Po zagranicznych storczykowych pięknościach pora na nasze pogórskie krasawice. Najpierw jednak oddajmy głos poecie i posłuchajmy jego ostrzeżenia, że nadobność i cnota nie zawsze w parze chodzą. Seweryn Goszczyński, który w swojej podróży do Tatrów wędrował doliną Dunajca, rozdzielającą Pogórze Wiśnickie od Pogórza Rożnowskiego, tak opisał ten etap swej ekskursji:
Miasteczko Wojnicz leży przy tymże gościńcu o dwie mile od Tarnowa; małe a jeszcze mniej porządne jak wszystkie niemal miasteczka galicyjskie, wszakże bardzo dawne i historyczne. Autor dzieła: Żywoty ŚŚ-ch Polskich, które mam właśnie pod ręką, utrzymuje w życiu Bolesława Śmiałego, że żony niewierne mężom których wojna ruska i rozpusta Kijowska trzymały zbyt długo za domem, obawiając się kar za przeniewierstwo małżeńskie, ogłoszonych i wymierzonych przez Króla, okopały się w tem miejscu ze swojemi kochankami i zacięcie broniły się przeciwko oblegającym je siłom; zwalczono je nakoniec, a Bolesław na pamiątkę tej niezwykłej wojny, założył miasto i Wojniczem je nazwa. Bądź co bądź, to pewna, że miejsce to było warownią; ślady tego zachowują się dotąd w okopach niezwykłej wysokości na południe miasteczka, jak i w tem że była Kasztelania Wojnicka.
Podanie powyższe o walce żon z mężami może się więcej odnosić, i w rzeczy samej lud je odnosi, do odkopów które leżą o pół godziny drogi od Wojnicza ku Dunajcowi, na wierzchołku góry znacznie wyniesionej, która z tego powodu zowie się dziś według niektórych Babią górą, a powszechniej Panieńską Później miał tam stać zamek, zbudowany przez Królową Bonę i dany Firlejowi. Nie byłem jeszcze na tem zamczysku ale mi powiadano, że okopy są nierównie przestronniejsze i wyższe od Wojnickich.
NA GÓRZE PANIEŃSKIEJ. 20 Kwietnia 1832.
Niebo pogodne, ziemia wyjaśniona; na odległych okolicach tylko mgła oddalenia; zgoła poranek rzadki w tej porze roku. Taki był poranek kiedy wstępowałem na górę Panieńską. Wchodziłem od strony wschodniej, od Dunajca.
Płaszczyzna niska, zamknięta pasmami wzgórzów między któremi Dunajec się przerzyna, zdaje się być jego dziełem w czasach zapewne bardzo oddalonych, i można łatwo wierzyć powieściom, że kiedyś koryto tej rzeki ocierało się o podstawę Panieńskiej góry. Sama góra podnosi się ze trzech stron od razu nad płaszczyznę, tylko od strony zachodniej przesmyk wyżyny spaja ją z pasmami innych wzgórzów rozbiegających się później w różne strony. Boki góry zasiane do pewnej wysokości krzakami jałowcu; gdzie niegdzie ustępy niekształtnych dolin, na jednej z nich w stronie wschodniej, bliżej szczytu niż spodu, źródło najczystszej, najświeższej wody; od południa kilka chatek niemal ukrytych zupełnie w wyżłobieniu doliny, a dopiero wyżej prostopadłe prawie ściany okopu który otacza szczyt góry. Okrążywszy północnym bokiem spód okopów, wszedłem na grzbiet góry stroną zachodnią i drożyną usypaną przez fosę, znalazłem się śród wałów.
Pierwszy pokłon obecności która się rozwija w okolnej przyrodzie...
Na Panieńskiej Górze byłem po blisko 180 latach od wizyty Seweryna Goszczyńskiego. Nie szukałem śladów zamku Trzewlin, gdyż wiedziałem, że nie bardzo jest czego szukać. Faktycznie ślady dziś już raczej nikłe - kilka dziur w ziemi, usypiska kamieni i ledwie sterczące spod ziemi resztki murów. Przyjechałem zwabiony wczesnymi storczykami, a konkretnie storczykiem bladym i purpurowym - rzadkimi już w naszej pogórskiej florze. Dla ich ochrony w 2003 roku utworzono tutaj spory rezerwat (63,23 ha). Dzisiejsze okoliczności przyrody w porównaniu z opisem poety pozwalają na refleksję, że niezmienne pozostaje jedynie poczucie OBECNOŚCI, która w okólnej naturze się ujawnia. Zamiast nagiego wzgórza obrośniętego z rzadka jałowcem, dziś mamy lesiste wzniesienie, gdzie drzewostan miejscami całkiem wiekowy. Ale w końcu półtorasta wieku to szmat czasu...
W porównaniu z opisanymi wcześniej tropikalnym orchideami nasze krajowe storczyki wypadają nieco skromniej, ale mają też swój urok.
Pierwsze storczykowe znalezisko na Panieńskiej Górze to buławnik mieczolistny, dość częsty gatunek spotykany w lasach liściastych i zaroślach.
Sporym zaskoczeniem było dla mnie odnalezienie owocników smardza jadalnego. Ten wiosenny grzyb, niegdyś bardzo ceniony za walory smakowe i zapachowe, dziś jest chroniony i czerwonoksiężny ;-) Ucieszyłem się niezmiernie tym, że jeszcze są miejsca gdzie można go sfotografować.
