Strony

poniedziałek, 7 maja 2012

Słoneczne zegary w Wojniczu

Zegar słoneczny na południowej ścianie pałacyku Dąmbskich w Wojniczu
Pamięć preromantycznego pogórskiego poety Kazimierza Brodzińskiego (1791-1835) uczczono nie tylko przez ustanowienie na górze Paprotnej pomnika przyrody "Kamienie Brodzińskiego". Jego  obecność w Wojniczu, budowniczy pałacyku Władysław Dąmbski, upamiętnił umieszczając sentencję poety na  jednym z zegarów słonecznych:
Nie patrz czy skończysz, ciągle rób,
Ciebie, nie dzieło czeka grób;
Dłużej tu dzieła niźli nas,
Czas wszystko skończy, bo ma czas


Czy był to faktycznie ten, czy też nieco odmienny wariant znanego czterowiersza, dziś trudno stwierdzić, gdyż  w tym przypadku dzieło co prawda przeżyło twórcę, lecz i ono chyli się ku upadkowi. Jeśli pałacyk nie zostanie poddany remontowi wkrótce nic nie zostanie ze świetności, którą zachwycił się Kazimierz Brodziński:
Z szczegółów, odnoszących się do pobytu Kazimierza w Wojniczu, podnieść jeszcze należy wrażenie, jakie odniósł zwiedzając pałac starostwa Dębskich; pierwszy raz w życiu przekroczył biedny chłopak progi domu zamożnego, na obrazy - a była ta  piękna wcale galerya - nie zwrócił żadnej uwagi, lecz »alabastrowe wazony, szczególniej zaś figury gipsowe, parę marmurowych czy mozajkowych kolumn« pociągały go tak silnie, iż się im napatrzyć nie mógł i odtąd obrzydły mu tłuste, złocone po kościołach aniołki.
Zegar słoneczny na wschodniej ścianie pałacyku
Niszczeją mury, odpadają tynki, na dachach pojawiły się samosiejki brzóz. Do czasu przeszłego powoli przechodzą też trzy słoneczne czasomierze na ścianach pałacyku i czwarty stojący w parku tuż obok. Trudno już zgadnąć, na którym z nich była wypisana wspominana wyżej sentencja. Może zresztą ten upadek zegarów to klątwa poety?
Oto czasu pewnego zaszło pytanie o potrzebie zegarków; Brodziński powiedział stanowczo, że nie ma i nie potrzebuje zegarka, z tej szczególnie przyczyny, iż wiele razy spojrzy na niego i dowie się, że godzina upłynęła, to mu to nieprzyjemność sprawia, ponieważ o tyle czasu życie się skraca, któreby chciał wieść jak najczynniej.
Zegar słoneczny na zachodniej ścianie pałacyku. Jak widać wandali nie brakuje.
Młody poeta trafił do Wojnicza po śmierci ojca Jacka. Przebywał tu klika lat pod opieką stryja ks. Piotra Teodora Brodzińskiego proboszcza wojnickiego. Na plebanii przebywało już jego rodzeństwo. Niespodziewane przybycie Kazimierza nie wywołało zbytniej radości u stryja, obarczonego już ciężkimi obowiązkami familijnymi, za to rodzeństwo powitało go czule, on zaś był nad wyraz szczęśliwy, że się połęczył ze starszym bratem, że mógł korzystać z jego rad i wskazówek, że mógł z nim odczytywać swe pierwsze próby poetyckie, i to mu w zupełności wynagradzało wszystkie zawody i rozczarowania, jakie go spotkały w tem gronie rodzinnem. Biedny chłopak piętnastoletni przybył do Wojnicza w stanie nader opłakanym; nie dość że »miał bardzo lichę garderobę i musiał chodzić »obdarty i brudny«, ale również był w najwyższym stopniu nieokrzesany i nieśmiały, nie miał najmniejszego pojęcia o formach towarzyskich  nie zdobył się nigdy na odwagę, by odezwać się w obecności ludzi starszych, a wprost tracił przytomność umysłu. skoro zetknął się z kimś »z wyższego świata«, o jakim tylko z daleka słyszał i pragnął poznać.
Zegar słoneczny stojący przy południowej ścianie pałacyku
...młode kółko poetyckie w Wojniczu, podglądając na pola i lasy śmiejące się na wiosnę, przysłuchując się ptakom, witającym poranek nuceniem słodkiem, majęc duszę pełnę zachwytów nad czarem przyrody, wyrażało swe uczucia jak pasterze sielankowi i na wzór ich »doświadczało się«, które lepiej śpiewać będzie i komu ze śpiewaków należy zakład przysądzić.

Gdy skierował swoje kroki do W ojnicza był jeszcze pisklęciem, niedoświadczonym dzieciakiem, dziko rosnącą płonką, tutaj dopiero w towarzystwie wykształconem dojrzał, oswoił się z ludźmi, nabrał pewnej ogłady światowej, stracił przecie nieco z swej dawnej nieśmiałości i nieporadności, zdobył wreszcie szereg doświadczeń, które bogactwo serca stanowią; wyruszał na dalszą wędrówkę podniesiony na duchu wspomnieniami dni słonecznych, dni miodowych, jakich już niewiele w późniejszem życiu miał zaznać.
Źródło cytatów: Kazimierz Brodziński : życie i dzieła. Cz. 1, 1791-1821
Przypałacowy park w majowej szacie w dzień słoneczny, dzień miodowy

2 komentarze:

Go i Rado Barłowscy pisze...

Ha! Wojnicz, to jedno z tych niezwykłych, ukochanych przez nas Miasteczek, przez które przejeżdżamy zawsze ze ściśniętym sercem (bo zawsze rzeczywisty cel wyprawy jeszcze daleko i brak czasu.)
Po Twoim poście wpisujemy Wojnicz na listę miejsc obowiązkowych do odwiedzenia.
Dzięki.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Zapraszam serdecznie do tego miasteczka, któremu tak wiele zawdzięczam :-) Nie zapomnijcie odwiedzić kolegiaty (po sąsiedzku - na jej murach jest piąty zegar słoneczny) i drewnianego kościółka św. Leonarda.