Główny ołtarz z wierną kopią obrazu Zaśnięcia Matki Bożej
Była najsłynniejsza ze wszystkich „węgierskich". Była — już bowiem nie jest; obraz, w nie określonych bliżej okolicznościach, spłonął doszczętnie w roku 1968. W wielkim ołtarzu, gdzie się znajdował, do roku 1970 widniała czarna plama. Obraz, który spłonął, miał 205 cm wysokości i 141 cm szerokości, malowany był na drzewie, częściowo gruszkowym, a częściowo jodłowym. Już w okresie powojennym został poddany gruntownej konserwacji. Przy tej okazji prof. Adam Bochnak przeprowadził szczegółowe badania. Okazało się, że obraz powstał na początku XVI wieku, i to na zachodzie. Czyli przed okresem nie husytyzmu, ale reformacji. A ta, jak wiemy, na Węgrzech rozwijała się bardzo bujnie.
Kaplica domowa kolegium jezuickiego zwana nowicjacką
- obraz ołtarzowy św. Stanisława Kostki z XVIII w
Obraz starowiejski doczekał się sporej monografii jeszcze pod koniec XIX wieku. Niezależnie jednak od zawartych w niej wiadomości źródłowych zapoznajmy się z pochodzeniem obrazu według tradycji, powszechnej tak na miejscu, jak i w okolicy. A ta, w surowym stanie, nie przepuszczona przez umysł człowieka wykształconego, brzmi następująco:
W lasach, gdzie dziś Stara Wieś, działy się dziwne rzeczy. Pokazywały się ogromne łuny, biły jakieś dzwony, skrzypiały zamykane ogromne żelazne drzwi. Pokazywały się straszne postacie z płonącymi oczyma, rogami i ogonami. Ludzie tłumaczyli to tym, że Lucyfer przygotowuje sobie ziemski tron. Prosili tedy Matki Boskiej, aby zniszczyła owe diabelskie moce. I oto stał się cud. Pewnego razu na dębie ukazał się prześliczny obraz. Pierwsi spostrzegli go pastusi, którzy wieść o tym zjawisku roznieśli dookoła. Wkrótce u stóp dębu zebrało się mnóstwo ludzi, by popatrzeć w jaśniejące oblicze Marii. Lud podziwiał, ale się i bał. W tym czasie w słowackim miasteczku Humenne stała się niesłychana rzecz: znikł z kościoła cudowny obraz. Ludność rozbiegła się na poszukiwanie. I oto dowiedzieli się, że obraz jest w Starej Wsi. W uroczystej procesji przewieziono go z powrotem na Słowację.
Lecz wkrótce znowu straszna wieść się poniosła w Humennem: obraz ponownie zniknął. Znalazł się na tym samym dębie w Starej Wsi, gdzie dziś znajduje się statua Matki Boskiej z Dzieciątkiem. W Starej Wsi zapanowała radość, w Humennem smutek. Słowacy znowu przyjechali i znowu obraz zabrali do siebie. Ale teraz przy obrazie postawiono już straż. Mimo tego obraz jeszcze raz znalazł się w Starej Wsi. Słowacy ponownie przyjechali, obraz zabrali. Lecz kiedy procesja znalazła się na granicy między Starą Wsią a Brzozowem, obraz może za sprawą dwunastu anielskich chórów, jakie się ukazały, zatrzymał się i żadna siła nie mogła go ruszyć z miejsca. Teraz obraz już na stałe wrócił do Starej Wsi, dokąd od niepamiętnych czasów Słowacy przychodzą do swojej pani, przynosząc dary i po swojemu śpiewając:
Svätá Mária, pros za nás
Synačka Tvého každý čas,
Slavná Kráľovná nebeská,
Maria patronka Uherska,
Panna Maria Staroveská.
Jak powiadają pielgrzymi, w kościele w Humennem miejsce w wielkim ołtarzu jest puste, tamtejsi ludzie wciąż czekają na powrót obrazu.
W tej historii szczególną uwagę musimy zwrócić na wyjątkowe spiętrzenie cudowności i symboliki, właściwość epoki, w której mają miejsce opisywane wydarzenia. Pamiętajmy, że starowiejski obraz pochodzi z XVI wie- ku. Przychodzi on do nas kilkakrotnie i kilkakrotnie wraca na stare miejsce tj. na Słowację. Naturalnie między przychodami a odejściami musiał upłynąć pewien czas. Mogły to być nie tylko miesiące, ale i lata- W takim razie - czy wędrówki odbywał ten sam obraz?
Powszechna tradycja mówi, że obraz Matki Boskiej szedł z Węgier do Polski nie jedną ale dwiema drogami, raz przez Przełęcz Dukielską, drugi przez Pakoszowskie Działy. I rzeczywiście; kapliczki postawione na kornych miejscach odpoczynku obrazu wyraźnie zdają się potwierdzać tradycję. Wytyczają dwie różne trasy.
