Strony

sobota, 4 lutego 2012

Czarne łabędzie na fosie zamkowej w Dubiecku

Zamek w Dubiecku, zamkiem jest tylko z nazwy. Przebudowywany wielokrotnie przez Krasickich i Konarskich ma dziś wygląd niezbyt okazałego pałacu. Po II wojnie światowej obiekt podupadał stopniowo pod rządami Zakładu Płyt Pilśniowych. Obecnie odnowiony i zamieniony na stylowy hotel i restaurację. Piękne wnętrza zapraszają strudzonych podróżników, a może raczej raczej spragnionych ekskluzywnej scenerii weselników...
Także w dawnych wiekach pałacyk witał w swych progach wielu wędrowców. To tutaj Franciszek Karpiński miał napisać Pieśń o Narodzeniu Pańskim czyli kolędę Bóg się rodzi, tak pięknie obecnie wykonywaną przez chór Soli Deo z dubieckiej parafii. Gościł tu również geograf i poeta Wincenty Pol, który tak wspominał gościnne miejsce:
Widok na centralną część pałacu. Na dziedzińcu pomnikowy dąb.
Są i miejsca, i drzewa tak szacowne w świecie,
Które tylko w miłości człek ocenić zdoła,
Kiedy w pamięć wspomnienia młodości przywoła.
Na dziedzińcu zamkowym stara lipa stała.
Co od kilku już wieków tu orędowała,
I połowa tej lipy kryła dworzec stary,
A druga nad dziedzińcem trzymała konary,
Błogosławiąc swym cieniem i chłodem dziedzinie,
I tym bogom domowym i wszystkiej drużynie.
Po trzech stronach dziedzińca ciągnęły się mury,
Z czwartej ku południowi opadał brzeg z góry,
A u stopy urwiska San się wężem zwinął,
I w tę stronę po błoniach wzrok daleko płynął,
Aż się trącił o góry i lasy bukowe,
Sanowe wybrzeża i debry świerkowe.
Widok na dolinę Sanu
Gdyś wjechał na dziedziniec, toś pod lipy cieniem
Ujrzał się już do razu jakby pod sklepieniem;
A ta jedyna lipa za cały las stała,
I połowę dziedzińca prawie ocieniała;
A że wyżej nad drzewa okolicy wzrosła,
I poważnie ku niebu swe czoło podniosła,
Panując i nad zamkiem i całą przestrzenią,
Ztąd w całej okolicy nazwano ją: „Ksienią".
Pomnik księcia poetów biskupa Ignacego Krasickiego, który urodził się tutaj w 1735 roku. W tle zachodnie skrzydło pałacu.
Kto Krasickich Dubiecko, ten znał już i Ksienię,
I w dziedzińcu zamkowym zielone podsienie,
Gdzie całym pokoleniom wiek swobodnie spływał,
I pod którem przez lato cały dom siadywał.
Potężna lipa zwana "Ksienią" uległa wichurom pod koniec XIX wieku. W parku pałacowym jest jednak wiele drzew budzących szacunek swymi rozmiarami - wśród nich rozłożysty, wiekowy platan.
Tu stawały powozy i wierzchowe konie.
Tu się po polowaniu wystrzelały bronie,
A po łowach szczęśliwych, gdy wiele nabito,
Opatrując zwierzynę tu na trupa pito;
Tutaj konie rankami przejeżdżał koniuszy.
Tu słowik z po nad Sanu przemawiał do duszy,
I tu obiady letnie, śniadania wiosenne.
Tu powitania gościa i tutaj strzemienne,
A gdy gospodarz zaklął : — „Czy nie wstyd ci Ksieni ?"
Toś i z konia zsiąść musiał i wejść znów do sieni.

Ksienia była i domem i niby osobą,
I dla wszystkich przytułkiem, wszystkiemu ozdobą,
I sub umbra jej skrzydeł jak w arce Noego,
Chowało się nie mało stworzenia Bożego.
Łabędzie, w tym zapowiadany w tytule australijski łabędź czarny - spróbujcie go odnaleźć w zamkowej fosie ;-)

W pniu jej żyła ukryta i kuna i łaska ,
Którą stary kredencerz chwytał na żelazka;
Na jej jednym konarze od strony ogrodu
Siadywały pod wieczór zwykle wszystkie pawie,
A na drugim, co wybiegł daleko od wschodu
I wygiął się ku słońcu aż kabłąkiem prawie.
Stało kilka pni starych, na pamiątkę roju,
Co tu osiadł przed laty i Ksienię przystroił,
A ile dziatek małych bywało w pokoju,
Tyle zazwyczaj rojów stary ul wyroił.
Kiedy Ksienia okwitła i pszczoła zagrała.
To już i woń i lubość taka uderzała.
Że żal było i odejść z ciemnego podsienia,
I na ów czas mawiano: „że się modli Ksienia."

źródło: Pamiętniki J. M. Pana B. Winnickiego, Wincenty Pol
Amerykańskie łąbędzie trąbiące z czarnymi dziobami i gęś śnieżyca cesarska.

2 komentarze:

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

A byliśmy tu, przy fosie, rajdem "Powitanie wiosny", lało wtedy sakramencko, trochę siedzieliśmy "Pod Semaforem", a potem pojechaliśmy do cerkwi, do Piątkowej i szlakiem do Dynowa; są tam jeszcze inne łabędzie, białe z czarnymi szyjami, a wszystkie przepiękne. Robotnicy sprzątali wtedy w parku wiatrołomy potężnych drzew, obaliła je wiosenna wichura, pozdrawiam serdecznie.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Faktycznie południowoamerykańskie łabędzie czarnoszyje też tam są.