Strony

czwartek, 25 sierpnia 2011

John Ronald Reuel Tolkien

Czy warto czytać baśnie?

"Dedykowane tym, którzy twierdzą, że mity są bezwartościowym kłamstwem, nawet jeśli są "tchnieniem poprzez srebro" ("Mythopoeia" J.R.R. Tolkien)

Książka angielskiego pisarza Ronalda Tolkiena pt. "Władca pierścieni" do niedawna znana niezbyt szerokiemu gronu odbiorców, została spopularyzowana poprzez ekranizację pierwszej części sagi "Drużyna pierścienia". Widzom, którzy nie mieli okazji wcześniej poznać pierwowzoru, jawi się ona jako kolejna naszpikowana efektami specjalnymi i scenami walk, superprodukcja. Kinomani oszołomieni pięknem bajecznych, nowozelandzkich krajobrazów i zawrotnym tempem akcji, nie zwracają wiele uwagi na dialogi. Wymowa mitu zostaje przytłoczona przez wrażenie stosów trupów i innych okropności piętrzących się w filmie. Książka nie jest jednak powieścią akcji. Jest opowieścią o zmaganiach z odwiecznym złem. Złem władzy totalitarnej symbolizowanej przez Pierścień, ale także złem w każdym z nas: pychą, nienawiścią, tchórzostwem, pogardą. Istota wojny o pierścień w książce odbywa się na innej płaszczyźnie niż filmie. W książce również ścierają się armie, kruszą miecze i spada grad strzał, w ostatecznej rozgrywce decyduje jednak nie siła, spryt czy rozum, ale wola, która do końca opiera się atakom Ciemności wybierając Światłość. A gdy wszystko zawodzi, pozostaje Opatrzność kierująca losami bohaterów tak, że w końcu nawet ci źli odgrywają pozytywną rolę. "Władca pierścieni" jest więc przede wszystkim baśnią, która traktuje o miłości i nienawiści, cierpieniu i odkupieniu, miłosierdziu i sprawiedliwości. Przypomnijmy rozmowę Gandalfa i Froda (w filmie w kopalni Moria) według przekładu Marii Skibniewskiej (najlepszy z trzech polskich przekładów):
Frodo: "Czy to znaczy, że wraz z elfami darowałeś życie, Gollumowi który popełnił tyle okropnych zbrodni? Teraz przecież nie jest on lepszy od orka i stał się po prostu naszym wrogiem. Zasługuje na śmierć."
Gandal: "Zasługuje. Z pewnością zasługuje. Wielu spośród żyjących zasługuje na śmierć. A niejeden z tych, którzy umierają, zasługuje na życie. Czy możesz ich nim obdarzyć? Nie bądź więc pochopny w ferowaniu wyroków śmierci".
Dlaczego jednak o tych uniwersalnych problemach nie opowiadać korzystając z historii, które się wydarzyły? Wiele osób drażni bajkowy charakter opowieści. Twierdzą one, że nie jest to właściwe dla "dorosłych" książek. Sam Tolkien w eseju "O baśniach" odpowiada, że baśnie dają "fantazję, uzdrowienie, ucieczkę i pociechę, a więc wszystko to, co bardziej potrzebne jest dorosłym niż dzieciom". Osadzona w wymyślonym świecie baśń, pomijając wszystkie sprawy dnia dzisiejszego, pozwala spojrzeć świeżym okiem zarówno na prawdy fundamentalne jak i na prawdy drobne, takie jak wspaniałość zwykłego drzewa. Wszystko to, co w świecie realnym jest tak spowszedniałe, że aż niewidoczne, w baśni staje się wyraziste jakby przez umycie okien "aby uwolnić świat zewnętrzny od brudnych zacieków trywialności". Tolkien nie zachęca, aby uciekać w baśń od problemów życia, ale wskazuje na opowieść jako odskocznię i wytchnienie od smutku i niesprawiedliwości. Daje nadzieję, że nawet w bezpośredniej bliskości wszechogarniającej ciemności Mordoru, odnaleźć można słoneczne Ithilien, cieszyć się światem i najprostszymi wartościami. Baśń według niego niesie także pociechę - "obecność smutku i upadku jest niezbędna dla radości ocalenia, przeczącego (w obliczu tak wielu dowodów) końcowej, powszechnej klęsce". 
