Strony

poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Połoninki Kalwaryjskie i storczyk samiczy

Zachęceni wiosenno-letnim dniem i artykułem Pana Grzegorza Poznańskiego, który odkrył w Pacławiu stanowisko storczyka samiczego, ruszyliśmy na poszukiwania. W Kalwarii Pacławskiej przywitał nas ryk motorów i kapeli rockowej (zlot motocyklistów), więc po krótkim pokłonie Słuchającej czym prędzej ruszyliśmy w kierunku Pacławia.
Chociaż w Kalwarii zgiełk, tutaj wsi spokojna, wsi wesoła. Owieczki się pasą, bo też ich świeża ruń wabi chociaż z innych względów niż nas. Rolnik śpi, a w polu mu samo rośnie, bo ziemniaki posadził. Wiele starych budynków tworzy atmosferę  żywego skansenu, chociaż nie wszystkim się to podoba...
Również tutaj zarzewie odwiecznych konfliktów goreje, a  głos wolny, wolność ubezpieczający krzyczy wielkimi literami wołając o remont starej świetlicy o ciekawej konstrukcji.
My jednak podążyliśmy dalej, aby odszukać wspomnianego tytule przedstawiciela zacnej rodziny storczykowatych.
Dzięki szczegółowym wskazówkom zawartym w pracy Pana Grzegorza Poznańskiego dość szybko udało się nam go zlokalizować. Jak napisał tak zastaliśmy - około 40 roślinek na łące pod lasem. Storczyk samiczy to jeden z najwcześniej zakwitających gatunków z tej grupy. Charakterystyczny jest dla niego ciemno paskowany hełm i przytulone do łodygi liście. Według Czerwonej księgi Karpat Polskich jest to roślina poważnie zagrożona wyginięciem. Niegdyś znacznie liczniejsza, dziś zanika bo znikają ekstensywnie użytkowane pastwiska. Znalazcy tym bardziej należą się gratulacje.
Roślinki nie były zbyt dobrze widoczne wśród suchej trawy, gdyż dopiero zaczynały kwitnienie. Udało się jednak znaleźć także okazy albinotyczne o białych kwiatach, które obserwował Pan Grzegorz.
Po obejrzeniu i wykonaniu fotek ruszyliśmy w stronę tak zwanych Połoninek Kalwaryjskich. Upał dawał się we znaki, więc co jakiś czas trzeba było spocząć na murawie delektując się rozległym widokiem i wiosenną aurą.
Kwitnące na miedzach białe pasy tarniny, prześwietlona słońcem mgiełka zieleni, intensywnie żółte płaty kaczeńców w miejscach podmokłych, tryl skowronka nad głową to atmosfera pierwiośnia, która leczy wszelkie weltschmerzen. 
Kaczeńce właśnie wskazały nam drogę do źródełka-wodopoju. Z przybrzeżnego bagienka spłoszyliśmy słonkę, a nasze odbicia wywołały popłoch wśród nartników ślizgających się po powierzchni wody. Te owady zadały nam niezłą zagadkę. Dlaczego ich cienie na dnie wyglądają jak pięć kółek albo misio bez głowy?  Po deliberacjach doszliśmy do wniosku, że to nie  są cienie tych smukłych owadzików, ale cienie (załamanie światła?) dołków w błonce powierzchniowej wody, która ugina się pod ich ciężarem. Podobny efekt cienia z rozświetloną obudówką widać zresztą w przypadku koncentrycznych fal rozchodzących się na powierzchni. 
Ukwiecone przydroża przypominały, że mimo letnich temperatur to nadal jest wiosna. Popołudniową porą gdy żółte mniszki się pozamykały, dominującym akcentem barwnym pozostały pierwiosnki lekarskie i miodunki miękkowłose (powyżej).
No i oczywiście tarnina dostarczająca nie tylko wrażeń wizualnych, ale także zapachowych.
Na pożegnanie ponad barwnymi łąkami pomachał nam taki oto sympatyczny osobnik ;-)

3 komentarze:

Unknown pisze...

Byliśmy wczoraj w tych samych miejscach :) Ja ok 7 rano szedłem do Paportna, a wracałem przez Połoninki ok 11. Pacław, to rzeczywiście urokliwa miejscowość, szczególnie jak się budzi do życia o poranku. Pozdrawiam.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

O, widzę, że byliśmy tam wszyscy, tylko o różnych godzinach. Podziwiam za wytrwałość w wędrówce, upał dawał się we znaki, chociaż wietrzyk trochę łagodził jego skutki. Piękny ten storczyk, i ten białawy również, u mnie wychodzą już liście tego chyba bardziej pospolitego; czytam, Krzyśku, czytam wszystko, nie zawsze mam czas coś napisać, ale bardzo frapujące są Twoje opowieści; ta cieszynianka coś mi przypomina, może pospolite listki pięciornika?
Nie lubię takiego zgiełku na wzgórzu kalwaryjskim, a już w czasie wielkiego odpustu nie uświadczy tam nas absolutnie; pozdrawiam serdecznie.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Mirku dziękuję za wizytę. Patrząc na Twoje piękne zdjęcia myślę, że dość często krzyżują się nasz ścieżki.
Mario - liście odziomkowe cieszynianki najbardziej przypominają mi analogiczne liście pospolitej na Pogórzu jarzmianki większej. Kształt, kolor, połysk się zgadza tylko kwiaty inne (chociaż rodzina ta sama).