Którejś jesieni i ja odejdę
w podmuchu wiatru tuż za liśćmi
niech tylko sen ten najważniejszy
do końca spełni się i wyśni
Powstawszy z ściółki próżnych dążeń
wśród deszczu złota bukowego
pójdę odnaleźć pełnię Prawdy
za horyzontem realnego
Po spochmurniałej mapie nieba
traktem tyczonym przez żurawie
wrzosom, żołędziom i kasztanom
ucieknę po spłowiałej trawie
Gdy wezwiesz mnie wraz z jaskółkami
niech wdzięczny będę i radosny
w jesiennej piosnce chcę Cię prosić
poprowadź mnie do nowej wiosny
Więc nie od nagłej niespodzianej
nie z suplikacji me błaganie
ale od wiecznej, niepotrzebnej
i beznadziejnej zbaw mnie Panie
I nie wśród olszyn poszarzałych
spośród porannych mgieł welonów
lecz wtedy kiedy dzień opada
jak rubinowe liście klonów
2 komentarze:
Pięknie jesienny wiersz. Dziękuję. m. j.
Dziękuję za miłe słowa
Prześlij komentarz