Kim był Tolkien i co skłoniło po sięgnięcie po tak niezwykłą, jak na oksfordzkiego profesora, formę wypowiedzi. Urodził się w Południowej Afryce w 1892 roku, ale od 1896 roku mieszkał na stałe w Wielkiej Brytanii. Wcześnie stracił rodziców, ojciec umarł w 1896 roku, a matka w 1904 roku. Po śmierci matki opiekunem Ronalda i jego brata Hilarego został ojciec Francis z Oratorium Birmingham. Kapłan ten już wcześniej pomagał rodzinie, kiedy to matka Tolkiena zdecydowała się przejść na katolicyzm, a protestanccy krewni wycofali swą pomoc. Po ukończeniu studiów w 1915 roku, wstąpił do armii brytyjskiej i uczestniczył w walkach nad Sommą. Po powrocie z wojny rozpoczął karierę naukową. Wykładał literaturą angielską na uniwersytecie w Leeds i w Oxfordzie. Przedmiotem jego zainteresowań naukowych była lingwistyka, pasją - baśnie, mity i tworzenie nowych języków. Zainteresowania te dzielił ze swoim przyjacielem Clivem Staplesem Lewisem. To właśnie dzięki głęboko wierzącemu Tolkienowi, późniejszy autor "Listów starego diabła do młodego" i "Opowieści z Narnii", wrócił do chrześcijaństwa (Lewis był baptystą). Zamiłowanie do baśni nie przeszkadzało Tolkienowi (a według niego samego pomagało) trzeźwo patrzeć na świat i jasno wartościować zdarzenia i ideologie, które uwiodły wielu współczesnych mu intelektualistów. 
"Fantazję można naturalnie doprowadzić do absurdu. ... Można jej użyć do złych celów. Może ona nawet omamić umysły samych twórców. Ale czyż nie jest to prawda o każdym ludzkim działaniu na tym upadłym świecie? Ludzie poczęli nie tylko elfy, lecz wymyślili także bogów i zaczęli oddawać im cześć; czcili nawet bóstwa przesiąknięte złem swych twórców. A teraz uczynili sobie fałszywych bogów z innych tworzyw: ze swych przekonań, sztandarów, mamony - nawet nauka i teorie ekonomiczno-społeczne wymagają ofiar ludzkich."
Zło, które dostrzegał we współczesnym świecie piętnował w swoich opowieściach, chociaż unikał stosowania jakichkolwiek bezpośrednich analogii i porównań. Dla Tolkiena złem było przede wszystkim to co odziera człowieka z jego godności i indywidualności. Zagrożenia widział zarówno w naszej technologiczno-przemysłowej cywilizacji, odcinającej ludzi od kontaktu z przyrodą, jak i we wszelkich "urawniłowkach" od sowieckiego komunizmu poczynając, na amerykańskiej kulturze masowej kończąc. W czasie konferencji teherańskiej w 1943 roku pisał do syna Christophera: "...w gazetach tylko teherański szum. Chociaż muszę przyznać, że uśmiechnąłem się krzywo (...), kiedy usłyszałem, jak ten krwiożerczy, stary morderca Józef Stalin, zaprosił wszystkie narody do włączenia się w szczęśliwą rodzinę ludzi, dążących do zniesienia tyranii i nietolerancji! (...)Ciekawe, czy (jeśli przeżyjemy tę wojnę) dla takich reakcjonistów jak ja (i Ty) zostanie jakaś nisza tolerancji. Im sprawy stają się większe, tym mniejszy, nudniejszy lub bardziej płaski robi się nasz glob. (...) Ależ będziemy szczęśliwi, kiedy amerykańskie urządzenia sanitarne, gadki podnoszące morale, feminizm i produkcja masowa zostaną wprowadzone (...) w Bliższej, Dalszej i Wewnętrznej Mambolandii, (...) Ale poważnie: rzeczywiście ten ameryko-kosmopolityzm bardzo mnie przeraża".
Świat Tolkiena to, oprócz przyjaciół i kariery naukowej, także rodzina. Żona, którą poznał i pokochał jako szesnastoletni chłopiec, była jego wielką miłością przez całe życie. Państwo Tolkienowie mieli czwórkę dzieci, dla których powstały pierwsze fantastyczne opowieści (między innymi "Hobbit, czyli tam i z powrotem"). Uczucie do żony było inspiracją pięknej historii miłosnej człowieka Berena i elfickiej księżniczki Luthien. Luthien, aby zostać żoną Berena, rezygnuje z właściwej elfom nieśmiertelności. Mocniejsza niż śmierć była także miłość Edith i Ronalda. W wydzielonej rzymskokatolickiej kwaterze cmentarza Wolvercote w Oxfordzie, blisko polskich grobów można odnaleźć skromny nagrobek z napisem: "Edith Mary Tolkien, Luthien (1881-1971), John Ronald Reuel Tolkien, Beren (1892-1973)".

"Wśród opowieści, które do nas doszły z tych lat smutku są takie, gdzie płacz miesza się z radością, a w cieniu śmierci nie gaśnie światło. Z tych zaś opowieści najpiękniej po dziś dzień brzmi w uszach elfów historia Berena i Luthien".

Źródło fotografii: http://www.unc.edu/~elwhite/pathfinder.html

Brak komentarzy: