Podmuch rozgrzany skałą rozpaloną do białości,
Wznosi mnie nad szczyty, nad drzewa
Lecę na skrzydłach ważki ...
Witraż barwny ...
To skrzydła moje pola, łąki
Powietrze błękitne, opite rosą wodą z potoków
Ścieżka przez polanę, opadam ...
Mieczyki, źdźbła trawy,
Trzmiel umazany pyłkiem naparstnicy
Leżę wsłuchany w szelest wiatru
i Wielką Obecność
W nos mnie łaskocze wieczność
albo listek mietlicy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz