Strony

niedziela, 25 stycznia 2015

Beziemni bezeci i bezdomne ślimaki

Warto niekiedy w powrócić w rodzinne strony, przynajmniej na chwilę nostalgicznie przypomnieć dziecięce lata. Opowieści ojcowe jak to późniejszemu profesorowi ichtiologii Józefowi Wiktorowi pasikoniki znosił, które później przynętą na wisłoczne klenie były:-) Te gawędy wywołane były moim pytaniami o dawnych właścicieli nowowiejskiego dworu. Ów straszny wówczas dwór zaciekawienie moje budził i straszył nie tylko walącym się dachem i odrapanymi ścianami, ale również konduitą niektórych mieszkańców.

Fragment mapy katastralnej folwarku w Nowej Wsi z 1851 roku.
Różowe prostokąty to budynki murowane (mniejszy to zachowany do dziś spichlerz,
większy od zachodu - to nieistniejący pierwszy dworek (prawdopodobnie)
Żółte prostokąty to budynki drewniane (czworaki?)
Na treści pierwotnej mapy wkreślono później (około 1870 roku) powstałą część parterową dworku
oraz nową drogę dojazdową. Części piętrowej już nie wkreślono.
Przy mostku na Skrzynkowskim potoku zaznaczono kapliczkę św. Jana Nepomuka.

Dziś przywrócony do pierwotnej świetności, eklektyczny dworek  z połowy XIX wieku składa się z części wschodniej parterowej i nieco młodszej wiekiem zachodniej piętrowej. Po opuszczeniu przez prawowitych właścicieli w 1944 roku, na pewien czas stał się siedzibą repatriantów ze Wschodu, a później gminnym budynkiem socjalnym. Nieremontowany, niezadbany popadał w coraz większą ruinę, aby pod koniec XX wieku stać się ruderą niezdatną do zamieszkania. Gdyby nie nowy possesionatus obiekt podzieliłby pewnie smutny los innych podobnych.
Przejeżdżając często rowerem przez stary park patrzyłem z podziwem na rzadkie w tej okolicy egzoty: okazały dąb czerwony, stare srebrzyste świerki, oryginalne glediczje trójcierniowe. A jesienią wracając ze szkoły zbierałem kwaskowate i mączyste owoce pięknego głogu szkarłatnego, który niestety nie zachował się do dzisiaj. Wystarczyło jeszcze przejechać pędem przez kamienny mostek na potoku, aby znaleźć się obok typowej dla Pogórza kapliczki chroniącej św. Jana Nepomucena. Klasycznie nad wodą, przy dworze aby chronić od powodzi i od obgadywania bene nati, przez poddanych.
Chociaż sąsiedzi powodów do obgadywania Wiktorów raczej nie mieli. Ojciec Józef Wiktor z Wiatrowic herbu Brochwicz (1896-1972), matka Maria hr. Łoś z Grodkowa i Januszowic herbu Dąbrowa (1897-1961) i czwórka dzieci:  Józef, Stanisław, Krystyna i najmłodszy Andrzej Hubert. Żyli z uprawy  rzepaku i buraków cukrowych. Zwykła ziemiańska rodzina z czwórką dzieci powodów do plotek nie dawała, może tylko to, że panicze po brzegu Wisłoka z wędkami ganiali. Potomkowie rycerzy spod Wiednia rycerskość ducha zachowali - ojciec rodu uczestniczył zarówno w wojnie z bolszewikami w 1920 roku i wojnie obronnej z 1939 roku.
Po drugiej wojnie światowej podobnie jak wiele tysięcy szlachty Wiktorowie pozbawieni ziemi przez reformę rolną byli ziemianie (tzw. bezeci - od skrótu b.z.), musieli opuścić majątek i szukać nowego sposobu na życie. Dodatkowo obowiązywał ich zakaz osiedlanie się na terenie rodzinnego powiatu. Jak to wspomniałem wyżej dwór stał się domem rodzin wysiedlonych z kresów, 138 ha lasu znacjonalizowano, a ponad 170 ha  tabularnych pól rozparcelowano. Ludzie, którzy uzyskali tam grunty długo jeszcze mówili, że idą pracować "na pańskie". Trochę antycznych ruchomości ze dworu (w tym: zbroję husarską, 16 sztychów i obrazów, 9 sztuk broni i trzy meble)  zabrał do muzeum w Rzeszowie Franciszek Kotula. Bogatym księgozbiorem zaopiekował się nauczyciel z Czudca Stanisław Król.
Ojciec rodu i synowie byli szykanowani w różny sposób za ziemiańskie pochodzenie. Dwójka synów odnalazła mimo tego swoje miejsce w świecie nauki. Zamiłowanie do przyrody przesądziło o tym, że najstarszy Józef został profesorem ichtiologii i pracował w różnych nadmorskich uniwersytetach. Najmłodszy żyjący do dziś Andrzej został profesorem od bezdomnych ślimaków (ślimaków nagich ;-) czyli malakologiem. Jest autorem wielu książek z tej dziedziny między innymi podręcznika "Ślimaki lądowe Polski".
Kto zainteresował się losami rodziny  Wiktorów może dowiedzieć się więcej z cyklu trzech artykułów Pani Magdalena Bajer: Siedlisko, Na tle historii, Przekaz.
 

