Strony

sobota, 10 lutego 2018

Krościenko - tak daleko od Aten

W 1949 roku po zakończeniu wojny domowej w Grecji Polska przyjęła około 14 tysięcy Greków i Macedończyków popierających partyzantkę Demokratycznej Armii Grecji i Komunistyczną Partię Grecji. 
Wojnę grecką z lat 1946-1949 można chyba uznać za pierwszą konfrontację dwóch powojennych obozów: ZSRR i ich socjalistycznych satelitów oraz USA i ich zachodnich sprzymierzeńców. Kolaborująca z hitlerowskimi Niemcami Grecja, po II wojnie światowej znalazła się w brytyjskiej sferze wpływów utrzymując monarchię, konserwatywny charakter rządów, a nawet przejmując oddziały faszystowskich Batalionów Bezpieczeństwa.
Tu łatwo gdyż oprócz znaków greckich jest powtórka "łacinką"
Do wybuchu wojny domowej doprowadziła błędna polityka Wielkiej Brytanii przyjmująca ostry kurs w stosunku do partyzantów z lewicowej (lecz nie opanowanej przez komunistów) ELAS. Wspierana przez Anglię strona rządowa nie przebierała w środkach, funkcjonowały nawet obozy koncentracyjne dla osób „pozostających pod wpływem komunizmu”.
Represje i gwałty doprowadziło to do radykalizacji nastrojów i działań odwetowych. W 1946 Komunistyczna Partia Grecji ogłosiła sformowanie komunistycznej formacji partyzanckiej – DSE (Demokratycznej Armii Grecji). DSE chcąc uzyskać wsparcie od krajów pod wpływem ZSRR (Albanii, Jugosławii, Bułgarii) obrała kierunek na komunizm w wydaniu satelicko-sowieckim. 
I tu też podwójny napis
W ramach tajnych ustaleń KDLów również polska flota handlowa przez albański port Durres, dostarczała greckim partyzantom broń i wyposażenie produkcji niemieckiej, amerykańskiej lub angielskiej. Do akcji wykorzystywano statki: „Stalowa Wola”, „Kościuszko”, „Bałtyk”, „Wisła” oraz „Karpaty”. 
Mimo znacznej przewagi oddziały rządowe wspierane przez Brytyjczyków i USA przez 3 lata zmagały się z partyzantami wykorzystującymi walory obronne górzystego terenu. Wojna pochłonęła po obu stronach około 150 tys. ofiar. Dopiero masowa mobilizacja i wykorzystanie lotnictwa, w tym amerykańskich bomb napalmowych doprowadziło do ostatecznego rozstrzygnięcia i masowego exodusu przegranych
Zwraca uwagę ślad po czerwonej gwieździe 
Wyemigrowało około 100 tysięcy partyzantów DSE i ich rodzin, w także około 30 tys. dzieci w tym znaczna część sierot wojennych. Znów z albańskiego Durres polskie statki transportowały Greków do portów ZSRR, Rumunii, Bułgarii i Polski.
O ile dobrze odcyfrowałem Kesidis Steoos ze wsi Prochoma koło Salonik w Grecji
Do Polski trafiło około 14 tysięcy Greków, w tym ponad 3 tysiące dzieci (około 500 sierot).

Od lipca 1949 roku w  Dziwnowie na Wolinie przez dwa lata funkcjonował tajny szpital polowy o kryptonimie „250” dla 2,5 tys. rannych partyzantów. 
Symboliczna mogiła małżonków - krzyż obok młoto-sierpu
Uchodźcy z Grecji byli grupą wielonarodową byli to nie tylko Grecy i Macedończycy, ale także Wołosi (tak! ci sami od osadnictwa wołoskiego w Karpatach) i Pomacy (słowiańscy muzułmanie). 
Tu też ślad po czerwonej  gwieździe i napis "Całe moje życie jest walką"
W latach 1948–1951 placówki dla greckich uchodźców miały charakter tajny i zamknięty. W grudnia 1949 roku postanowiono wszystkich emigrantów lokować w Zgorzelcu gdzie trafiło około 7 tysięcy osób. 
Gdy w Zgorzelcu zaczęło brakować miejsca  zdecydowano się na przesiedlenia do kilku miejscowości województwa wrocławskiego, do Bielska-Białej, Gdyni, Katowic. 
Po wymianie granicznej w 1951 roku (Bieszczady za Sokalszczyznę) duże skupisko Greków i Macedończyków powstało w Bieszczadach we wsiach: Grąziowa, Jureczkowa, Krościenko, Liskowate, Moczary, Trzcianiec, Wojtkowa. 
Ogólna liczba osadników greckich w Krościenku oraz wsiach najbliższych wynosiła w 1952 r. ok. 2000 osób, a w 1953 r. sięgała liczby 3000. Liczby te ulegały stałym wahaniom, ponieważ Grecy szukając lepszych miejsc do życia, dość często zmieniali miejsca swego pobytu. Ponadto po roku 1956 zaczął się proces reemigracji, który nasilił się po upadku junty czarnych pułkowników. Część jednak pozostała w  Polsce, jak chociażby ci na krościeńskim cmentarzu.
Napływająca Bieszczady ludność grecka zajmowała się głównie produkcja rolną organizując w Krościenku Rolniczą Spółdzielni Produkcyjnej „Nowe Życie" zaś w Trzciańcu i Grąziowej Spółdzielcze Gospodarstwo Rolne. 
I tu też była czerwona gwiazda
Przed RSP „Nowe Życie" w 1974 roku stanął pomnik Nikosa Belojanisa (1915 - 1952) działacza komunistycznego i antyhitlerowskiego ruchu oporu (doradca polityczny ELAS i komisarz DSE). 
Po zakończeniu wojny domowej przez rok przebywał w Polsce, lecz w czerwcu 1950 wrócił do Grecji by działać w zdelegalizowanej Komunistycznej Partii Grecji (KKE). Aresztowany 20 grudnia 1950 roku został postawiony przed sądem wojennym pod zarzutem przynależności do KKE i szpiegostwa na rzecz ZSRR. 
Podczas procesu obserwowanego przez społeczność międzynarodową Belojanis wygłosił odważną mowę broniąc osiągnięć lewicowego  ruchu oporu w walce z hitlerowcami. Podkreślał, że w latach powojennych ludzie, którzy walczyli z nazistami, byli prześladowani za swoje lewicowe poglądy, podczas gdy kolaboranci nazistowscy byli nagradzani stanowiskami w greckim rządzie.
Jedyna zachowana RSP w Polsce?
Zdjęcie wykonane podczas procesu stało się słynne dzięki szkicowi Pabla Picassa zatytułowanemu „Mężczyzna z goździkiem”. Pomimo krajowych i międzynarodowych apeli o ułaskawienie Belojanisa skazano na śmierć a wyrok został wykonany 30 marca 1952 roku.
Widoczne  śruby po próbie "dekomunizacji napisu"
W tym samym czasie w Polsce odbywały bardzo podobne chociaż mniej głośne w świecie procesy reakcyjnego podziemia i „agentów obcych wywiadów”. Nasza Mama aresztowana w tym samym roku co Belojanis, której młodość zdeptał stalinowski system nie miała powodu, aby lubić komunę. Pamięć bolesnych lat była na tyle trwała, że nie znosiła czerwonego koloru i w ogródku nie sadziła kwiatów tego koloru. Nigdy jednak ludzi przeciwnej strony barykady nie traktowała z nienawiścią czy pogardą. 
Z pewnością jej przeżycia i osobowość ukształtowały również mnie, tak więc z wielką niechęcią odnoszę się do różnych form politycznej i światopoglądowej aktywności charakterystycznych dla oby minionej epoki. Archetypiczne słowo-klucz „komuna” to dla mnie nie tylko sztandarowe idee: ateizm, antyklerykalizm, prorosyjskość, walka klas, ale także bolszewickie metody działania: zamordyzm, uniformizm, urawniłowka, działactwo, partyjniactwo, trybalizm, nachalna propaganda, zakłamanie i fałszowanie historii. 

