Strony

niedziela, 26 sierpnia 2012

Samoszóst w Trzcinicy

Trzcinica wabiła nas od dawna, nie tylko prasowymi newsami o Karpackiej Troi, lecz także rewelacjami Franciszka Kotuli o wczesnośredniowiecznym grodzisku zwanym Wałami Królewskimi. Jak tu nie odwiedzić takiego miejsca mając drużynę dzielnych wojów? 
Pierwsze podejście mieliśmy w ubiegłym roku, jednak wybraliśmy się w poniedziałek nie pomni, że w ów dzień tygodnia placówki tego typu bywają zamknięte. W tym roku postanowiliśmy zdobyć gród podczas II Karpackiego Festiwalu Archeologicznego "Dwa Oblicza".


Nie żałowaliśmy. W sobotę było dość luźno, więc można było swobodnie zwiedzić ośrodek muzealny z ekspozycjami i projekcją dynamicznego filmu o historii Karpackiej Troi. Wspięliśmy się również na potężną skarpę po niebotycznych schodach, aby obejrzeć zrekonstruowane grodzisko i podgrodzie.
Krótkie odcinki wałów drewniano-ziemnych akcentują przebieg widocznych do dziś autentycznych umocnień, pozostawiając wiele miejsca wyobraźni.
Jeśli ktoś ma ten organ w atrofii, może obejrzeć pełne rekonstrukcje wałów na muzealnych modelach i to na rożnych etapach rozwoju. I tutaj dopiero się zdziwi. Myślę, że sam mistrz Franciszek K. przecierałby oczy ze zdumienia zapoznając się z wynikami współczesnych badań archeologicznych. Okazuje się bowiem, że grodzisko liczy sobie nie ponad tysiąc lat, ale ponad cztery milenia, czyli pochodzi z epoki brązu. W okresie 2100-1650 przed Chrystusem wzgórze zamieszkiwali ludzie z tzw. grupy pleszowskiej kultury mierzanowickiej. Osada była wówczas otoczona wałem drewniano-ziemnym i zajmowała obszar 60 arów.

Mieszkańcy osady zajmowali się rolnictwem, hodowlą, myślistwem, rybołówstwem, tkactwem i obróbką kamienia. 
Mimo, że była to nominalnie epoka brązu, to wyrobów z tego metalu  nie używano za wiele. Archeolodzy odnaleźli  jedynie kawałek brązowego drutu, za to mnóstwo narzędzi z krzemienia, rogowca, kości i rogów, a także dobrej jakości ceramikę.
Ludność ubierała się w skóry, co niektórym zdarza się nawet dzisiaj.
Podczas połowów ryb na pobliskiej Ropie używali łodzi dłubanych z jednego pnia, lub ultralekkich łódeczek ze skóry żubra rozpiętej na szkielecie z łozin.
Ale na tym nie koniec trzcinickich niespodzianek, gdyż tutaj także odkryto pierwszą w Polsce osadę zakarpackiej kultury Otomani-Füzesabony, datowaną na okres 1650-1350 p.n.e. Lud wypierany z południa  przekroczył Karpaty i osiedlił się na Pogórzu, asymilując (niewoląc?) dotychczasową ludność. Przybysze dotarli tu być może na takich właśnie wozach.
Osadę powiększono do powierzchni 2 ha, dobudowując podgrodzie od strony zachodniej
Prowadzono intensywną na owe czasy gospodarkę rolną,  uprawiając głównie zboża: pszenicę płaskurkę i samopszę, jęczmień oraz proso. Hodowano także bydło, świnie, owce i kozy.
Z ziaren zbóż  przygotowywano kaszę tłuczoną w stępach i mielono mąkę na takich właśnie prymitywnych żarnach.
Zmarłych początkowo palono na stosach, później grzebano w pozycji embrionalnej, odpowiednio mężczyzn na lewym boku, kobiety na prawym boku, z twarzami na południe. Na fotografii pochówek kobiety z dzieckiem - czyżby błąd ekspozycji, czy też faktycznie taki nietypowy, kobiecy, "lewoboczny" pochówek odnaleziono w Trzcinicy?
Otomani-Füzesabony zamieszkiwali chaty o konstrukcji słupowej z gliną w przestworach między słupami, ...
...ale także chaty zrębowe (jak dla mnie prawie takie jak średniowieczne), kryte strzechą ze słomy lub trzciny.
Byli dobrymi metalurgami, lecz nie zaniechali używania narzędzi krzemiennych.
Odlewali piękne naczynia brązowe. Produkowali złotą biżuterię. 

