Na listę szczególnych krajobrazowo miejsc na Pogórzu Przemyskim, wpisałbym dawny kamieniołom zwany Krzeczkowskim Murem. To stanowisko dokumentacyjne, utworzone podobnie jak wiele innych staraniem prof. Janusza Kotlarczyka, jest na pewno godne odwiedzenia.
Do wizyty zachęciły mnie nie tylko widoczki prezentowane przez nieocenioną Marię z Naszego Pogórza, lecz również artykuł Tadeusza Msiaka, opisujący jedno z nielicznych w okolicy stanowisk języcznika zwyczajnego. Ta niezwykła paproć wyróżnia się wśród innych niepodzieloną blaszką liściową przypominającą kształtem długi, wyciągnięty język. Występuje w południowej części naszego kraju, preferując cieniste i chłodne siedliska leśne na stromych skarpach wyższych karpackich wzniesień, ale niekiedy spotkać go można również w pogórskich paryjach i jurajskich wąwozach.
Dzięki wskazówkom na stronie Zespołu Parków Krajobrazowych w Przemyślu kamieniołom koło Krzeczkowej udało mi się znaleźć dość szybko. Parę kilometrów leśną drogą za wsią od strony zachodniej między drzewami wyłania się potężna ściana skalna Regularny układ fliszowych warstw i ich kolorystka powodują, że niemal automatycznie zaczynamy dumać o minionych epokach i siłach, które najpierw te "cegiełki" polepiły, aby parędziesiąt milionów lat później wypiętrzyć, tworząc takie oto malownicze fałdy i fałdki.
W poszukiwaniu języcznika obszedłem kamieniołom i okolicę, ryzykując dosłownie gruntownym zapoznaniem się ze strukturą zbocza, ale rzeczonej paproci nie wypatrzyłem. Spotkałem za to malownicze kotary bluszczu zwieszające się ze skał...
A nawet takie studium upadku w postaci wiązu górskiego (brzostu), który na wpół oderwany od podłoża, próbuje przytrzymać się skalistej gleby wszystkimi korzeniami i korzonkami.
Jednak języcznika ani śladu. Chwila zadumy i jak zawsze pomocny telefon do przyjaciela. Pamiętał tyle, że kamieniołom, w pobliżu którego spotkał języcznik był niewielki i praktycznie przy samej drodze jadąc od Krzeczkowej. Mój kamieniołom natomiast był potężny i w pewnym oddaleniu od szlaku. Coś nie tak. Może trzeba sprawdzić nieco dalej? Faktycznie po przejechaniu kilkuset metrów jest kolejny kamieniołom tym razem zgodny z opisem. Niezbyt wysoka, długa ścianka tuż przy drodze leśnej.
A w lesie w sąsiedztwie kamieniołomu piękna jaworzyna górska z języcznikiem zwyczajnym.
Niezwykła paproć, o której w następujący sposób pisał prekursor polskich botaników Szymon Syreniusz, żyjący na przełomie XVI i XVII wieku:
Jeleni Język Lingua Cervina vel Phyllitis
Jeleni Język kilka listów zaraz z korzenia wypuscza długich,
które maią kształt ięzyków, ku górze stoiące, mocne zielone, z wierzchu gładkie,
odspodu zaś maią poprzecznych wiele sztryfów, iakoby iakich karbów: przez te
liście wzdłuż bieży żebro śrzodkiem, przymieższym y mocne. Korzonki cienkie,
drobne, gęsto wsłosienkowate, rozpierzchłe, czarne. Nie ma ani kłącza, abo
prącia, ani kwiatu, ani nasienia. Iednak niektórzy twierdzą, że w tych
sztryfach abo karbach poprzecznych bywa nasienie drobne. To ziele ma zapach
Paproci. Smaku cierpkiego, a trochę kwaskowatego.
…
Roście w dolinach, w lesiech, miedzy skałami, między
kamińmi, w gęstwinach, w cienistych mieyscach, w studniach, roście w ogrodach
niegdzie w paciepnych y ciemnych, a nawiecey około potoków, na iałowych
ziemiach.
5 komentarzy:
Tkwi w Tobie żyłka botanika i poszukiwacza, tak sumiennie zgłębiasz wszystkie tajemnice roślin; jakoś umknął nam ten pomniejszy kamieniołom, mimo, że szliśmy od Krzeczkowej; czas odświeżyć stare ślady, bo jest tam przepięknie, tajemniczo i prehistorycznie; pozdrawiam serdecznie.
Ha! Jeleni jęzor kiedyś będziemy na pewno mieli w UchoDyni ! Widziałem te rośliny na Rotundzie od strony Regetowa Wyżnego i w lesie na Lackowej.
Kamieniołomy niesamowite w jesiennej szacie.
Pzdr.
Idąc od Krzeczkowej mały kamieniołom jest nieco dalej niż duży. Może nie doszliście?
Bardzo jest dekoracyjny. Tylko pamiętajcie, że chroniony, ze stanowisk naturalnych nielzia przenosić - można nabyć sadzonkę nawet via Internet.
Rzeczywiście nie doszliśmy tam, zaraz odbiliśmy w leśną drogę do głównej Przemyśl - Sanok, wyszliśmy w Cisowej, by dotrzeć do Krasiczyna, bo tam zostało auto; tym bardziej trzeba pojechać; pozdrawiam.
Prześlij komentarz