Strony

czwartek, 18 października 2018

Moczarne i poszło z dymem

Być może ogień podłożony ludzką ręką pierwszy raz zagroził Puszczy Bukowej w Moczarnem, kiedy pojawili się tutaj neolityczni pasterze ok. 3 tys. p.n.e. klik>;. Ludzie z kręgu KCS pewnie zastali Bieszczady zupełnie odmienne niż dzisiaj. Puszcza Bukowa nie była bukowa tylko świerkowa, gdyż w okresie polodowcowym buk dopiero zaczynał swój powrót. Stąd też z wypalaniem tych borów iglastych mogło być znacznie łatwiej, niż z późniejszym trzebieniem buczyn pod zakładanie osad in cruda radice w XVI wieku.

Diagram pyłkowy z torfowiska Wołosate obrazuje przemiany puszczy przez tysiąclecia
źródło: K. Zarzycki, Z. Głowaciński, Bieszczady seria „Przyroda Polska
Ogień z pewnością towarzyszył próbom zasiedlenia doliny Moczarnego, o czym świadczą nazwy związane z gospodarką wypaleniskową takie jak Pohar czy Czerteż. Ogień był też nieodłącznym elementem takich leśnych przemysłów jak wypał węgla drzewnego, hutnictwo szkła i żelaza, produkcja potażu i dziegciu czy wreszcie ważenie soli.
Puszcza idzie z dymem - mielerze na Moczarnem; fot. Zygmunt Denisiuk 
źródło: K. Zarzycki, Z. Głowaciński, "Bieszczady" seria „Przyroda Polska" 
Polski geograf Ludwik Zejszner (1805-1871) opisując bieszczadzką wieś odległą 30 km od Moczarnego zapisał klik>: Gdym obchodził te strony przy wiosce Kołonice, najwięcej spotykałem trudności po lasach od niezmiernych poprzewalanych pni. Często trzeba je było wymijać i daleka obchodzić; nawet butwiejące jeszcze stawiały zapory, wyrasta z nich bowiem mnóstwo krzaków i bujnych ziół, uginających się pod nogami, i kroku stawić nie można bezpiecznie… 
Najpiękniejsze drzewa nie mają tu żadnej wartości, albowiem tę część gór nie przecina żadna spławna rzeka, a drogi tak są kamieniste, że nawet najlżejsza bryczka porusza się po nich z trudnością. Z najbujniejszego drewna wytwarzają potaż, ale i ten przemysł stoi na niskim poziomie: aby drzew nie ścinać, wyrabiają w ich spodzie obszerne otwory, podobne do ula, i zakładają w nich ogień. Drzewo zapala się i zmienia w popiół. Czego wiatr nie rozwieje, ługują i gotują na potaż, zwyczajnym sposobem w panwiach żelaznych. Takie jest w tych okolicach karpackich zużycie niezbyt zyskowne największego drewna.
Puszcza jedzie świat . Fot. T. Olszewski; źródło: "Bieszczady wczoraj dziś jutro"
Wydawnictwo Artystyczno-Graficzne 1964 r
W dolinie Moczarnego nie odnotowano w źródłach historycznych istniejącej potażarni z pewnością jednak Bojkowe również i tutaj stosowali podobny proceder. Głównym zużyciem drewna z Puszczy Bukowej były jednak potrzeby opałowe (a więc również ogień), które zaspokajała niewielka cząstka tego lasu.
Dolina Moczarnego w okresie międzywojennymi, na mapie WIG zaznaczono trzy domki myśliwskie,
których nikłe ślady do dziś można odszukać w terenie 
Tak jak to napisałem w pierwszej części klik>; Herman baron Groedel (1856-1930) zapalony myśliwy traktował ten obszar głównie jako łowieckie Eldorado, budując tu trzy domki myśliwskie, z których ślady dwóch zachowały się do dzisiaj. 
Muchowa Polanka - na jej przeciwległym krańcu pod lasem stał jeden z domków myśliwskich barona Groedla,
zapewne drewniany na ceglanej podmurówce o wymiarach 14x9 m. Obok
był niewielki budynek gospodarczy. 
Polował nie tylko sam, ale jak świadczą zapiski w gazetach łowieckich zapraszał również przyjaciół.
Polowanie w lasach barona Groedla w Skolem , wrzesień 1937 źródło NAC
Polowali tu między innymi dr Adam Fedorowicz i Konrad Ungnad hr. Weissenwolf, w którego wspaniałej kolekcji karpackich trofeów z Wetliny należało się bezsprzecznie pierwszeństwo potężnemu 20-kowi. W pańskich lasach kłusowało zresztą sporo włościan z Wetliny. 
Kupa cegieł porośnięta paprociami i prostokątny zarys na gruncie, tyle zostało po domku myśliwskim barona
Po śmierci barona Groedla majątek odziedziczyła żona Karolina Melania Weiner Groedel (ur. 1865; zm. 1942) i dzieci, natomiast dzierżawcą został miejscowy żyd Szymon Feld (prawdopodobnie zginął w getcie w Sanoku) klik> 
Sześć lat przed II wojną światową dr Mieczysław Orłowicz po raz pierwszy odwiedzający Bieszczady Zachodnie tak pisał o dolinie Moczarnego klik>Nigdzie w Bieszczadach nie ma piękniejszych lasów bukowych jak w okolicy Rawki. Imponująco przedstawia się w szczególności puszcza bukowa ciągnąca się na przestrzeni około 100 km kw. w dolinie Moczary, położonej na zachód od Wielkiej Rawki w dorzeczu potoków rzeki Solinki. Bukowe lasy przetrwały szczęśliwie mroźną zimę 1929 r. a jedynie na granicy lasów po stronie północnej sterczy wszędzie szereg zmarzniętych i już spróchniałych buków.... 
Urok krajobrazu podnoszą wspaniałe bukowe lasy, które zasługiwałyby na baczniejszą uwagę naszych przyrodników.
Ten sam autor w 1939 roku omawiając walory turystyczne strefy nadgranicznej pisał: W dalszym ciągu Bieszczady Zachodnie dzielą się na dwa równoległe pasma. Południowe, którego najwyższym szczytem jest Wielka Rawka 1303 m, biegnące wzdłuż granicy, znajduje się w całości w strefie nadgranicznej, wraz z wspaniałym, najpiękniejszym chyba w Polsce lasem bukowym o typie puszczy, który porasta kotlinę górnej Solinki między Działem a grzbietem granicznym, zajmując obszar około 40 km kw. Puszcza ta w całości znalazła się w strefie nadgranicznej. 
Fotografia z archiwum NAC opisana jako „ Lokomotywa bieszczadzkiej kolejki wąskotorowej zakopana w śniegu, marzec 1940 r” nie jest jednak pewne czy jest to istotnie zdjęcie z Bieszczadów Zachodnich, źródło: źródło NAC
Bardziej znacząca eksploatacja Moczarnego rozpoczęła się w okresie drugiej wojny światowej, kiedy Niemcy „nadgryźli” Puszczę, pozyskując buki na paliwo do silników na holzgas i na węgiel drzewny (ok. 20 tys. m³). Taki rozmiar pozyskania trudno nazwać rabunkowym, jak to czynią niektóre publikacje. Zwłaszcza, że zręby odnawiano o czym świadczą dane z przejmowanego majątku Wetlina w 1945 roku o 11 szkółkach, w których znajdowało się 130 tys. dwuletniej jodły.
Trudno ocenić jaki obszar Puszczy puszczono wówczas z dymem, ale w powojennym protokole przejęcia majątku Wetlina przez Lasy Państwowe oszacowano, że upraw jodłowych prawdopodobnie odnowionych sztucznie po wycinkach jest około 70 ha, zaś ponad 100-letni starodrzew zajmuje prawie 2200 ha. Sporą powierzchnię zajmowały młodniki bukowe (1400 ha) obsiane w drzewostanach zamierających po zimie przełomu 1928/29 (dane wg Augustyn M. 2006, Monografia rozwoju przemysłu drzewnego jako podstawowego czynnika przekształceń środowiska leśnego w Bieszczadach Zachodnich w XIX i pierwszej połowie XX wieku). Część należąca do Berehów (około 750 ha), jako bardziej odległa nie była użytkowana.
Czasy powojenne były niewątpliwe tragiczne dla ludzi, ale dały oddech przyrodzie, która skwapliwie zajęła opuszczoną przestrzeń. Po przejściu frontu w 1944 w Wetlinie pojawiały się oddziały UPA, Armii Czerwonej, NKWD i LWP. Puszcza Bukowa stała się polem walki i kryjówką sotni UPA pod dowództwem „Wesełego” (Daniło Świsteł) stacjonującej w ziemiankach w pobliżu potoku Średni Lutowy.
Ślad po sporej ziemiance gdzieś na nad Górną Solinką
W latach 1946-1947 roku po kilku wysiedleniach, spaleniu domostw i Akcji Wisła, Wetlina zniknęła z mapy osiedli zamieszkałych.
Budynek nadleśnictwa Wetlina fot. Z. Postępski
źródło: Bieszczady wczoraj dziś jutro Wydawnictwo Artystyczno-Graficzne 1964 r
Pierwsze nowe domy budowane w osadach leśnych w Wetlinie pojawiły się dopiero w 1958 roku - rok po publikacji Lisowskiego zachwycającego się pierwotną puszczą.
W tym okresie Bieszczady jawiły się ówczesnym decydentom jako zagłębie drzewne. Polska Kronika Filmowa z 1958 roku dziarsko głosiła „16 mln m³ drewna tkwi w bieszczadzkich nieprzebytych puszczach. Miliony dolarów, bezcenny towar eksportowy, deficytowy surowiec dla przemysłu. Ścięte pnie od kilkunastu lat butwieją na słotach i słońcu. Porzucono je kiedyś na stoku. Nie było którędy ich wywieźć (sic!)”. 
Pniak po ściętej jodle i odcięty odziomek  - prawdopodobnie ze zgnilizną dlatego odcięty i pozostawiony.
Zdrowa część dłużycy odjechała kolejką
Wniosek Lisowskiego, aby ochronić całą dolinę Moczarnego został zignorowany, chociaż 1 października 1958 r. zarządzeniem Ministra Leśnictwa i Przemysłu Drzewnego powołano tu trzy rezerwaty “U źródeł Solinki” (pow. 343,94 ha na terenie części przynależnej do Berehów), “Wetlina” 110,85 ha, „Przełom Solinki" 2,90 ha.
Dawny rezerwat mchów wodnych „Przełom Solinki"
Zgodnie z zarządzeniami celem ochrony miało być zachowanie fragmentu lasu jodłowo-bukowego (U źródeł Solinki) i jaworowo-bukowego (Wetlina) o charakterze pierwotnym klik>. Reszta dolina miała być objęta eksploatacją surowca drzewnego po  udostępnieniu przez kolejkę leśną.
Puszcza w kawałkach - zrywka potokiem drewna stosowego
fot.  T. Sumiński źródło: "W Bieszczadach" 1968 r
Projekt wstępny rozwoju dawnej kolejki na trasie Rzepedź–Moczarne „R-M” został zatwierdzony przez Ministerstwo Leśnictwa w 1954 roku, a przez Państwową Komisję Planowania Gospodarczego w 1955. Jej wykonawstwo powierzono początkowo Przedsiębiorstwu Robót Kolejowych nr 14 w Przemyślu (PRK-14), a następnie PRK-9 w Krakowie. 
Kolejka w Dołżycy, fot.  T. Sumiński
źródło: "W Bieszczadach" 1968 r
Do 26 lipca 1957 wybudowano odcinek do Dołżycy (4,8 km), a do 13 listopada 1957 Rzepedź–Mików (10 km). Odcinek Dołżyca-Przysłup oddano pod koniec 1961 roku.
Dalej kolejka nie jechała  - kozioł oporowy na ostatniej składnicy na Moczarnem
We wrześniu 1964 roku lokomotywa dotarła do Moczarnego (49 km nowej trasy, 25 km linii przebudowanej i zmodernizowanej, 30 km torów bocznych z mijankami, 21 składnic dla przeładunku). ). 
Ładowanie drewna za pomocą wciągarki linowej, fot. Z. Postępski
źródło: "Bieszczady wczoraj dziś jutro "Wydawnictwo Artystyczno Graficzne 1964 r
Kolej do lat osiemdziesiątych przewiozła 2,5 miliona m³ drewna i ponad 200 tys. osób (obecnie drewna nie przewozi, ale tylko w 2017 roku przewiozła 138 tys. turystów). W latach sześćdziesiątych kolejka przewoziła rocznie 115-160 tys. m³ drewna. 
Serpentyny wielkiej obwodnicy bieszczadzkiej,
to za sprawą tej drogi znaczenie kolejki leśnej w transporcie drewna  od początku było  malejące.
Dwa lata przed otwarciem kolejki w 1962 roku zakończono budowę wielkiej obwodnicy bieszczadzkiej i rozpoczęła się era transportu samochodowego praktycznie odsyłającego znaczenie kolejek leśnych do kategorii atrakcji turystycznych. 
Parowozik kolejki użytkowany do dziś służy na trasach turystycznych  Bieszczadzkiej Kolejki Leśnej
Szybszy i tańszy transport samochodowy wyeliminował przeładunki drewna z wąskotorówki na kolej normalnotorową w Łupkowie. Począwszy od 1978 r ilość drewna przewożonego kolejką zaczęła się zmniejszać do 50-60 tys. m³ rocznie.
Rozjazd na ostatniej składnicy drewna
O rozmiarze dawnych prac leśnych świadczą nie tylko bilanse kubików, ale również gęsta sieć stokówek i dróg leśnych, których ślady do dziś widoczne są w terenie. 
Gęsta sieć szlaków zrywkowych do dziś widocznych w dolinie Moczarnego -  zwraca uwagę ich zagęszczenie przy
końcowej stacji kolejki. Obszary bez szlaków to przede wszystkim teren dawnych rezerwatów i wyższe położenia.
Na efektywność ekonomiczną przedsięwzięcia niewątpliwie decydujący wpływ miała podła jakość puszczańskiego surowca. Przemrożone zimą stulecia, wiekowe buki, jodły i jawory miały niekiedy potężne wymiary, obrośnięte były mszakami, porostami i grzybami o wybitnych walorach przyrodniczych, ale ich wartość użytkowa była mikra. 
Czasami na powierzchniach po cięciach  można spotkać takie oto osobliwie ukształtowane drzewa.
Tego nie opłacało się ścinać
Tylko 28,6% bieszczadzkich buków nadawało się do przetarcia (w tym 99% III najgorszej klasy), 25,0% szło na papierówkę, 17,8% drewno na przerób chemiczny, zaś aż 28,6% drewno opałowe.
Fotografia z albumu Tadeusza Budzińskiego "Bieszczady" z 1985 roku
podpisana jako "Bieszczadzkie złoto"
Jak widać na czołach dłużyc nawet drewno zakwalifikowane jako tartaczne
ma przebarwienia (tzw. fałszywą twardziel pomrozową), które często sygnalizowały
poważniejsze wady drewna

Chociaż faktycznie nadleśnictwo Wetlina według pierwszego urządzania lasu z lat 60-tych wykazało się większą zasobnością niż inne nadleśnictwa, to jednak „bieszczadzkie złoto” również i tutaj było nienajwyższej próby.
Stalowa retorta do wypału węgla i ciągnik gąsienicowy DT używany do zrywki drewna  - symbole dawnej gospodarki leśnej
Szczególnie trudnym problemem było zagospodarowaniem dużych ilości drewna opałowego, gdyż zapotrzebowanie rynku lokalnego było niewielkie, a koszty dalekiego transportu przy niskiej cenie, powodowały znaczne straty. Stąd też puszczę znów zaczęto puszczać z dymem na miejscu. Początkowo w tradycyjnych  mielerzach, zaś od końca lat siedemdziesiątych w stalowych retortach 4 typów. 
Kolejka jako jedyny obiekt na terenie BdPN jest wpisana do rejestru zabytków (ta informacja jest 
do weryfikacji gdyż Geoportal NID klik> mówi co innego a rejestr tabelaryczny co innego klik>)
Tutaj jeden z dwóch mostów na wjeździe do doliny Moczarnego
Ze względów ekonomicznych w końcu lat osiemdziesiątych zlikwidowano odcinek Wetlina-Moczarne o długości 5,7 km. Koszt budowy kolejki sięgnął 244 mln (32% całości ówczesnych nakładów inwestycyjnych w Bieszczadach). Dla porównania koszt budowy Bieszczadzkich Zakładów Przemysłu Drzewnego w Rzepedzi wyniósł 196,6 mln zł. Według niektórych obliczeń była to inwestycja rentowna, gdyż odpisy na amortyzację do 1980 roku wyniosły 170 mln, a zysk na eksploatacji 143 mln. Te obliczenia trzeba jednak uznać za wzór tzw. księgowości kreatywnej. 
Jak widać przy budowie kolejki wykorzystywano różnorodny materiał, tutaj szyna z fabryki Kruppa datowana na  1891 rok
Bardziej rzetelne oceny ekonomiczne były publikowane wyjątkowo, w niszowych branżowych czasopismach, jak wydawanym przez IBL  Folia Forestalia Polonica klik>- Lasy niedostępne w Bieszczadach koncentrują się w nadleśnictwach państwowych (Baligród, Cisna, Komańcza, Nowy Łupków, Stuposiany, Tarnawa i Wetlina), które powierzchniowo stanowią 40% całości lasów bieszczadzkich, tj. ok. 44 tys. ha z zasobami na pniu 7,2 mln m³, w tym zasoby w drzewostanach ok. 100 lat i starszych — 1,6 mln . Średnia zasobność lasów niedostępnych w Bieszczadach rzędu 160 m³/ha przekracza średnią krajową zasobność lasów o niespełna 40%. Oznacza to, że bieszczadzkie zasoby lasów niedostępnych wbrew przypuszczeniom panującym w okresie powstawania tzw. Uchwały Bieszczadzkiej (1959 r.) okazały się nadzwyczaj skromne. 
Puszcza bukowa 
W większości nadleśnictw zasobność drzewostanów powyżej 80 lat waha się w granicach 206-230 m³/ha z korą (Cisna, Stuposiany, Tarnawa), jedynie nadleśnictwo Wetlina wykazuje w tej grupie drzewostanów rekordową zasobność przeciętną ok. 700 /ha z korą. Dziś można powiedzieć bez ryzyka popełniania Istotnego błędu, że gdyby znany był rzeczywisty stan zasobności lasów niedostępnych Uchwała Bieszczadzka (1959) nie byłaby w ogóle podjęta, gdyż inwestycje leśne w Bieszczadach pochodziły głównie z wycofanych inwestycji leśnych w pozostałych okręgach lasów państwowych na zasadzie koncentracji i ustalonego priorytetu. (Molenda T. 1972. Problemy optymalnego zagospodarowania lasów niedostępnych.)
Jak to często bywa okazało się, że prawidłowa ocena przychodzi już po szkodzie.
Z niedostępnością lasów na stromych zboczach radzono sobie przez zastosowanie tzw ryz (ślizgów)
Przed wojną ryz ziemnych lub drewnianych, po wojnie takich oto profili z PCV, którymi spuszczano w dół metrówki
W wywiadzie z Sewerynem Stylińskim - leśniczym z Leśnictwa Beskidnik nad Wetliną (czyli z doliny Moczarnego) pt „Piękne widoki” publikowanym w Nowinach: dzienniku Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej z 1988 roku w okresie głasnosti wyczytać możemy klik>: 
JS: Co pan robił „na krańcach tego świata” pierwszych latach?
SS: Swoją robotę. W 1958 roku, roku urodzenia mojej córki, ruszyła eksploatacja, czyli pozyskiwanie drewna. 
JS: Jaki był ten las, który pnie się od Pańskiej leśniczówki ku Rabiej Skale?
SS: Był to naturalny las puszczański, nigdy nie cięty.
Puszcza jaworowa
JS: Na mapie Bieszczadów pisze, że w tym miejscu jest Puszcza Bukowa
SS: Był tu las bukowo-jaworowy. Jodła rosła tylko w kotlinach nad potokiem.
JS: Jaka ta puszcza jest teraz?
SS: Z leśniczego zrobiono dostawcę drewna. A powinien być hodowcą.
JS: Kazimierz Furs z Nowego Sioła mówił mi, że Pański las jest piękny, bo mądrze Pan w nim gospodaruje, broni przed bezmyślnym wyrębem, mającym na celu li tylko pozyskanie surowca.
SS: Ten las jest jeszcze ładny , ale dlatego, że trzydzieści lat temu była tu naturalna puszcza. Las po przecince powinien wyglądać ładniej niż przed.
….
Największych zniszczeń w Puszczy na Moczarnem nie dokonały cięcia, ale zrywka takim oto sprzętem, 
który dosłownie topił się w bieszczadzkim błocie. Ucierpiały gleba i potoki, na długie lata zaburzony 
został przepływ wody na stokach.
JS: Jaka jest Puszcza Bukowa dziś?
SS: Przyjechał tu kiedyś dziennikarz z telewizji z takim samym pytaniem i ja mu odpowiedziałem: „gdy przyjechałem tutaj w 1957 roku miałem bujną czuprynę, a teraz pozostały mi po niej wspomnienia”
JS: I co ten dziennikarz na to?
SS: Dziennikarz był z opiekunem z okręgu lasów i ten opiekun powiedział, że do kamery mam wyrzec słowa - „dzięki usilnej pracy naszych leśników lasy są coraz piękniejsze”. Oczywiście nic nie powiedziałem.”
Tutaj mimo zachowanych starych drzew
  wyraźne ślady pozyskania 30-40 lat temu
Świadczą o tym stare próchniejące pniaki  z widocznymi  płaszczyznami rzazów
Z tego świadectwa czasu widać, że nawet ludzie "na dole" potrafili docenić szczególne walory swojego warsztatu pracy. Ówczesną ciężką pracę ludzi lasu w Nadleśnictwie Wetlina dokumentuje film, który możecie obejrzeć tutaj klik>. Jednak mimo teoretycznej "władzy robotników i chłopów" niewiele mieli oni do gadania, bo najważniejsze były decyzje "wiodącej siły narodu". Niezależnie od ich osobistych zapatrywań, z przekonaniem lub bez, realizowali zalecenie z góry pod hasłem "dobrej socjalistycznej roboty".
Drwale fot. J. Jawczak, źródło: "Ziemia Rzeszowska" Wydawnictwo Artystyczno Graficzne 1972 r
Czy była to gospodarka rabunkowa w sensie eksploatacji prowadzonej w sposób nie gwarantujący odtworzenia zasobów drewna w dającym się przewidzieć czasie? Z pewnością nie - średnia intensywność pozyskania była dużo mniejsza niż przyrost i mniejsza niż dzisiejsza. Buczyny użytkowane nielimitowaną rębnią częściową  odnawiały się doskonale przez obsiew, a miejscami dosadzano jodełki. Tyle, że las na przeważającym obszarze stracił puszczański charakter.
Można by powiedzieć, że powyższe żale i dywagacje po latach ma charakter ahistoryczny, bo nie uwzględniają kontekstu czasu i prowadzone są z punktu widzenia dzisiejszej perspektywy. Nie jest jednak tak, że dopiero dzisiaj dostrzegliśmy w lasach doliny Moczarnego wartość szczególną. Widzieli ją ówcześni przyrodnicy, widzieli ją terenowcy-leśnicy. W tym przypadku niezmiernie cenny przyrodniczo ekosystem zamieniono  na kubiki, w przeważającej części kiepskiego drewna. Czy wobec tego pozostaje jedynie wyrazić żal, że Puszczę Bukową praktycznie puszczono z dymem mielerzy i retort? Dobrze by było, by chociaż został jeszcze w pamięci ten smutny przykład, wskazujący że decyzje dotyczące postępowania z cennymi ekosystemami leśnymi z pewnością wymagają szczególnej ostrożności i odpowiedzialności.  Niektóre obiekty i walory można łatwo i szybko odtworzyć, a nawet zasoby drzewne są dobrem stosunkowo szybko odnawialnym (np. przez plantacje drzew szybkorosnących czy popularne na niżu sośniny). Jednak pełna regeneracja lasu puszczańskiego, w którym najstarsze drzewa przekraczały wiekiem 300 lat będzie procesem bardzo długim.
Szlak zrywkowy użytkowany pod koniec lat 80-tych, będzie widoczny w terenie jeszcze co najmniej kilkadziesiąt lat
 natomiast na prawdziwy starodrzew trzeba będzie tu poczekać dłużej
Co pozostało po Puszczy Bukowej w dolinie Moczarnego, czytajcie w trzeciej części Moczarne – było nie minęło? klik>

8 komentarzy:

Beskidnick pisze...

Piękny, bogaty i pouczajacy tekst. PRL rabowała co się dało, pamiętam z dzieciństwa ze buki pozyskiwano nawet w parku na Górze św. Marcina. Od lat zdumiewały mnie takie nieliczące się z rachunkiem ekonomicznym działania. Właśnie wycinka w miejscach gdzie "diabeł nie dojedzie", fedrowanie jakieś kilometry pod ziemią itp. generalnie szaleństwo.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Jak pamiętasz w PRL nader często ochotnie "malowano trawę". Gorzej, że najpierw wszystkie działania z tego okresu potępiono, dużo niekoniecznie złych inwestycji zniszczono, okres jako "słusznie miniony" skwapliwie zapomniano (właściwie na zasadzie wyparcia - bo przecież komuna to oni, nie ja). A teraz zapomniawszy o tamtych złych przykładach, tamtej gigantomanii i nieliczenia się z kosztami środowiskowymi, wracamy do pomysłów i inwestycji żywcem z czasów PRLu.

Beskidnick pisze...

Boleśnie prawdziwe.

Kuba Grom pisze...

Świetne jest to zdjęcie mostu nad potokiem.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Dziękuję za miłe słowo. Generalnie to te na Moczarnym architektonicznie ciekawe są właśnie takie bliźniacze dwa mosty łukowe położone 500 metrów od siebie na wlocie doliny. Reszta to żelbetowy badziew, ot dwa przyczółki i lana płyta.

Kris Beskidzki pisze...

Świetna relacja. Świat pędzi do przodu i pozostawia wszystko za sobą i nie bawi się w sentymenty :( Fajnie, że przypomniałeś :)
Pozdrawiam :)

Stanisław Kucharzyk pisze...

Dziękuję za kroplę miodu. Tak owszem pędzi tyle, że nie wiadomo czy nie w kierunku przepaści...

DariuszBursztynowski pisze...

W jakiś zawiły sposób trafiłem na ten artykuł, bardzo ciekawy. I niestety mogący służyć za przykład tego, że historia się powtarza, i to nieraz we wzmożony sposób. Obawiam się, że obecne dewastacje bieszczadzkich lasów czynione przez Lasy Państwowe przekraczają skalą te dawniejsze wyręby tu opisywane.