Pisałem niedawno o górze Horodyszcze, gdzie według legendy miała się zapaść pod ziemię cerkiew. Według tej opowieści dzwon z zapadłej świątyni został wyrzucony na przeciwległy Sanu w Międzybrodziu, pod stromą skarpą, na której wznosi się dzisiaj cerkiew Świętej Trójcy.
Miejsce znane przede wszystkim z rodzinnego grobowca rodziny Kulczyckich w niezwykłym kształcie piramidy. Budowla ma wysokość 3 m i jak podają źródła jest repliką piramidy Cheopsa w skali 1:50 (chociaż z wysokości wynikałoby, że raczej w skali 1:49). Według niektórych relacji kształt i miejsce posadowienia grobowca wynika z egiptologicznych fascynacji Włodzimierza Kulczyckiego, który odwiedził osobiście oryginalną piramidę i często bywał w okolicach Sanoka. Jednak inne świadectwa podają, że doczesne szczątki profesora i jego żony trafiły tu dzięki staraniom siostrzenicy Ireny Dobrzańskiej miejscowej etnografki, nauczycielki i działaczki ukraińskiej klik>.
Epitafia zwracają uwagę niejednolitością zastosowanych alfabetów i języków. Środkowe poświęcone profesorowi doktorowi Włodzimierzowi Kulczyckiemu (1862–1936) pisane jest cyrylicą. Dwa skrajne mają napisy łacinką: prawe przynależne synowi prof. dr. Jerzemu Kulczyckiemu (1898–1974), zaś lewe - żonie Marii Ludwice z Michałowskich Kulczyckiej (1870–1935). Ta niejednorodność dobrze oddaje złożone językowe, religijne, kulturowe i narodowościowe stosunki nie tylko szlacheckiej rodziny Kulczyckich herbu Sas, ale całego regionu.
Obok świątyni na kamiennej ławeczce spoczywa Jan Paweł II, jako modny ostatnio epoksydowy "pomnik" wydmuszka. Miejsce jest bardzo popularne wśród mieszkańców Sanoka i turystów jako cel wycieczek i spacerów. Dekadę temu odbywały się tutaj ekumeniczne uroczystości związane jubileuszem 500-lecia istnienia Międzybrodzia.
Obecnie użytkowana jako rzymskokatolicki kościół filialny pod pierwotnym wezwaniem. Zachował się też cerkiewny wystrój: ikonostas z 1900 roku i malowidła ścienne.
Obok wejścia nagrobek fundatora świątyni doktora medycyny, powstańca styczniowego i zesłańca syberyjskiego Aleksandra Wajcowicza (1825-1901) tym razem napisy łacinką.Za cmentarzem stroma skarpa i z kilkudziesięciu metrów widok na San. Można zejść na dół zarośniętymi ścieżkami poniżej i powyżej cmentarza.
Jest to stanowisko dokumentacyjne "Skarpa w Międzybrodziu" ustanowione rozporządzeniem Wojewody Podkarpackiego w 2006 roku. Według aktu chroni obszar stromej, prawobrzeżnej skarpy brzegowej w postaci podcinanego przez San cokołu skalnego. Odsłonięcie geologiczne ukazuje "warstwy fliszu w postaci drobnoziarnistych, jasnobeżowych, cienko i średnio ławicowych piaskowców, gezów oraz przewarstwień marglistych łupków i rogowców spongolitowych".
Skarpa ma długość około 100 m i wysokość kilkunastu metrów. Jak widać do jej powstania przyczyniła się głównie erozja boczna w tej wąskiej przełomowej dolinie Sanu.
8 komentarzy:
Pech, byliśmy tak blisko i nie zajechaliśmy tam, taka szkoda. No nic zapamiętam na przyszły sezon
Nic straconego podobno najpiękniej na wiosnę :-)
Ładne miejsce, można odwiedzić przy okazji wycieczki do sanockiego skansenu, a my byliśmy, bo mąż odkrył piramidę, kiedy "robił" tu w osuwiskach:-) powłóczył się przy okazji po ciekawym terenie; pozdrawiam serdecznie.
P.s. Przy okazji opowiadał mi o spotkaniu z "mocno rowerowym" sąsiadem, który mieszka za naszym płotem, z rzadka się widujemy, i dopiero tu była dłuższa chwila na rozmowę:-)
"Według niektórych relacji kształt i miejsce posadowienia grobowca wynika z egiptologicznych fascynacji Włodzimierza Kulczyckiego...."
Pod Samborem na Ukrainie jest wieś Kulczyce, skąd pochodził - między innymi - Jerzy Franciszek Kulczycki, mający jakoby założyć pierwszą kawiarnię wiedeńską. Był on herbu Sas, podobnie jak Włodzimierz Kulczycki. Przez stronę ukraińską uważany jest on za Kozaka - Ukraińca - chyba słusznie, pomimo sui generis kosmopolitycznego waloru tejże postaci.
Co do Włodzimierza (ogólnie bardzo ciekawa postać ze względu na swe dokonania i zainteresowania) - był to Ukrainiec zdążający ku polskiemu horyzontowi, w dużym stopniu już spolonizowany. Bardzo możliwe, iż był on spokrewniony z założycielem pierwszej wiedeńskiej kawiarni. Jego pochówek w piramidzie z epitafiami w różnych językach - wybornie symbolizuje złożoność etniczną tejże postaci.
W Międzybrodziu ostatni razem byłem kilkanaście lat temu. Brodząc po skalistym łożysku Sanu udało mi się zauważyć i dosyć długo poobserwować czarnego bociana - hajstrę.
Pozdrawiam,
Artur Ziaja
Kredowe gezy (takie jak te ze skarpy w Międzybrodziu) miały nawet swoje "5 minut" w polskiej sztuce sakralnej. Wiele przedromańskich budynków na Wawelu zbudowano właśnie z wykorzystaniem gez z Pogórza Wielickiego. Gezy mają tą zaletę, że są lekkie, co dawało nieco więcej swobody przy budowie. Dlatego zdecydowano się na sprowadzanie kamieni z Karpat, pomimo że pod ręką był łatwo dostępny górnojurajski wapień.
Czy gezy to takie "bardziej odporne diatomity"?
Wspólnym mianownikiem gez i diatomitów jest krzemionka. Ta w gezach pochodzi z gąbek o szkielecie krzemionkowym (ze spikul), a w diatomitach z pancerzyków okrzemek. Gezy używane do budowy średniowiecznych konstrukcji na Wawelu, rzeczywiście są bardziej odporne niż takie np. diatomity z Pogórzy Karpackich, będące kruchymi skałami o oddzielności łupkowej. Sęk w tym, że gezy gezom nie równe. Te z fliszu są nawet mówiąc półsłówkami "oszukane", bo są turbidytami. Tworzy je materiał redeponowany przez prądy zawiesinowe i zawierają więcej np. ziaren piasku niż gezy z Wyżyn Środkowopolskich, które odkładały się w morzach płytkich. Miejscami w tych warstwach gezowych, częstsze są nie porowate gezy, tylko skały bardziej przypominające rogowce. Owszem, krzemionka pochodzi w nich z rozpuszczonych spikul gąbek, ale lepiej operować wówczas określeniem spongiolity, a nie gezy sensu stricto.
Uffff - sporo do zapamiętania.
Prześlij komentarz