Strony

piątek, 14 lutego 2020

Panieńskie Czuby - w pogoni za legendą

Kalwaryjski klasztor nad lasem
Legendy o Panieńskim Czubie słyszałem od początku wędrówek po Pogórzu Przemyskim. Wersje były różne jednak motyw przewodni stały: mniszki, Tatarzy, zapadły lub spalony klasztor. Drugą legendą, którą przeczytałem była opowieść przemyskiego przyrodnika Tadeusza Misiaka o gigantycznej jodle. Jedna i druga historia tkwiła w pamięci i wzywała do poszukiwań.
Opowieść o zakonnicach z Panieńskiego Czuba poznałem w wersji z czasów najnowszych, tych internetowych. Długo szukałem jakiegoś śladu w starych dziełach zgromadzonych w bibliotekach cyfrowych i nic.
Widok na Korzeniec z lat 60-tych ubiegłego wieku  Fot. Zdzisław Postępski
Dopiero pamiętnik Jana Porembalskiego z 1942 roku pt.: "Wspomnienia z birczańskiego" przynosi starszy trop. Przemyślanin zapisał: W latach osiemdziesiątych XIX stulecia, Bircza to typowy galicyjski partykularz, pełen zalet i wad, uśmiech wyrozumienia budzących. ... Niemało też dla rozwoju miasteczka i okolicy przyczynił się klasztor, którego ruiny w pobliskim Korzeńcu do dziś dnia istnieją". Czyżby więc jak głosi przysłowie w tej legendzie też było ziarno prawdy? Jednak gdzie szukać śladów ruin klasztoru? Na Panieńskiej Górze jak chce legenda czy nieco bliżej Birczy gdzieś na Korzeńcu?
Starsza lokalizacja Panieńskiego Czuba
A jeśli na Panieńskiej Górze, to której tej dzisiejszej czy tej wczorajszej, bo jak się okazuje dwa pobliskie wzniesienia to samo miano noszą? A może na sąsiedniej Górze Krukowej (Krokowej) bo również taką wersję legendy odnotowałem?
Dwa Panieńskie Czuby i Krukowa Góra 
Niestety nawet najstarsze dokładniejsze mapy z XVIII wieku nie wskazują żadnych śladów, chociaż w przypadku innych starych obiektów okazały się bardzo pomocne klik> Początkowe poszukiwania na NMT także niewiele dały.
W okolicach dzisiejszego Panieńskiego Czuba (bliżej drogi Bircza-Przemyśl) widoczny jest co prawda kopiec, ale jest to najprawdopodobniej stary punkt wysokościowy.
Grzbiet "wczorajszego" Panieńskiego Czuba
Na "wczorajszym" Panieńskim Czubie widoczne są jakieś niewielkie zagłębienia i nierówności, ale przy wizji terenowej okazało się, że praktycznie nie odróżniają się od tła.
Dopiero analiza ostatniego potencjalnego miejsca tzn. Krukowej Góry przyniosła jakieś rezultaty. Na lidarowym NMT widać jakby sześciokątny zarys wgłębienia o powierzchni około 4,5 ara, otoczony wałem o grubości około 10 metrów.
Kruki nad Krukową Górą i tajemniczym śladem
Obiekt znajduje się na skraju dzisiejszej polany znaczonej już na starych mapach austriackich. W terenie widać jeszcze mniej niż na lidarze.
Nasyp otaczający obiekt na Górze Krukowej
Z pewnością miejsce jest obronne - od strony północnej stroma skarpa, od strony południowej również niezłe nachylenie.
Zarośnięty młodym lasem obiekt na Krukowej Górze od strony południowej
Całość areału artefaktu porośnięta jest młodnikiem brzozowo-jodłowym.
Przekodrogi leśnej przez wał od strony północnej
Na powierzchni nieliczne odłamki piaskowca w zagęszczeniu niespecjalnie większym niż w sąsiednim lesie.
Czy to istotnie ślad niewiadomej, starej budowli zniszczonej przez najazd tatarski w 1672 roku (kiedy to spłonęła Bircza), czy może po prostu pozostałość rosyjskich założeń obronnych z Wielkiej Wojny podobnych do tych z Paportenki/Mordowni? Bez badań archeologicznych z pewnością nie da się tego rozstrzygnąć.
Widok z Krukowej Góry na Łazy
Drugą legendę z Panieńskiego Czuba przytacza Tadeusz Misiak w rozdziale IX "Zapisane nie tylko w pamięci", książki "Magiczne drzewa w dziejach, legendach i środowisku nad środkowym Sanem".
Wózki z drzewem klocowem. Powszechna wystawa krajowa 1894 r i siły produkcyjne kraju. Leśnictwo
Zachowała się także pamięć o niezwykłych drzewach rosnących w lasach. W XIX w. w okolicy Arłamowa ścięto olbrzymią jodłę, którą jako eksponat zawieziono na Powszechną Wystawę Krajową we Lwowie w 1894 roku, gdzie była podziwiana przez samego cesarza Austrii Franciszka Józefa. Długość jej wynosiła 52 m, a miąższość pnia obliczono na 36 m³. Do najbliższej stacji kolejowej ściągało ją 8 par koni. W olbrzymich pniach jodeł dłubano łodzie, z czego zrezygnowano dopiero w okresie międzywojennym, kiedy to zaczęto je budować z desek. W latach dwudziestych minionego stulecia w pobliżu Panieńskiego Czuba rosła olbrzymia jodła o wyjątkowym dla tego gatunku ponad pięciometrowym obwodzie pnia, o czym donosiła "Ziemia Przemyska" (1927). Później już brakło jakiejkolwiek wzmianki o tym drzewie. Jeszcze na początku lat pięćdziesiątych nierzadko