Po słowackiej stronie Bieszczadów w Bukowskich Wierchach, nad zbiornikiem wodnym Starina znajduje się ciekawy rezerwat przyrody Gazdoran (prírodná rezervácia Gazdoráň). Utworzony w 1993 roku na powierzchni 17,3 ha w celu ochrony ciepłolubnych zbiorowisk nieleśnych i zaroślowych oraz stanowisk rzadkich gatunków roślin takich jak ciemiernik czerwonawy i storczyk drobnokwiatowy.
Nasza wycieczka miała odbyła się porą, kiedy to po wiosennych kwiatach pozostały jedynie wspomnienia i nasiona, a i liście na drzewach zaczęły się już przygotowywać do jesiennej podróży.
Po ciemierniku czerwonawym w leszczynowych gąszczach na zboczu Gazdoranu pozostały jedynie liście. Ponieważ fotogeniczne nie są, wstawiam tu wiosenne zdjęcie tego rzadkiego gatunku, który rośnie również po polskiej stronie Bieszczadów. Zresztą na tych górach kończy się naturalne występowanie ciemiernika w naszym kraju.
Kwitnących roślin generalnie było niewiele, nie tylko ze względu na późną porę, lecz również dlatego, że łąka na grzebiecie Gazdoranu była świeżo wykoszona. Jak widać dopłaty unijne działają na Słowacji w podobny sposób jak u nas. Jednak na brzegu polnej dróżki z daleka żółcił się kwiatostan kozibrodu wschodniego.
Polowałem na szyplin jedwabisty jako, że kiedyś podawano go z ulubionego Pogórza Przemyskiego, lecz niestety na wykoszonej murawce nie udało się go odszukać. Znalazł się za to przy drodze prowadzącej od asfaltówki do rezerwatu. Jak na roślinę ciepłolubną rośnie tu dość wysoko, gdyż szczyt wzniesienia osiąga 508 m n.p.m. Ale cóż to w końcu południowe zbocza Karpat odmienne klimatycznie od naszych Bieszczadów.
Zielone i brązowe modliszki chętnie wzięły udział w sesji fotograficznej niezrażone rękami, które je zachęcały do pozowania.
Ciężarne samice, z odwłokami wypełnionymi jajeczkami, nie miały sił na żywsze harce, zresztą dopiero się budziły po chłodnym poranku.
Towarzyszący nam miłośnik i znawca pająków wypatrzył też najbardziej jadowitego europejskiego pająka - kolczaka zbrojnego i jakby nigdy nic zaoferował własną dłoń jako tło fotografii. Co prawda jad kolczaka nie jest śmiertelny dla człowieka, lecz ugryzienie powoduje długotrwałe bóle, osłabienie i dreszcze.
A widoki wokół na otoczenie malowniczego zbiornika Starina były godne lepszego sprzętu niż mój niewyrafinowany lecz wierny kompakcik Nikona.
Jako, że program wycieczki obejmował również bliższe zapoznanie się z zaporą, mieliśmy szanse popatrzeć na Gazdoran również od dołu, znad lustra wody. Ten dziwny "zlew" z wieżyczką to urządzenie przelewowe, które przy bardzo wysokich stanach wody odprowadza jej nadmiar specjalnym tunelem.
źróło:vas.cas.sk |
Kanał przelewowy prowadzi wzdłuż tunelu serwiswego oznaczonego na schemacie numerkiem jeden.
Do wieży przelewowej dostać się można tym samym tunelem, pokonując
wpierw kilkaset stopni prowadzących w dół tunelu oznaczonego dwójką.Idąc podziemnym korytarzem trzydzieści metrów pod powierzchnią wody, czujemy się prawie jak w jaskini.
Wrażenie to podkreślają tworzące się stalaktyty powstające z przesączającej się przez beton wody bogatej w węglan wapnia.
Kolorowa szata naciekowa w szybie prowadzącym na wieżyczkę przelewową, żywo przypomina jaskinie Słowackiego Krasu. Może za kilkadziesiąt lat będziemy podziwiać pierwszą sztuczną jaskinię "krasową"?
