Strony

piątek, 1 maja 2020

Rudawka i rodzina Porembalskich

Nagrobek rodziny Porembalskich na starym cmentarzu w Rudawce 
Fragmenty pamiętnika Jana Porembalskiego (1875-1965) "Wspomnienia z birczańskiego" prezentowałem nie tak dawno w poście na temat Birczy klik>. Dziś czas na wspomnienia z rodzinnego gniazda tego szlacheckiego rodu z Rudawki. Jest to ciekawe świadectwo czasów, chociaż być może nie zawsze ścisłe, to jednak docenione również przez Stanisława Krycińskiego, który spore fragmenty dzieła cytuje w książce "Pogórze Przemyskie. W krwawym zakolu Sanu".

Tablica z nagrobka dziadków i rodziców Jana Porembalskiego
Dziadek mój Jerzy Porembalski (właściwie Porębalski), był właścicielem sporego majątku, Chorośnicy koło Mościsk. Nie wiadomo z jakiej przyczyny pomieniał w roku 1837, - z Konstantym Schmidem - ten majątek na dwie wsie koło Birczy. Była to Rudawka z drugim folwarkiem Zamało, Kotów z folwarkiem Zawoje i Szmidówka. 
Warto wspomnieć o legendzie, związanej z folwarkiem Zamało. Jak podaje tamtejsza tradycja, folwark ten wziął nazwę od ostatnich słów wyrzeczonych przez, "diablęcia" Stadnickiego, którego tam zamordowano. Gdy zabójcy dobijając go mówili mu: „giń boś się dość nażył", odpowiedział umierając: "alem użył za mało”. Mordercy Stadnickiego mieli być braćmi panny porwanej i więzionej w Rudawce przez tego przesławnego syna "diabła".
Do Rudawki należała gorzelnia, zwana w naszych stronach browarem; do Kotowa huta szkła. I gorzelnię i hutę prowadzili mój dziadek i ojciec. Chrośnica, pod względem ekonomicznym przedstawiała większą wartość jak nowo nabyte wsie, ale mojej babce odpowiadała ta zmiana, ze względu na przynależne folwarki, co ułatwiało w przyszłości podział majątku. 
Dziadek mój ożeniony był z Wiktorią Bogusławską, wdową po panu Sorgory przybyszu z Węgier. Była bliską krewną Jakuba Ferdynanda, pułkownika napoleońskiego, znanego ze srogości i odwagi w całej wielkiej armii. Z tej rodziny pochodził także Ludwik Bogusławski, dowódca sławnego czwartego pułku piechoty liniowej. Małżeństwo było bardzo dobre, choć stanowiło odmienną koncepcję duchową. Dziad Jerzy, flegmatyk, o gołębim sercu, uczciwy aż do przesady; babka Wiktoria, przedsiębiorcza i energiczna, trzymała w ryzach męża, dzieci i służbę. Dziadek miał czworo pasierbów i siedmioro własnych dzieci. Z tych stryj mój Władysław poległ w powstaniu 63 roku, pod Małogoszczą, reszta w liczbie dziesięciorga dożył późnej starości.
Dawna cerkiew św. Sawy w Rudawce

Matka moja Karolina, wychowała się u państwa Siemieńskich. Razem z hrabiankami chodziła na pensję we Lwowie. Wyszła za mojego ojca jako 14-letnia panna, gdy ojciec mój liczył 34 rok życia (1860). Po ślubie przyjechała do Rudawki z guwernantką i lalkami. Mimo wprost dziecinnego wieku, odznaczała się bystrością i inteligencją, na co bez wątpienia wpływ wywarła rodzina mojej matki, do której należeli Urbańscy, Stefanowscy, Burzyńscy - lwowianie pozostający w bliskim kontakcie z ówczesnym światem literackim. Cała ta rodzina parała się piórem, Aureli Urbański - poeta i dramaturg doby powstaniowej, jego córka Adela tłumaczyła powieści francuskie. Stefanowscy prowadzili tzw. korespondencje. 
Matka moja, drobna, ładna kobieta, była uosobieniem łagodności. Ojciec był człowiekiem czynu, na co wskazywał na pierwszy rzut oka jego atletyczny wygląd. Średniego wzrostu, ciemny szatyn, o dużych wyrazistych oczach, był silny nad miarę i przystojny. Chodził zawsze w czamarze, a w uroczystości i święta, ubierał się w kontusz, w którym mu było bardzo do twarzy. 
Cerkiew czy kościół w Rudawce? Rozważania na tablicy informacyjnej

