Strony

sobota, 15 sierpnia 2020

Arłamów trzy razy wysiedlony

Widok na Arłamów

99,99% populacji Arłamów kojarzy się dzisiaj z Kompleksem Hotelowym Arłamów, chociaż ten leży prawie kilometr na zachód od faktycznej granicy wsi o takiej nazwie. W moich niezbyt czasowo odległych wspomnieniach miano to przywołuje obraz rozległych łąk przy granicy z Ukrainą. Przed kilkunastu laty z kolegą Adamem wykonywaliśmy tam inwentaryzację zbiorowisk na potrzeby Leśnego Kompleksu Promocyjnego Lasy Birczańskie świeżo po przejęciu z Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa terenów zlikwidowanego w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku Wojskowego Gospodarstwa Rolnego w Kwaszeninie. Podziwialiśmy wówczas bogactwo zbiorowisk nieleśnych, od czasu do czasu zauważając zagubione wśród śródłąkowych zadrzewień dość nikłe ślady przedwojennych wsi. 

Kwaszenina stara droga na Dobromil

Z kompleksów łąkowych Kawszeniny i Arłamowa utkwiła mi w pamięci jedynie brukowana droga zmierzająca niegdyś do Dobromila dziś odciętego granicą. Jakoś zupełnie nie zwróciłem uwagi na inne zabytki przeszłości. Po latach nadszedł czas na uzupełnienie dawnych spostrzeżeń. 

Ruiny koszarowca w Kwaszeninie
Według najstarszych dokumentów cytowanych w opowieściach Stanisława Krycińskiego w 1485 r. zapisano, iż lokacja nie będzie tzw. surowym korzeniu, ale w miejscu opustoszałym bezleśnym. Taki zapis sugeruje, że w czasach Księstwa Halicko-Włodzimierskiego istniała tu osada opuszczona lub zniszczona po zmianie przynależności politycznej. 

Po raz drugi wieś liczącą ponad 900 mieszkańców wysiedlono w maju 1948 roku, podczas jednej z korekt granicznych między ZSSR, a Polską. W Kwaszeninie 168 rodzin liczących 827 osób otrzymało  termin przesiedlenia do 14 maja 1948 r. W dwa dni później obszar ten miały przejąć oddziały WOP. Wieś znów opustoszała, a dawne pola zaczęły zarastać i znów została puścizna. Cerkiew św. Mikołaja została rozebrana w 1954 przez WOP.

W latach 50-tych ubiegłego wieku w sąsiedniej Kwaszeninie powstał PGR, gospodarujący również na gruntach arłamowskich. Wkrótce sąsiad, czyli powstały w latach sześćdziesiątych Ośrodek Wypoczynkowy Urzędu Rady Ministrów klik>, rozpoczyna swoje aneksje i tak w 1974 roku na miejsce PGRu powstaje obsługiwany przez wojsko (4 Bieszczadzki Pułk Zmotoryzowany NJW MSW) Państwowy Ośrodek Hodowlany Arłamów. POH noszący arłamowskie miano, gospodarzył w istocie na kilkunastu wsiach nie tylko pogórskich, ale również bieszczadzkich w dolinach Sanu i Wołosatki (Tarnawa, Wołosate i in.). Często wspomina się, że w tym okresie przywrócono do produkcji rolnej ponad 900 ha zapustów. Pisze się również, że przy okazji zniszczono i zaorano prawie wszystkie cmentarze. Chociaż w publikacji Krzysztofa Potaczały „Żołnierze do zadań niezwyczajnych” (Bieszczady w PRL-u 2) dawni dowódcy JW 2667 stanowczo zaprzeczają takim praktykom, to takie przypadki jednak się zdarzały (np. na Trójcy) co udokumentował Stanisław Kryciński w publikacji „Pogórze Przemyskie. Tajemnice doliny Wiaru”. Jak ta sprawa wygląda w okolicy o której mówimy?
Kwaszenina droga do granicy, po prawej cmentarz
Zadrzewiony cmentarz w Kwaszeninie jest tuż przy dawnej głównej drodze i jest nawet oznakowany, więc nie ma problemu z odszukaniem. Bujna letnia roślinność i gęste krzewy nie pozwoliły mi odnaleźć większych śladów nagrobków. Liczne stare drzewa wskazują, że cmentarz nie był raczej dewastowany spychaczami.

Cmentarz w Arłamowie położony na wzgórzu za potokiem udało mi się znaleźć jedynie za pomocą danych z WIGówki. LIDARu i GPSu. Tutaj zachowały się dwa stojące i jeden powalony nagrobek. Cmentarz istotnie wygląda na częściowo splantowany, ale do dziś przetrwały rośliny sadzone przy cerkwi i na grobach: tojady, liliowce, chaber miękkowłosy i barwinek.

Cmentarz w Arłamowie zachowane nagrobki Stefana Korosteńskiego (zm. 1933) i Teodora Bielieja (zm. 1930)

Przyrodnicze efekty prac rekultywacyjnych widać w terenie do tej pory – plantowanie ciężkim sprzętem, niekiedy ze zdzieraniem urodzajnej wierzchniej warstwy gleby, karczowanie za pomocą materiałów wybuchowych. Kilometry rowów melioracyjnych i dziesiątki hektarów odwodnionych siatką drenów do dziś osuszające cenne zbiorowiska torfowiskowe i podmokłe łąki - naturalne zbiorniki retencyjne. W 1976 roku do POH sprowadzono nasiona barszczu Sosnowskiego, w celu produkcji wysokobiałkowych kiszonek. Roślina ta do dziś porasta dziesiątki hektarów na Trzciańcu, Krościenku, a mniejsze na Kwaszeninie i w Tarnawie Wyżnej.

Barszcz Sosnowskiego przy dawnych oborach w Kwaszeninie

I znów przywołując „Bieszczady w PRL-u 2”, zarządcy Arłamowa usprawiedliwiają się, że „Rekultywacje były niezbędne, a materiałów wybuchowych używaliśmy sporadycznie, jedynie w sytuacji kiedy w żaden inny sposób nie mogliśmy się pozbyć pni drzew" (sic!). Jakoś mi to tłumaczenie przypomina „konieczności dziejowe” używane przez peerelowskie publikatory, bo trudno chyba znaleźć racjonalne uzasadnienie potrzeby istnienia przemysłowych ferm w tym regionie. 

Zdjęcie lotnicze w trakcie prac melioracyjnych na Smolniku - lata osiemdziesiąte.
Biała siatka widoczna w cześci południowej nad Sanem to wykopy pod rowy i dreny
 
W okresie solidarnościowego zrywu Arłamów znalazł się na cenzurowanym i oba gospodarstwa na Pogórzu Przemyskim i w Bieszczadach w 1981 roku przekazano do Kombinatu Rolno-Przemysłowego Igloopol w Dębicy. Bieszczadzka część (Zakłady Rolno-Przemysłowe "Igloopol" w Smolniku) pozostała w tym władztwie, aż do transformacji ustrojowej (i upadku firmy). 
Podprzemyska już w 1983 roku wróciła w zarząd wojskowy - tym razem jako Wojskowe Gospodarstwo Rolne (WGR) MSW w Kwaszeninie. Jednostka nadal była solą w oku podziemnej Solidarności, w końcu po sąsiedzku „pomieszkiwał” internowany Lech Wałęsa. W 1986 roku bibuła "KOS" nr 94 donosiła „Przetarg na »zużyty sprzęt rolniczy« ogłosił PGR Kwaszenina – część rządowego kompleksu Arłamów w Bieszczadach, zarządzanego przez wojska MSW. Po niezwykle niskich cenach (ciągniki już od 15 tys. zł oferowano 124 maszyny w całkiem dobrym stanie – cieszący się specjalnym priorytetem PGR i tak dostanie nowe wprost z fabryki. W przeddzień przetargu 16 III do Kwaszeniny zjechało 1500 rolników, wielu już wcześniej wpłaciło wadium. Na drodze dojazdowej zatrzymali ich uzbrojeni żołnierze, wyjaśniając niefrasobliwie, iż przetarg odwołano. Jak się okazało, wszystkie maszyny sprzedano po cenach wywoławczych pewnej spółdzielni produkcyjnej, a szczęśliwy nabywca w drodze powrotnej rozprzedawał je po wielokrotnie wyższych cenach.” 

Droga w Arłamowie

Faktem jest, że ilość sprzętu używanego w WGR była znaczna i oprócz ciągników i spychaczy do zabiegów nawożenia i oprysków używano także śmigłowce. Według danych przytoczonych przez Krzysztofa Potaczałę w 1987 roku hodowano tu 4,5 tys. bydła, 1,5 tys. owiec , 1 tys. świń i 200 krów mlecznych. Do obsługi wykorzystywano w różnych okresach od 500 do 1200 żołnierzy. Kosztów ekonomicznych, ani tym bardziej ekologicznych tych przemysłowych hodowli nikt nie liczył, faktem jest, że gospodarstwo zlikwidowano w 1992 roku. 

Formalnie WGR w Kwaszeninie rządziło do 1999 roku kiedy grunty i budynki przejęła Agencja Własności Rolnej Skarbu Państwa, w 2003 roku przemianowana na Agencję Nieruchomości Rolnych. Dzisiaj pola utrzymywane są jako łąki przez Nadleśnictwo Bircza. 

Część budynków dawnego WGR spełnia funkcje hotelowo-wypoczynkowe, z czego korzystają nostalgicznie(?) usposobieni dawni rezerwiści JW 2667 Nadwiślańskich Jednostek Wojskowych MSW. Większość dawnych budynków gospodarczych i koszarowców popada w ruinę, czyli można mówić o trzecim już wysiedleniu Arłamowa.

13 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Zwraca uwagę doskonała jakość brukowej drogi z Kwaszeniny na Arłamów. Czy to dzieło przedwojenne, czy z rodowodem jeszcze cesarsko-królewskim?


Pozdrawiam,


Artur Ziaja

Stanisław Kucharzyk pisze...

Panie Arturze - zastanawiałem się długo nad tą drogą. Bruk jest istotnie porządnie położony, tylko na jednym krótkim odcinku nawierzchnia jest "sfalowana". Przy budynkach dawnego WGRu bruk był zalany asfaltem, który dziś "schodzi". Nie umiem powiedzieć z jakiego okresu jest ta nawierzchnia - kostka granitowa, dość duża i nieregularna. Najbardziej dały mi do myślenia betonowy most, który "na oko" wygląda na powojenny, ale również tam była nawierzchnia brukowa tyle, że z drobniejszej kostki łączącej się płynnie z resztą drogi. Prawdopodobnie ten most ten był przedwojenny jednak. Nie znam się niestety na tych sprawach.

Anonimowy pisze...

"Bruk jest istotnie porządnie położony, tylko na jednym krótkim odcinku nawierzchnia jest "sfalowana".

Jeździłem kiedyś rowerem po takim brukowym trakcie w okolicach Lubomla i Szacka na Ukrainie. Rzecz jasna powoli bo trzęsło okropnie. Tym niemniej zważywszy na fakt, iż droga została wybrukowana (opinia lokalnych mieszkańców) "za cara", z końcem 19 wieku - jej stan był zdumiewająco dobry.


Pozdrawiam,


AZ

Beskidnick pisze...

Historia aż prosi o jakiegoś poetę który napisze o niej dający do myślenia moralitet...

Stanisław Kucharzyk pisze...

A był takie jeden co pisał:
To, co było, jest tym, co będzie,
a to, co się stało, jest tym, co znowu się stanie:
więc nic zgoła nowego nie ma pod słońcem.
Jeśli jest coś, o czym by się rzekło:
«Patrz, to coś nowego» -
to już to było w czasach,
które były przed nami.
Nie ma pamięci o tych, co dawniej żyli,
ani też o tych, co będą kiedyś żyli,
nie będzie wspomnienia u tych, co będą potem

Anonimowy pisze...

"To, co było, jest tym, co będzie,
a to, co się stało, jest tym, co znowu się stanie:
więc nic zgoła nowego nie ma pod słońcem.
Jeśli jest coś, o czym by się rzekło:
«Patrz, to coś nowego» -
to już to było w czasach,
które były przed nami."

Schopenhauerowskie semper eadem sed aliter. I to "aliter" jest solą naszego życia.

Pozdrawiam,


AZ

Bylinowy Pan pisze...

Historia destrukcji i opuszczenia, a nawiązując do kwiatów : tojady spotykane również na cmentarzach w Rumunii. Co wiąże te dwa miejsca?
Droga do Dobromila- tylko 5 km od granicy i przywołujące wspomnienia ruiny zamku Herburtów, i klasztor.. pierwiosnki wyniosłe na trawniku, w sadzie przed domem... Piękne miejsca, zniszczone przez zmiany ustrojowe.., jak widać niektóre bezpowrotnie.
https://www.youtube.com/watch?v=U3R-vT4ClKs
To już odległe czasy sprzed pandemii..

Bylinowy Pan pisze...

Zdumiewa rozmiar melioracji- komu i na co, w jakim celu- chce się zadać pytanie.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Tak okolice Drobromila sa istotnie piękne - tylko trochę je poznałem klik . Jeśli chodzi o melioracje to sam byłem przerażony, gdy po raz pierwszy zetknąłem się z konkretną informacją o zasięgu w okolicy obszarów zdrenowanych rurkami drenarskimi (bo sieć rowów melioracyjnych widać od razu)

Anonimowy pisze...

Ta Pani pochodzi z Dobromila. Teraz w wolnej Polsce żyje w nędzy:
https://zrzutka.pl/z/sercedlaStasi

Unknown pisze...

Moja babcia wraz z rodzicami została podczas akcji Wisła wysiedlona z Arłamowa do Bieniewa na Warmii, panieńskie nazwisko prababci to Korosteńska, tak jak to nazwisko na nagrobku..

Stanisław Kucharzyk pisze...

Dziękuję za wizytę i informację. Pozdrawiam serdecznie

Anonimowy pisze...

Moja prababcia też miała nazwisko Korostenska i pochodziła z Kwaszeniny