Jedna z nich niewątpliwie prowadziła od Przełęczy Dukielskiej i m. in. przebiegała przez Królik Polski w powiecie sanockim. Miejscowa tradycja bardzo jeszcze żywa, a przekazana mi przez ciekawą kobietę, Emilię Dąbrowską - na podstawie opowiadania dziadków - brzmi:
Matka Boska uciekła z Węgier na Starą Wieś. Zmęczona, spoczęła w Króliku na gruszy - drzewo rośnie do dziś dnia - na jednym konarze- W ciągu lat wszystkie inne konary uschły ze starości i odpadły, tylko ten jeden j żywy, rośnie. Kiedy Matka Boska uciekła, to ścigał Ją jeden Węgrzyn białym koniu. Kiedy Ją dopędził, bił batem po twarzy (motyw z legendy o obrazie Matki Boskiej Częstochowskiej). A kiedy Węgrzy (Słowacy) przez Królik na odpusty do Starej Wsi, to odpoczywali tylko pod tą gruszą, o ten zaś zielony konar opierali chorągwie, które z sobą nieśli.
Tu przypomnę: już mieliśmy jeźdźca na białym koniu przy okazji Dębna. Z kolei trasa ucieczki miałaby prowadzić przez Trześniów w powiecie brzozowskim. Tutaj na odmianę pokazują kapliczkę - stoi na polu Leona Rymanowicza - na miejscu, gdzie Matka Boska również spoczywała, naturalnie w drodze do Starej Wsi. I znowu, podobnie jak w Króliku, nie gdzie indziej, tylko koło tej kapliczki spoczywały słowackie pielgrzymki.
Przypomnę również świętą lipę w Zręcinie koło kościoła i związaną z nią legendę; to mógłby być ślad drugiej trasy.
Widok na klasztor od strony południowo-zachodniej
Aż do zakończenia pierwszej wojny światowej - sporadycznie i po niej — do Starej Wsi na odpusty przybywały liczne pielgrzymki słowackie Zatrzymywały się tradycyjnie i obowiązkowo kilkaset metrów przed klasztorem na przydrożnym pagórku. a może raczej kopczyku. Dziś na tym kopcu wśród rozrosłych lip wznosi się wysoki obelisk-nagrobek, tutaj bowiem przeniesiono, pierwotnie pogrzebanych na łące, poległych pod Brzozowem konfederatów barskich. Obelisk postawiono właśnie na wtórnej mogile. Otóż od tego miejsca - co pamięta wiele ludzi - niektóre pielgrzymki aż do kościoła w Starej Wsi szły na kolanach, śpiewając pieśń błagalną, aby Matka Boska powróciła do Humennego. Jedno wydaje się pewne; eksponowany pagórek, celowo wybrany na mogiłę dla konfederatów, pierwotnie był związany z legendą o ucieczce obrazu ze Słowacji aż tutaj.
Na zakończenie, jakby podsumowanie tego, co powyżej przedstawiono - historyczne reminiscencje. Na Węgrzech - tym samym i w Słowacji - były dwa okresy niszczenia czczonych przez katolików figur i obrazów; za czasów husyckich i reformacji, kiedy to Węgry opanował bardzo purytański kalwinizm. Czy właśnie w przenoszeniach figur i obrazów nie odbijają się obydwa okresy? Tak w tradycji ludowej, jak i w faktach historycznych. Słowaccy katolicy z Humennego mogli co najmniej dwukrotnie ukryć swój obraz w Starej Wsi, i niekoniecznie ten sam. Raz przed husytami, drugi raz przed kalwinami. Mogło się zdarzyć, że pierwszy, ukryty w Starej Wsi, jednak został w jakiś sposób zniszczony; przypomnę los obrazu częstochowskiego. Przecież tradycja wyraźnie mówi o pościgu i biciu obrazu. Mogły się tu wpleść elementy z dziejów obrazu częstochowskiego, ale mogą to być też oddzielne, z innymi obrazami związane perypetie. Po zniszczeniu dawniejszego — Humenne mogło sobie sprawić inny; czy podobny? Że oba cieszyły się wielkim, iście średniowiecznym kultem, dowodem opisane pielgrzymki.
Źródło tekstu: Kotula F. : Po Rzeszowskim Podgórzu błądząc : reportaż historyczny – Kraków, 1974 Kopia obrazu Matki Boskiej Starowiejskiej Matki Miłosierdzia - wiernie odtworzona przez artystkę i konserwatorkę Marię Niedzielską, powtórnie koronowana przez kardynała Stefana Wyszyńskiego, prymasa Polski, w 1972 roku
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz