Strony

poniedziałek, 27 lutego 2012

Sympatycy czy chrześcijanie?


"Fiunt non nascuntur christiani"
"Stajemy się, a nie rodzimy, chrześcijanami"
(Tertulian) .

Gdyby ktoś zapytał nas czy jesteśmy chrześcijanami, pewnie odpowiedzielibyśmy bez wahania "tak, oczywiście". Zostaliśmy przecież ochrzczeni, chodzimy do kościoła w niedzielę, modlimy się, znamy podstawowe prawdy wiary. Lecz czy poza praktykami religijnymi można po czymś poznać, że jesteśmy dziećmi Kościoła? Na ulicy pozdrawiamy swoich znajomych, kochamy tych, którzy nas kochają, pomagamy tym, którzy kiedyś nam udzielili pomocy. Jezus pyta także nas: Cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią? (Mt 5, 47).
Powtarzamy piękne słowa o miłości wszystkich ludzi na całym świecie, a nie potrafimy wybaczyć temu jednemu, który razem z nami mieszka, pracuje. Cóż pozostało w naszym zagonionym życiu z radykalizmu Ewangelii, gdzież miejsce na miłość nieprzyjaciół, "nadstawianie policzka". Czy ktoś postronny patrząc na moje zachowanie mógłby postawić diagnozę "tak, to chrześcijanin"?.
Sługa boży ksiądz Franciszek Blachnicki w swej książce "Sympatycy czy chrześcijanie?" pisze, że "dojrzałym chrześcijaninem według Biblii jest ten, którego wiara wytwarza spontanicznie owoc uczynków". Stwierdza jednocześnie, że ogromna większość współczesnych chrześcijan żyje jak poganie, którzy na wzór rozdziału Kościoła i państwa wprowadzili oddzielenie życia od zasad wyznawanej wiary. Przyczynę takiego stanu rzeczy upatruje w zaniechaniu katechumenatu, czyli wychowywania ludzi do dojrzałości w wierze. Podkreśla przy tym, że katechizacja w szkole tylko częściowo spełnia taką rolę, gdyż przekazuje wyłącznie teorię nie wdrażając do stosowania jej w praktyce. "Po wielu latach nauki religii wyrastają nam ciągle nowe pokolenia pogan, analfabetów życia religijnego, co najwyżej niemowląt w Chrystusie, chrześcijan żyjących cieleśnie, dla których ideał życia chrześcijańskiego to tylko legendy i życiorysy świętych ze średniowiecza czy starożytności".
Według księdza Blachnickiego naturalnym miejscem formowania postaw zgodnych z nauką Chrystusa była zawsze rodzina chrześcijańska. Jednak współcześni rodzice niewiele czasu poświęcają religijnemu wychowaniu dzieci wierząc, iż "załatwi" to za nich szkoła i Kościół.
Jaka jest zatem droga zintegrowania sposobu życia i zasad wiary? .
"Dojrzałość chrześcijańska nie jest dziełem człowieka. Nie jest to prosty rezultat pracy nad sobą. Człowiek naturalny, człowiek sam z siebie nie jest zdolny do tego, żeby siebie przemienić, żeby stać się człowiekiem żyjącym wg Ducha, tzn. według miłości w wymiarze krzyża. A ciągle spotykamy się z pewnym dopingowaniem nas do wysiłku w tym kierunku: musisz mocno postanowić sobie, musisz chcieć i wtedy dojdziesz do tego. Życie nacechowane miłością w wymiarze krzyża jest konsekwencją wydarzenia, które wewnętrznie odmienia człowieka, stwarza w nim jakąś nową rzeczywistość, która uzdalnia go do rzeczy przedtem niemożliwych. Tę przemianę w człowieku wiąże Biblia z Chrztem Świętym. Chrzest daje pewną szansę, pewną możliwość, ale człowiek nie może pozostawać bierny. Dlatego Kościół od początku w swojej praktyce poprzedzał chrzest katechumenatem. Dopiero na bazie katechumenatu Chrzest był przeżywany w sposób właściwy i łączyła się z nim rzeczywista przemiana życia. Kandydatowi do chrztu pomagano otworzyć się na działanie Boga, być uległym wobec działania Bożego. Człowiek miał stać się partnerem, z którym Bóg mógłby podjąć dialog."
Ksiądz Franciszek Blachnicki urodził się 24 marca 1921 roku w Rybniku na Śląsku. Brał udział w kampanii wrześniowej 1939 roku, a po jej zakończeniu rozpoczął działalność konspiracyjną. W 1940 roku został aresztowany przez gestapo i wywieziony do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. W marcu 1942 roku został skazany na karę śmierci przez ścięcie i po kilku miesiącach oczekiwania, ułaskawiony. W czasie pobytu na oddziale skazańców Franciszek Blachnicki przeżył głębokie nawrócenie, połączone z decyzją oddania życia na służbę Jezusa. Po zakończeniu wojny wstąpił do Śląskiego Seminarium Duchownego w Krakowie, gdzie w 1950 roku otrzymał święcenia kapłańskie.
Jego praca duszpasterska byłą bardzo intensywna i różnorodna, przy czym za szczególnie owocną uważał pracę z małymi grupami. Z licznych jego dzieł wymienić należy społeczną akcję przeciwalkoholową pod nazwą Krucjata Wstrzemięźliwości. Kilka lat życia poświęcił działalności naukowej na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, publikując około100 prac naukowych i popularnych.
Władzom komunistycznym nie podobała się działalność księdza Franciszka. W 1960 roku Centrala Krucjaty Wstrzemięźliwości w Katowicach została zlikwidowana przez władze państwowe, a w marcu 1961 roku ks. Blachnickiego aresztowano pod zarzutem działalności antypaństwowej. Po ponad 4 miesiącach aresztu w więzieniu w Katowicach otrzymał wyrok 13 miesięcy więzienia z zawieszeniem na trzy lata. Szykanowany za organizację i prowadzenie Ruchu Światło-Życie, od 1981 zmuszony był przebywać na emigracji w Niemczech. W 1983 roku wydano postanowienie o tymczasowym aresztowaniu ks. Blachnickiego oraz rozesłano za nim list gończy, z nakazem natychmiastowego aresztowanie, gdyby wrócił do kraju albo znalazł się na terenie polskiej placówki dyplomatycznej. Śledztwo przeciwko niemu zakończono formalnie dopiero w 1992 roku (5 lat po jego śmierci).
Sługa boży ksiądz Franciszek Blachnicki zmarł nagle w Carlsbergu 27 lutego 1987 roku. W 1995 roku rozpoczął się jego proces beatyfikacyjny.
Jest ojcem duchowym Ruchu Światło-Życie i Krucjaty Wyzwolenia Człowieka (kontynuacji Krucjaty Wstrzemięźliwości) oraz wspólnot życia konsekrowanego: żeńskiej - Instytutu Niepokalanej, Matki Kościoła i męskiej - Wspólnoty Chrystusa Sługi.
Swoje liczne talenty umysłu i serca, jakiś szczególny charyzmat, jakim obdarzył Go Bóg, oddał sprawie budowy Królestwa Bożego. Budował je modlitwą, apostolstwem, cierpieniem i budował z taką determinacją, że słusznie myślimy o Nim jako o ,,gwałtowniku'' tego Królestwa.
Jan Paweł II 

1 komentarz:

Go i Rado Barłowscy pisze...

Rzeczywiście, niezwykła Postać o niezwykłym życiorysie.
Pzdr.