Strony

wtorek, 19 lipca 2011

Zamek Odrzykoń

Zamek Odrzykoń - na granicy Pogórza Dynowskiego
Zamek Odrzykoński był świadkiem wielu chwil świetnych i tragicznych. W r. 1398 gościł króla, Władysława Jagiełłę, a w dziedzińcach zamkowych goniło w szrankach najświetniejsze tej epoki polskie rycerstwo. W dwanaście lat potem wyruszał z tegoż Zamku wielokrotny pogromca Krzyżaków, Klemens Kamieniecki na potrzebę grunwaldzką ze swoją własną chorągwią. Wielokrotnie jeszcze opadały zwodzone mosty, gdy rycerstwo ciągnęło na boje i niejednokrotnie też na basztach grały złote trąby, ostrzegające przed nadejściem nieprzyjaciela.
Były jednak i mniej sławne zdarzenia, gdy wojownicze kasztelanki (Firlejówne) zoczywszy z komnat poczet kupiecki „niewiernego żyda"', uzbroiły pachołków i napadłszy wozy, zrabowały je i z dumą w walecznych sercach wróciły ze śpiewem do zamku.
W r. l527 z komnat zamkowych patrzył w stronę swych Węgier nieszczęśliwy król, Jan Zapolja. Pani wojew. Kamieniecka wzruszona jego losem, wyruszyła razem z nim na dwór Zygmuntowy, by swojemi wpływami skłonić królową: Bonę: do udzielenia pomocy Zapolji. Królowa Bona zajęta wówczas odzyskaniem rodzinnego Zamku Bari, koniecznie chciała skolei zjednać sobie Karola V darem pary karłów, których tenże dawno pragnął. Na tem podłożu rozegrała się wzruszająca tragedja karlicy, Kasi. Na Zamku bowiem w Odrzykoniu żyła karlica, Kasia, niezwykle piękna i łagodna i tę ze swoim orszakiem wzięła wojewodzina dla królowej. Na zamku w Niepołomicach odbył się ślub Kasi z karłem Leszkiem i młoda para wyruszyła z Wielkim posłem Dantyszkiem do Hiszpanji na dwór cesarza Karola V. Kasia nie mogła zapomnieć jednak ojczystych, przecudnych stron odrzykońskich z ich szumiącemi jodłowemi lasami. Tęsknoty, która opanowała jej duszę nie mogły złagodzić kwiaty Granady... Gdy raz zobaczyła Kasia przysłaną z Polski w darze sobolową szubę, położyła się na niej i zaszlochała i był to jej ostatni płacz w życiu a dusza jej zapewno wróciła zamieszkać w komnatach odrzykońskiego zamku.
W początku XVII w. wybuchł między właścicielami zamków, Janem Skotnickim a Mikołajem Firlejem długoletni spór o wszystko i o nic na podłożu osobistej nienawiści. Burzono sobie mury, zasypywano studnie, wycinano sady i niszczono winnice, a że właściciele mieszkali prawie, że pod jednym dachem, walka doszła do niepojętej zaciekłości.
Spór ten dał asumpt Aleksandrowi Fredrze do napisania swej nieśmiertelnej komedji „Zemsta o mór graniczny”, w której odtworzył ducha tej walki i przyczyny owego sporu.
Trudno jest nieraz wydobyć prawdę historyczną z legend i opowiadań, które złotą nicią oprzędły szare mury zamku. Podanie głosi, że w r. 1656 Rakoczy obległ Zamek i po długiem oblężeniu zburzył go doszczętnie, a załoga ratowała się ucieczką podziemnym korytarzem do Krosna potężnej wówczas warowni. Zdaje się, ze Rakoczy wdarł się tylko na Zamek Niższy, a Wyższego, zbudowanego na potężnych skałach, nie zdołał zdobyć. Wiele jednak danych wskazuje, że takie przejście istniało, zwłaszcza, ze w ostatnich latach przy przebudowie ulicy koło kościoła Franciszkańskiego w Krośnie, odkryto loch idący ostrym spadem w kierunku Wisłoka na Zamek Odrzykoński.
Kryzys uniemożliwił konserwowanie Zamku z prywatnych funduszów, a innych na ten cel niema. Jeden z najwspanialszych zamków polskich w niedługim czasie stanie się kupą gruzów i wierzyć się nie chce, że 130 lat temu zamek nadawał się jeszcze do zamieszkania.
Ciekawą rzeczą jest, że cały zamek obrośnięty był winogradem i właściciele korzystali z niego obficie. Przed samą jeszcze wojną znajdowały się we wsi prasy do wyciskania gron.
Nikt ze zwiedzających Zamek nie przypuszcza, jak niedawno jeszcze Zamek był w dobrym stanie.
W archiwum zamkowem, znajdującem się u Biberstein- Starowieyskich w Bratkówce, znajdują się listy Jabłonowskich z połowy i końca XVIII w., w których polecają burgrabiemu, by okna zamykać, "aby nie nawiało śniegiem i beczki z winem dozierać, nie ruszając pieczęci.. Jednocześnie deliberują, czyby nie zamieszkać na Zamku, a jedynie z powodu „nieprzystępności w zimie", zaniedbują projektu. W r. 1796 Zamek był jeszcze pokryty dachem, lecz legend a niesie, ze w tym roku djabli, niosąc Katarzynę II. do piekła, zawadzili jej nogami o dach zamkowy i zwalili go na ziemię.
Trudno jest sprawdzić ścisłość legendy w kronikach djabelskich, natomiast prawdą jest, że koło r. 1860 w dobrze zachowanej jeszcze komnacie zamkowej, wydany był obiad przez Stanisława Biberstein-Starowieyskiego, a przed wojną istniał jeszcze korytarz około 15 m. długi. Przed wojną Stanisław Biberstein- Starowieyski, syn poprzedniego, podbudował walącą się dużą basztę; kryjąc po połowie koszty z namiestnictwem we Lwowie. Dziś z wyjątkiem tej jednej baszty, sterczą tylko ogromne pojedyncze mury, lecz z roku na rok walą się gzymsy, okna i.t.d.
W początkach XIX w., kiedy opustoszały Zamek ulega zupełnemu zniszczeniu, zjawia się w nim dziwaczna postać niby opiekun tego Zamku, w osobie syna włościanina z Białobrzegów obok Krosna, Jan Machnik. Ów Machnik, po ukończeniu piątej klasy gimnazjalnej w Tarnowie, był przez czas jakiś urzędnikiem podatkowym w Dukli, został jednak z powodu swego dziwacznego i niewłaściwego zachowania się w urzędzie od obowiązków tych zwolniony. Z natury swej fantasta, przejęty ówczesną poezją romantyczną, zjawił się w ruinach zamku około r. 1831, zamieszkał w jednej jeszcze dobrze zachowanej sali i ogłosił się Królem Zamczyska. Ubrany dziwacznie, z wieńcem na głowie z dzikich ziół, zbierał różne przedmioty i znosił je do ruin, wzbudzając swym ubiorem i zachowaniem, zresztą spokojnem, uśmiech politowania u starszych, a postrach u dzieci. Był obłąkanym.
Urządziwszy sobie na swój sposób w ruinach Zamku mieszkanie zajmował się gromadzeniem szczątek, jak mawiał, świetności i wielkości dawnej Rzeczypospolitej. Zakochany w ruinach zamkowych, opuszczał je rzadko, czasem tylko wychodził na spacery, skierowując swe kroki do dworu w Krościenku. Wchodząc tam, wołał: Dobrze, że tu mieszkają śliczne kasztelanki, a nie wojewodzianki, bo wojewodzianki to leniuchy.. Inwokacja ta w realnem życiu zostawała przetłumaczona na smaczną kiełbasę, poczem ten król wracał do swojego Zamku marzyć o dawnych bojach i turniejach.
Zmarł w r. 1842, pochowany na cmentarzu w Krośnie. Uwiecznił go jako „Króla Zamczyska" Seweryn Goszczyński w pięknym prozaicznym poemacie, przezwawszy go Machnickim.
źródło:

Brak komentarzy: