Tuż przy kościółku św. Marcina w Czudcu zobaczyć można dwie charakterystyczne żeliwne rzeźby nagrobne, wyróżniające się z pośród tego nieco sztucznie stłoczonego lapidarium. Pomiędzy neogotyckim krucyfiksem, a figurą Zmartwychwstałego uwagę przyciąga ascetyczny kamienny krzyż, świeżo obłożony granitem. Płyta na postumencie głosi:
Karolina z Nitschów
Primo voto Wasilewska
Z pomocą przychodzi nam nieoceniony ksiądz Władysław Gwoździcki ze swym dziełem "Dzieje miasteczka i parafii Czudec". Karolina Joanna Nitsche była jedyną córką Karola Gotfryda Nitsche, zniemczałego Czecha. Podobnie jak wielu obywateli c.k. Monarchii osobiście skorzystał na rozbiorach i początkowej dekoniunkturze w Galicji. Na kasatach klasztorów, upadku majątków korzystali bardziej obrotni i nowocześni przybysze. Karol Nitsche po kilkunastoletnim okresie dzierżawy wykupił czudecki majątek od Grabieńskich. Gospodarny Czech w ciągu krótkiego czasu postawił podupadający majątek na nogi. Całą gospodarkę przestawił na hodowlę bydła i owiec. Dzięki szerokiemu otwarciu austro-węgierskiego rynku nieźle na tym wyszedł. Dobrze prowadzone interesy pozwoliły na odnowienie pałacu i urządzanie pięknego parku, którego pozostałości możemy podziwiać do dziś.
Jedynaczka tak zamożnego tatusia, w dodatku jeszcze niebrzydka, miała wiele starających się o rękę. Ale jak pisze ks. Gwoździcki "ojciec nie chciał jej wydać za pierwszego lepszego. Wśród ziemiaństwa krążyła długo anegdotka jak to kilku starających się nie otrzymywało odpowiedzi, gdy przyjeżdżali z oświadczynami, bo ojciec obiecywał, że po kilku dniach zastanowienia da im telegraficzną odpowiedź. A że był ściśliwy pod względem grosza, toteż i była krótka odpowiedź. Nycz-Czucz-Fucz, to znaczy, Nycz z Czudca (Czucz to powszechnie stosowana nazwa miasteczka) oznajmia, że nic z tego nie będzie ("fuč" to z czeskiego "poszedł").
Uznanie wymagającego ojca zyskał ostatecznie Teofil Wasilewski herbu Drzewica (1818-1886), właściciel kilku sąsiednich wsi. Państwo młodzi zamieszkali w sąsiadującej z Czudcem Nowej Wsi, mieli dwójkę dzieci i żyli zgodnie do 1886 roku, kiedy to Teofil zmarł, a wdowa wyszła powtórnie za mąż za Konstantego Gwalberta Pawła Pawlikowskiego herbu Cholewa (1831-1904).
Niegdyś w epoce konwenansów, gdzie rekuzę delikatnie zapowiadano konkurentowi podaniem czarnej polewki albo arbuza, ewentualnie wiązką grochowin, telegraficzne załatwienie sprawy mogło wydawać się grubym nietaktem. Dziś poważniejsze sprawy załatwiamy krótkim SMS-em.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz