O Józefie Ulmie pisałem nie tak dawno w poście Kordian i cham" z Markowej. Studiując dostępne mi wówczas źródła stwierdziłem, że publikowane życiorysy bł. Józefa i całej rodziny Ulmów są dość skąpe. Stąd też dalsze poszukiwania, dzięki którym przeczytałem trzy popularne pozycje dotyczące błogosławionej rodziny z Markowej.
Pierwsza to „Markowskie bociany. Opowieść o bohaterskiej Rodzinie Wiktorii i Józefa Ulmów” autorstwa Marii Elżbiety Szulikowskiej, Wydawnictwo Archidiecezji Przemyskiej, wydane w 2017 roku za pozwoleniem Kurii Metropolitalnej w Przemyślu, 208 stron tekstu + 16 stron dodatku z fotografiami. Pozycja „hagiograficzno-laurkowa”, gdzie autorka oprócz podania faktów dotyczących życia i śmierci błogosławionych Ulmów, stara się na zrekonstruować duchowość rodziny. Przy ograniczonych materiałach, do których miała dostęp autorka, zadanie z gatunku karkołomnych, a efekt miejscami sztuczny i cukierkowaty. Opowieść fabularyzowana, więc czyta się przyjemnie, chociaż można się "zasłodzić".
Druga to „Ku szczytom świętości” autorstwa postulatora procesu beatyfikacyjnego ks. Witolda Burdy, Wydawnictwo Archidiecezji Przemyskiej, wydanie z 2023 roku, 142 strony tekstu. Publikacja będąca w dużej mierze streszczeniem posito skupia się na wymaganej w procesie beatyfikacyjnym odpowiedzi „Czy Ulmowie umarli jako męczennicy kościoła katolickiego?”
Autor rozważa przy tym trzy konieczne aspekty:
-aspekt formalny od strony męczenników (ex victimae), czyli intencję, którą kierowali Ulmowie (czy ich motywacja do czynu skutkującego męczeństwem wynikała z wiary?);
- aspekt formalny od strony prześladowcy (ex persecutoris): czyli motywację komendanta Eilerta Diekena i jego współpracowników (czy ich czyn wynikał z nienawiści do wiary?);
- aspekt materialny, czyli sposób w jaki umarli Ulmowie (śmierć zadana w sposób gwałtowny, okrutny, bez możliwości obrony).
Czy postulatorowi udało się w równym stopniu wykazać wszystkie trzy aspekty? Zweryfikowała to pozytywnie watykańska Dykasteria do spraw kanonizacyjnych, ale czytelnik może się o tym przekonać samodzielnie. Książkę czyta się dość ciężko, gdyż chwilami przypomina akta procesowe. Sporo jest też niepotrzebnych powtórzeń.
Z dotychczas przeczytanych publikacji najbardziej trafiła mi do serca książka: „Błogosławiony Józef Ulma; Opowieść pisana życiem; O moim wujku „Ulmanie” słów kilka” autorstwa Jerzego Ulmy, Wydawnictwo: Rafael Dom Wydawniczy, wydanie z 2024 roku, 224 stron bogato ilustrowanego tekstu.
Książka powstała w oparciu o rozmowę w formie wywiadu ks. Pawła Tołpy - wikariusza parafii w Markowej w latach 2017-2023 z Jerzym Ulmą - bratankiem błogosławionego Józefa. Jak pisze konsultant historyczny książki dr hab. Wacław Wierzbieniec, prof. UR „Recenzowana książka zdecydowanie wyróżnia się na tle dotychczasowych publikacji swą formą oraz bogactwem nieznanych dotąd faktów z życia rodziny Ulmów.”
Autor książki Jerzy Ulma (ur. w 1963 roku), jest synem Władysława (1918 - 2007) młodszego brata Józefa Ulmy. Bratanek błogosławionego zgromadził bogate materiały, w dużym stopniu nieznane historykom, w tym zapiski samego Józefa Ulmy i inne związane z nim dokumenty. Książka Jerzego Ulmy jest bardzo osobista. Ma się wrażenie, że autor patrzy na stryja Józefa i stryjenkę Wiktorię, w dużej mierze oczyma swojego ojca Władysława.
Z jednej strony wyraźnie demitologizuje sylwetki błogosławionych pisząc np.: W jednej z książek o Rodzinie Ulmów przeczytałem, że Ciocia i Wujek byli rodzicami, którzy z ogromną radością, bardzo chętnie wstawali w nocy zbudzeni przez dzieci, by je nakarmić czy przewinąć. Nie zachował się żaden przekaz, który mógłby w sposób wiarygodny potwierdzić tę tezę. Oni bez cienia wątpliwości bardzo kochali swoje potomstwo.
|
Marcin Ulma (1869- 1943) |
Jak każdy kochający ojciec czy matka, siłą rzeczy musieli wstawać nocą do swoich małych pociech i niewątpliwie wiązało się to z wyrzeczeniem i z trudem. Nie wierzę jednak, że tylko na to czekali, aby mieć nieprzespaną noc, i że z ogromną radością budzili się w środku kolejnej. Myślę, że wszyscy rodzice rozumieją myśl, którą chcę tutaj wyrazić. Mówię o tym, bo chcę pokazać, że Ulmowie to byli naprawdę normalni ludzie. Mieli swoje obowiązki i było ich rzeczywiście bardzo dużo.
Z drugiej strony patrzy na nich z wyraźnym podziwem: Mimo tej zwyczajności Ulmowie to ludzie niezwykli. Oprócz wypełniania obowiązków, pamiętali o codziennym pacierzu; oprócz rozmaitych spotkań, pamiętali o tym jednym, niedzielnym, jakim była Msza Święta. Byli dokładnie tacy sami jak my. Wyróżniali się tylko i wyłącznie jedną rzeczą: nie dali sobie wmówić, że Bóg jest nieważny; nie zatracili Go w swoim sercu.
Ciekawym zabiegiem autora jest też spojrzenie na Stryjka przez książki, które on czytał, a które do dziś zachowały się w posiadaniu rodziny. Pasję czytelniczą Józef wyniósł z rodzinnego domu, od swojego ojca Marcina Ulmy (1869- 1943).
Równie gorliwym bibliofilem był drugi syn Marcina – Władysław ojciec autora książki, który zapisał w dzienniczku „Lubiłem czytać, wybór książek był, bo brat Józef był bibliotekarzem w Kole Wici, a zaczęło się na Trylogii. W Kole Młodzieży później byłem bibliotekarzem. Jak na jakie większe święta dostałem jakąś ciekawą książkę, wolałem ją od dobrej kiełbasy”.
Zachowany w dokumentach rodzinnych spis książek prywatnej biblioteki Ulmów obejmował 350 skrupulatnie skatalogowanych pozycji, wypożyczanych mieszkańcom Markowej na zasadach podobnych do ówczesnych bibliotek publicznych. Nie mam dostępu do pełnego katalogu, a jedynie do wybranych pozycji przywołanych w książce. Wydaje się, że co najmniej 80%, a może i 90% pozycji dotyczyło spraw gospodarczych lub technicznych. W spisie jest po kilka pozycji dotyczących hodowli drobiu, królików, jedwabników, uprawy roślin itd. - pełen zakres zagadnień interesujących wiejskiego gospodarza. Ale także książki o prądnicach, elektryczności, fotografii, budowie radia, alfabecie Morse'a, telegrafie i kwestiach, które do standardowych zainteresowań włościanina stanowczo nie należały. Z bliskich sercu pozycji odnalazłem podręcznik Józefa Brykczyńskiego c.k. technika inspekcji leśnej "
O lesie i drzewach przypolnych" wydany we Lwowie w 1899 roku.
Urodzony w 1900 roku Józef Ulma raczej nie miał szans zakupić tej książki (chyba że w antykwariacie), należy więc przypuszczać, że pozycję zakupił jeszcze jego ojciec Marcin Ulma, który też lubił czytać książki. Sądząc po lekturach Józef Ulma z pewnością nie był prostaczkiem czy dewotem, ale człowiekiem poszukującym
), także w sferze duchowej (
Fides quaerens intellectum). Oprócz typowej literatury religijnej wydawanej w Kościele Katolickim jak np.: Gazeta Niedzielna, modlitewniki, w biblioteczce dość licznie reprezentowane są również mniej "ortodoksyjne" pozycje. Przykładem może być broszura „Droga prawdziwa do Boga prawdziwego” autorstwa chrześcijańskiego mistyka (przed duchową przemianą okultysty i masona) Paula Sédira (właśc. Yvon Le Loup 1871-1926, autora wielu książek popularnych w międzywojennej Polsce. Dokładnie to samo wydanie z biblioteczki bł. Józefa możemy obejrzeć w
bibliotece cyfrowej Polona. W kontekście złożonej przez Ulmów ofiary znamiennie brzmią słowa zakończenia książeczki:
Człowiek nie potrzebuje innego człowieka, żeby pić u źródeł, bowiem nikt nie jest tak blizki Boga. jak on sam. Nie potrzeba zgoła pośredników. nie potrzeba zgoła innego obrzędu, jak prosta i ufna modlitwa; innego kultu, jak miłosierdzie; innej uprawy, jak Miłość braterska.Patrząc przez pryzmat lektur wydaje się, że bł. Józef uległ dość powszechnej w okresie międzywojennej fascynacji jasnowidzką, bioenergoterapeutką i zielarką Agnieszką Pilchową (1888-1944). Przypisywano jej m.in. autorstwo słynnej "
przepowiedni z Tęgoborzy". W kilku książkach spisała ona co najmniej kontrowersyjne wizje na temat stworzenia świata, zaświatów, wędrówki dusz czyli reinkarnacji itp. itd. Jak widać współczesna powszechna fascynacja ezoteryką nie jest czymś nowym. W bibliotece cyfrowej Polona odnalazłem "
Życie na ziemi i w zaświecie czyli wędrówka dusz" z serii "Książnica Wiedzy Duchowej" z biblioteki bł. Józefa.
Przez jakiś czas bł. Józef prenumerował również „Odrodzenie : miesięcznik poświęcony sprawom odrodzenia człowieka i badaniom zjawisk duchowych” z tego samego teozoficznego nurtu i z tego samego wydawnictwa co poprzednia pozycja. Wydawnictwo "Książnica Wiedzy Duchowej" specjalizowało się w publikowaniu książek i broszur związanych z duchowością, ezoteryką, teozofią, mistyką chrześcijańską oraz innymi formami poszukiwań duchowych. Publikowało zarówno tłumaczenia zagranicznych autorów (np. związanych z teozofią i antropozofią), jak i dzieła polskich autorów
Być może najtrudniejszą lekturą Józefa, była rozprawa „
Dzieje stosunku wiary do rozumu” Johna Williama Drapera amerykańskiego przyrodnika i historyka, pioniera fotografii. Książka Drapera spopularyzowała tezę o konflikcie, postulując wewnętrzną wrogość w relacji między religią a nauką. Była powszechnie czytana (50 wydań w USA) i została przetłumaczona na 10 języków. Draper przedstawił w niej rozwój chrześcijaństwa jako czynnik prowadzący do ograniczenia rozwoju nauki. Jego argumentacja, skierowana do jego współwyznawców protestantów, zawierała antykatolicką retorykę, ale pod względem stosunku do nauki zrównywała te denominacje: „
Tak więc dwa współzawodniczące z sobą stronnictwa chrześcijańskie, protestanckie i katolickie, zgadzały się na jedno: niedopuszczania żadnej nauki prócz tej, którą uważały one za zgodną z Biblią”. Józef książkę przeczytał o czym świadczą sporządzone notatki. Przy czym nie są dosłownie to przepisane fragmenty książki Drapera, lecz prawdopodobnie jakaś synteza głównych myśli:
Obecne oddalenie się ludzkości od religii. Jedni czynią to jawnie, inni cicho, pomału oddalają się tem pewniej i dalej. Stosunki te mogą całkiem świat przeobrazić. Dzieje wiedzy stanowią obraz walki dwóch potęg: z jednej strony umysłu ludzkiego, wydzierającego się z więzów, a z drugiej krępujących go czynników: wiary tradycyjnej ludzi interesownych. Wiara jest jedna i ta sama – wiedza zaś postępuje naprzód [...]. Arystoteles opierał swoją naukę na badaniu prawa przyrody oraz usiłował zbadać ogólne zasady, na których opiera się życie w ogóle. [...] Jest Siła, nie mająca uosobienia która powoduje życie i ruch we wszechświecie. Religje są rozmaite dlatego że ludzkość jest niedostatecznie rozwinięta. Boga czyli tej siły nie można zrobić (?)
uosobienia i wyobrazić, ponieważ On nie ma uosobienia. Jest ogólny, niezmierzony, działający wszędzie. Jakie inne przemyślenia ta lektura pozostawiła w umyśle Józefa? Autor pewnie był Józefowi bliski ze względu na wspólnotę fotograficznej pasji, wydaje się jednak, że w przeciwieństwie do Johna Wiliama, Józef odnalazł
consensus między wiarą a rozumem.
