Strony

sobota, 4 października 2014

Student

Dzisiaj...
i niegdyś - a krakowskie gołębie ciągle takie same ;-)

11 komentarzy:

Zofijanna pisze...

Czy chodzi o Twojego syna Krzysztofie

Stanisław Kucharzyk pisze...

Ano. Mój ci on pierworodny - żakiem krakowskiej Alma Mater został . Na dolnym zdjęciu razem z braćmi pierwszy z lewej.

Anonimowy pisze...

Koło tej studni nie karmi się gołębi...

Stanisław Kucharzyk pisze...

On nie karmił tylko patrzył. Gołębie tam karmiła jakaś Krakuska, która im w tym miejscu trzy worki kaszy wysypała.
Wiemy, że studnia tragicznie historyczna o czym uwiadamia tabliczka:
Studzienka Imienia Walentego Badylaka

☩Walenty Badylak ur. 1904 zm. 1980☩

W tym miejscu w dniu 21 marca 1980 roku Walenty Badylak żołnierz Armii Krajowej dokonał dramatycznego aktu samospalenia w proteście przeciwko demoralizacji młodzieży zniszczeniu rzemiosła oraz przeciwko zmowie milczenia wokół zbrodni dokonanej na polskich oficerach w Katyniu przez komunistyczno-bolszewickich ludobójców
Nie mógł żyć w kłamstwie zginął za prawdę

Zofijanna pisze...

Gratulacje !!!

Anonimowy pisze...

Studentowi życzę żeby dobrze wykorzystał najpiękniejszy okres w życiu, tym bardziej że przeżyje go w Krakowie...
Tata zapewne już podpowiedział co jest najważniejsze...
Mam nadzieję że Student posłucha...

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Oj, pewnie zabolało serce ojcowskie, kiedy pierworodny wyfrunął w świat, ale tak to jest urządzone, nie zatrzymamy dzieci przy sobie, i nie przeżyjemy za nich życia; rozwagi i mądrości w tym samodzielnym życiu życzę; pozdrawiam serdecznie.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Owszem bolało i nadal boli, ale to chyba dobra szansa aby nauczyć się samodzielności. Dzięki za zaproszenie na herbatkę na pewno kiedyś skorzystam.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Dziękuję pięknie za życzenia.

Anonimowy pisze...

Karmienie gołębi nie jest aktem "desakralizacji" tego miejsca. Raczej przeciwnie, zważywszy na symbole z jakimi kojarzy się ten ptak oraz miejsce gołębi w krakowskim "folklorze".


Artur Ziaja

Anonimowy pisze...

Sprawa smaku...
z Herberta