A potem była przerwa, przez ponad dwa tysiące lat. Przynajmniej taki odstęp stwierdzono w znaleziskach archeologicznych. Co było międzyczasie? Na razie nie wiadomo. Wiadomo, że około 780 roku naszej ery na trzcinnickim wzgórzu pojawili się Słowianie i założyli potężny gród na powierzchni ponad 3 ha. Majdan i trzy podgrodzia otoczone były wałami drewniano ziemnymi o łącznej długości 1250 m i wysokości sięgającej 9 metrów.
Słowianie zamieszkiwali w chartach zrębowych, które podobno różniły się znacznie od tych z epoki brązu. 
Jak dla mnie to podstawowa różnica jest taka, że belki na chaty z 3 milenium p.n.e. wycinano toporkami krzemiennymi, a Słowianie używali siekierek żelaznych ;-)
Nasi przodkowie uprawiali ziemię, siali te same zboża co przybysze z południa, 2K wcześniej. Tyle, że wymyślili radło.
Ze zbóż robili kaszę i mąkę i tutaj też widać pewien postęp, gdyż zmienił się sposób mielenia. 
Daj, ać ja pobruszę, a ty poczywaj
Niektórzy się nawet na tym rolnictwie dorobili, o czym świadczy znaleziony w  Trzcinicy skarb złożony z 550 przedmiotów ze srebra (siekańce, monety i ozdoby o łącznej wadze 1,36 kg) i dwa ze złota. Skarb był ukryty w ziemi prawdopodobnie w momencie zniszczenia grodziska około 1031 roku.
Organizatorzy Karpackiego Festiwalu Archeologicznego próbowali odwrócić bieg historii, organizując powtórkę obrony Trzcinicy z XI wieku. Pewnie, że to komercja pod publiczkę, ale sprawę ratowało zaangażowanie, zapał, odwaga i autentyczność ludzi z grup rekonstrukcyjnych. Szacun wielki. 

Przed walką trzeba było trochę poćwiczyć. Mieczami machali wyłącznie woje, lecz do zawodów łuczniczych dopuszczono także niewiasty.
 W końcu doszło do bitwy. Naprzeciw siebie stanęły dwie drużyny.
Trup słał się gęsto. Pytanie tylko jak oni rozróżniali "swój czy wróg" przy tej mnogości tarcz i strojów?
I niestety w pierwszym dniu Festiwalu obrona grodu padła, mieszkańcy zostali wyrżnięci, zabudowania spalone, a widzowie uprowadzeni w jasyr.

Czy w drugim dniu Festiwalu gród udało się obronić, poczytajcie w następnym odcinku "Samoczwart w Trzcinicy"

5 komentarzy:

Go i Rado Barłowscy pisze...

Super! Działa na wyobraźnię. Zdaje się,że imprezę w Trzcinicy musimy dopisać do swojego kalendarza imprez na które warto ruszyć tyłek i na których nieobecności co rok bardzo żałujemy. :DDD
W Trzcinicy jest też, o ile dobrze pamiętam drewniany kościół do obejrzenia?

A jak się rozpoznawali usmarowani krwią i obwieszeni wątpiami wrogów wojowie z nieczytelnymi znakami na zrąbanych tarczach? Ano, po zawołaniach bojowych. Np. "Do łęga!", "Po wała", czy choćby "Daj ać ja pobruszę a ty pocziwaj!". :D
I zanim taki woj przygrzał w łeb żelastwem drugiemu wołał do niego hasłem i po odpowiedzi, wedle uznania miarkował - prać, czy też nie prać. :D

Pzdr.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Kościółek w Trzcinicy przegapiłem. O zawołaniach nie pomyślałem.Faktycznie mogły być pomocne w tej gęstwie.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Interesujące miejsce, pozwiedzałabym, popatrzyła, ale chyba nie chciałabym żyć w tamtych czasach; te kolejne milenia budzą szacunek, epoka brązu ... co jeszcze znajdą ciekawego archeologowie? pozdrawiam serdecznie.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Mario mnie najbardziej zastanawia to przywiązanie ludzi z tak odległych epok do tego samego miejsca. Tak jak na kopcu w Sólcy.

Dagmara Fafińska pisze...

Świetnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.