Czyż bowiem jeden z poetów nie powiedział, że szlachetny przyjaciel jest darem najwspanialszym, a da­rem następnym co do wspaniałości jest szlachetny wróg? Ostatnia bitwa – C.S. Lewis



















Źródła:
Emigranci z Grecji w Polsce Ludowej. Wybrane aspekty z życia mniejszości
Osady uchodźców greckich w Bieszczadach
Zdjęcie i obraz Nikosa: https://alchetron.com/Nikos-Beloyannis

14 komentarzy:

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Bardzo przybliżyłeś mi temat grecki, często zastanawiałam się, co też za budynek mijamy po drodze, i pomnik; gdzie znajdziemy cmentarz grecki? w kierunku do przejścia granicznego? szlachetny wróg ... tego nigdzie nie uczą, to chyba zależy od człowieka, nieważne, jakiej opcji politycznej, wyznania czy narodowości; pozdrawiam serdecznie.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Mario najczęściej na końcu postu jest "Znajdź na mapie - Cmentarz grecki w Krościenku" klikasz i masz. Tak o ronda trzeba przejechać jakiś kilometr w kierunku przejścia - cmentarz jest na górce po prawej, 200 metrów od drogi. Co do "szlachetnego wroga" - cóż, tradycji nie ma. Raczej wszyscy wyszukujemy u naszych przeciwników jak najgorszych cech, a u siebie najlepszych. W konsekwencji oponent jest na tyle odczłowieczony, że nie musimy go traktować po ludzku.

Beskidnick pisze...

Niesamowita historia! Coś tam na temat obiło się o uszy, ale to nawet nie tyle "gdzieś dzwoni ale nie wiadomo w którym kościele" co "gdzieś dzwoni ale nie wiem czy na mszę czy nie komórka sąsiada" ;)

Na pewno cmentarz do zawędrowania. Akurat cmentarze to jedyne miejsca gdzie czerwone gwiazdy mi nie przeszkadzają. Natomiast przeszkadza mi taka "dekomunizacja" poprzez zakrywanie (i tak dobrze ze nie skuwanie) inskrypcji. Nie miał bym nic gdyby obok ustawiono tablicę edukacyjną, wyjaśniającą tę historię, ale bez naruszania całości pomnika.
Te ostafnie należy znosić tylko wtedy gdy są piętnem okupacji (w naszych warunkach sowieckie) te pozostale nawet komunistyczne wystarczy odklamać.

Myśl Lewisa jak zwykle u niego trafna i pięknie sformułowana.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Ja sporo czytałem ale opracowań z czasów minionych. Teraz wychodzi sporo nowych spraw, o których wówczas milczano. Np za komuny pisano, że ci Grecy byli w 100% ateistami teraz wychodzi, że cerkiew w Krościenku jednak służyła nie tylko jako sala kinowa, ale także jako dom modlitwy. Mnie najbardziej zaskoczyli ci Wołosi, jak druga fala kolonizacji wołoskiej Bieszczadów ;-) co do "dekomunizacji" jak to często bywa intencje były dobre (być może nawet to była chęć uratowania pomnika przed grubszymi pomysłami). Wyszło, jak wyszło złych chęci na pewno nie było - w końcu nowy napis głosił, że grecki bohater tyle, że bez szczegółów.
Gdybyś chciał temat grecki w Bieszczadach realizować to trzeba jeszcze zaliczyć wizytę i degustację serów u Nikosa Molonopulosa w Wańkowej - Czar PGR-u zaprasza!

Anonimowy pisze...

Komuniści to nie są szlachetni wrogowie...
Polecam Katyń, Miednoje, Kuropaty, Bykownię, Workutę, Kołymę...
Dla niedowiarków - Korea Północna...
Mieszkający w Grąziowej Grecy twierdzili (chyba w 1960 roku), że lepiej im było jednak w Grecji...
Czekali tylko kiedy będą mogli wrócić, już nie pamiętam chyba mogli to zrobić po dwudziestu latach...
Też nie lubię bardzo koloru czerwonego...
graziowawiar

Stanisław Kucharzyk pisze...

Nie zamierzam bronić zbrodniczej ideologii komunizmu. Na dzień dzisiejszy wydaje mi się, że ten konkretny człowiek Nikos Belojanis zasługuje na miano "szlachetnego wroga". Tylko tyle - pozdrawiam serdecznie graziowawiar

Beskidnick pisze...

Ci Wołosi to faktycznie ciekawa historia. W ogóle jestem ostatnio na etapie zaciekawienia tym ludem.
Natomiast wątki greckie do realizacji w Bieszczadach przekazałem Żonie do aprobaty ;)

Beskidnick pisze...

Cała masa naprawdę dobrych i szlachetnych ludzi uwikłała się w historię i potem już choćby nie wiem jak się starali musieli grać po jednej ze stron.

Znajdziemy takie postacie wwzędzie i wśród komunistów i pomiędzy nazistami. Najczęściej płacili życiem czy to podczas czystek czy "wystawieni na odstrzał- przez swoich towarzyszy.

Anonimowy pisze...

Nikt niczego nie musiał, to był ich wybór...
Może byli naiwni ale jak się osobiście zetknęli z realiami systemu totalitarnego to jak każdy nie mięli już chyba żadnych złudzeń.Pan z tego pomnika chciał zaprowadzić piekło w Grecji takie jakie było w sąsiedniej Albanii. Większość jego rodaków która trafiła w Bieszczady szybko wyleczyła się z komunizmu. W Polsce i tak nie było źle, inni trafili gorzej... Pomnik powinien zostać rozebrany, może przekształcony w upamiętnienie Greków dla których Bieszczady stały się drugim domem.
graziowawiar

Stanisław Kucharzyk pisze...

Moim zdaniem ten temat jest znacznie bardziej złożony niż przeciwstawienie typu "zły komunista" - "dobry..." i tu właśnie nie bardzo wiem co ma na drugiej szali. "Dobry demokrata" w stosunku do ustroju greckiego po wojnie?
To co napiszę poniżej to jednak bardziej moje odczucia niż pogłębiona wiedza.
Z tego co wyczytałem to Nikos był bardziej greckim patriotą niż komunistą, walczącym najpierw z niemieckim, a potem postfaszystowskim rządem wspieranym przez obce państwa (przynajmniej on tak to widział). Wątpię czy zależało mu na zbudowaniu totalitarnego systemu komunistycznego na wzór albański. Nie znalazłem zbyt dużo materiałów o nim w jakimś ludzkim języku. Tłumacz Google z greckiego kiepsko tłumaczy, ale na pewno nie był to zbrodniarz, ale człowiek nietuzinkowy jeśli nawet arcybiskup Aten Spyridon Vlachos miał go ocenić następująco: „Jestem głęboko poruszony etyczną wielkością Belojanisa. Przewyższa nawet tę u pierwszych chrześcijan, jeśli zważyć, że Belojanis nie wierzy w istnienie życia po życiu”. Przypomnę może jeszcze życiową partnerkę Nikosa - Elli Pappa. Aresztowana razem z mężem (formalnie małżeństwem nie byli) w grudniu 1950 roku, w więzieniu urodziła syna Nikosa. Początkowo również skazana na karę śmierci, którą później złagodzono na dożywocie (ze względu na ciążę i dziecko). Uwolniona w 1963 roku, ale już po 4 latach znów skazana za działalność polityczną i zesłana do obozu pracy na wysepce Jaros, skąd zwolniono ją po półtorej roku ze względu na ciężką chorobę. Otrzymała zaproszenie do wyjazdu z dzieckiem do ZSRR, ale odmówiła, protestując przeciwko wkroczeniu radzieckich czołgów do Czechosłowacji. Jakoś jej losy bardziej przypominają mi bardziej kobiet z WiNu, niż działaczki z Komsomołu.
Pozwolę sobie zacytować ks. Józefa Tischnera „Niebiańskie ideały i ziemskie złudzenia” (polecam przeczytanie całości szczególnie ze względu na ciekawą analizę postaci „Ognia”):
Wyznam szczerze: ogromna większość dzisiejszych tekstów poświęconych krytyce komunizmu budzi we mnie niesmak. Ich ton, sposób argumentacji i swoista moralistyka przypominają mi teksty pisane kiedyś przez komunistów.

Nie chcę przez to powiedzieć, że komunizm jednych będzie „dobry”, a komunizm innych „niedobry”, chcę tylko przestrzec przed uogólnieniami, które zamiast otwierać – zasłaniają oczy. Przede wszystkim jednak chcę odwrócić uwagę od abstrakcyjnych idei, a zwrócić ją na idee przechodzące przez dusze i ciała uwikłanych w historię ludzi. Nie należy traktować idei jak blasków na chmurach, należy widzieć w nich „pokarm dla duszy”. Chodzi nie tylko o to, czym idee są „jako takie”, ale o to, co robią z ludźmi, którzy w nie uwierzyli. Wartość idei, które stają się ciałem, rozpoznaje się nie po ich prawdzie, ale po ich smaku. W końcu wszystkie idee uczepione chmur są jednakowo szlachetne. Problem zaczyna się wtedy, gdy trzeba je przepuścić przez siebie i zamienić w czyn.

Anonimowy pisze...

"Michnik jest manipulatorem. To jest człowiek złej woli, kłamca. Oszust intelektualny. Ideologia tych panów, to jest to, żeby w Polsce zapanował 'socjalizm z ludzką twarzą' . To jest widmo dla mnie zupełnie nie do zniesienia. Jak jest potwór, to powinien mieć twarz potwora. Ja nie wytrzymuję takich hybryd, ja uciekam przez okno z krzykiem." Zbigniew Herbert
Dlatego Tischner nie jest dla mnie żadnym autorytetem...
A panu Nikosowi nie udało się wprowadzić w Grecji tego raju na ziemi...
Albański nie był taki zły...
Kampucza to dopiero raj...
Dlaczego jednak Grecy z Grąziowej marzyli o powrocie do Grecji, do tej junty...
Nie filozofowali już tak jak Pan o "dobrych komunistach" ale wiedzę czerpali z własnego życia...
graziowawiar


Stanisław Kucharzyk pisze...

Myślę,że marzyli przede wszystkim o powrocie na własną ziemię, do ludzi, którzy mówią ich językiem, do tamtego klimatu (w Polsce pierwsze pokolenie ciągle chorowało na choroby układu oddechowego). Filozof ze mnie żaden, jeśli już to chłopski ;-)

Stanisław Kucharzyk pisze...

A Zbigniewa Herberta bardzo szanuję - kiedyś na tym blogu popełniłem taki biogram klik . I to Herbert powiedział kiedyś: Wie pan, co jest najgorsze? Że ta mentalność faszystowska, czy to czerwona, czy brunatna, odpowiada naturze pewnych typów ludzkich. Jest wieczna, można ją prześledzić w całej historii. To jest jedynowładztwo, nienawiść do społeczeństwa, antagonizowanie go, terror, demagogia, podboje, procesy z Zieniukiem czy proces przeciwko zabójcom księdza Popiełuszki — oni podobnie się zachowywali, zupełnie podobnie, nawet tamci brunatni trochę lepiej. Wiara w zupełną plastyczność człowieka. Nihilizm.

graziowawiar pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.