Oczywiście bł. Józef studiował także Biblię, a właściwie tylko biblijne "wypisy", czyli podręcznik do nauki religii z fragmentami Starego i Nowego Testamentu, używany w galicyjskich szkołach od połowy XIX wieku do I wojny światowej - "
Dzieje biblijne starego i nowego przymierza: dla szkół ludowych katolickich" autorstwa ks. Ignaza Schustera (1813-1869) w tłumaczeniu ks. Michała Rodeckiego. Pozycja miała wiele wydań, z uboższą lub obfitszą szatą graficzną. Niestety w bibliotekach cyfrowych nie udało mi się trafić na wydanie będące w posiadaniu Ulmów, gdzie znamienna przypowieść o miłosiernym Samarytaninie byłaby
dokładnie na 151 stronie.Generalnie po zapoznaniu się z zawartością biblioteki Józefa Ulmy nie będziemy się dziwić, że on sam pisał różne teksty zdradzające sporą erudycję, bystrość umysłu i umiejętność oryginalnych sądów. Jako przykład zacytuję zamieszczony w książce fragment dokumentu spisanego ręką Józefa pt.: „O ideowy kierunek organizacyj wiejskich”:
Dzisiejszy stan i stosunek organizacyj wiejskich do innych grup społecznych. Przede wszystkim stwierdzić musimy, że pewne czynniki starają o podniesienie stanu kulturalnego wsi, tak pod względem umysłowym, jak i gospodarczym. Przejawia się to w odpowiednich ustawach, zarządzeniach, zmierzających do podniesienia kultury rolnej. Przejawia się to w tworzeniu i popieraniu organizacyj rolniczych, utrzymywaniu masy instruktorów, wydawaniu książek, czasopism, itp. Urządzanie kursów, utrzymywanie szkół rolniczych. Widzimy więc, że wszystko zmierza do tego, aby nas z biedy wyprowadzić. Jednak te masy dla których się to wszystko tworzy pozostają bierne. I to jest smutne. Teraz weźmy obszarników. Według ogólnych poglądów zdawałoby się, że obszarnicy są tylko ciemiężycielami chłopów.
|
Pielgrzym w Dobromilu Izabeli z Flemmingów Czartoryskiej |
Jednak zasadniczo tak nie jest, bo przeglądając kartę historji czy dawniejszą, czy najnowszą widzimy, dużo postaci świetlanych, które okazały dużo dobrej woli jak i czym aby wieś postawić na wyższym stopniu rozwoju umysłowego i gospodarczego [...].
Kierowało nimi czysto chrześcijańskie pojmowanie człowieka czy też miłość do ojczyzny, dla której chcieli przysporzyć świadomych obywateli. Nie trzeba dużo wyliczać, ale już Rej w swoich pismach przynajmniej do ochrony chłopa jak i zająców nawoływał. Wziąć twórców Konstytucji 3 maja, chociaż nawet w tej konstytucji dla chłopa dużo nie było, jednak był to krok naprzód. Księżna Izabela Czartoryska napisała pierwszą historję dla dzieci wiejskich. Hr. Badeni przecież powołał do tworzenia kas oszczędności dla wydobycia z biedy materialnej mieszkańców wsi i miasteczek. Maksymiljan Jackowski – twórca Kółek rolnych... A ileż było takich dziedziców co z własnej ochoty uwalniali chłopów z pańszczyzny i starali się o oświatę ludu. [...]
Weźmy taki Wydział Krajowy w byłej Galicji w skład którego również wchodzili szlachcice i obszarnicy, który starał się na każdym kroku podnieść gospodarczo i umysłowo wieś. Towarzystwo Gospodarskie we Lwowie również pracowało usilnie nad podniesieniem gospodarstw wiejskich. [...] Ale weźmy stronę drugą, czarniejszą – co widzimy? Widzimy jak magnateria i szlachta na każdym kroku starali się jak najwięcej ujarzmić chłopów. Uważając chłopa za nieme stworzenie wyciągali ostatnią skórę aby tylko sami mogli żyć i używać świata. Jak tysiące chłopów były bite często bez przyczyny przez wyuzdanych szlachciców itd. I temu o zgrozo pomagali i sami ten proceder uprawiali Księża wszelkiego rodzaju. Ci ludzie którzy mieli nieść wzniośle naukę Chrystusa o miłości bliźniego, którzy mieli nieść pokój ludziom dobrej woli... święcili wodą święconą pola walki. [...] Kiedy kraj potrzebował pieniędzy to musiał szukać u biednych obywateli lub za granicą pożyczkę zaciągać, to nasi bogacze w zagranicznych bankach swoje miljony lokowali. Ale jeżeli sami jesteście bez grzechu możecie rzucić kamień potępienia na innych.
Czy powyższe rozważania Józef spisał samodzielnie, czy korzystając z jakichś nieznanych mi źródeł, ewentualnie z notatek z "wiciowych" prelekcji? Jak obszerne są zachowane osobiste notatki Józefa Ulmy? Tego książka Jerzego Ulmy nie wyjaśnia – myślę jednak, że jest tu spore pole do dalszych badań przez historyków. Zachowana spuścizna po Józefie Ulmie wcale nie jest tak skąpa, jak mogłoby się wydawać z wcześniejszych publikacji i warta jest pogłębionej analizy, podobnie jak sama osoba Błogosławionego. Warto jednak nie zapominać o powiedzonku Józefa Ulmy, który parafrazując Adama Mickiewicza miał zwyczaj powtarzać: Łatwiej jest książkę napisać, niż dzień jeden dobrze przeżyć.
I tych dobrze przeżytych dni tego z okazji Świąt Bożego Narodzenia sobie i Wam życzę.
|
Pejzaż zimowy Markowej na zdjęciu Józefa Ulmy |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz