Strony

niedziela, 22 maja 2016

PPD "Ustjanowa" albo zemsta Puszczy Karpackiej

Najpierw las próbował nastraszyć, przytłoczyć, porazić swoim ogromem. Rozhuśtany wichurą groził, że grube sosny zwali na piękny dom Soboty i zgniecie go jak skorupkę ślimaka. Ogłuszał głębokim huczącym głosem, wygrażał rozkołysanymi koronami drzew. Potem zaś łagodniał i zaczynał się żalić - postękiwał, pojękiwał ocierającymi się o siebie gałęziami, wył z żalu, popłakiwał, szlochał, skarżył się na swój los, tłumaczył nieprawości, które czynił, przepraszał Horsta za wszystkie krzywdy, jakie mu wyrządził, obiecywał, że już nigdy więcej nie będzie się łakomił na cudze życie i cudze mienie. A przecież wystarczyła chwila nieuwagi, a już od strony lasu szybowały na pole Horsta Soboty malutkie nasiona brzozy, ptaki niosły w dziobkach nasiona sosny, jak skrzydlate motyle przelatywały nad drogą nasiona klonu, który akurat usadowił się po jej drugiej stronie.
W 1955 roku Bieszczady zostały włączone Uchwałą Prezydium Rządu w domenę wielkich, planowych inwestycji gospodarczych, które miały zmienić wizerunek „dzikich pól socjalizmu”. Wiodącymi gałęziami zagospodarowania Bieszczadów miała być gospodarka leśna i rolna z turystyką na trzecim planie. Wydatkowanie ogromnych na ówczesne czasy środków (3,1 mld zł) w ramach tzw. „bieszczadzkiej polityki ekonomicznej” odbywało się w sposób typowy dla gospodarki socjalistycznej, czyli mało efektywnie, przy znacznym przeroście kadr. Charakterystyczny był szeroki wydźwięk propagandowy, który z perspektywy czasu można ocenić jako nieodbiegający zbytnio od współczesnej promocji wydatkowania funduszy unijnych. Przy małej dostępności zaawansowanych technologii, trudnych warunkach terenowych, zwykle fatalnym zapleczu technicznym i „przejściowych trudnościach” z materiałami, a dzięki wydatkowaniu olbrzymich środków oraz pracy i zaangażowaniu ludzi „na dole”, realizowano imponujące niekiedy przedsięwzięcia. W leśnictwie podjęto wówczas działania zmierzające do całkowitego udostępnienia 176 tys. ha bieszczadzkich lasów o zasobach szacowanych w 1975 roku na 32 mln m3 grubizny brutto i o rocznym potencjalnym etacie 570 tys. m3. 80% tej powierzchni w połowie lat 70-tych było jeszcze nadal oceniana jako trudnodostępna (50%) i niedostępna (27%). 
Już w 1955 roku powstała koncepcja budowy dwóch dużych kombinatów drzewnych, które miały zagospodarować miejscowe zasoby drzewne. Planowany zakład w Uhercach miał przetwarzać głównie drewno iglaste, zaś zakład w Rzepedzi drewno liściaste. Budowę Bieszczadzkiego Przedsiębiorstwa Przemysłu Drzewnego w Rzepedzi zakończono w 1962 roku. Na początku lat 70-tych zmieniono planowaną lokalizację kombinatu drzewnego w północnej części regionu z Uherzec na Ustjanową. W 1972 roku rozpoczęto budowę Zakładów Przemysłu Drzewnego „Ustjanowa”, a jego rozbudowa trwała do 1983 roku, kiedy to został przemianowany na Przedsiębiorstwo Przemysłu Drzewnego „Ustjanowa”. W drugiej połowie lat 80-tych w zakładzie przetwarzano rocznie 300 tys. m3 drewna, przy zatrudnieniu ok. 1200 osób. W okresie transformacji ustrojowej po 1989 r. załogi bieszczadzkich zakładów drzewnych znalazły się w dramatycznej sytuacji. 15 lutego 1991 Minister Przemysłu i Handlu postawił PPD Ustjanowa w stan likwidacji. Spółkę miała przejąć francusko-hiszpańsko-polska spółka joint venture Complexe Carpaties, która aby projekt był rentowny wymagała ponad trzykrotnego zwiększenia dotychczasowej produkcji (przerób 1 mln. m3 drewna rocznie). Nadzieje na uruchomienie PPD w jakiejś szczątkowej postaci trwały jeszcze do 1994 roku. Dalej sprawy potoczyły się klasycznie - majątek sprzedano za przysłowiową złotówkę dawnej partyjnej nomenklaturze lub rozgrabiono, zaś likwidator został honorowym obywatelem Ustrzyk Dolnych.
Od tej pory PPD Ustjanowa zaczęło porastać lasem, który miał ginąć w jego przepastnych trakach i rębakach. 
Wystarczył rok nieuwagi, a gdzie się tylko dało, nawet w ogródku przed domem i obok ganku, wśród dalii, astrów, mieczyków, tulipanów, narcyzów, cynii, petunii, goździków i malw - nagle wyrastała brzózka, klon lub sosenka. To samo zdarzało się w sadzie, nawet w rowie przydrożnym - wszędzie, gdzie się dało, las chciał się zasiedlić, objąć w posiadanie każdy skrawek gleby, nawet grudkę ziemi, która pozostała w rynnie, bo i tam sadził brzózkę. Las był łapczywy na cudze mienie, cały świat chciał wziąć w posiadanie. Zarastał stare drogi, dawne mogiły, ścieżki i ścieżynki. Pojękiwał i skamlał tłumacząc się ze swoich drobnych win, ale o zbrodniach - milczał.
Tekst zamieszczony kursywą - Wielki las, Zbigniewa Nienackiego  

8 komentarzy:

Bylinowy Pan pisze...

Klasycznie - majątek sprzedano za przysłowiową złotówkę dawnej partyjnej nomenklaturze lub rozgrabiono, zaś likwidator został honorowym obywatelem Ustrzyk Dolnych. Nic dodać nic ująć. To szczera prawda. Dzisiaj określa się to mianem- złodziejskiej prywatyzacji.
A co na to puszcza karpacka. Ż
Żyje ?

Stanisław Kucharzyk pisze...

Puszcza Karpacka jak widzisz zaczyna teraz porastać swój dawny "grobowiec". Nie było nas - był las. Nie będzie nas - będzie las. Chociaż pewnie już inny bo tnie się teraz prawie 2 razy więcej niż w latach osiemdziesiątych.

makroman pisze...

Akurat przemysł drzewny to nie jest "moja bajka" (choć w tartaku pracowałem i nawet mi się podobało).
Ale prywatyzacja złodziejska (jak cały "kapitalizm" po roku 90) oburza, bo robiono ją z krzywdą załóg i ich rodzin, cynicznie mówiąc o potrzebie "przekwalifikowania".
A las? Ludzkość odejdzie w zapomnienia a las będzie rósł do końca świata.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Akurat trafiłem na sam koniec tej "prywatyzacji" i dość żałośnie to wyglądało. Ludzie już byli tak zmęczeni przepychankami, że chcieli jak najszybciej gwarantowane odprawy wziąć i już nawet nie walczyli o nic więcej.

makroman pisze...

Dobrze że choć odprawy były! Ile szwalni pozamykano cichcem a dziewczyny zwalniano pod byle pozorem?! Najgorsze jest to że ogromne "środki unijne" zostały przeznaczone na kolorowe bruki, folderki i gadżeciki a nie na np. przekształcenie takich miejsc w bazy turystyczne albo ... przywrócenie ich do pracy.

Beztuby pisze...

Od siebie dodam, że likwidacja PPD "Ustjanowa", to krzywda nie tylko dla pracowników tego zakładu, ale także firm współpracujących ze zlikwidowanym zakładem, np. OTL z bazą we wsi Równia.

Daniel z Chojnic pisze...

pracowałem w okresie lipiec 1977 do kwietnia 1979.
Przyjechałem z Bydgoszczy i przykro mi patrzeć na te zgliszcza.
Ustrzyki miały duży i ważny udział w przemianach w latach 80 i nikt nie podjął walki o byt załogi i majątku jakim dysponował ten zakład.
Pozdrowienia dla znajomych i współpracowników

Stanisław Kucharzyk pisze...

Pozdrawiam serdecznie. Dzisiaj już nawet tych ruin nie ma tylko pusty plac