Charakterystycznym rysem mego ojca była obok dobrotliwości, niezwykła popędliwość i działanie pod jej wpływem gwałtowne i niepohamowane. Pokłócił się z żydami o karczm w Rudawce, a kiedy- arendarz Hampel nie chciał dobrowolnie z karczmy ustąpić napadł go z parobkami, pobił i siłą załadował na wóz. W Birczy wysypano pod kościołem całą rodzinę arendarza. Żydzi opuścili na zawsze Rudawkę. Innym razem pokłócił się z ruskim księdzem. Ten zły na ojca, odmówił ślubu parobkowi i niebacznie przy tym powiedział: "naj tobi didycz da ślub" .Ojciec urządził wesele i dał ślub chłopu. Nie wiem jaki był ceremoniał tego swoistego sakramentu. W każdym razie wesele trwało kilka dni, a miejscowa opinia ludności wiejskiej uznała ważność tego związku. Ale księdzu było potem trochę przykro i starał się o właściwe zakończenie sprawy. Tymczasem i ojciec ochłonął ze złości, kazał więc chłopu wziąć tym razem już prawdziwy ślub. Ujęty tym ksiądz pogodził się z moim ojcem, w zamian za co ojciec uprawił mu sto morg należących do parafii, bo chłopi dla odmiany pokłócili się z księdzem i nie chcieli księżej ziemi uprawić. Tak zakończył się spór między dworem a plebanią, przy którym ja najlepiej wyszedłem, bo dostałem od księdza pięknego źrebaka.
Okno cerkwi w Kotowie
Okno kościoła w Rudawce
Ojciec mój przejąwszy Rudawkę po śmierci dziadka Jerzego, zaczął gospodarować i urządzać się na stałe. Do istniejącego domu, dobudował ogromny salon, który nazywaliśmy salą i drugi nieco mniejszy, przeznaczony na bawialny. W tej sali odbywały się u nas zabawy, przy czym kilkadziesiąt, par mogło swobodnie tańczyć. Dwór położony był stosunkowo wysoko, otoczony dużym parkiem, przez który przepływała rzeczka Rudecka. Naprzeciw domu stał kasztan zasadzony ręką dziada Jerzego, miałem żal do mego szwagra, gdy po objęciu Rudawki, kazał go ściąć. Opodal na gazonie stał ogromny głaz, służący jako ozdoba i barometr zarazem, bo na deszcz nabierał wilgoci. Po drugiej stronie rzeczki ciągnął się lasek, zwany "dęby", choć nie same dęby w nim rosły. Tam postawił mój ojciec domową kaplicę, gdzie nieraz serdecznie modliłem się. 
Kapliczka Porembalskich w Rudawce autor Birczanin żródło Wikipedia (domena publiczna)
Do Szmidówki wiodła przez lasy i pola malownicza droga, w lecie używaliśmy na orzynach, pod którymi uginały się krzaki. Folwark zabudowany skromnie lecz solidnie, miał bardzo duży sad, założony jeszcze za Szmidów. W Kotowie wybudował mój ojciec na folwarku domek przeznaczony na rządcówkę. W tym domu, nazywanym żartobliwie pałacykiem, mieszkali dzierżawcy. Stosunki z sąsiedztwem mieli moi rodzice doskonałe i choć program życia ówczesnego ziemianina nie obfitował w nadzwyczajności, przecież na brak towarzystwa nie- można było narzekać. Bywali w Rudawce państwo Kowalscy z Birczy, Kozłowscy z Lipy, Löflerowie z Pracówki, Janiszewscy z Malawy i Leszczawy, Bobczyńscy i Nowodworscy z Niwistki. Poza tym dom był zawsze pełny rodziny i domowników. 
Obecnie kościół rzymskokatolicki pw. Podwyższenia Krzyża Świętego w Rudawce
Dzisiaj na miejscu dawnego folwarku Zawoje w Kotowie są zabudowania post PGRowskie, Szmidówka całkowicie zarosła lasem (dzięki czemu zachowały się artefakty czytelne na NMT ISOK), ślady folwarku Zamało w Rudawce przysłoniła współczesna zabudowa. Nec locus ubi Troia

4 komentarze:

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Nie ma śladu, po tylu miejscach nie ma śladu, jakie to smutne; trzeba ziemię odzierać z szaty roślinnej, żeby dostrzec coś z dawnego życia.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Tam gdzie życie gospodarcze dziś jako tako funkcjonuje tam dawne ślady jeszcze szybciej znikają (zazwyczaj) i tak to sic transit gloria mundi. Pozdrowienia dla Was , dzieci i wnuków :-)

Unknown pisze...

Witam jestem prawnukiem JerzyAndrzej Sas Porembalski proszę o kontakt autora artykułu ,goepodarza strony.Dz .B

Stanisław Kucharzyk pisze...

Miło gościć - mail można wysłać klikając na profil (stku@o2.pl) ewentualnie przez konto FB (po prawej). Pozdrawiam