płazów.
Żyzny podgórski las wokół o grądowym charakterze był również siedliskiem chronionych roślin w tym lilii złotogłów (niestety jeszcze nie kwitła)  oraz bezzieleniowego storczyka - gnieźnika leśnego. Roślina ta żyje dzięki pasożytnictwie na grzybach prowadzących rozkład ściółki i drewna. Jedyny zielony element widoczny w kwiatostanie to po prostu gąsienica żerująca na kwiatach storczyka, cóż "Idylla maleńka taka"...
Po mniej więcej kilometrowej wędrówce napotkaliśmy oznakowanie ścieżki - małe czerwone trójkąciki na pniach drzew. O tej pory podążaliśmy za szlakiem i po krótkim błądzeniu znaleźliśmy uroczysko Bohynie. Jar o charakterze przełomowym wyerodowany w piaskowcach, łupkach i marglach.


Cieniste i dość wilgotne skałki są miejscem występowania licznych paproci, w tym rzadkiej zanokcicy skalnej i paprotnicy kruchej.
Na dnie potoczku kilka malowniczych progów, a wokół zwalone pnie jodeł i buków.
 Samych bohyni niestety nie udało nam się dostrzec.
 A może były tam dobrze ukryte i przyglądały się nam bacznie, a to my nie umieliśmy patrzeć?
żródło: http://joemacgown.com/SurrealArt/TreeStudy.html

Po spotkaniu z nieznanym grzecznie doszliśmy całkiem dobrze oznakowanym szlakiem do skraju lasu gdzie zastaliśmy tablicę, której zdjęcie umieszczono na początku postu. Idąc wzdłuż ściany lasu schodziliśmy całkiem wygodnie ścieżką przy pasach koszonych i niekoszonych łąk, tworzących ciekawą mozaikę. W pewnym momencie droga odbiła na południowy-zachód zagłębiając się zielonym tunelem w młody przylasek, aby otworzyć się na barwne murawy nad Huwnikami.
 Murawy na początku czerwca ozdobione kwitnącym goździkiem kartuzkiem...

...oraz wiązówką bulwkową o różowych pączkach i białych kwiatach

8 komentarzy:

Go i Rado Barłowscy pisze...

Fajna wycieczka! Trzeba się będzie kiedy wybrać. Co do boginek. Prof Gieysztor w swojej klasycznej "Mitologii Słowian" podaje za Kazimierzem Moszyńskim, że demonologia słowian jest dość jednolita (więc boginka jest zarówno polska jak i ruska, czy bałkańska), a inne jej polskie nazwy to: wieszczyca, mamuna, siubiela, odmienica i lamia (lub łamija). :D
Pzdr.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Zapraszam - Pogórze Przemyskie jest najpiękniejsze :-)))

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

No wiecie co, ludziska, tyle razy przjeżdzam przez ten ciurek wodny i nawet nie podejrzewałam, że on kryje w sobie takie skarby natury. Byliśmy na horodyszczu dawniej, Janek z góry zaprowadził nas do tych schronów UPA, bo on zna te lasy jak własną kieszeń; inne wiązówki widywałam, pachną intensywnie, takiej różowej nie. Bohynie, to coś pewnie jak boginki leśne, nie spotkałam, pewnie nie masz ich w naszym potoku ani lesie; pozdrawiam serdecznie.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Mario myślę, że nawet pod własnym progiem można coś ciekawego znaleźć. U mojego kolegi piwnicy jakiś entomolog znalazł biegacza, który do tej pory nie był notowany w Polsce ;-) Jeśli chodzi o wiązówki to są dwie:
-te intensywnie pachnące, biało-żółtawe (zwykle 5 płatkowe) rosną na bagnach, kwitną w lipcu i nazywają się wiązówki błotne,
- te białoróżowe (zwykle 6 płatkowe) rosną na suchych, ciepłych miejscach, kwitną w czerwcu i nazywają się wiązówki bulwkowe, gdyż na korzeniach maja jakby sznury bulwek http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/2/22/289_Filipendula_hexapetala.jpg

Anonimowy pisze...

Wspaniała wycieczka!!! Wiązówka prześliczna - nigdy takiej nie widziałam. Dzikie baby dobrze się chowają - życzę powodzenia i wytrwałości w kolejnych wędrówkach!!! Pozdrawiam!!!

Stanisław Kucharzyk pisze...

Joanno jak sądzę, czyżbyś to Ty naśladując bohynie chowała się pod anonimowym szyldem?

Anonimowy pisze...

Zimno, zimno ...... BR z Wojnicza, Pozdrawiam!

Stanisław Kucharzyk pisze...

Pozdrawiamy więc BR i spółkę ;-)