Widok znad "zlewu" jest trochę niepokojący. Wisimy nad wielką dziurą 50 m od korony zapory. W czystej wodzie widać ławice kleni. Łowić ich jednak nie wolno, gdyż zbiornik spełnia rolę rezerwuaru wody pitnej o bardzo surowym reżimie ochronnym. Nie wolno się kąpać, ani biwakować nad zalewem.
Zbiornik jest w stanie zgromadzić prawie 60 mln metrów sześciennych wody i zaopatruje 10 % ludności Republiki
Słowackiej. Ziemna zapora sypana po obu stronach betonowego rdzenia ma 50 metrów wysokości i 345 m długości.
Zalew powstawał na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Aby zapewnić jak najlepszą jakość wody z sześciu wsi położonych w zlewni zbiornika wysiedlono około 3,5 tysiąca ludzi i zburzono ponad 700 domów. Do dzisiaj wjazd w strefę ochronną zbiornika wymaga specjalnej przepustki, chociaż coraz częściej pojawiają się tam dawni mieszkańcy - Rusini, którzy nie pogodzili się z utratą ojcowizny.
4 komentarze:
O tym kolczaku to nie wiedziałem. Występuje też po północnej stronie Karpat?
W naszych górach jeszcze go nie znaleziono. Był obserwowany na Dolnym Śląsk i Wyżynie Krakowsko-Częstochowskiej tudzież na Nizinie Sandomierskiej
Ciekawi mnie ten ciemiernik, bo u nas można go spotkać w naturze prawdopodobnie na Jaśle, mówili mi o tym Ania i Stefan, ci, którzy mnie kiedyś odwiedzili, od motyli i storczyków; a kozibród i szyplin rośnie na końcu sadu, tam jest taka sucha część, gdzie rosną rośliny inne niż na łące; szyplin, co za nazwa; jakaś straszna ta modliszka, nie próbowała uszczypnąć?, szczęki ma trochę rozwinięte; trafiłeś na piękną pogodę, widoki jak marzenie, a do tego kanału chyba nie zeszłabym, jakoś tak klaustrofobicznie, i ta świadomość mas wody nad głową; ostatnio Makłowicz mówił, że dawni mieszkańcy to Rusnacy, spotkałam już gdzies taką nazwę; dzięki za ciekawą wycieczkę, w miarę blisko, można zrobić jednodniowy wypad, bo i na Snińskim Kamieniu nie byliśmy; pozdrawiam serdecznie.
Ciemiernik czerwonawy rośnie po naszej stronie Bieszczadów nie tylko na Małym Jaśle. Sporo go jest w paśmie granicznym na polankach od Rypiego Wierchu aż do Okrąglika. Ale na słowackiej stronie jest go dużo więcej. Ta fotka jest z naszej strony. Czasami można go też zakupić w sklepach ogrodniczych, tyle że najczęściej pod nazwą ciemiernik purpurowy sprzedają nie nasz rodzimy gatunek, ale hybrydy Helleborus orientalis o purpurowych kwiatach.
Co do szyplinu to raczej u Was nie rośnie. Rósł kiedyś na stanowisko pod Przemyślem ale wymarł. Może to cieciorkę pstrą widziałaś?
Modliszki były dość ospałe, ale wiem co potrafią wyczyniać jak się rozgrzeją. Moi chłopcy parę lat temu przynieśli z trawnika samiczkę. Trzymaliśmy przez kilka dni i karmiliśmy ją konikami polnymi. W ciągu paru minut potrafiła pożreć kilka. Jednego jadła a na następnego polowała. Nie maiłem serca łapać owadów dla takiego pożeracza.
Co do Rusinów, Rusnaków, Bojków, Łemków, Karpatorusinów to nie chcę się wypowiadać, która nazwa jest właściwa, bo nie wiem. Najwięcej do powiedzenia powinnini mieć sami zainteresowani, a w języku rusińskim (a jest taki) mówią o sobie: Русины (ukr. Русини, słow. Rusíni, pol. Rusini, serb. Русини, Rusini). Odrębność narodową od Ukraińców wyraźnie czują bo w ostatnich majdańskich wydarzeniach Okręg Zakarpacki nie bierze udziału.
Prześlij komentarz