Później było gorzej, bo storczyków widać nie było, ale po "telefonie do przyjaciela" lepiej znającego teren (dzięki Marianie) nareszcie jest pierwszy egzemplarz storczyka purpurowego. Panieński storczyk (angielska nazwa Lady orchid ;-) z Panieńskiej Góry...
Fotografowany ze wszystkich stron, aby uwiecznić piękno purpurowo nakrapianej warżki. Zwróćcie uwagę na kosmatą fakturę plamek. Roślina jednak wabi kolorami nie nas, ale owady. Jest to zresztą pusta reklama, gdyż nie oferuje im nektaru - zaiste piękno bywa zwodnicze...
Za chwilę okazało się, że ten pojedynczy egzemplarz to tylko zapowiedź całej licznej rodzinki.
Jak to w rodzince zawsze zdarzają się jakiś odchyły, a to albinos o kwiatach prawie pozbawionych barwnika...
A to czarna owca (okaz o intensywnym pigmencie) i prawie czarnym hełmie. Kiedy już oczy napasłem ich krasą, zabrałem się za poszukiwania storczyka bladego, niestety bez rezultatu.
Za to nie zabrakło innych pięknych roślin ciepłolubnych - tu krzyżownica czubata...Jak to w rodzince zawsze zdarzają się jakiś odchyły, a to albinos o kwiatach prawie pozbawionych barwnika...
A to czarna owca (okaz o intensywnym pigmencie) i prawie czarnym hełmie. Kiedy już oczy napasłem ich krasą, zabrałem się za poszukiwania storczyka bladego, niestety bez rezultatu.
Jak pisał jeden z botaników "rewolwerowy kwiat" orlika. Rewolwerowy dlatego, że podzielony na sześć osobnych sektorów, do których po kolei wchodzi owad szukając nektaru. Jakaś analogia z obracającym się bębenkiem rewolweru faktycznie jest.
Miodownik melisowaty o cytrusowym zapachu i okazałych kwiatach.
Miejscami dno lasu pokrywał dywan trawska, który po bliższym obejrzeniu okazał się również ciekawym gatunkiem - turzycą Michela.
Na koniec serdeczne pozdrowienia dla Wojniczan z Jagiellońskiej, a szczególnie dla małej Polci :-)
6 komentarzy:
I owszem, po tych egzotycznych pięknościach nasze, rodzime prezentują się skromniej, co nie znaczy wcale - mniej urodziwie, polana ze storczykami przepiękna. Pod naszą chatką na Pogórzu rosną bordowe storczyki, skromniutkie, nie koszę ich, a pozwalam kwitnąć i wydać nasiona, plantacja rozszerza się z roku na rok. Na łące za sadem królują z kolei też skromniutkie, prawie białe, ale za to pachnące upojnie, a taki fioletowy orlik rośnie pod starą śliwą, nie wiem, czy to przypadkiem nie pozostałość po dawnych mieszkańcach, ma piękny, nasycony kolor. Nigdy nie widziałam smardza w naturze, wiem, że jeżdżą na Słowację, na grzybobranie, tam nie są chronione, pozdrawiam serdecznie.
Mario pamiętam fotki Twoich storczyków. Ten bordowy to storczyk męski (Orchis mascula) - wcale nie taki częsty. Białe, pachnące to podkolany białe.
Orlik może być dziki a może faktycznie z uprawy nikt tego nie rozstrzygnie dzisiaj, na cmentarzu ewangelickim w Makowej jest ich mnóstwo. Są tam tez irysy i lilie, te z pewnością sadzone niegdyś na grobach. I tak: kamienie zniknęły a rośliny trwają.
Smardze innych gatunków (np. stożkowaty) nie są u nas aż tak rzadkie (trzeba tylko szukać w odpowiedniej porze - kwiecień, maj i miejscu -żyzne lasy łęgowe), ale smardz jadalny owszem
Oj, ale fajnie, że ktoś jeszcze zagląda do Goszczyńskiego, który jest nie tylko znakomitym pisarzem swego czasu, ale i kopalnią naszych regionalnych smaczków! :D Co do grzybów, u nas za grzybowy ARCYPRZYSMAK uchodzi powszechnie, (również objęty ścisłą ochroną i wymierający) Gałęziak Groniasty (czyli "Gronówka"). Spotyka się go jeszcze dość często i je zarówno w Łopchowej (ropczyckie) jak i Kosztowej (dubieckie). Nie bez wyrzutów sumienia, ale nie potrafiliśmy odmówić sobie poproszenia Sąsiadów, o możliwość spróbowania. Pycha!
Pzdr.
Gałęziak groniasty (Ramaria botrytis) chroniony nie jest. Chroniony (i ceniony ze względu na smak jest szmaciak gałęzisty (Sparassis crispa).
Informację o ochronie tego grzyba znalazłem tutaj
http://www.grzybland.pl/atlas/v/I/blyskoporek/galeria/index.php?option=com_content&task=view&id=1040&Itemid=102
Jeśli podałem nieprawdziwą informację to nie z własnej winy.
Pzdr.
Go i Rado. Grzyblandia nie pisze, że gałęziak jest objęty ochrona gatunkową ale, że jest to gatunek ujęty na czerwonej liście grzybów wielkoowocnikowych zagrożonych w Polsce (Wojewoda i in.) ze statusem "E" - wymierające. Tak więc w sensie prawnym możecie zbierać ze spokojnym sumieniem ;-)Grzyblandia pisze że "częściej spotykany na pogórzu" tak więc u nas jeszcze nie wymiera...
Prześlij komentarz