Łużna w powiecie gorlickim wielu wędrowcom kojarzy się ze wzgórzem Pustki i wielkim cmentarzem wojennym z I wojny światowej, gdzie spoczywa ponad tysiąc poległych w Operacji Gorlickiej w maju 1915 roku. Ślady po tych walkach zachowały się jednak nie tylko na cmentarzach.
Znamiona ciężkich walk w tym rejonie można odnaleźć także na neogotyckim kościele parafialnym św. Marcina Biskupa.
W latach międzywojennych gmach poddano renowacji pozostawiając na pamiątkę pociski artyleryjskie wbite w mury, zaś nad wejściem głównym umieszczono pocisk armatni dużego kalibru.
Do Łużnej ściągnęła mnie głównie osoba pogórskiego poety Wacława Potockiego, niegdysiejszego właściciela tej wsi, zmarłego tutaj 9 lipca 1696 roku. Ten sarmacki pisarz mistrzowsko operujący ciętą ironią i satyrą jest mi
bliski, mimo że od jego śmierci upłynęło już ponad 300 lat.
Lapidarny, ale jakże trafny opis uroków życia na Pogórzu Karpackim znaleźć można w wierszu
Inwentarz podgórskich majętności
Żebym dosyć twojemu uczynił żądaniu,Pytałem się w Podgórzu o wsi na przedaniu
Od Gorlic do Grybowa; te leżą przy Ropie,
Te przy Białej, celniejszych rzekach w Europie.
Kraj we wszytko bogaty. Z rajfurami za czem
Zniósszy się, oznajmuję: jest Jamna z Widaczem,
Zbęk, Pogwizdów, Wiskidna, Żebraczka, Wygodna,
Poświst, Bieśnik, Biedowa, Skrętła, Gwoździec, Głodna,
Pobiednik za Wytrzeszczką; tymże idą szykiem
Smrokowiec z Pogorzynem, Kiprzna z Sikornikiem,
Polichta z Miciakami, a Kanina z Nowem
Wielką w górze derewnią świecą, Berdechowem.
Wesoły Opłakaniec, Litacz i Kołkówka i
Zalecą się, choć o nich nie napiszę słówka.
Sławny Obzdów statutem, gdzie nim pójdziesz w górę,
Samo pojźrenie radzi wylekczyć naturę;
Tudzież Skwiertne z Wierzchowcem, Golesz i Ptaszkowa,
Oderny z Derepczynem, Kudbrzyn, Zyndranowa.
Prawda, że się pszenica nie rodzi i żyto,
Ale owies nagrodzi robotę sowito:
Wysiejesz korzec, z korca kopa będzie pewnie,
Z kopy korzec, prócz tego, co idzie do plewnie.
Buk raz w dziesięć lat kwitnie; kto nachowa świni,
Nuż żołądź, nuż orzechy, szkody nie uczyni.
Zima na święty Michał swój miewa początek,
Najeździsz się na saniach do Zielonych Świątek.
Drwa tylko w piec nie lezą. Samo się zaleca
Miejsce, bo prawie wszędy może być forteca.
Ptastwo krzyczy cały rok; nie uświadczysz strzechy,
Wieś pod gontem: tu oczom, tam uszom uciechy.
Tam każdy ptak do cieplic, jąwszy na suchedni,
Lecąc pasie; pożytek i to niepośledni,
Bo chociaż, co zastanie w polu, wszytko zobie,
Sprawi rolą, gdy nawóz zostawi po sobie.
Gdzie indziej sieją, orzą, gdy się wiosna wraca,
Bydło pasą, tu jeszcze gospodarz domłaca.
Powódź nigdy, grad, chociaż na każdy rok spada,
Albo mało, albo też nic szkody nie zada.
Nie wynidzie zwierzyna nigdy ze spiżarnie;
Kto ma sieci, psy, chłopy, zawsze pewien w sarnie.