 A na koniec mała zagadka. W skansenie w Sanoku stoi kapliczka opisano jako św. Jan Nepomucen XIX wiek Nowa Wieś Czudecka. Która jest oryginalna raczej większych wątpliwości nie ma.

9 komentarzy:

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Moja mama tak mówiła, jeśli ktoś pracował w PGR-ze, że robi "na pańskim" , albo krowy pasły się też "na pańskim"; co mieści się teraz w dworku? prywatne mieszkanie? u nas pałac Hugo Wattmana przysposobiono na dom spokojnej starości; pozdrawiam.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Na pewno jest mieszkanie prywatne, ale można wynająć obiekt na imprezę typu prymicje :-)

makroman pisze...

Piękne miejsce!
Z tej książki sam często korzystałem... póki ktoś nie "zapomniał" zwrócić jej do biblioteki.
A propos. Od dawna ciekawiła mnie ilość kapliczek Jana Nepomucena na Podkarpaciu i Podgórzu - ma ktoś jakieś wytłumaczenie?

Anonimowy pisze...

"Od dawna ciekawiła mnie ilość kapliczek Jana Nepomucena na Podkarpaciu i Podgórzu".

Jest interesującym, iż Polska ma swojego własnego Nepomuka w osobie księdza Marcina Baryczki. Miał on być jakoby wsadzony do worka i utopiony w Wiśle za ganienie nieobyczajnych zachowań króla Kazimierza Wielkiego (wszystkie te Esterki, Rokiczany...). A więc zdarzenie owo było nieodległe chronologicznie od utopienia czeskiego Nepomuka w Wełtawie. Co więcej, pojawił się w Małopolsce lokalny kult Baryczki, przybrawszy największe rozmiary na przełomie 17/18 wieku. Wsparty odpowiednio przez władze kościelne mógłby się wcale dobrze rozwinąć, dystansując - być może - czeskiego męczennika. Czy powszechność Nepomuka w Małopolsce zawiera w sobie relikty kultu Baryczki? Być może, chociaż nikt tego nie poparł dowodami bezpośrednimi, więc pozostają tylko poszlakowe dywagacje. A dlaczego kościół nie wsparł rodzimego kandydata na ołtarze? Może ze względu na osobę króla. Bo w końcu był on Wielki, a poza tym ekspiacyjnie i pokutnie, po zamordowaniu Baryczki, ufundował wiele kościołów, w tym Św. Katarzynę krakowską. Nepomuki w terenie pełnią bardzo istotną rolę. Pozwalają odtwarzać historyczną sieć drogową i hydrograficzną. A poza tym jakże uroczo estetyzują otoczenie swoim wyrafinowanym kontrapostem.

Pozdrawiam,

Artur Ziaja

Stanisław Kucharzyk pisze...

Nie mam żadnej teorii na temat popularności tego świętego. Trafiłem kiedyś na nepomucką stronę: klik, ale tam też nic nie ma na temat źródeł powszechności kultu. Może to jezuici, których jest patronem? W wikipedii piszą "Według tradycji ludowej był świętym, który chronił pola i zasiewy przed powodzią, ale również i suszą. Dlatego figury Jana Nepomucena (nepomuki) można spotkać jeszcze dzisiaj przy drogach w sąsiedztwie mostów, rzek, ale również na placach publicznych i kościelnych oraz na skrzyżowaniach dróg."
Pewnie Pan Artur ma sporo racji, że może w osobie Nepomoucena mogła połączyć się tradycja różnych osób (może jeszcze Jan Chrzciciel - on tej był od wody)

Anonimowy pisze...

"(może jeszcze Jan Chrzciciel - on tej był od wody)"

Tak to można długo ciągnąć. I nawet dorzucić jakieś wątki pogańsko - magiczne w konwencji kotulowskiej. Czytając Pana wpis przypomniał mi się film "Jańcio Wodnik" - najcenniejsza chyba perełka tzw. "kina Kolskiego".
A propos fragmentu mapy katastralnej - czy Pan wie, iż od grudnia zeszłego roku Archiwum Przemyskie udostępnia gratis bogaty zasób swoich zeskanowanych zasobów? W tym sporo map katastralnych różnorakich miejscowości małopolskich. Prawdziwa kopalnia skarbów.

Pozdrawiam,

AZ

Stanisław Kucharzyk pisze...

Tak widziałem ten zasób map katastralnych - bezcenna rzecz.

makroman pisze...

Chyba już wiem - Podsunął mi Pan myśl - Nepomuk to Czeski święty a przecież Galicja znajdowała się w zaborze Austriackim, więc wpływy szły do nas właśnie stamtąd! Popróbuję poszperać w archiwach kościelnych, może mają coś na temat fundatorów - to wiele mogło by wyjaśnić.

Wojciech Roszkowski pisze...

Faktycznie bardzo ciekawie napisane. Czekam na więcej.