Strony

wtorek, 25 grudnia 2018

Sic transit gloria mundi albo Bircza okiem szlachcica

Pałac Humnickich w Birczy
Fragmenty pamiętnika Jana Porembalskiego (1875-1965) "Wspomnienia z birczańskiego" z 1942 roku. Zachęcam do przeczytania całości maszynopisu dostępnego w Podkarpackiej Bibliotece Cyfrowej tutaj>). Osobiście poruszył mnie fragment jak to Tyszkowscy z Huwnik, którzy posłowali przez długie lata z powiatu Dobromilskiego głosy wyborców zdobywali, chociaż żaden z nich nie zabrał nigdy głosu w parlamencie, ani w sejmie. Obraz Pogórza Przemyskiego przed wiekiem z punktu widzenia polskiego ziemianina obdarzonego zmysłem krytycznej obserwacji i nie pozbawionego sarkazmu.
W Małopolsce wschodniej, u progu bezkresnych zdawałoby rubieży dawnej Rzeczypospolitej, leży Bircza. Tło jej, jakże malownicze, stanowią wdzięczne podkarpackie wzgórza, grube bogate lasy i rzeczka mała - choć w okresie wiosennych roztopów i letnich powodzi - groźna Stupnica.
Nazwa ziemia birczańska, obejmuje miasteczko Birczę i dziewięćdziesiąt jeden gmin (w dzisiejszym znaczeniu gminy to po prostu miejscowości) wchodzących w skład danego starostwa birczańskiego. Przed rozbiorami, Bircza wraz z okolicą, należała do ziemi przemyskiej i jako taka podlegała przemyskiej kasztelanii. Rozbiory oddały ją pod rządy monarchii Habsburskiej. "Łaskawość” Jego Cesarsko- Apostolskiej Mości, podniosła Birczę do godności starostwa.
Potem nadszedł straszny rok 46-ty. Chłopi oblegali dwór w Birczy. Ówczesnemu właścicielowi panu Kowalskiemu przyszli w pomoc mieszczanie i czeladź dworska. Chłopów pędzono aż do Piątkowy. Wielu z nich potopiło się w Stupnicy.
W latach osiemdziesiątych XIX stulecia, Bircza to typowy galicyjski partykularz, pełen zalet i wad, uśmiech wyrozumienia budzących. Miasteczko małe, prowincjonalne, ale stare, nie pozbawione tradycji, powstało ze wsi zwanej Nowobród. W epoce jagiellońskiej, należało do Bireckich, którzy od niej nazwisko swe wzięli. Możny ten ród, wywodzący się z pnia Gozdawitów, jeden z Humnickimi, Balami i Dydyńskimi, rychło nadał małej górskiej miejscowości charakter miejski. Niemało też dla rozwoju miasteczka i okolicy przyczynił się klasztor, którego ruiny w pobliskim Korzeńcu do dziś dnia istnieją (sic! – czy ktoś coś słyszał na ten temat?). 
W czasach, które opisuję, Bircza przeżywała kres swojej "powiatowej świetności”, gdy władze austriackie przeniosły starostwo do Dobromila. Degradacja nastąpiła w roku 1876, za staraniem najpierwszej w okolicy rodziny Tyszkowskich. Tego tak ważnego dla Birczy wydarzenia już nie pamiętam, ale pamiętam dobrze kilku urzędników, którzy po przeniesieniu z Birczy odetchnęli. Gdy mi pokazano te lokale, w których mieściło się starostwo i rada powiatowa, gdy mi opowiadano, że starosta mieszkał w dworskiej oficynie, a komisarz na folwarku w Starej Birczy, nie dziwię się, że urzędnicy stąd uciekli. Od tego czasu jednak zaczął się powolny upadek Birczy. 
Za moich młodych lat był w Birczy sąd powiatowy z dwóch sędziów złożony, poczta, szkoła, dwie parafie-polska i ruska, urząd podatkowy i straż skarbowa, wreszcie notariat i apteka. 
Kościół pw. św. Stanisława Kostki w Birczy
Po przejściu na emeryturę zamieszkał generał (Stanisław Ritter von Kowalski 1837-1908 klik>) w Birczy z siostrą Augustą, która w późniejszym już wieku wyszła za mąż za starego magnata czeskiego, ordynata na majątku Schönbach hrabiego Zetwitza. Po krótkim pożyciu małżeńskim owdowiała i wróciła do swego rodzinnego domu. Pani Augusta, bogato wyposażona przez męża przywiozła do Birczy wspaniałe zastawy stołowe, srebra, kryształy, zaprzęgi i sprzęty, przywiozła też zwyczaje zupełnie odmienne od panujących w szlacheckich domach. 
W sali jadalnej, której ściany zdobiły pyszne trofea myśliwskie zasiadano do obiadu zachodnim zwyczajem o godzinie szóstej. Trzech służących gotowych na każde skinienie, uwijało się po sali; a za panem generałem stał lokaj wołany przez niego : "Michajło duraku". 
Balkon z herbem właścicieli pałacu
Dwór był obszerny kilkunastopokojowy, architektury dość pospolitej, gdy zaś dostawiono za czasów generała od strony wjazdu dwie baszty, zyskał na okazałości i nazywano go odtąd "Chateau Bircza”.
W jednej z tych baszt wisiały obrazy malowane przez malarzy bawiących chwilowo w Birczy. Jeden z nich, pędzla Jarosiewicza, przedstawiał pana Stanisława w pięknym generalskim mundurze, z którym to ubiorem nie rozstawał się pan Kowalski.
Na to piękne umundurowanie składały się: granatowa bluza zwana "Atyllą", z bogatym złotym szamerunkiem, czerwone spodnie, węgierskie buty i nade wszystko najwspanialsza burka również bogato szamerowana. Duży obraz malowany przez Bieszczada, przedstawiał scenę z Potopu, w której występuje Roch Kowalski. Generał żartobliwie mówił, że to jego protoplasta. Wisiały też jakieś inne obrazy.
Dom otaczał park niewielki, lecz starannie utrzymany. W nim mnóstwo kwiatów i cienista kręta aleja prowadząca do wielkiej altany. Na środku obsadzonego kwiatami basenu, biła wysoko fontanna, z drugiej strony przy wejściu na werandę stał szpaler drewek cytrynowych w wazonach. 
W takim otoczeniu, mieszkali sobie spokojnie i żyli szczęśliwie siostra z bratem. Pani Augusta dla wszystkich jednakowo uprzejma, ubrana czarno lub biało.- innych sukni nie uznawała - odznaczała się niezwykłym taktem, wesołością i pogodą. Dla młodzieży urządzała stale bale, wieczorki, proszone obiady, wycieczki i przejażdżki. Nie dziwnego, że młodzież przepadała za nią. Na zabawach bywali: pani Kantowa Dydyńska z córką Cesią, pan Pohorecki z Dydni, Zdzisławowie Nowosieleccy, Pragłowscy z Paszowej, Balowie, Kozłowscy z Lipy, Janiszewscy z Malawy. Podolscy z Żochatyna, Ponińscy, pani Łosiowa ze Lwowa, Jurystowscy, panny Zatwitz z Czech, Löflerowie z Pracówki, panna Białobrzeska- Wierzbicka z Ropienki -późniejsza pani Lewandowska i wreszcie moi rodzice. 
Pani Augusta miała pasję kojarzenia małżeństw i czasami jej się to udawało. Kazała nawet posadzić ogrodnikowi koło domu krzewy kaprifolium, bo podobno woń tego kwiatu miała rozbudzać między młodymi sympatię.
Innym znów razem, będąc w Przemyślu, przejeżdżał między magistratem, a dziś już nie istniejącym odwachem. Wartownik zobaczywszy generała krzyknął przeciągle zgodnie z obowiązującym regulaminem: „Geweeeehr heraaaus" i salutował , wyprężony jak struna. Na ten znak wybiegła cała warta wraz z oficerem, który zakomenderował: "Chwyć broń, na ramię broń, w prawo patrz," przy czym trębacz trąbił marsza generalskiego. Konie szły wolno , generał salutował uprzejmie żołnierzy, ale w tym momencie zakręciło, mu się w głowie (albowiem był pod wpływem gdyż nadużywał) i wypadł z powozu na ulicę. Po tym zajściu nie wolno już było nosić munduru panu Stanisławowi i mundur ten dopiero do trumny generała ustroił. 
Dla mnie i mojej rodziny zachował pan Stanisław do końca życia jak najlepszy stosunek. Jako mój opiekun po śmierci mego ojca okazywał mi wiele serca i ten stosunek nie zmienił się nawet wtedy, gdy byłem już dojrzałym człowiekiem. 
Będąc starym kawalerem zapisał cały swój duży majątek- synowi swego ulubionego furmana Stanisława Kociuby, którego przed śmiercią adoptował. Postanowienie to rozeszło się lotem błyskawicy po całej okolicy i wywołało wiele komentarzy. Komentowali je ci zwłaszcza, którzy mieli sperandę na dziedziczenie. Stary Kociuba objął rządy w Birczy i wraz z całą rodziną przeszedł na obrządek rzymsko-katolicki, co w naszych stronach jest synonimem polskości.

Według strony Archiwum Państwowego w Przemyślu klik>
Jan Porembalski urodził się w 1871 roku w Pawłosiowie koło Jarosławia jako syn właściciela ziemskiego Jana i Karoliny Serednickiej. Lata dzieciństwa spędził w rodzinnej Rudawce koło Birczy. W wieku dziesięciu lat wyjechał do Przemyśla. W latach 1882-1890 uczęszczał do tutejszego gimnazjum, gdzie zdał maturę w 1889 r. Jako jednoroczny ochotnik wstąpił do C.K. 10 Pułku Piechoty w Przemyślu. Ze służby wojskowej został zwolniony po dziesięciu miesiącach ze względu na zły stan zdrowia. W okresie 1891-1895 studiował na Wydziale Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Po ukończeniu studiów w latach 1896-1898 mieszkał w Samborze, gdzie w tamtejszym sądzie odbywał służbę przygotowawczą (auskultanta). W 1896 roku ożenił się z Haliną Podolską, córką właściciela Borownicy koło Birczy. Dwa lata później został mianowany adiunktem w Starej Soli koło Sambora. Od maja 1905 do 1908 roku pracował w C.K Sądzie Powiatowym w Lesku najpierw sprawując funkcję sędziego, później zastępcy naczelnika sądu. W 1908 roku przybył do Przemyśla, gdzie w C.K. Sądzie Obwodowym sprawował funkcję sekretarza a od 1910 r. sędziego powiatowego. Po odzyskaniu niepodległości przez Polskę w 1918 roku pracował również jako sędzia w Sądzie Okręgowym w Przemyślu. W czasie walk polsko-ukraińskich o Przemyśl w listopadzie 1918 r. ochotniczo wstąpił do Miejskiej Straży Obywatelskiej, w której razem z rzemieślnikami i robotnikami pełnił służbę, ochraniając mienie i obywateli miasta Przemyśla. W okresie międzywojennym był działaczem katolickim i narodowym. W 1939 r. będąc już na emeryturze jako wybitniejszy działacz regionalny Stronnictwa Narodowego kandydował w wyborach do Rady Miejskiej w Przemyślu (21 V 1939 r.). Jednakże sanacyjne władze unieważniły 4 listy, na których był m.in. Jan Porembalski. Uczestniczył także w pracach społecznych Towarzystwa Szkoły Ludowej. Jan Porembalski zmarł w 1965 r. i pochowany został na Cmentarzu Zasańskim w Przemyślu.

17 komentarzy:

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Jakże przyjemna lektura tego postu, stanowiąca niejako arcysmaczny dodatek do świeżo przeczytanej książki pana Stanisława Krycińskiego Pogórze Przemyskie - Tajemnice doliny Wiaru:-) a do tego z dumą odnalazłam Twoje nazwisko w spisie bibliografii, pamiętne posty bloga; a przyznam, że niejednokrotnie mijaliśmy pana Krycińskiego na pogórzańskich drogach, tylko nie wiedzieliśmy, że to on:-)
Klasztor na Korzeńcu? na pewno jakieś gruzowisko pozostało, być może już przyroda przykryła wszelkie ślady ... niezwykłe ciekawostki kryje Pogórze; zainteresowała mnie kaplica grobowa Kozłowskich za Młodowicami, szkoda że leży prawie na pasie granicznym, chyba nawet widać z drogi kępę drzew, a niedaleko wieżę strażniczą; w Niżankowicach został piękny pałac, oczywiście w ruinie; może jak otworzą granicę w Malhowicach, uda nam się to zobaczyć:-)
Wesołych Świąt, Staszku, szczęśliwego Nowego Roku dla Ciebie i rodziny - pozdrawiam serdecznie.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Mój egzemplarz książki Stanisława Krycińskiego utknął gdzieś w drodze chociaż miał dojść przed Świętami. W ten klasztor na Korzeńcu jakoś trudno mi uwierzyć, ale może jednak coś, gdzieś... Za życzenia tysięczne dzięki :-)

Go i Rado Barłowscy pisze...

Fascynujące. Dzięki. Dobrego Wam.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Dzięki za wizytę świąteczną :-) Niech się darzy!

pytu pisze...

Istnienie klasztoru potwierdza też nazwa góry Panieński czub od nakryć głowy , noszonych przez zakonnice . Po ruinach już nie ma śladu . W Przemyślu na wzgórzu trzech krzyży też był duży zamek . W dawnych kronikach teren ten nazywany był starym zamczyskiem . Z pozostałości tej budowli zachowały się tylko kamienne lwy , którem można oglądać w muzeum i głowica kolumny stercząca z ziemi w przemyskim parku. Po metalowych schodach do góry i przy altanie szukać.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Przyszedł mi do głowy taki związek etymologiczny, o którym piszesz, ale nie jestem pewny czy nawet jakaś legenda podobna się zachowała? O Panieńskim Czubie słyszałem ale całkiem inną legendę (branka tatarska ścięta przez wodza gdyż nie była mu przychylna). Po przeczytaniu książki Stanisława Krycińskiego zacząłem się zastanawiać czy nie chodzi tu o monastyr w Birczy wspominany w roku 1422.

pytu pisze...

Klasztor to mógł być kamienny budyneczek , kamienia tam pod dostatkiem . O " panieńskim czubie " gdzieś czytałem ale nie pamiętam żródła. Te legendy nie muszą się wykluczać. Nasza Łucja mogła być jedną z mniszek ,chłopką by się nie przejmowano.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Teoretycznie jest takie miejsce na Panieńskim Czubie, które warto by przebadać pod kątem zabytków przeszłości. Pozostałości jakiegoś kopca czy innego artefaktu. Nawet bliziutko drogi głównej klik

pytu pisze...

Niesamowite zbiegi okoliczności . Ten kopiec dokładnie znam bo od dwóch lat jeżdżę tam na grzyby , mnóstwo rydzów i borowików ceglastoporych . Na sam kopiec zawsze wychodzę bo na nim często rosną. Potem jak chodzę po lesie to orientuję się według niego. Wygląda rzeczywiście na usypany przez ludzi. Trudno mi go teraz jakoś dokładnie opisać bo go specjalnie nie oceniałem , na pewno ma kilka metrów wysokości i wyróżnia się w terenie. W pobliżu na google mapach znalazłem też ciekawe odsłonięcie skalne , którego nie znałem. Zjeżdżając serpentynami trzeba skręcić w prawo na Boguszówkę i za 700m jest "skarpa". Coś jakby tam też był węgiel między warstwami skał , ale nie wiem bo widziałem tylko zdjęcie. I jeszcze jedno . Jakieś 500 metrów na północny zachód od Kopca na starej mapie Pogórza Przemyskiego jest symbol oznaczający samotne skały. Jest to oprócz Skały Machonika jedyny taki symbol na mapie , nawet próbowałem szukać w terenie co to jest ale nie znalazłem.

Beskidnick pisze...

Świetny materiał, aż zapragnąłem tam się kopnąć.

Myślę że z tym Panieńskim Czubem, to trochę tak jak z innymi "panieńskimi" miejscami w Polsce. Mnogość "babich" gór i "panieńskich" miejsc (skał na ten przykład) sugeruje że coś w tym nazewnictwie jest.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Znamy to odsłonięcie skalne ... często jeździmy tamtędy, dla widoków chociażby ... taki skrót przez Hutę Brzuskę, bo kiedyś przeszliśmy to skrótami. Nawet wczoraj tamtędy przejeżdżaliśmy ... ale to Krępak ... jak tam się odnaleźć,skoro mowa o Korzeńcu, to kierunek na Huwniki.

pytu pisze...

Ale czub jest jeden.

pytu pisze...

Napisałem o trzech miejscach : kopcu . skarpie i prawdopodobnej skale , które są blisko siebie. Korzeniec , Krępak czy Panieńki Czub trudno między nimi wytyczyć granice . Dawniejszy Korzeniec nie musiał się dokładnie pokrywać z dzisiejszym .Nazwa Krępak i Panieński Czub prawdopodobnie zaczęły funkcjonować póżniej.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Piotrek - załapałem o czym piszesz, e o trzech różnych miejscach. Tego odsłonięcia przy drodze na Boguszówkę nie znałem - wygląda ciekawie. Skałka na północ od Panieńskiego Czubu wygląda, że musi być na którymś wciosem potoku - może to jest po prostu skaliste i urwiste zbocze doliny (ale też nie widziałem tam nic podobnego - nie chodziłem tam zresztą zbyt namiętnie). W okolicach Panieńskiego Czubu tylko na wschód z kolei (1,2 km) jest jeszcze jedne ciekawy toponim Pod Mogiłą (Pod Mohyłą).

Stanisław Kucharzyk pisze...

Na tym kopcu jest geodezyjny punkt wysokościowy

pytu pisze...

No i Góra Mordownia tajemnica za tajemnicą.

pytu pisze...

Panieński Czub , Pod mogiłą , Mordownia legendy o tatarach wszystko to jakoś się łączy. Pewnie tyle zostało z dramatycznych wydarzeń przeszłości . Gdzieś czytałem ,że pod Rzeszowem jest góra na którą tatarzy zgonili miejscową ludność i wszystkich wymordowali tak ,że krew płynęła z niej strumieniami .Nazwa też to jakoś chyba odzwierciedlała.