Ryba, łosoś, pstrąg, lipień, kiełb, jelce, jeśliże
Będzie wola co z tych jeść; najpewniejsze sliże.
Jaszcze, miski, talerze i sprzęt z drewna iny,
Byłeś miał rzemieślnika, nie kupujesz cyny.
Huta tuż; zdrój pod górą krzyształowej wody,
Bo się tu ani piwa, ani rodzą słody;
Owsiana gorzałeczka i kozia żętyca:
Tak u chłopa dobra myśl, jako u szlachcica.
Konia tam nie zażyjesz, boby strącił karki,
Saniami kopy lecie wożą na folwarki.
Młyna nie masz co prawda, w stępie tłuką krupy.
Powietrza nie bój, co rok wiatr odrze chałupy.
Chcesz sąsiadów, upewniam, że nie upośledzą,
Nie pieniacze, piekarze, i w nocy nawiedzą;
Chcesz mieć całe, nie tam śpi, kędyś posłał, boki.
Siałeś, gródźże dla dzikich świni płot wysoki,
Bo tam sierpa nie trzeba; chceszli co siec: kosą.
Gęsi też ani kury, i to pisz, nie niosą,
Bo je liszki, owce psy, dzieci wilcy jedzą;
Pczół nigdzież przed napaścią nie schowasz niedźwiedzą;
Ale też jeśli które w dół za kaczką wleci,
Przypłaci futrem gęsi, baranów i dzieci.
Inszych drobniejszych rzeczy i wspominać szkoda,
Bo wszytko w pomieszkaniu nagrodzi wygoda:
Prospekt w dalekie strony, tuż niebieskie sfery;
Pogasły przy Krakowie nowe belwedery.
Masz, co tylko pomyślisz, krom jednego chleba
A odzienia; to kupić, gdyby za co, trzeba.
Szkoda, że z powodu współczesnej degeneracji języka, nad niektórymi wersami muszę długo myśleć aby załapać o co chodzi:
Chcesz sąsiadów, upewniam, że nie upośledzą,
Nie pieniacze, piekarze, i w nocy nawiedzą;
Potocki pisał z własnego doświadczenie, gdyż faktycznie sąsiedzi dokuczali mu często, niechętni innowiercy: "Na czas wojny z Turcją w 1672 roku, uchwałą szlachty biorącej udział w pospolitym ruszeniu, Wacław Potocki został wyznaczony dowódcą obrony zamku bieckiego. Korzystając z nieobecności poety, przebywającego z racji obowiązków w Bieczu, Konstanty Błędowski i Jan Laskowski zabrali kilku ludzi i przebrani za Tatarów najechali na dwór w Łużnej. Żona Wacława, Katarzyna, schroniła się na strych. Atak ten udało się odeprzeć. Napastnicy odjechali do najbliższej karczmy, gdzie pili wódkę i urągali Potockiemu wołając: >gdzie jest podstarości taki a taki? Jeśli Lutrow nie naprowadził? Uciekł już domu, pewnie i z Biecza uciecze ten komendant<."
2 komentarze:
Fajnie, że przypomniałeś Wacława Potockiego. Anim nie wiedział, że to krajan! :D Anegdotka przednia i chyba bardzo typowa dla naszego buńczucznego, rębackiego Pogórza!
Co do pamiątek okołogorlickich z I W.Ś. Nie pamiętam już w czasie której ofensywy na Przełęcz Dukielską tak było, ale do dziś ciarki mnie przechodzą jak sobie przypomnę, że w ciągu pierwszych 48 godzin poległo 30 000 ludzi ! Makabra!
Pozdrawiam serdecznie.
Owszem spokojnie to tu za często nie było. Szabla jednak nie była bronią masowego rażenia w przeciwieństwie do pomysłów z XX wieku. W ciągu kilkuset lat od miecza do szabli, a potem szybko poszło od 1915 i chloru pod Ypres, do 1945 i bomby atomowej w Hiroszimie. To się nazywa postęp.
Prześlij komentarz