spotykało w okolicy Arłamowa olbrzymie jodły o miąższości (objętości) sięgającej nawet 35 m³. Sprawiały one zwykle sporo kłopotów przy załadunku na bocznicy kolejowej w Krościenku. W latach sześćdziesiątych minionego stulecia w paśmie Turnicy zostało zinwentaryzowanych ponad 30 jodeł o  obwodach pni przekraczających 4 m, z których do dzisiaj niewiele pozostało. Jeszcze z początkiem lat siedemdziesiątych XX w. w lesie Turnica rosło wiele drzew o niespotykanych dziś rozmiarach. Wśród nich dominowały jodły, ale rosły tam również potężne buki i drzewa innych gatunków. Na przykład podczas pomiarów drzew (klupowania) w okolicy Makowej w 1974 r. pomierzony jesion sięgał 40 m wysokości, to jest więcej aniżeli wynosi oficjalnie przyjęta maksymalna wysokość dla tego gatunku. W tym lesie cennym zabytkiem leśnej przyrody jest też jawor mierzący ponad 4 m obwodu. Lasy te najlepszy swój okres miały przed wojną, kiedy należały do Polskiej Akademii Umiejętności w Krakowie. Obecnie takie drzewa są prawdziwą rzadkością, chociaż trafiają się jeszcze w znacznie młodszych drzewostanach okazy wyróżniające się rozmiarami.
Jedlina na Panieńskim Czubie (starszym)
Cytowany przez Tadeusza Misiaka artykuł z Ziemi Przemyskiej z 1927 nosi tytuł "Z wędrówki wakacyjnej", a autor kryjący się pod skrótem J.K. zapisał:
Słowa poety wyrażają tę wielką prawdę, że lubimy cenić i chwalić to, co odlegle, nie nasze, a nie widzimy cudów przyrody, rozsianych wokół nas. 
Szczęśliwe są miejscowości, które posiadają linję kolejową; odwiedzane częściej, są znane, lecz ileż to piękna ukrytego w tych stronach, do których tylko pieszo dojść można. Stąd też żadna inna wędrówka nie odsłoni nam tylu czarów naszej ziemi. co piesza. 
Zarzućmy więc plecak na ramiona, weźmy laski w rękę i puśćmy się w drogę: z Przemyśla gościńcem na zachód, by podążyć do Brzozowa, pokłonić się Matce Bożej w Starej Wsi i wrócić okrężną drogą przez okoliczne wioski do miasta. 
Idziemy. Droga wiedzie przez Prałkowce, gdzie uderza nasz wzrok kapliczka z pełnym ufności napisem: „Zdaj na Pana staranie"! Mijamy bardzo porządne zabudowania dworskie pp. Drużbackich i wkrótce dochodzimy do Krasiczyna, gdzie podziwiamy wspaniały książęcy zamek. 
Skręcamy na Olszany. Gościniec pnie się coraz bardziej w gorę przecinając słynne rozlegle lasy cisowskie, własność Akademji, obecnie wsławione procesem o testament s. p. Tyszkowskiego. Po lewej stronie gościńca leży wieś Cisowa, po prawej Krzeczkowa. Powietrze tu przeczyste, pełne balsamicznej woni drzew szpilkowych. To też wyzyskali te właściwości żydzi, którzy licznie zamieszkali te strony w czasie wakacyjnym. We wsi Krzeczkowej odkryto niedawno silne źródło lecznicze i już znalazł się żyd, który buduje tu obszerny dom zdrojowy. Bliskość Przemyśla rokuje temu przedsiębiorstwu wielkie po wodzenie. 
Zaledwie przeszliśmy gorę cisowską, a tu wspinać się trzeba w górę na Krępak. Wokół lasy i lasy bez końca, a gdy staniemy na szczycie, widnieją przed nami w oddali wzgórza Karpat, odcinające się na sklepieniu niebieskiem.
Kruki nad jodłami na Górze Krukowej
Jakże milo schodzić z Krępaku piękną serpentyną, mając prawie u stóp swoich wieś Boguszówkę. Na prawo widzimy Panieńskie Czuby, pokryte pięknym lasem bukowym i jodłowym. Na szczycie jednego z Czubów wyrasta ogromna jodła, mająca w obwodzie przeszło 5 m. Tuż przed nami, ukryta między wzgórzami rozsiadła się starożytna Bircza. Teraz szczyci się; nowym kościołem, którego wieże są z dala widne. Obok nowego przybytku Bożego wznosił się do niedawna modrzewiowy kościółek z XVI w. Nie nadawał się już do użytku, więc rozebrano go całkowicie tych wakacyj. Szkoda wielka, że nie zajął się tem nikt i nie uratowano kościółka od zagłady. Pozostał jeszcze jedyny tylko świadek dawnych czasów, dąb-olbrzym, jeden z najwyższych i najokazalszych w okolicy, który przysadziste swoje o nadmiernej grubości korzenie rozpostarł szeroko na wsze strony, wbrew zwykłemu zakorzenieniu dębów. Dziś wydostały się częściowo korzenie z głębi ziemi i wzbudzają podziw widzów. 
Okolica Birczy obfituje w piasek piękny, biały; to też było tu kilka hut szklanych, które wojna światowa całkowicie zniszczyła. Z Birczy skręca gościniec na południe. Okolica zmienia się: lasy uciekają przed nami, widzimy tylko w oddali wzgórza. Brak tu też wiosek przydrożnych, tak. te dłuższy czas idzie się samotnie przez szeroki, znakomicie utrzymany gościniec. 
Jodła o wysokości 54 metry i obwodzie pierśnicowym 5,02 metra w Bieszczadzkim Parku Narodowym
jedna z największych w Polsce na Panieńskim Czubie podobnej nie znalazłem

7 komentarzy:

Anonimowy pisze...

"We wsi Krzeczkowej odkryto niedawno silne źródło lecznicze i już znalazł się żyd, który buduje tu obszerny dom zdrojowy. Bliskość Przemyśla rokuje temu przedsiębiorstwu wielkie po wodzenie...."

Wiadomo coś panu na temat dalszych losów tej inicjatywy?

Co do pięknych okazów pomnikowych jodeł ( i nie tylko jodeł) w okolicach Birczy i w ogóle na Pogórzu i w Bieszczadach. One nadal tam są, może nie tak imponujące jak te z pańskiego tekstu, tym niemniej jednak. I są pozyskiwane jako surowiec, w tym z otuliny Bieszczadzkiego Parku Narodowego oraz terenów które już dawno temu winny być Turnickim Parkiem Narodowym. Ktoś bezkarnie masakruje ojczystą ( "narodową") przyrodę - co woła o pomstę do nieba.



Pozdrawiam,


Artur Ziaja

Stanisław Kucharzyk pisze...

Niestety nie udało mi się znaleźć na temat zdroju w Krzeczkowej.

Beskidnick pisze...

Jak zwykle imponująca praca w źródłach. Te "pańieńskości" - to faktycznie toponim odnoszący się do sióstr zakonnych (dawniej pannami zwanych).

Stanisław Kucharzyk pisze...

Dzięki za odwiedziny - w sumie na pograniczu to można się spodziewać zarówno klasztoru jak i monastyru. W Wikipedii przy Birczy znaleźć można zapis "W 1422 odnotowano istnienie w Birczy prawosławnego monastyru św. Onufrego" z odwołaniem się na źródło - "Dokument Kazimierza Jagiellończyka potwierdzający nadanie Fedorowi Szeptyckiemu wsi Kanofosty z dnia 12 kwietnia 1469". Dokument znalazłem i nie wiem dlaczego komuś mogło przyjść do głowy, że tamten zapis Birczy dotyczy.

Maciej Majewski pisze...

Takie ślady w terenie to już coś. Nasypy wyglądają na coś więcej niż tylko sterta kamieni wygrzebanych z pola. Jednak ostatecznie, to chyba pozostają nam teraz tylko spekulacje. Nie wiemy też, czy przypadkiem klasztor nie był drewniany. Nasypy nasuwają skojarzenia z pozostałościami po fortyfikacjach, a te z XVI i XVII wieku wcale nie musiały być wielce okazałe by spełniały swoje zadanie i mogła po nich zostać właśnie taka sterta kamieni. Wystarczy zerknąć jak wygląda mur obronny wokół kościoła w Uhercach Mineralnych, czy wokół kościoła w Liptowskich Matiaszowcach.

Genealogia Polaków pisze...

Kto by wierzy Wikipedii :) Oczywiście podali błędne źródło

Stanisław Kucharzyk pisze...

Jeśli ktoś tak ze źródeł korzysta jak autor tego hasła to już chyba lepiej żeby w ogóle ich nie podawał ;-) Bo tak daje pozór "naukowości" a efekt pożal się Boże. Kanafosty do wieś do dziś istniejąca w dawnym powiecie rudeckim, faktycznie niegdyś własność Szeptyckich klik